Wielkopolskie Towarzystwo Genealogiczne GNIAZDO

Forum dyskusyjne WTG GNIAZDO
Teraz jest 24 lis 2024, 17:33

Strefa czasowa: UTC + 1




Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 49 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: 09 lis 2017, 06:42 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Rzeczpospolita i inne źródła dotyczące zeznań szpiega pruskiego Bolesława Rakowskiego - (Dr. Viteliusa).

Rzeczpospolita: dwutygodnik polityczny 1909.10.16 R.1 Nr17 - 17/22
str.5,6,7,8,9,10, (217,218,219,220,221,222,)

Część I.

Pruska organizacya szpiegowska i prowokatorska w krajach polskich.
W zeszycie niniejszym Rzeczpospolita rozpoczyna druk zeznań byłego szpiega pruskiego o działaniach szpiegowskich i prowokatorskich policyi pruskiej na ziemiach polskich w ciągu ostatnich lat dziesięciu, aż do chwili ostatnich.
Autorem nabytych zeznań jest Bolesław Rakowski, który pozostawał w służbie szpiegowskiej od r. 1898 do r. 1908.
Zeznania wydobyte zostały od Rakowskiego przebywającego obecnie w Paryżu, w ciągu kilku dni września r.b.
Składają się one na obszerny skrypt, obejmujący około 100 stron pisma, których druk być musi na kilka zeszytów naszego dwutygodnika. Autor zeznań zajmował w hierarchii policyjnej miejsce nie wysokie. to też wiadomości jego są oczywiście ani zbyt obfite ani zbyt doniosłe. Często ma się wrażenie, że czerpie on nie tylko z źródeł policyjnych i tajnych, ale po prostu z tego co w danej chwili krążyło w zwykłej publicystyce: nie należy jednak zapomnieć, że temi samemi właśnie sprawami co publicystyka zajmowała się ze swojego znowuż stanowiska i policya. W przeważnej zaś ilości wypadków chodzi o wiadomości mające charakter policyjny, szczególnie co do zaboru pruskiego, gdzie spotykamy się z faktami naprawdę ważnymi, zresztą zeznania tutaj podane nie stanowią wszystkiego co wie ich autor i należy oczekiwać innych jeszcze rewelacyj z tego samego źródła. Wiele z tych zeznań wypadnie w druku pominąć i na innej drodze je użytkować: a więc przedewszystkiem opuścimy wykaz stu kilkudziesięciu nazwisk i adresy osób pozostających na służbie pruskiej, dalej zaś nie pomieścimy różnych ustępów i dokumentów, które jakkolwiek wielkiej wagi, przecież zbyt wkraczają w szczegóły życia prywatnego i sferę skandalów. Aby wniknąć w tę sprawę, należy przypomnieć sobie, że nie tylko szpiegostwo, ale i prowokatorstwo policyi pruskiej na ziemiach polskich należy do jej tradycyj, historycznie stwierdzonych. W pierwszym rzędzie mamy tu na myśli znaną i rozgłośną onego czasu sprawę, poruszoną w Izbie poselskiej Sejmu pruskiego w r.1858 i powtórnie dnia 12 maja 1860 w interpelacyach posła pleszewskiego dra Niegolewskiego i towarzyszy, między którymi znajdowali się także niektórzy posłowie niemieccy.Mianowicie w szczególności istniał wówczas w Londynie tajny "Związek rewolucyjny", który dnia 23 maja 1858 wydał proklamacyę powstańczą.
Policya pruska podrobiła 100 egz.tej proklamacyi, drukowanych w urzędowej drukarni Deckera w Poznaniu, porozsyłała je w celach prowokatorskich po Poznańskiem i Królestwie, a 20 egz. zakomunikowała margr. Pauluccnemu, naczelnikowi policyi w Warszawie. Ta prowokatorska działalność policyi wywołała pierwszą interpelacyę pos. Niegolewskiego w r. 1858.Mimo policya pruska, a mianowicie ówczesny prezes policyi poznańskiej Bacrensprung i tajny jego sekretarz Post, w latach od 1858 do 1860, podszywając się pod nazwę rzekomego, a zupełnie nie istniejącego komitetu głównego rewolucyjnego w Poznaniu, układała podrobione listy i wysyłała je do londyńskiego związku rewolucyjnego. Pos. Niegolewski przedłożył 21 takich sfałszowanych przez policyę listów z datą od 13 sierpnia 1858 do 9 kwietnia 1859, pisanych ręką Posta. "Związek rewolucyjny" dał się złapać i wysłał emisariusza Jakóba Majewskiego, który przybył do Poznania pod nazwiskiem A. Kewil'a w listopadzie 1858, został aresztowany i skazany na dwa lata więzienia, nad czem "Komitet" tj. policya bardzo bolała w dalszych listach do "Związku". Na skutek pierwsze interpelacyi wytoczyć musiał rząd śledztwo, ale traktował je jako komedyę, a w ręce posła Niegolewskiego wpadł nawet list z d. 6 kwietnia 1858, którym prezes policyi Bacrensprung zapewniał urzędnika winnego rozsyłania proklamacyi z 23 maja 1858, że śledztwo wytoczone na skutek pierwszej interpelacyi Niegolewskiego jest tylko pozorne. W rzeczywistości rząd wówczas zupełnie pokrył i po drugiej iterpelacyi prowokatorską działalność policyi. Por. interpelacya pos. plesz. dra Niegolewskiego z dnia 12 maja 1860 wedle spraw. stenogr. Poznań 1860, stron, 45.
Ta działalność szpiegowska i prowokatorska policyi pruskiej trwa bez przerwy do dziś dnia. Niema roku, aby nie natknięto się na jakieś nowe jej poszlaki. Przypomniemy np., że koło r. 1898 usiłowało się wkręcić do Przeglądu Wszechpolskiego pewne indywiduum, które następnie zdemaskowane zostało w Poznaniu jako prowokator. Mieliśmy sposobność przekonać się z niektórych doświadczeń, że nie tylko o politykach ale także np. działaczach przemysłowych polskich policya pruska zbiera skrzętnie wiadomości. Przed paru znowuż laty Schlesiche Zeitung, opierając się na jakichś szpiegowskich notatkach, ogłosiła szereg sfałszowanych listów, podrobionych zresztą niezmiernie naiwnie i głupio, w których przewijały się autentyczne nazwiska wielu pracowników politycznych ze wszystkich zaborów. Parę tygodni temu pisma codzienne donosiły o zajściu takiem, że dwaj prowokatorzy, wyrażając się grubo o cesarzu niemieckim, usiłowali podniecić do wynurzeń robotników górnośląskich, którzy przybyli chwilowo do Galicyi lecz robotnicy ci, poznawszy się na rzeczy, dali łupnia prowokatorom. Wreszcie wiadomo, że właśnie obecnie w więzieniu śledczym krakowskiem znajduje się dwu szpiegów pruskich, którzy wkręcili się głównie w sfery młodzieży uniwersyteckiej i których proces ma się odbyć niebawem. Fakty, które czytelnicy zeznań b. szpiega pruskiego będą mieli przed oczyma, dadzą się ująć w trzy główne grupy różnej kategoryi moralnej i prawnej (bo i na tym poziomie jeszcze istnieją różnice):
1. zwykłe szpiegostwo (połączone z wykradaniem papierów, przejmowaniem listów itp.):
2. prowokatorstwo tj. zachęcanie do czynów niedozwolonych prawnie i następnie ściąganie tych, którzy dali się podejść:
3. fałszowanie przez policyę dokumentów lub urządzanie przez policyę manifestacyj, na podstawie których władze następnie podejmują kroki represyjne przeciw jednostkom lub przeciw całemu społeczeństwu. Na wszelkie te kategorye znajdą czytelnicy zeznań przykłady bądź to już w pierwszj części bądź to w dalszych.
Jeżeli chodzi o określenie różnicy między trzema działaniami, to jest ona następująca:
Zwykłe szpiegostwo należy do wywiadowczej działalności policyjnej i istnieje we wszystkich państwach, z tem zastrzeżeniem, że w krajach o wyższym poczuciu prawnem nie narusza ono np. tajemnicy listowej i jest stosowane tylko wyjątkowo względem jednostek lub żywiołów posługujących się bezprawiem, a nie do całych szerokich kół obywatelskich.Natomiast Prowakatorstwo i fałszowanie dokumentów jest zwykłą zbrodnią, kryminalnym przestępstwem, popełnianem przez czynniki urzędowe i za zbrodnię tę powinni być, wedle ducha i litery prawa, pociągnięci do odpowiedzialności bardzo surowiej wszyscy wmięszani w nią funkcyonaryusze.Różnicę tę czuł nawet w Rosyi prezes ministrów Stołypin, który w odpowiedzi na interpelacyę w sprawie Azewa w r.b. przyznawał się imieniem rządu tylko do pierwszej kategoryi tych działań policyjnych a usiłował się dwu innych. W Prusiech, w sławnem "Rechtsstaat" ta prosta zbrodnia władz należy do systemu państwowego.
Zeznania b. szpiega rzucają na politykę rządu pruskiego światło niesłychanie jaskrawe.
Wynika z nich bowiem, że na podstawie akcyi prowokatorów wdrażano kroki sądowe przeciw jednostkom i instytucyom i pozbawiano je praw.
Wynika z nich nadto, że rząd pruski swej polityce antypolskiej posługiwał się nawet przez usta kanclerza i ministrów na trybunie parlamentarnej, dokumentami sfałszowanymi przez policyę i to albo na podstawie wiadomości naiwnych albo wręcz bez wiadomości.
Publikacya niniejsza przyczyni się niewątpliwie do scharakteryzowania rządu pruskiego i jego działań niezgodnych z prawem i z etyką. Będzie ona zarazem jednym więcej motywem do energicznej akcyi celem wyzbycia się szpiegowskich sieci pruskich przynajmniej stąd, gdzie możemy wystąpić stanowczo i skutecznie, mianowicie z zaboru austryackiego.
Wreszcie powinna ona wpłynąć ostrzegawczo i pouczająco na nasze społeczeństwo, którego wrogowie walczą systematycznie bronią tak bardzo nikczemną.

Zeznania szpiega.
I. Wstęp. - Centralne biuro policyjne dla spraw polskich w Poznaniu: jego okólniki, album, tygodnik.
- Organizacya szpiegowska: szefowie, ajenci tajni.
- Szpiedzy pruscy w Galicyi: śledzenie Księży, kontrola instytucyi, i obchodów narodowych, tropienie wydawnictw rewolucyjnych i ludowych dla Królestwa, donosy o wycieczkach z Górnego śląska, fałszywe relacye o zlocie Sokołów, o wiecu narodowym itd.
- Deitscher Schulverein. Sprawa ruska: emisaryusze pruscy, wysłannicy ruscy do Berlina, rola konsula lwowskiego, prusko-ruskie informacye prasowe. Chęć wykazania trójzaborowej organizacyi poselskiej. Węszenie francuskich pieniędzy klasztornych w Polsce.
- Skarb Narodowy, - Liga Narodowa. Fałszowanie przez policyą pruską odezwy Ligi.

