Mija 20 lat, od kiedy zamieszkałem na poznańskich Naramowicach (choć chciałoby się napisać "w poznańskich Naramowicach"...). Wcześniej traktowałem to miejsce - po prostu - jako kolejne miejsce do życia, interesując się bardziej historią starego Poznania, Ostrowa Tumskiego czy Śródki, gdzie na przełomie XIX i XX wieku mieszkali moi przodkowie. Jednak ostatnio coś "zaskoczyło" i chyba zacząłem traktować Naramowice jako swoje miejsce. Jeszcze 50 lat temu wychodząc na balkon mojego domu (zakładając, że stałby tam, bo to nowy blok) widziałbym wypływający z Żurawińca i Lasu Piątkowskiego Strumień Naramowicki. Ha!, z jakiego lasu - zasadzono go dopiero w latach 60-tych, więc byłyby to co najwyżej małe drzewka i krzaczki. A może po pracy poszedłbym na piwo do Wilczego Młyna - ale nie na obecne osiedle, a do knajpy nad jeziorkiem, w którym pływały łódeczki z paniami w białych kapeluszach. Patrząc na taplające się w stawie kaczki, oblizywałbym pianę z ust i głośno mlaskał, czekając na pyszne Bratwursty z musztardą... Ale, ale... tutaj musiałbym się cofnąć do początku XX wieku, kiedy to w Wilczym Młynie prosperowała restauracja.
Przy tejże restauracji do 1902 r. rosła, jak podają, największa czarna topola w Księstwie Poznańskim, a wtedy raczej w Prowincji Poznańskiej. (Choć korzeniami, na pewno tkwiła jeszcze w Księstwie...) Miała ponad 7 m obwodu i 37 metrów wysokości i z pewnością szczycono się nią daleko poza granicami wsi Naramowice. W 1902 r. powalił ją (niemiecki - bo takie były czasy i wszystko tutaj było niemieckie) piorun. W 1914 roku pisano o niej, że została ścięta, jednakże autor artykułu w czasopiśmie "Ziemia" nie znał chyba dokładnie tej historii, a wykorzystał topolę jedynie jako przykład dewastacji środowiska. (I znów źli Niemcy - bo kto inny ściął topolę?) Być może od 1902 do 1913/14 r. stały w Wilczym Młynie jakieś pozostałości topoli i w końcu wycięto ją, bo zagrażała bezpieczeństwu.
Naramowicka czarna topola (Schwarzpappel) zyskała swoje "drugie życie" jednak również po wycięciu. Stała się bohaterką niemieckiej kartki pocztowej, na którą trafić można i dzisiaj na allegro lub ebay. Przekrój pnia gigantycznej topoli znajdował się po wojnie w Muzeum Wielkopolskim w Poznaniu. Dzisiaj nie ma śladu ani po topoli, ani po Muzeum. Może pień topoli o średnicy 2,2 m służy komuś za stolik na działce?
Dziś nie ma także Wilczego Młyna w dawnym kształcie, nie ma też Strumienia Naramowickiego, który skanalizowano i nie ma innych rzeczy. Wkrótce kolejny post.