romeo napisał(a):
Jakie były ulubione potrawy wielkopolan szczególnie w okresie Swiat Bozego Narodzenia ?
Witaj Romualdzie,
Odpowiem na przykładzie mojej rodzinnej kujawskiej wsi (okolice Inowrocławia i Pakości). Przy okazji postaram się opowiedzieć, jak to było dawniej. Nasze tradycyjne jadło bożonarodzeniowe pewnie nie różniło się tak bardzo od innych regionów Wielkopolski.
Kiedyś, podobnie jak dzisiaj, podczas kolacji wigilijnej istniała określona liczba podawanych potraw. W niektórych domach przygotowywano ich 12, tłumacząc to ilością apostołów, którzy zasiadali do Ostatniej Wieczerzy. U innych bywała nieparzysta liczba dań. Na wsi przestrzegano jednak zasady, aby na wigilijnym stole znalazły się potrawy przyrządzone z produktów, które „urodziły się” w gospodarstwie w danym roku. Miało to zapewnić pomyślność i obfitość przyszłych zbiorów. W czasie kolacji należało zjeść choć po łyżce każdej potrawy, „kto ilu potraw wigilijnych jeść nie będzie, tyle go radości w roku następnym ominie”.
Wigilijna wieczerza z przełomu XIX i XX wieku składała się z takich dań, jak jagły (kasza jaglana), groch, fasola (w gwarze kujawskiej
szablok), kapusta kiszona z grochem lub fasolą, zupa z suszonych owoców lub zupa grzybowa czy barszcz na kwasie buraczanym, grzyby (zwane
betkami) suszone, ugotowane, obtoczone w mące i usmażone na oleju, śledzie, kluski z makiem, ciasto drożdżowe, jabłka, orzechy. Natomiast napoje alkoholowe, głównie wino własnej produkcji, rzadziej wódka, spożywane były do posiłków dopiero w pierwszym i drugim dniu świąt. Podczas wieczerzy wigilijnej tylko nieliczni pili alkohol. Pojawiła się kawa naturalna i zbożowa oraz herbata.
W okresie międzywojennym, do powyższych dań doszły śledzie w śmietanie lub marynowane. W tym czasie zaczęły wychodzić z tradycji jagły, a ich miejsce zajął ryż. Podawano go z suszonymi śliwkami, cynamonem, nawet rodzynkami, u niektórych polany masłem. W wielu domach coraz popularniejsze było pieczenie strucli z makiem, pierniczków i ciasteczek na amoniaku.
Ciekawostką jest fakt, że w żadnym z powyższych okresów na wigilijny stół nie były podawane ziemniaki., tak popularne w codziennym jadłospisie. Istniał nawet zakaz spożywania ich podczas wigilijnej kolacji. Powszechnie wierzono, że zjedzenie ich w tym dniu grozi powstaniem wrzodów na całym ciele.
Potrawy szykowane były już na kilka dni przed świętami. Wcześniejsze ich przygotowanie wynikało ze zwyczaju, który zabraniał podczas świat wykonywania różnego rodzaju prac, nawet gotowania. Dlatego też dużo wcześniej bito świnie, robiono wędliny, pieczono mięsa, gotowano bigos, pieczono ciasta. W pierwszy dzień Bożego Narodzenia, jedzono tzw.
odgrzewki, czyli to, co zostało z wieczerzy wigilijnej oraz przygotowane wcześniej wędliny i mięsa. Dopiero w drugi dzień świąt gotowano świeży obiad, składający się z jednej z lepszych zup: rosołu z kury z domowym makaronem lub
czerniny z kluskami z ziemniaków. Jakby kto nie wiedział: czernina, to zupa przyrządzona na bazie krwi z kaczki, tradycyjne kujawskie danie – bardzo smaczne.
Na stole wigilijnym moich babć obowiązkowo pojawiała się zupa z suszu owocowego oraz groch z kapustą, śledzie marynowane i inne ryby pod najróżniejszymi postaciami. Ja również kontynuuję tę tradycję - no, może oprócz grochu z kapustą…