Bolesław Rakowski w policyi pruskiej od 1899 roku do 1902 jako zwykły donosiciel bez pensyi; w roku 1902 zaaresztowany w Krakowie, a po wypuszczeniu z krakowskiego więzienia zostaje agentem z pensyą stałą, aż do roku 1908.
W państwie porządku i bojaźni bożej panują nieraz bardzo nieporządne stosunki; a mianowicie w zakresie działalności policyi pruskiej politycznej dzieją się nieraz rzeczy wprost wstrętne, wkraczające w dziedzinę kryminalistyki.
Jako dawniejszy kilkoletni agent policyi pruskiej zamierzam wyczerpująco a objektywnie podać do wiadomości publicznej wszelkie szczegóły odnoszące się do społeczeństwa polskiego.
Zaznaczam, iż zawarte w niniejszym memoryale szczegóły oparte są na dokumentach i że stwierdzić mogę ewentualnie ich prawdziwość przysięgą.

Centralne biuro policyi dla spraw polskich.
Znajduje się w Poznaniu pod nadzorem dyrektora policyi Zachera, który pochodzi z miasteczka Inowrocławia w Poznańskiem i włada doskonale językiem polskim, gdyż matka jego była Polką, a ojciec Niemcem.
Na podstawie dekretu ministra spraw wewnętrznych Hammersteina, z dnia 10 maja 1904 r., biuro policyjne Zachera nie jest zwyczajnem biurem policyjnem pod nadzorem Rejencyi, lecz Biurem Centralnem dla spraw polskich i Zacherowi dozwala ministeryum utrzymywać stałych agentów policyjnych nie tylko w Niemczech, lecz na wszystkich ziemiach polskich, a więc w Galicyi, w Królewstwie, na Emigracyi, a więc w Szwajcaryi, w Paryżu, w Stanach Zjednoczonych północnej Ameryki itd. W sprawach polskich wszelkie urzędy policyjne w Prusach komunikować muszą wszelkie dane odnoszące się do spraw polskich p. Zacherowi.
W Poznaniu zapada dopiero ostateczna decyzya, czy udzielać, czy też odmówić towarzystwu polskiemu pozwolenia na odbycie zabawy, odczytu lub zebrania. Centralne Biuro poznańskie wysyła w tej mierze okólniki, w których zaleca się nie udzielać polskim towarzystwom pozwolenia dla odbycia zabawy, teatrów amatorskich lub pochodów i zaleca poszczególnym urzędom powoływanie się na §§ prawa krajowego (zakłócanie porządku publicznego) lub ostatecznie, gdy wszystkie inne środki okażą się niemożliwe, zabraniać odnośnych zebrań, powołując się na to, że ubikacje nie odpowiadają przepisom policyjnym co do bezpieczeństwa w razie wybuchu ognia itd.
Takich okulników, które się sprzeciwiają prawom pruskim, wysyła policya poznańska bardzo wiele, mianowicie w czasie wyborów lub wieców nadzwyczajnych, obchodów narodowych itd.
Okólnikiem z dnia 12 czerwca 1902 zwraca uwagę policyi na agitacyę polską w sprawie Skarbu Narodowego, poleca urzędom policyjnym otaczać osoby, które się tą agitacyą zajmują i bezwarunkowo aresztować osoby, które zbierają lub zachęcają do zbierania funduszów na Skarb Narodowy, ponieważ na mocy wyroku trubunału Rzeszy w Lipsku, działalność ta jest zdradą stanu.
Dnia 6 marca 1907 r. wydaje policya poznańska Album agitatorów i polityków polskich, którzy bądź zostali wydaleni z Prus, bądź też za ogłoszenie prac literackich lub dziennikarskich przeciw Prusom, umieszczeni są na czarnej liście.
Fotografie odnośnych osób zbiera przedtem skrzętnie policya poznańska, wycina je przeważnie z pism ilustrowanych: osoby zasądzone w Prusach zostają przy przesłuchach, przed wydaleniem niepostrzeżenie fotografowane przy pomocy miniaturowego aparatu.
Album zawiera 25 stron wydaje policya w zakładzie litograficznym państwowym w Berlinie, a odnośne egzemplarze rozsyła do najważniejszych urzędów policyjnych. W albumie figurują na pierwszych stronach osoby podejrzane o zdradę stanu, które po przybyciu do Prus natychmiast mogą być aresztowane. Wymieniam tylko niektóre ważniejsze nazwiska.
Józef Miłkowski (zapewnie ma być Zygmunt),
Dr Lewandowski,
Korytko,
Gasztowt,
adwokat Stanisław Bełza z Warszwy,
socyalista Stołupiński:
jako podejrzane:
poseł Roman Dmowski,
Henryk Sienkiewicz,
Strokowa z Krakowa,
Władysław Rabski,
Rawita Gawroński,
Zygmunt Wasilewski,
Daszyński,
Dr Karhowski,
jakoteż wszelkie osoby wydalone z Prus.
Album to w r. 1907 zawierało 264 fotografii; każda fotografia opatrzona jest objaśnieniem dotyczącym charakteru społecznego i stosunków odnośnie osoby.
Oprócz tego policya poznańska wydaje tygodnik urzędowy dla spraw polskich p.n. Gesammtueberblick der polnichen Tagesliteratur, który drukuje się w drukarni żyda Merzbacha i zawiera tłumaczenia z pism polskich krajowych i zakordonowych, protokoły policyjne z zebrań polskich i wszelkie dane statystyczne, odnoszące się do spraw polskich. Tygodnik ten rozchodzi się w 600 egzemplarzach i bywa rozsyłany do landratów, urzędów policyjnych, prokuratoryów, także biurom ministeryalnym w Berlinie, wreszcie redakcyom pism polakożerczych, które czerpią z tego źródła nader obficie.

Organizacya.
Zanim obszerniej rozpiszę się o działalności szpiegów pruskich w Galicyi i Królestwie, zamierzam wprzód skreślić w ogólności ststem policyjny pruski.
1. Centralne Biuro: szef Zacher w Poznaniu.
2. Biuro poznańskie dla spraw szpiegostwa w Rosyi: komisarz kryminalny Paweł Frost, tytułujący się oficjalnie rentier i zamieszkały w Poznaniu przy ulicy Kaiserin Viktoriastr. 33, Nr. telefonu 594.
Frost jest to człowiek miernej inteligencyi, kiepsko władający po polsku, który wpierw był pisarzem batalionowym w 37 pułku piechoty w Krotoszynie, potem żandarmem nadgranicznym w Pleszewie, a później, ponieważ na stanowisku żandarma nadgranicznego ważne położył zasługi, przeniesiony jako agent policyjny do spraw szpiegowstwa w Rosyi, do Poznania, gdzie w r. 1902 mianowany komisarzem kryminalnym dla spraw polskich.
Frost nie jest znany innym urzędnikom policyjnym, aby mógł swobodniej wypełniać swą służbę. biuro jego znajduje się w mieszkaniu prywatnem przy ulicy Kaiserin Viktoriastrasse 33, gdzie specyalnie dla spraw pośmiennich urzęduje cały sztab urzędników. Kierownikiem spraw i raportów piśmiennych jest tam; zamieszkały przy ulicy Auguststr. 24, na przedmieściu św. Łazarza, a tytułujący się Hausverwalter; pochodzi on z Inowrocawia, załatwia przeważnie wszelkie tłómaczenia z pism polskich narodowych, wychodzących za granicą, ponieważ, jak już wyżej nadmieniono, Frost nie włada dostatecznie językiem polskim.
Agenci policyjni w Poznaniu zupełnie tajni są: .... (6 nazwisk).

Szpiegowie Polacy w Poznaniu na żołdzie policyjnym:
1. .... , kelner w Bazarze, dostaje miesięcznie 200 Mk, donosi policyi o wszystkich ważniejszych zebraniach polskich, dostarcza mnóstwo listów prywatnych, które kradnie gościom w hotelu. Dostarczył podczas pogrzebu arcybiskupa Stablewskiego, ważny list arcybiskupa Thedorowicza do ks. Zdzisława Czartoryskiego, datowany z Rzymu. Na podstawie tego to listu rząd pruski, przez swego posła przy Watykanie zwrócił piśmiennie uwagę kardynała Merry del Val. że arcybiskup Thedorowicz ze Lwowa uprawia w Prusiech agitacyę wielkopolską i że załatwia, bez wiedzy rządu, dowspół z Polakami sprawę obsadzenia arcybiskupstwa poznańskiego.
2. .... , właściciel drukarni itd, komisarz "Straży", dostarczał mnie i Forsowi wszelkie poufne cyrkularze "Straży", a mianowicie drukował dla policyi wiele sfałszowanych odezw i uchwał "Straży" w sprawie wywłaszczenia. Lecz o tych sprawach, które stanowią główną działalność zakulisową policyi, rozpiszę się obszernie w innym rozdziale.
3. .... , dostarcza wiele wiadomości Frostowi, spotyka się z Frostem w specyalnie na ten cel wynajętem mieszkaniu przy ul. Zielonej
Nr.3 .... był dawniej prezesem jednego z polskich Związków robotniczych w Poznaniu.
4. Czesław Dekiert, obecnie w więzieniu w Krakowie.
5. .... obecnie w Charottenburgu.
6. .... .
7. .... .
8. .... właściciel drukarni (już umarł).
9. Ekspedientka .... .
10. .... buchalter.
11. .... (niepewne), syn prof. gimnazyum, z zawodu aptekarz, wybitny członek "Sokołów", zdradza wszelkie sprawy sokolskie.
13. .... jeden z redaktorów socyalistycznych.

Szpiegowie objazdowi, czynni także w Poznaniu: .... , .... , .... , (3 nazwiska).
Oprócz biura Frosta w Poznaniu, znajduje się specyalne biuro dla spraw górnośląskich i agitacyi prowokatorskiej w Bytomiu (na Górnym Śląsku): szefem tego biura jest radca policyjny Mädler: biuro to podlega także zwierzchnictwu Zachera w Poznaniu. Szczegóły dotyczące tego Biura są mi mało znane.

W Berlinie szpiegowie Polacy:
1. Pani Ksawera .... : u niej odbywały się schadzki szpiegów.
2. Kelner pracujący u Kellera przy Kopensstr. w Berlinie (odbywają się tam zebrania polskie).
W Paryżu: Dr .... korespondent przebywający w restauracyi niemieckiej Jurgensa, przy Faub. Poissonniere, zamieszkały na przedmieściu La Varenne.
2. Makler handlowy .... , przy ulicy Balgnolle.

