Henryk Krzyżan napisał(a):
poper napisał(a):
Poza tym, jak wiadomo - pod względem prawnym - za ojca jest uznawany mąż matki...
Nie zawsze, tylko wtedy jak uznał dziecko za swoje.
Spotkałem się z zapisami, w których podano imię i nazwisko panieńskie matki dziecka, żony takiego i takiego, a dziecko było nieślubne.
No właśnie, to jest ciekawy temat W różnych systemach prawnych trudniej lub łatwiej było się wymigać od ojcostwa dziecka narodzonego ze swojej małżonki. Nie mam w tej kwestii wiedzy naprawdę szczegółowej bez sięgania do źródeł, ale jednak chyba co do zasady dziecko było i jest zapisywane jako dziecko męża, a on jedynie może potem uruchomić jakąś procedurę zaprzeczenia ojcostwa, jeśli ma ku temu podstawy (oczywiście przed upowszechnieniem testów DNA w zasadzie zwykle były tu głównie poszlaki). Jest możliwe, że w okresie, kiedy decyzyjny był tu głównie proboszcz, czyli w naszym regionie przed 1874, to jeśli miał on uzasadnione przekonanie, że mąż wiarygodnie zaprzecza swemu ojcostwu (np. nie było go w odpowiednim czasie we wsi, bądź cudzołóstwo żony było powszechnie wiadome), to formułował akt w taki sposób, żeby ojca wpisać nieznanego, tylko z adnotacją, że mąż zaprzecza ojcostwu. Pamiętam taki akt chrztu z którejś z wielkopolskich parafii z połowy XIX wieku, gdzie w rubryce "ojciec" wpisano dosłownie: mąż Roch X nie przyznaje się.