System szpiegowski pruski w Galicyi.
W polskim "Piemoncie" pozostaje na usługach policyi pruskiej cały sztab szpiegów, rekrutujących się przeważnie z pośród studentów ruskich. Cele szpiegowstwa polskiego odnoszą się nie tylko do spraw politycznych polskich, lecz także militarnych austryackich, choć Austrya pobłażliwem patrzy okiem na tę destrukcyjną działalność policyi pruskiej. Policya pruska w Poznaniu ma obecnie o ile mi wiadomo, na stałych płatnych usługach następujące osoby:
.... , pobiera miesięcznie 200 Mk stałej pensyi, przeważnie donosi w sprawach szpiegowskich, lecz kontroluje także stosunki Górnoślązaków, o których przesya wyczerpujące sprawozdania: podaje nazwiska osób, które wygłosiły mowy patryotyczne. Na podstawie sprawozdania tego pana wytoczyła prokuratorya pruska jednemu towarzystwu polskiemu proces o tajne związki.
Jako najwybitniejszego szpiega pruskiego wymieniam .... , w Poznaniu, który jako fałszywy ksiądz katolicki objeżdżał Galicyę, a dostarczył Frostowi obszerny materyał, mianowicie o agitacyi duchownych w sprawie niemieckiej, w sprawie Towarz. Szkoły Ludowej itd.
.... , jako delegat policyi pruskiej był obecny na wszelkich zlotach Górnoślązaków w Krakowie, a także na obchodach narodowych bitwy pod Grunwaldem, odsłonięcia pomnika Bartosza Głowackiego itd.
.... , objechał Galicyę pod fałszywym nazwiskiem .... , ogólnie znanego jezuity, wogóle nie był wyświęcony na kapłana, a odprawiał msze itd.
Dalsi szpiegowie rekrutują się przeważnie z pośród żydów. Jeden z tych żydów-socyalistów .... , w Krakowie dostarczał regularnie Frostowi za moim pośrednictwem, wydania zagraniczne rewolucyjnych pism polskich z Królestwa, jako to: Robotnika, Czerwonego Sztandaru, Kilińskiego itd. .... , za każdy numer i egzemplarz dostawał 3 Mk, a mógł dostarczyć za każdym razem po kilkanaście egzemplarzy.
Wybitny udział w sprawach szpiegowskich brał udział niżej podpisany autor.
Już w roku 1900, byłem zatrudniony w redakcyi Gońca i Iskry, dostarczałem ważny i obfity materyał w sprawie Ligi Narodowej, który kradłem mieszkającemu we Lwowie redaktorowi Przeglądu Wszechpolskiego, Popławskiemu. Materyał ten, za który otrzymałem 800 Mk, dotyczył organizacyi czytelnictwa ludowego w Królestwie.
Ponieważ Policya wyśledziła, że w Krakowie głównie Wojnar i Strokowa zajmują się organizacyą ruchu ludowego w Królestwie, wcisnąłem się w te sfery, przebywając w domu Strokowej w Łobzowie: dostałem potem zatrudnienie w księgarni Wojnara, gdzie skradłem multum broszur i druków zakazanych w Prusach, na których policyi pruskiej bardzo zależało. Otrzymałem za to 300 Mk. Policya pruska z tej misyi pracowała wspólnie z rządem rosyjskim. Zbiry rosyjskie zaaresztowali potem Wojnara na jednej z jego wycieczek do Królestwa i osadzili go w Cytadeli, lecz go potem uwolnili. W r. 1902 wysłała mnie policya pruska do Krakowa, celem śledzenia Górnoślązaków, a zarazem celem wyśledzenia fortyfikacyi cytadeli na Kopcu Kościuszki i podziemnego przejścia na Wawel.
Frost jechał ze mną aż do Mysłowic, gdzieśmy się rozłączyli i innemi drogami udali się do Krakowa.
W Krakowie zacząłem śledzić Górnoślązaków, lecz co do fortyfikacyi żadnych rezultatów osiągnąć nie mogłem, ponieważ mnie zaaresztowano w hotelu Centralnym i osądzono pod telegrafem, fotografowano, a nie mogąc mi nic zarzucić, uwolniono. W tej sprawie była ze mną czynna .... z Katowic, która uchodziła w Krakowie za zapaloną agitatorkę socyalistyczną. Jak się potem w Poznaniu dowiedziałem Frost był także w Krakowie, lecz dowiedziawszy się o mojem aresztowaniu, uciekł. Ponieważ z powodu tego zdarzenia dalsze wyjazdy do Galicyi były uniemożliwione, prawie wszystkie sprawozdania dotyczące się kwestyi politycznych, obchodów narodowych w Galicyi, fałszowaliśmy w Poznaniu na miejscu.
Frost wynajął na ulicy Bukowskiej, róg ul. cesarza Fryderyka, lokal restauracyjny stojący pustką (w tych samych ubikacyach znajduje się obecbie fabryka papierosów Droste'go). Tam pisałem wspólnie z .... prawie wszystkie sprawozdania, dotyczące się ruchu narodowego polskiego.
Wymieniam sprawozdanie o zlocie Sokołów we Lwowie (roku nie pamiętam), w którym poznańscy "Sokoli" gremialnie brali udział.
O zlocie tym pisaliśmy fałszywe sprawozdanie, podaliśmy fałszywe mowy prezesa adwokata Crzanowskiego, fałszywe ilustracye. Sprawozdanie to było datowane ze Lwowa, jak gdyby było pisane przez specyalnie wysłanego tam delegata. Sprawozdanie to ukazało się z podpisem szefa policyi politycznej Zachera. Dyety za rzekomą podróż do Lwowa likwidował Frost w sumie 450 Mk.
Sprawozdanie o kongresie wszechpolskim we Lwowie pod przewodnictwem Romanowicza pisał agent Frosta, .... w Poznaniu.
Na kongresie tym nikt z policyi poznańskiej nie był, tylko konsul Speeshard przysłał krótkie resumć. Fałszywe sprawozdanie o tym kongresie ukazało się znów z podpisem Zachera w Gesammtueberblick der polnischen Tagesliteratur. Nadmieniam, iż orginały tych sprawozdań były wysłane do Berlina do Litterarisches Bureau jako podstawowy materyał do polityki antypolskiej.
Kontynuując dalej sprawę fałszywych sprawozdań z Galicyi, nadmieniam następujące na zupełnie fałszywych aktach oparte:
1. O arcybiskupie Thedorowiczu;
2. O dr Erneście Adamie i jego działalności emigracyjney;
3. O delegatach Ligi Narodowej Polskiej w Galicyi;
4. O obchodzie Bartosza Głowackiego.
Co do Galicyi nadmieniamy jeszcze, że znajdujący się tam Deutscher Schlverein jest jedynie filią Alldeutscher Verband i że towarzystwo galicyjskie, które przy pomocy pastora ... szerzy germanizacyę, otrzymuje pieniądze z funduszów dyspozycyjnych Oberpräsidetfond.

Sprawy ruskie.
Przeważnie policyi pruskiej bardzo dużo na tem zależy, ażeby wywołać ferment w Galicyi między Rusinami a Polakami. W r. 1906 udaje się komisarz .... z Berlina do Galicyi celem nawiązania stosunków z Rusinami.
.... pochodzi z Kijowa i włada znakomicie językiem rusińskim. We Lwowie przychodzi do skutku narada z przedstawicielami partyi ruskiej. Policya pruska w ostatnich latach wysyła kilku delegatów do Galicyi celem nawiązania nowych stosunków z Rusinami.
Latem z. r. , jedzie redaktor .... , który to dziennik jest pismem policyjnem, w charakterze komiwojażera za petrolem; w Galicyi odwiedza ważniejsze placówki ruskie i przyrzeka poprzeć sprawy ruskie w prasie niemieckiej. .... ogłasza potem w Posener Tagblattcie i w Ostmark szereg artykułów w sprawie ruskiej.
21 listopada z. r. przyjeżdża ze Lwowa do Berlina .... , uasi student, który w Litterarisches Bureau des Ministeriums des Innern (tj. prawnem biurze policyjnyem) ma długą konferencyę z kierownikiem spraw polskich. Wynikiem tej konferencyi jest to, że dzienniki niemieckie w Rerlinie otrzymują z biura prasy p. Hammana obszerny memoryał w sprawie ruskiej. Część tego memoryału ogłaszają: Berliner Tagbllat, Tägliche Rundschau i Deutscher Ztg. W memoryale tym są przedstawione straszne stosunki działalności Polaków w Galicyi, rzekomo krwawe sceny, jakie mają, z winy Polaków, miejsce podczas wyborów itd.
W Berlinie dochodzi też do skutku, za pośrednictwem zakulisowych działań rządu, utworzenie specyalnego komitetu dla spraw ruskich, którego prezesem jest jeden z ważniejszych działaczy Ostmarkvereinu.
..... . Należał do owego komitetu z Rusinów, który podpisał wystosowaną na kongres .... odezwę w sprawie ruskiej, odezwę popieraną przez Rząd pruski.
W taki sposób pracuje policya pruska w Galicyi, usiłując wzbudzić ferment między Polakami a Rusinami. Osobą koncentrującą te sprawy w swoich rękach we Lwowie był dawniejszy konsul niemiecki Speeshard, który utrzymywał na swym żołdzie cały sztab szpiegów narodowości niemieckiej i ruskiej w Galicyi, który o kwestyach rozmaitych dostarczał urzędom pruskim ścisłych i obszernych informacyj i referatów.
Co do stosunków szpiegowskich dotyczy wymieniamy dalej, że na podstawie memoryału Pruska Speesharda we Lwowie, rząd pruski kazał Zacherowi, resp. Frostowi, wygotować obszerny memoryał w sprawach galicicyjskich dla Bülowa; poniważ jednak sprawozdanie Speesharda nie było wystarczające zwrócono się do .... , który dostarczył danych statystycznych co do rzekomego ucisku Rusinów przez władze galicyjskie. Na memoryał ten powoływali się ministrowie, a nawet sam Bülow.
O wyborach galicyjskich, mianowicie o rzekomych nadużyciach starostów (hr. Starzeńskiego z Żółkwi) między innemi dokonanych rozbojach krwawych itd., dostarczyło informacyi biuro korenspondencyjne Herzoga w Wiedniu. Biuro Herzoga jest filią Pressbureau des Alldeutschen Verbandes (Berlin, Friedrichstrasse). Alldeutschen Verband założył w Berlinie przed sześciu miesiącami nowe biuro telegraficzne z kapitałem 150.000 mk. p. n. .... , które słynie w prasie niemieckiej ze swych doniesień. W Paryżu jest reprezentantem tego Biura redaktor New York Heraldu, Gordon Smith, a w Berlinie Alfred Schultz, dawny redaktor Berliner Neuesle Nachrichte.
W sprawie Siczyńskiego, i strejku ruskich studentów na uniwersytecie lwowskim Frost pisał na podstawie rzekomych informacyi ze Lwowa sprawozdanie dla ministeryum, w którem byo następujące zdanie: "Aus pololisch internationalen Grunden und aus Grunden der Bekämplung der allpolnischen Agitation soll die That Siczynski's, an und für sich wohl bedanerlich, als ein Moment anzuschen sein, das geeignet ist ein den palizischen Verhältnissen eine Krizis herbeizuführendie die ruthenisch-polnischen Streiligkeiten in einen offenen Konfliktverwandedeln kann".

O działalności posłów polskich z pod 3 Zaborów.
Chciano udowodnić, iż posłowie z pod zaborów utworzyli komitet narodowy, z siedzibą we Lwowie. ten komitet miał się zajmować załatwianiem wszystkich kwestyi polskich z pominięciem granic politycznych. Policya pruska chciała wytoczyć kilku posłom Polakom proces. Ministeryum odpowiedziało, że ten materyał nie wystarcza i że należy czynić dalsze dochodzenia w tej mierze. Dopiero Dekiert, znajdujący się obecnie w Krakowie we więzieniu, dostarczył Frostowi obszerny materyał, podług mego zdania pisany ad usum delphini.
Francuskie pieniądze.
.... w Paryżu i dziennikarz .... pisali sprawozdania, że fundusze polskie tajne wzrosły, ponieważ pieniądze fundacyi klasztornych francuskich zostały złożone u Polaków. .... pisał, że ma znakomitego informatora w tej kestyi, który jednak wiele kosztuje.

Skarb Narodowy.
...., obecny ajent w Zurychu, dostarczył obszernych materyałów o znajdowaniu się Skarbu Narodowego. Wyśledził on, że hr. Engeström, blizki znajomy zmarłego w Stockholmie Bukowskiego, choć oficyalnie wystąpił z Rady Skarbu, pod obcem nazwiskiem figuruje jeszcze na listach Rady.
Zacher rozpoczął w tej mierze osobiste poszukiwania w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu, gdzie .... , dobry znajomy Zachera, wydał mu z biblioteki broszury odnoszące się do skarbu, mimo, że regulaminy biblioteczne na to nie pozwalają. Zacher zawiózł cały stos tych broszur do Berlina, chcąc przekonać odnośne władze, że hr. Engeström jest winny zdrady stanu. Dowody te uznano za niewystarczające, a ze względu na wiek sędziwy hr. Engeströma nie wytoczono przeciw niemu śledztwa, zadawalniając się pozostawieniem go, pod najściślejszą kontrolą policyjną.1)
...
1) Hr. Engeström, dziś już nie żyjący, współdziałał w pracach historycznych polskiego Muzeum Narodowego w Rapperswilu, a ze skarbem Narodowym nie miał oczywiście nic współnego. Ponieważ niektórzy działacze pracowali w obu instytucyach wiązano je ze sobą i widocznie podobna kombinacya wystarczyła policyi pruskiej do podejrzeń. Przyp. Red. .... .
...
Liga Narodowa.
Wypadałoby pisać tomową księgę, ażeby drobiazgowo wyszczególnić fałszywe sprawozdania o skarbie Narodowym i o Lidze Narodowej, lecz przytaczam tylko jeden z najważniejszych faktów. w r. 1901 obradowano w Sejnie nad nowelą osadniczą. Rozruchy w Królestwie już się rozpoczęły i policyi pruskiej zależało na tem, aby za mem pośrednictwem, poznał .... , którą zobowiązał do napisania fałszywych odezw Ligi.
.... napisała te odezwy na pergaminie i opatrzyła fałszywą pieczęcią Ligi: odzew było dwie: jedna do Sokołów, druga do poznańskich delegatów Ligi. Odezwy odlitografowane rozsyła Frost do prasy polskiej, jedną posyła Zacherowi, który w ten moment wiezie je do Berlina. Dziennik Poznański przedrukowuje odezwy i krytykuje je surowo. Minister Hammerstein odczytuje je w Parlamencie. Orginały tych odezw Frost drze w mojej obecności, mówiąc, iż lepiej, aby tego rodzaju dokumenty nie istniały.
.... płaci za redakcyę 60 mk. Odezwa do "Sokołów" dowodziła rewolucyjnego usposobienia tej organizacyi.
Zaczynała się od słów: "Czas do do broni ! Weźmy kosy do ręki ....". Druga odezwa była rzekomo cyrkularzem Ligi Narodowej do delegatów zamieszkałych w Poznaniu i dotyczyła organizacyi politycznej skompromitowanych osób. Na podstawie tych odzew minister spraw wewnętrznych rozporządził pilną obserwacyę granicy austryackiej w obrębie Górnego Śląska. Wkrótce po sfałszowaniu odezw Frost dostał order 4 klasy Orła Czerwonego, a Zacher nominacyę na dyrektora policyi.
Oto w streszczeniu najważniejsze objawy policyjne dotyczące Galicyi i spraw wszechpolskich. (ciąg dalszy nastąpi)



cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Ostatnio edytowano 23 lis 2017, 17:20 przez bugakg, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 09 lis 2017, 13:09 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 04 lis 2016, 21:04
Posty: 721
Bardzo ciekawy artykuł, dzięki. Zmieniają się czasy, ale metody prowokacji pozostają takie same.

_________________
--------------------------
Pozdrawiam, Danka


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 09 lis 2017, 21:39 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Rzeczpospolita: dwutygodnik polityczny 1909.10.30 R.1 Nr18 - 18/22
str.4,5,6,7 (228,229,230,231)

Część II.

Zeznania szpiega.
II. Funkcyonaryusze. Związki prasy oficyalnej z policyą. Kontrola obchodów pogrzebowych, kazań, rnisyi, procesyi, posyłek pocztowych. Czarna lista księży. Pogrzeb X. arc. Stablewskiego. X. biskup Likowski. Zwiqzek Towarzystw dobroczynnosci. Fałszywa broszura rnajora Wojczakowa. Theinert. Chlovikoff i jego towarzysz. Dekiert i jego przyjaciel. Falszywe sprawozdania o ruchu rewolucyjnym w Krolestwie Polskiern. Strajk szkolny.
Obecnie pomówić pragnę specyalnie o sprawach pod zaborem pruskim, o ile nie wykazałem w tej mierze dzialalności policyi pruskiej w uprzednich rozdziałach.

Funkcyonaryusze.
Najprzod wymieniam ze zmarłych osób, dawnych szpiegow policyjnych, .... Kr.... i nadkelnera w Bazarze, znanego pod pseudonimem .... . .... Kr. był redaktorern, a zarazem redagował rządową .... wychodzącą w polskim języku dla ogłupiania Polaków.
Specyalnym agentem był także sekretny .... , który dostarczał policyi szczegółów o aktorach polskich.
Brat ....go jest w redakcyi Posener Tageblattu referentem tlumaczem od spraw polskich, który to oddzial pozostaje pod kierownictwem .... , dawniejszego urzędnika pocztowego. .... jest szpiegiem policyjnym i factotum Zachera.
Dzial polski w Posener Tageblatt'cie jest inspirowany przez Zachera. Sprawozdania o ruchu polskim w Ameryce, jakoteż sprawozdanie o ruchu rewolucyjnym w Galicyi, pisane przezemnie, zostały przedtem umieszczone jako referaty polityczne w Posener Tageblat'cie i w Kölnische Ztg. - Oto jak ścisly jest związek Biura polskiego policyjnego i oficyalnej prasy niemieckiej.
Zacher wysyłając sprawozdania o Lidze N. Polskiej do Berlina pisze:
"wenn es nicht gelingen sollte diesen Bericht anders zu verwerthen, da kann derselbe auf den Redaktionstisch irgend eines offiziösen Blattes niedersteigen, damit die oeffentliche Meinung gegen die Polen beeinflusst werde".
Współpracownikiem liberalnej Posener Ztg. był sekretarz policyjny Günther. Günther publikował także sprawy Mazura w Schlesische Ztg., które księgarz Falkenberg w Ostrodzie sprzedał policyi pruskiej za 1.500 Mkr. listy oryginalne Rzepeckiego, Kościelskiego itd. Redaktor .... Tageblat'u .... , dawniejszy urzędnik pocztowy jest gorliwym ajentem Zachera. Za pośrednictwem .... zostałem w r. 1901 wysłany na rzekomy kongres polski, w sprawie górnosląskiej, który się miał odbyć w Opolu. .... wręczył mi 30 Mk., a za opracowanie memoryału w tej sprawie, który, podług mego dyktanda, pisal Fabian, redaktor Posener Morgenzeitung, obecny redaktor Breslauer Morgenztg. we Wroclawiu. Dr. Zaremba, ówczesny prezes Sokołów wrocławskich, wydał odezwę Sokołów górnośląskich, w której zalecał interesowanie się agitacyą wyborczą. Byłem w mieszkaniu Dr. Zaremby we Wrocławiu, chcąc dopatrzyć się pewnych dokumentów, ale to się nie udalo.
.... otrzymuje z policyi stałą pensyę, a ma do swych usług specyalnego ajenta dawnego redaktora .... , zamieszkałego w Poznaniu ul. .... .
Rola .... polega na tem, ażeby w lokalach publicznych w Poznaniu i na skwerze na placu Wilhelmowskim, politykując z obywatelami, dowiadywać się nowych faktów. Nadmieniam, że za czasów opisanych w niniejszem faktów, prezydentem policyi poznańskiej był Hellmann, przechrzczony żyd, właściciel domu bankowego Heymann et C. we Wrocławiu a obecnie prezes regencyjny w Olsztynie (Prus. Wschod.). Funkcye oddziału Frosta w Poznaniu polegają nie tylko na obserwacyi przebywających w Poznaniu przejezdnych polityków, literatury itp. polskich, lecz także na kontroli wszelkich objawów życia polskiego publicznego.

Pogrzeby.
Wszelkie tego rodzaju fakty np. pogrzeby wybitnych osób kontrolowane są przez policyę. Na pogrzebie posła Głębockiego kontrolowali ajenci Frosta mowy wygłoszone u Szarytek i to mowy posła Chrzanowskiego i adw. Wolińskiego.
K.... robił stenograficzne zapiski. Konstatowano potem osoby, które w pochodzie niosły wieńce z bialo czerwonemi szarfami i wytoczono tym osobom procesy polityczne. Na pogrzebie patrona Jackowskiego urządził Frost biuro policyjne w cukierni Paula (uI. Jezuicka, Poznań), ponieważ policya obawiała się demonstracyi; w biurze tym było obecnych 10 ajentów.

Kazania.
Ajenci Frosta kontrolują kazania księży Polaków w kościolach; na podstawie sprawozdania .... , który przysłuchiwał się kazaniu ks. Laskowskiego w kościele Bożego Ciała (w Poznaniu) (ks. Laskowski miał mówić o Quo Vadis Sienkiewicza i o wpływach kultury polskiej) władza duchowna była zmuszona usunąć ks. Laskowskiego z Poznania i przeniesienie go na probostwo na prowincyę.

Procesye.
Procesye podlegają także kontroli; na podstawie sprawozdań Frosta wysłał Zacher (podczas sprawy wrzesińskiej) doniesienie do Berlina, że wielka procesya farna jest li tylko demonstracyą narodową polską, ponieważ w pochodzie biorą udział Polacy w kostjumach narodowych (mianowicie Sokoli), a okna są przyozdobione barwami biało-czerwonemi; takiejże samej barwy niosą chorągwie. Podczas procesyi św. Marcińskiej spostrzegł ajent .... , że mieszkanie megenasa Chrzanowskiego jest dekorowane zakazanemi barwami; wysłani bezzwłocznie urzędnicy policyjni zdjęli ozdoby choć mecenas Chrzanowski stanowczo protestował 1).
...
1) Miało to miejsce 18 czerwca r. 1908. Mecenas Chrzanowski skazany został wyrokiem sądu ławniczego w Poznaniu 18. września b. r. na grzywnę 15 mk.; trzecia izba kama w Poznaniu wyrok ten zatwierdziła przed kilku dniami.
...
W sprawie wyż. omówionej ministeryum z Berlina rozporządziło, że ze względów religijnych nie zaleca się zakazywać pochodów procesyjnych, dopóki policya nie będzie miała w ręku dowodów, że pochody te są narodową polską demonstracyą.

Paczki pocztowe.
Paczki wysyłane przez księgarzy polskich z Warszawy i Krakowa, które zazwyczaj w poniedzialek przychodzą do Poznania, już w niedzielę rano, są na urzędzie celnym oglądane przez ajentów policyjnych; wiedząc w których paczkach znajdują się zakazane rzeczy, na drugi dzień wzywa urząd celny księgarzów-adresatów i w ich obecności po raz wtóry paczki otwierają i zakazane druki konfiskują.

Lista czarna księży.
Naczelny prezes regencyi poznańskiej Waldow, ma do swej dyspozycyi listę tzw. agitatorów Polaków, którą układała policya według swych dochodzeń. Lista ta zawiera rubryki: verdächtig i stark verdächtig. Gdy jakiś ksiądz Polak, na zebraniu ma mowę w kwestyi patryotycznej, odnośny Landrath donosi o tem do policyi Poznańskiej, a policya wpisuje odnośną osobę listę księży. Lista ta ma cel, aby przy dotacyach probostw (gdzie rząd ma wpływy) omijać te osoby podejrzane.

Pogrzeb Stablewskiego.
Na pogrzebie Stablewskiego byli obecni ajenci :
.... , .... , .... , a komisarz kryminalny Böhmer stał pod amboną i stenografował mowę ks. Michalskiego i kanonika Dalhora. Ponieważ w obrzędach pogrzebowych brał udział naczelny prezes, który siedział na tronie arcybiskupim, a nie rozumie po polsku; miał więc Böhmer dać znak, gdyby w przemowach pogrzebowych poruszono kwestye polityczne, Waldowowi, aby wyszedł. Powstała potem osobista wymiana słów między Zacherem i Likowskim, ponieważ proboszcz tumski ks. Michalski zmienił w ostatniej chwili uprzednio skontrolowany przez policyę tekst, rozpoczynając swą mowę od słów:
"My już bez skargi nie znamy śpiewu, wieniec cierniowy wrósł w naszą skroń".
Na mocy sprawozdania policyi zmuszono ks. Likowskiego, aby ks. Michalskiego przeniósł na prowincyę pod Poznań.
Rola kanonika ks. .... w Poznaniu przy obchodach pogrzebowych Stablewskiego i przy wyborze nowego arcybiskupa w Gnieźnie była bardzo dwuznaczna, ponieważ .... przezemnie dostarczył policyi listę osób, a mianowicie zagranicznych duchownych przybylych z Warszawy, Krakowa, Lwowa, Petersburga, a za namową Zachera, przy debatach nad organizacyą obrzędów pogrzebowych protestował bez skutku, ażeby konduktu pogrzebowego nie prowadził ks. arcybiskup Theodorowicz ze Lwowa.
Pałac arcybiskupi Stablewskiego na 4 tygodnie przed śmiercią był pilnie strzeżony przez policyę, ponieważ Stablewski wydal list , w sprawie strejku szkolnego, a policya wysłała do ministeryum kultu w Berlinie sprawozdanie, że ów list jest przestępstwem przeciw § 110 (namowa do nieposłuszeństwa władzy).
O ile mi wiadomo (mówił mi to Frost), z polecenia samego cesarza polecono wytoczyć proces ks. Stablewskiemu, lecz pierwszy prokurator poznański, hakatysta lecz uczciwy człowiek, wzbraniał się wytoczyć procesu ze względu na chorobę arcybiskupa i stosunki lokalne. Policya poznańska dostarczała prawie codziennie prokuratoryi poznańskiej materyałów przeciw arcybiskupowi, donosząc, że artykuły sympatyczne dla strejku w Przewodniku katolickim dyktuje sam arcybiskup swernu zaufanemu przyjacielowi, a redaktorowi Przewodnika katolickiego, ks. Klosowi. Ks. Klosowi wytoczono proces i skazano go na 1500 Mk. kary.
Podczas wyboru arcybiskupa przez kapitułę gnieźnieńską i poznańską w Gnieźnie, gdzie w garderobie w pałacu arcybiskupim byłem obecny, wyszedł do mnie .... , zaraz po ustanowieniu listy i zakomunikował mi nazwiska wybranych księży, które natychmiast przez telefon doniosłem Frostowi do Poznania.

Ks. Likowski.
Co do biskupa Likowskiego, to petraktował z nim kilkakrotnie, w imieniu naczelnego prezesa Waldowa, Zacher. Na podstawie wycinków z prasy polskiej, doszła policya do przekonania, że większa część młodego duchowieństwa polskiego (zdanie Zachera) skłania się ku kierunkowi narodowo-demokratycznemu, a więc kierunkowi, który zależy od Rządu Narodowego tj. Ligi Narodowej Polskiej, i że ta część duchowieństwa wspiera moralnie i materyalnie Kuryera Poznańskiego.
Ażeby ks. Likowskiego o tendencyach antyreligijnych tego pisma przekonać, kazał Zacher dosłownie przetłómaczyć ustęp powieści drukującej się w Kuryerze, w którym rzekomo zawarte być miały bluźnierstwa przeciw apostołowi Pawłowi (powieść Kazimierza Zdziechowskiego: Przemiany, drukowana uprzednio w "Bibliotece Warszawskiej").
Likowski, kiedy mu Zacher zakomunikował rzeczony ustęp, ogromnie był wzburzony i na najbliższej konferencyi dekanalnej przestrzegał duchowieństwo przed trucizną zgubnych wpływów tego pisma.

Związek Towarzystw Dobroczynności.
W Poznaniu egzystuje pod przewodnictwem Meisnera Związek Towarzystw Dobroczynnosci, gdzie sekretarką jest profesorowa Meisnerowa, wdowa po profesorze Meisnerze. Policya przyszła do przekonania, że związek ów paraliżuje rządową dzialalność tzw. Fürsorgserziehung (prawo mocą którego niemoralnie prowadzące się dzieci oddawane są na wychowanie do domów kolonistów niemieckich), paraliżuje w ten sposób, że księża katolicy Polacy zmuszają polskich rodziców, ażeby te dzieci namawiali do nauki i umieszczali je w Zakładach galicyjskich (Salezyanów w Oświęcimie, .... w Krakowie itd.). Aby towarzystwu temu zaszkodzić, udałem się do .... w Bazarze, którego siostrzenica, ponieważ niemoralnie się prowadziła, została umieszczona w domu kolonisty Greinera w Żabikowie pod Poznaniem.
.... za mą namową, udał się do. profesorowej Meisnerowej i powiedział, że ta dziewczyna się tam germanizuje i zapytał, czy niema środków, aby ją stamtąd, ze szponów niemieckich, wydobyć. Ks. Drwęski od św. Marcina zajął się tą sprawą.
.... dosta 55 Mk., ażeby z tą dziewczynką pojechał do Wrocławia, gdzie mu dano adres sędziny Potrykowskiej (Neudorferstrasse), która miała się zając losem tej dziewczynki.
.... otrzymane pieniądze wraz ze zeznaniem o owej sprawie ( EidesstaatlicheVersicherung-rodzaj przysięgi) złożył w biurze Frosta.
Policya ciągle myśli o tem, aby Zw. Towarzystw Dobroczynności rozwiązać, - może to więc nastąpić w każdej chwili.

Drukarnia .... .
Znajduje się przy ulic .... .
.... dawny wybitny członek "Stella" i innych towarzystw, b. komisarz "Straży", dostarczał policyi dużo materyałów; drukował i składał sam, w mojej obecności, późnym wieczorem faszywe odezwy "Straży" do komisarzów w sprawie wywłaszczenia. - Kiedyś "Słowo Polskie" ogłosiło artykuł w sprawie zamierzonej sprzedaży Królestwa Polskiego Prusom a ponieważ tekst tego artykułu nie odpowiadał żądaniom policyi pruskiej, więc Frost kazał .... pierwsze dwie strony z tym artykułem "Słowa Polskiego" przedrukować podobnemi czcionkami i na podobnym papierze, ale tekst artykułu został zupełnie zmieniony, aby w ten sposób lepiej mógł służyć celom policyi, dla przedstawienia władzom centralnym w Berlinie; w tym przerobionym artykule kładziono nacisk na to. że Polacy strasznie się boją przyłączenia do Prus.
.... zamiast wydrukować jeden egzemplarz jak to mu kazał Frost, odbił 6 egzemplarzy poczem poszedł do reustaracyi Dosera przy Wrocławskiej ulicy, upił się, obecnym gościom rozpowiedział o tym co zrobił, a ja ukradłem mu 3 egzemplarze przerobione.

Fałszywa broszura majora Wojczakowa.
Frost użalał się u władz naczelnych, że fundusz dyspozycyjny dla spraw szpiegostwa w Rosji nie jest wystarczjący i że zalecałoby się aby ten podwyższyć, ponieważ Rosya jest ściśle poinformowana o systemie szpiegowskim pruskim w Rosyi. Na dowód tego przytoczył niby przetłómaczony z rosyjskiego tekst broszury pewnego majora Wojczakowa pt. "O systemie szpiegowskim pruskim i o naszym kontrespionażu"; broszura ta w niewielu numerowanych egzemplarzach miała wyjść w Petersburgu. Tekst tej broszury podług informacyi Frosta pisałem u niego w mieszkaniu szczelnie zamkniętym pokoju, a ponieważ sztab generalny pruski zażądał od nas dowodów, że taka broszura faktycznie istnieje, więc Frost kazał w rozmaitych drukarniach poznańskich złożyć niektóre strony, wydarte z tej broszury w jej przekładzie polskim (rzekomo rewolucyoniści polscy mieli to wydać w przekładzie polskim, ale także w niewielu egzemplarzach).
Kartę tytułową drukował zecer w "Pracy", kochanek przyjaciółki .... , która prosiła go o to, mówiąc, że z wypożyczonej czytelni zagubiła tytuł.
4 stronice drukował .... , ale ponieważ .... za dużo żądał, więc 2 ostatnie stronice wydrukował .... na św. Marcinie; zwróciła się do niego także .... mówiąc to samo co zecerowi z Pracy.
Kiedy .... dała Frostowi te strony, okazało się, że każda innemi drukowana czcionkami i na innym papierze. Frost zezłoszczony wypoliczkował .... i dopiero się uspokoił, kiedy dała mu skuteczną radę: strony miały pochodzić z polskiego wydawnictwa rewolucyjnego, a więc drukowanego w warunkach ciężkich czcionkami takiemi jak się trafiło i na byle jakim papierze.

Theinert.
Zmarły Theinert, wydawca niemieckiej gazety kolejowej "Merkur", a spokrewniony z ajentem policyi Z....skim drukował przed kilku laty dla policyi plan manewrów Sokołów galicyjskich, które rzekomo odbyły się w Jaworzynie w Galicyi.

Rola .....
Jednym z najgłówniejszych ajentów pruskich w Warszwie jest niejaki .... , który w kołach robotniczych w Poznańskiem, nazwisko swe przepoławiając nazywa się .... - blondyn, nosi binokle, twarz księdza, włosy zaczesane do góry. .... za pieniądze policyi pruskiej w r. 1899 sprowadził z Odessy pewnego awanturnka rosyjskiego, którego wyekwipowała policya i który pod fałszywym nazwiskiem ks. Chlovikoffa wraz z .... pojechał do Krakowa, gdzie w hotelu Centralnym, Chlovikoff wyprawiał sute libacye dla oficerów austreyackich, a zapraszał nawet do siebie zwyczjnych żołnierzy. Nadzwyczaj czujnej policyi krakowskiej scanse te odbywające się w hotelu Centralnym podpadły, aresztowała więc Chlovikoffa i .... i osadziła ich w więzieniu św. Michała.
Ponieważ .... przed laty popełnił w Krakowie defraudacye w towarzystwie studentów, więc skazano go na óśm miesięcy ciężkiego więzienia; tożsamości ks. Chlovokoffa nie można było skonstatować wysłany więc został do granicy rosyjskiej; tutaj kończy się moja wiadomość o Chlovilkoffie.
.... odsiedziawszy więzienie w Krakowie udał się z powrotem do Poznania, gdzie Frost opatrzywszy go w pieniądze i kupiwszy mu czapką sztygarską wysłał go do Królestwa polskiego; był on tam nadzwyczajnym szpiegiem, mianowicie w kwestych dotyczących P.P.S. i rewolucyjnych organizacyi socyalistycznych.
... kręcił się przeważnie w Zagłębiu Dąbrowieckiem, a podczas wybuchu ruchów w Królestwie ulotnił się do Prus, gdzie Frost chcąc go ochronić przed rzekomą nienawiścią rewolucyonistów ustanowił go urzędnikiem w Grenzamcie (biuro dla wychodźców w Strzałkowie).
Student uniwersytetu warszawskiego .... , znajdujący się w więzieniu w Krakowie pod zarzutem szpiegostwa, polecony przez konsula niemieckiego w Warszawie barona Münicha, zdradził Frostowi dwóch rzekomych szpiegów rosyjskich militarnych pruskich (gimnazyalistę i studenta), których rzekomo przyłapano w obrębie fortecy poznańskiej. Obydwóch tych panów osadzono w areszcie, a sąd Rzeszy skazał ich na kilka lat Zuchthausu.

Czesław Dekiert.
Dekiert, syn portiera w hotelu du Nord w Poznaniu, brat zatrudnionego w spółce stolarskiej, pracował dawniej w Gazecie Grudziąckiej Kulerskiego, potem był sprawozdawcą parlamentarnym Dziennika Poznańskiego w Berlinie, gdzie za pieniądze chciał wobec Polaków udawać Konrada Wallenroda, mówiąc, że jest szpiegiem, ale że gotów zdradzać tajemnice policyjne. W tym samym czasie był dalej czynny dla Frosta, obserwował życie studentów Polaków w Berlinie, później jako socyalista na wiecu socyalistycznym polskim występował przeciw Kołu Polskiemu w Berlinie.
Przyjaciel Dekierta w Berlinie, Stanisław .... w Charlittenburgu - szpieg zdemaskowany przez polonię berlińską - bo Dekiert go zdradził - wyrzucony z zebrania polskiego.
Dekiert razem z .... w marcu b.r. udali się do Krakowa, otrzymując stałe zasiłki z policyi poznańskiej, ażeby kontrolowali życie publiczne polskie; obracali się w kołach studentów i starali się wydostać od austryackiego Geniecorps tajemnice militarne, specyalne nowe fakty dotyczące się przebudowań fortyfikacyi na cytadeli krakowskiej (kopca Kościuszki).

Fałszywe odezwy o ruchu rewolucyjnym w Królestwie Polskiem.
Podczas zamieszek rewolucyjnych w Królestwie Polskiem, pisaliśmy codziennie ja i .... w biurze Frosta przy ulicy Moltkiego Nr.11, sprawozdania o ruchu rewolucyjnym w Królestwie przeznaczone dla sfer ministeryalnych w Berlinie. Pisane były te sprawozdania w ten sposób: Zacher dostarczał codziennie Schlesiche Ztg. zakreślając czerwonym ołówkiem to, na co należało zwrócić uwagę w raportach; potem Frost opowiadał rozmaite fakty rzekomo dostarczone mu przez agentów rosyjskich. Sprawozdanie te były tak fałszywe, że .... podczas poprawiania jednego z tych sprawozdań, którego pierwsza redakcya Frostowi się nie podobaa, powiedział do mnie:
"Da sicht man erst, wie die grossen Mühlen mahlen müssen, wemm hier schon die kleinen Räder so geveht Werden".
W sprawozdaniach tych zależało policyi na tem, ażeby przedstawić, że rewolucyjne zamieszki w Królestwie mają charakter narodowy polski i że istnieje obawa, że te zamieszki przez granicę pruską dostać się mogą z łatwością do Księstwa Poznańskiego.
Na mocy tych sprawozdań minister spraw wewnętrznych rozporządził podwojenie kordonu w obrębie granicy pruskiej na Górnym Śląsku.

Strajk szkolny.
Gdy wybuchnął strajk szkolny w Poznańskiem pisaliśmy specyalne sprawozdania na mocy informacyi Frosta, choć go w tej mierze starałem przekonać, że jego informacye są fałszywe, iż strajk szkolny, w Prusach jest kontynuacyą strejku szkolnego w Królestwie Polskiem i że inspiratorem tego całego ruchu jest Komitet Ligi Narodowej Polskiej. Te fałszywe fakty o powstaniu strejku szkolnego w Poznańskiem cytował ze sprawozdania policyjnego 1-szy prokurator Conrad w 1-szym procesie prasowym przeciw redaktorowi Szpotańskiemu z Gońca Wielkopolskiego. Dziembowski te twierdzenia Conrada zbijał. Na zebraniu protestacyjnem H.K.T. w Poznaniu w r. 1907 prof. Haetzsch z akademii Poznańskiej w przemowie swej przytaczał te same fakty co zawierało sprawozdanie pisane przezemnie w biurze Frosta. (dokończenie nastąpi).



cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 11 lis 2017, 18:44 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Rzeczpospolita: dwutygodnik polityczny 1909.11.13 R.1 Nr19 - 19/22
str.5,6,7,8,9,12 (241,242.243,244,245,248)

Część III.

Zeznania szpiega

III. Sprawa Lloyda. Wychodźtwo do Ameryki i do Francji. Wywłaszczenie. Nauczyciele szpiegowie. Neofita i inni ajenci. Wianki. Proces sokolów. Binro Frosta. Prusko-rosyjskie biuro dIa spraw polskich w Berlinie. Drukarnia policyjna w Berlinie. Der Osten. Szpiegostwo w Królesttwie. Sprzedaż Królestwa. Ameryka 1).
...
1) W odbitce Zeznań podane będą nadto ustępy, które tutaj dIa braku miejsca wypadlo opuścic lub skrócić.
...
Sprawa Lloyda i kalendarzy Kościuszkowskich. W r. 1904, za protekcyą Zachera .F. H. Lange zostal mianowany poznańskim generalnym dyrektorem Norddeutscher Lloydu. W biurze Langego pracował stale, w godzinach przedpoludniowych celem kontroli jego dzialalności, ajent Frosta, .... z Odessy, który zarazem kontrolowł te osoby z Królestwa Polskiego Iub Galicyi, które, mając na sumieniu jakie przestępstwo polityczne chciały się ulotnić do Ameryki; w ten sposób policya pruska w Poznaniu zdołała przyłapać wielu polskich i rosyjskich rewolucyonistów.
Lange posiadal własną drukarnię, której zawiadowcą był teraźniejszy redaktor Wielkopolanina T.... L.... .
W 1904 roku Lloyd dał Langemu zasiłek pieniężny na wydawnictwo kalendarzy Kościuszkowskich.
Kartę tytułową tych kalendarzy zdobił portret Kościuszki z wyciągniętą szpadą w ręku. Treść tych kalendarzy była wysoce patryotyczna, zawierała między innymi takie artykuly, za których publikacyę każdy redaktor pisma polskiego bylby skazany na wysoką karę pieniężną conajmniej.
Opowieści z życia ludu polskiego w Brazvlii, w Kanadzie, w których przedstawiano w różowych kolorach życie tamtejsze Polaków-emigrantów, ich dobrobyt, łatwośc zrobienia fortuny. Kraje te przedstawiano jako kraje obiecane dla Polaków. Kalendarze zawierały też powieści patryotyczne. Kalendarze te wychodziły przez 2 Jata i były rozpowszechnione w Galicyi i Królestwie nawet, przez agentów Langego i Frosta. Oprócz tego Frost polecil mi napisanie (kilka razy) artykulów do gazet polskich o kulturalnem życiu i o dobrobycie Polaków w Ameryce artykułów tłómaczących, że tam jest druga Polska, a ponieważ Lange za wysokie sumy dawał redakcyom polskim inseraty Lloyda niektóre gazety te moje artykuly umieściły.
Tymczasern Lange zbankrutował; winien Lloydowi kilkadziesiąt tysięcy - nie może wydać 3-go rocznika kalendarza, nie może nawet zapłacić introligatorowi Berwalda na Rybakach.
- Część nakladu dawnych kalendarzy złożona jest w sklepie domu przy ulicy Rosadowskiego 24, gdzie Lange mieszkał.
Żyd kolporter .... (obecnie katolik) sprzedaje po 5 pf. sztuka księgarni ludowej .... w Poznaniu, .... odsprzedaje kalendarze chłopom polskim po 40 pf. sztuka.
Sprawa Lloyda kontynuuje się w Poznaniu nadal, tylko że obecnie dyrektorem tego przedsiębiorstwa jest dawniejszy ajent towarzystwa ubezpieczeń Rudolf Schulz, który mieszka w Poznaniu przy ulicy Teatralnej.
W biurze Schulza pracuje obecnie ajent policyjny Kleina, który należy do sztabu Frosta.

Wychodźtwo polskie.
Ajent L.... w Poznaniu zorganizował przy pomocy ajenta D.... , a z wiedzą "Grenzamtu" w Strzałkowie w Królestwie, celem podniesienia ruchu wychodźczego do Arneryki z Królestwa i Galicyi sprzedaż gruntów; zajmują się tą sprzedażą między innymi firmy żydowskie;
Julius Jablkower, Warszawa, Żabia 42 i
Adolff Gitarsohn, Warszawa, Franciszkańska 20, z któremi ajent L.... zawarł kontrakt, iż otrzymują 10 % od sprzedaży ziemi.
Ajenci :
L.... ,
D.... ,
M.... ,
a z innych, znanych mi osobiście, wymieniam jeszcze Adolfa S.... , objeżdżają graniczne powiaty w Królestwie i skłaniają ludzi do wychodźtwa do Ameryki, stręcząc im jeszcze jako dobrze płacące za ziemie, wyż wymienione firmy żydowskie w Warszawie.
- Ci ajenci są zaopatrzeni w obrazki pomników Puławskiego i Kościuszki, jakoteż oprócz tego rozdają jeszcze porniedzy lud broszury p.t. "Nowa Polska", drukowane u Jecka (Markgrafenstr. Berlin). Broszur takich wyszło setki, na marnym papierze, o treści bardzo patryotycznej, a które przedstawiają Brazylię wogóle Arnerykę, jak nową respublikę polską.
Centrum tej całej organizacyi jest "Grenzamt" w Strzałkowie, zostający pod specyalnem zwierzchnictwem Frosta.

Wychodźtwo do Francyi.
Ruch ten podług sprawozdań policyi nie przedstawia żadnego niebezpieczeństwa dia rolników niemieckich, ponieważ ze względów zupełnie realnych nie da się przeprowadzić w zupełności. Jednakże, ażeby przeciwdziałać usiłowaniom polskim skierowania wychodźtwa do Francyi, zaleca się rozporządzeniem policyjnern, aby wynajdywać powody dla robotników jadących przez Niemcy do Francyi, umożliwiające zatrzymanie tych robotników w Niemczech.
Poleca sił mówić dziewczynom, że sprowadzają je do Francyi, aby oddać da domów publicznych; chłopom, że zostaną z Francyi wysłani do Afryki i wogóle do lolonii francuskich.
- Takie instrukcye otrzymywali ajenci policyjni. Z drugiej strony, Izby rolnicze prowincyi nadreńskich urządziły specyalne biuro w Herbesthalu, gdzie odnośnym robotnikom polskim jadącym do Francyi, ofiarują w miejscu pracę lepiej płatną niż we Francyi.

Wywłaszczenie.
(Rakowski wie o tem od innego ajenta - podaje te wiadorności z ostrzeżeniem).
- Pierwsze majątki polskie zostaną już wywłaszczone b.r. na jesień. Na pierwszy. ogień pójdzie rnajątek hr. Ponińskiego we Wrześni, a potem wszystkie te majątki, których właściciele już złożyli oferty komisyi kolonizacyjnej i obiecali, że oni forrnalnie i prawnie akcyi wywłaszczenia przeciwdziałać nie będą (niestety, jest podobno wielu takich Polaków). W tym celu z ministeryum spraw Rolniczych objeżdżał odnośne powiaty dawny urzędnik ministeryurn, a obecnie urzędnik w polskirn wydziale policyi w Berlinie Edmund von R.... w towarzystwie urzędnika policyi Zachera, ażeby zbadać dyskretnie ewentualne usposobienie ludności w powiatach przeznaczonych w pierwszej linii do wywłaszczenia. Najpierw wywłaszczone będą powiaty znajdujące się nad granicą rosyjską, a potern powiaty gdzie komisya kolonizacyjna największe posiada obszary, ażeby w ten sposób zaokrąglić to, co komisya już posiada.
Porniędzy właścicielami Polakami naprzód będą wywłaszczeni ci, co znani są ze swych dążności patryotycznych, lecz nie zostaną wcale wywłaszczeni ci, których ziemia od dłuższego czasu znajduje się w tej samej rodzinie.

Nauczyciele szpiegowie.
Jak już powyżej nadmieniłem nauczyciele niemieccy na małych miasteczkach i wsiach i księża zgermanizowani, albo niemieccy dozorują księży Polaków.
- NauczycieIe ci przysyłają referaty o rzekomej działalności polsko-agitacyjnej, księży-katolików Polaków na ręce Landrathów pruskich, lub zawiadamiają też na konferencyach szkolnych o rzekomych konspiracyach księży Polaków, mianowicie o wykładzie religii w kościołach, o kazaniach itd.; to wszystko podlega nadzwyczajnej kontroli niemieckiej i kontroli niemieckich katolików.
Jednym z czynniejszych takich szpiegów jest nauczyciel .... w Mokr...... , który za swe nadzwyczaj użyteczne sprawozdania otrzyrnuje duże gratulacye.
Także szpiegiem jest Jan .... w Babimoście, który obecnie szpieguje ks. proboszcza Staniszewskiego.

Neofita.
.... , żyd z pochodzenia, z polecenia Frosta ochrzcił się; dawali mu nauki katolickie ks. Mayer od Fary i ks. Kostenecki od Bożego Ciała.
.... , kiedy chodził na naukę szpiegował wyż wzmiankowanych księży i kradł im dokumenty.
Za przejście na katolizm miał dostać z konsystorza katolickiego 150 mk. Ożenił się z Poznanianką, a później miał się z nią rozejść i Frost mu poradził, aby przeszedł na wiarę protestancką.
.... , żyd Niemiec, był we francuskiej legii cudoziemskiej, nauczył się po francusku i angielsku, obecnie jest tłómaczem dla tych języków przy policyi berlińskiej, specyalnie zajmuje się socyalistami.
.... w Berlinie, dawny współredaktor Dziennika Berlińskiego.
Kiedy Dziennik Berliński był redagowany przez Natanosona, Simona i innych, .... zobowiązał się dostarczać policyi nazwiska i manuskrypty młodzieży akademickiej, która wówczas pracowała w Dzienniku.
W towarzystwie .... znajdował się zwykle .... , żyd, który uchodzi jednak wszędzie za katolika.
Elegant, zawsze w lakierkach, w teatrze poznańskim w loży, śledzi kondiutę pochądzących z Królestwa. Mówi po polsku, francusku, rosyjsku, niemiecku. Obecnie kontroluje w Berlinie stowarzyszenia studentów Polaków i Rosyan. Spaceruje pod Lipami, na dworcu Fryderykowskim, zna wybitniejszych działaczów rosyjskich, zapoznaje się, jeśli można, funduje kolacye, kradnie papiery i paszporty itd., według wskazówek policyi zwraca te papiery. .... , jest nadzwyczaj sprytny.

Obchody wianków w Poznaniu,
są jak wiadomo zabronione na podstawie sprawozdania takiego obchodu przed kilku laty na tamie Berdychowskiej.
- Komisarz policyjny Günther i Böhmer jechali na łódce i przysłuchiwali się piosenkom narodowym polskim, które śpiewano na 2 łódkach. Ja siedziałem w jednej z tych łódek i miałem pod swą komendą 6 młodych osób:
kelnera K... ,
kupca K.... ,
2 młode panie,
jakoteż żyda L.... i
kupca Kazimierza M.... .
Frost dał na ten cel 120 mk., ażebyśmy śpiewali pieśni narodowe. Podczas gdy ja tylko K.... do ucha szeptałem co za pieśni mają śpiewać, siedząc cicho.
K.... intonował pieśni narodowe polskie, zakazane w Prusach, a inni śpiewali.
Na podstawie informacji komisarza Günthera, który się naszym śpiewom przysłuchiwał i o tem napisał sprawozdanie do prezesa Rejencyi, iż wianki są narodową polską demonstracyą, ponieważ śpiewano polskie demonstracyjne pieśni.
Na mocy tego sprawozdania, wyszło rozporządzenie zakazu wianków na przyszłość.

Proces Sokołów.
Tzw. Amtsanwalt przy sądzie ławniczym poznańskim zapomnial w sprawie wyroku uwalniającego Sokołów zgłosić w terminie przepisanym rewizyą przeciw temu wyrokowi, tak że w sprawie nastąpiło przedawnienie.
Policyi zależało na tem, aby osiągnąć wyrok potpiający Sokołów.
Za pornocą dorobionego klucza dostaliśmy sie; do kancelaryi Amtsanwaltu, zabraliśmy akty Sokoła i oddaliśrny je Zacherowi.
Zacher porobił z nich notatki, których potrzebował, a miał ponadto sfingować kilka potrzebnych dIa wyższych instancyi dat (aby nie byla jeszcze przedawniona).
Akta zostaly zaniesione z powrotem do Amtsanwaltu. W kilka dni po tym fakcie policya wysłała oficyalne pismo do Amtsanwaltu z zapytaniem, co się stało z rewizyą sprawy Sokołów, dlaczego nie założono apelacyi.
Sprawa została znowu sądzona, a Sokoli skazani.
Biuro Frosta z d. 1-go października b.r. przeniesione zostanie z ul. Kaiserin-Victoria 33 do Garczyna na św. Łazarza;
Przewodniczącym tego biura będzie M.... , podczas gdy Frost zajmować się jedynie sprawami szpiegowskimi Rosyi i mieszkać będzie w Ostrowie, ażeby dla tych spraw być bliżej granicy rosyjskiej.

Prusko - rosyjskie biuro Polskie w Berlinie.
Z inicyatywy Zachera i jego raportu przedstawionego rninisteryum spraw wewnętrznych w Prusach, przedstawiono w maju b.r. rządowi rosyjskiemu raport, ażeby urządzić w Berlinie, dIa śledzenia spraw polskich, specyalne Biuro, pozostające na usługach tak Rządu Pruskiego jak i Rządu Rosyjskiego.
Na urządzenie tego Biura zgodziła się Rosya i daje 18.000 rb. rocznie.
Biuro to dostarcza Rządowi rosyjskiemu obszernych sprawozdań o agitacyi polskiej na ziemiach polskich, a wszeIkie sprawy dotyczące Królestwa dostarczane są radcy arnbasady rosyjskiej \v Berlinie Chewkow (może Chetkow - nazwisko nie pewne).
- Biuro to już funkcyonuje od dnia 22. lipca i znajduje sie; w Berlinie na Wasserthorstr. 63.

Drukarnia policyjna.
Policya pruska założyła celem drukowania prowokacyjnych druków zakład wydawniczy pod firmą "Vsrlaganstalt B...." w Berlinie przy ulicy .... , na czele tego zakładu stoi dziennikarz K.... Otto.
Drukarnia należąca do tego zakładu, gdzie drukują wiele pism prowokacyjnych polskich i czeskich znajduje się w Berlinie przy Alte J.... .
Von R.... .
Nadmieniam, iż ów wyż wymieniony Ednund von R.... włada znakomicie językiem polskim i ożeniony jest z Polką: wciska się do pierwszorzędnych domów polskich w Księstwie i Prusach Zachodnich, udaje i uchodzi za polaka i podstępnie namawia do oddania ziemi na kolonizacyę.
Jako specyalny organ dla polityki niemieckiej na ziemiach polskich w Prusiech wychodzi w Berlinie pismo drukowane jedynie jako manuskrypt dIa gazet Der Oten pod kierownictwem D-ra Eug. Rittera, który otrzymuje na kierownictwo tego pisma środki pieniężne z kas rządowych.
Dr. Ritter byl dawniej redaktorem Posener Ztg., gdzie za artykul krytykujący mowę cesarza został skazany na 4 miesiące więzienia, ale ułaskawiony.

Szpiegostwo w Królestwie Polskiem.
W Królestwie Polskiem mieszka dużo kolonistów Niemców, którzy należą prawnopolitycznie do Niemiec i których synowie odbywają służbę wojskową w Niemczech.
- Po ukonczeniu przez nich służby wojskowej Bezirkskommando dostarcza policyi listę tych osób, pochodzących z Królestwa, które opuszczają służbę.
Frost zapoznaje się z nimi i powiada, że nawet za granicą mogą być dla Ojczyzny niemieckiej pożyteczni i czynni, donosząc mu o ważnych faktach natury strategicznej i militarnej.
Frost nadmienia, że nawet drobne wiadomości: nowe rnosty, szosy, translokacye wojsk, wszystko może mieć znaczenie i że gotów jest zwrocić im koszta co znaczy zapłacić za informacye.
Z innych szpiegów militarnych w Rosyi znani mi są:
1. .... w Odesie.
2. Dawniejszy gubernator kaliski .... serdeczny przyjaciel prezydenta policyi Hellmanna, który dla Hellmanna, Zachera i Frosta postarał się podczas bytności generał gubernatora Czertkowa w Poznaniu, o wysokie ordery rosyjskie.
3. Porucznik .... , z pulku dragonow w Kaliszu.
4. .Dawna artystka teatrów warszawskich .... , znana kochanka generała .... , która donosiła policyi i wydała specyalnie w sprawie Grimma plany mobilizacyjne miasta Warszawy. Ponieważ jednak w biurze Sztabu Generainego w Berlinie Major Baron Lütwitz. szef Bureaudes recherhes w Sztabie Generalnym, mieszkający na Welmersdorferstr. zwróciłó uwagę policyi w Poznaniu, że dostarczone przez .... plany mobilizacyjne są malo interesujące, więc Frost zerwał dalsze stosunki z .... chociaż mu się dalej listami swymi narzucała.
5. Wspólną działalnością szpiegowską polityczną i militarną zajmował się dziennikarz, Niemiec, katolik z Poznania Th.... H.... .
.... , ożeniony z Polką lecz żyjący z nią obecnie w separacyi. .... jeździł z ramienia Altdeutscher Vrebandu do prowincyi Nadbałtyckich w Rosyi, gdzie miewał wykłady (z kinematografem) o kwestyi polskiej i sprawach polsko-niemieckich. Przy tej sposobności .... dostarczał Frostowi wszelkich wiadomości dotyczących marynarki rosyjskiej wojennej na morzu Bałtyckiem, fortyfikacyi Rygi, Dorpatu itd.

Sprzedaż Królestwa.
Sprzedażą Królestwa zajmowało się niejedokrotnie Biuro Frosta, pisząc w tym względzie sprawozdania, oparte przeważnie na tem co podawała prasa galicyjska.
- W sprawozdaniach tych przedstawiano to coprawda, jako fantazye prasy polskiej, lecz nadrnieniano, że ze względów wojskowo-strategicznych Królestwo Polskie jako tzw. Pufferland w czasie wojny byłoby ważną placówką.
- Nadmieniam, iż w tych sprawozdaniach było wzmiankowane, że policya pruska w Poznaniu zapomocą kontrespionsażu (rozszerzania fałszywych danych) strała się przekonać militarne sfery rosyjskie, że rosyjska linia zachodnia fortyfikacyjna, pociągnowszy od Kowna aż do Warszawy, w razie wojny dla Niemców nie przedstawia żadnych ważniejszych placówek, i że dla Rosyi byłoby pożądane, utworzyć, raczej silniej obwarować drugą linię zachodnią poza obrębem Królestwa i w kierunku Bialego Stoku.
- Ciekawem jest, ze Rząd rosyjski jakby usłuchał tych rad fałszywych, które mu dawano przez szpiegów pruskich.

Ameryka.
O związku narodowm polskim w Stanach Zjednoczonych Amerykl północnej, pisałem dIa Frosta specyalne sprawozdania, którvch część opublikowana była potem w Posener Tageblaf 'cie.
Sprawozdania Frosta. o organizacyi wojska polskiego w Stanach Zjednoczonych oparte na zupełnie falszywych danych podano do ministeryum do Berlina, a mnister spraw wewnętrznych, Hammerstein, w rozlicznych swych mowach powoływał się na te sprawozdania policyjne, mówiąc seryo o organizacyi wojska polskiego w Ameryce, pomimo ironicznego śmiechu na ławach posłów polskich.
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 12 lis 2017, 11:10 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Z dokumentów pruskich.

Część I.

Obok zeznań b. szpiega pruskiego Boleslawa Rakowskiego rozpoczyna się niniejszem, druk niektórych z. pośród przedłożonych przezeń dokumentów.

Dokumenty te w nr.1-3 są odpisami z aktów prezydyum policyi w Poznaniu.

Z tych trzech dokumentów ogłoszonych poniżej wynikają następujące wiadomości stwierdzone w nich urzędownie:
1. policya pruska podrabia fałszowane dokumenty, na które później powołuje się rząd;
2. na podstawie tajnych zarządzeń ministra spraw wewnętrznych kontroluje się korespondencyę prywatną;
3. szpiegostwo pruskie zorganizowane jest poza granicami Niemiec;
4. biuro Frosta jest centralnem biurem szpiegostwa także wojskowego w Rosyi i w tym celu otrzymuje instrukcye wprost ze sztabu generalnego w Berlinie.
...
I. Abschrift aus den PoIizeiakten des Polizei-präsidiums Posen betreffend die Polnische Nationalliga. 10. I. 1904. 111/016/04. Polnische Geheimaufrufe betreffend die Nationalliga und die polnischen Sokolvereine. Seite 40-60 verso: Gehorsamster Bericht des Polizeikomisarius Paul Frost in Posen an Herrn Polizeirath Zacher über die im Januar erfolgte Verbreitung polnischer Geheinlaufrufe in der Stadt Posen 1)
Die polnische Nationalliga, di polnische Nationalregierung, die wie breits in Preussen Gerichts notorisch sein dürfte, unterhält in Deutschland ihre eigenen Agcnien die verräterische Pläne betreiben und, sonst gegen die Landesgesätze verstossen. Es Ist bereits durch Urteil des Posenerlandgerichtes vom 10. XI. 1901 so wie durch das Urteil der Strafkammer in Thorn vom 10. X. 1901, so wie das Urteil des Reichsgerichtes in Leipzig vom 11. XI. 1899 gegen den Buchhändler Witold Leitgeber aus Ostrau erwiesen worden, dass .die Nationalliga aus den polnischen hochverräterischen Fonds, dem Nationalschatz in Rapperswil, unterstützt wird, und dass dieses Bestreben diesem Fond agitatorisch zu dienen, Merkmale des § 1 des Strafgesetzbuches betreffend den Landverrith enthalten. Die polnische Nationalliga, resp. das Centralkomitee dieser Liga, hat seinen Sitz in Warschau und hat insofern auch Enflüsse in den anderen Landesteilen, als die Polnische National - demokratische Partei diese Sentenzcn und politische Richtungen der Nationalliga unterstützt. Vor kurzem hat nun das Ccntralkomitee der Nationalliga in Warschau Aufrufe verbreitet die selbst von der gemässigten polnischen Presse in Posen, so wie von Dziennik Poznański, als revolutionär und anarchistisch bezeichnet worden sind. Zwei dieser Aufrufe, die nicht veröffentlicht worden sind, ist es mir gelungen durch meine Agenten abzufangen und gestatte mir dieselben dem Herr Polizeipräsidenten gehorsamst im polnischen Tekste beizufügen. Der erste dieser Aufrufe ist an dic polnische Jugend gerichtet, die sich in den Polnichen Sokolvereinen vorwiegend konzentrert. Der Tekst dieses Aufrufes verstösst unbedingt gegen die Merkmale §§vdes Landesverraths, §§ des Strafgesetzbuches, denn er enthält wesentliche Bestandteile einer Aufforderung zur Ergreifung der Waffen zum Zwecke der gewaltsamen Loostrennung der preussischen, ehemals polnischen Landesteile in Preussen. Anbei gehorsamst der polnische Urtekst des Aurufes :
Der zweife Aufruf war an die Vertrauensmänner und Delegierten der polnischen Nationalliga in Preussen gerichet und enthält Instruktionen, wie sich dieselben anlässlich ihrer politischen Thätigkeit und ihrer Zugehörigkeit zu den übrigen polnischen Parteien verhalten sollen. Dieser Aufruf enthält wohl nicht irgend welche revolutionäre Aufwiegelungen, doch liefert er den Beweis, dass das Zentralkomitee der polnischen Nationalliga in Preussen zahlreiche Vertrauensmänner unterhält, die mit der polnischen Nationalregierung in steter Verbindung stehen. Wie der Polizei in Posen gelungen ist und vorzugsweise meinen Agenten festzustellen, sind anerkanntermassen solche Agenten in Preussen :
1, Abgeordneter Albert Korfanty in Kattowitz.
2. Martin Biedermann in Posen, aber nur insofern als derselbe finanzielle Zuwendungen für den Nationalschatz und für die Zwecke der polnischen Nationalliga bereits mehrere Male getan hat.
3. Dr med. Felician Niegolewski - Posen.
Diese Personen stehen im dringenden Verdacht Vertrauensmänner des Zentralkomitee der polnischen Nationalliga, resp. der Verwaltung des polnischen Nationalschatzes in Rapperswil, zu sein, obwohl es der Polizei bisher darüber an positiven Beweisen mangelt. Man hofft jedoch dieserseits, durch strenge Überwachung und auch durch die Einsichtsnahme in die Correspondenz dieser Herren eine nötige Gründlage zur ewentuellen Gewinnung eines Strafverfahrens zu erziehlen.
Der polnische zweite Aufruf ist bereits am 6 Januar ohne Begleitschreiben dem Herrn
Polizeipräsident zu Posen übersandt worden.
Gehorsamst gezeichnet
Paul Frost.
...
1) Odpis z aktów prezydyum policyi poznańskiej w sprawie polskiej Ligi narodowej i polskich związków sokolich:
Raport powinny komisarza policyi Pawła Frosta w Poznaniu dla radcy policyjnego Zachera o rozpowszechnieniu w ciągu miesiąca stycznia w mieście Poznaniu tajnych odezw polskich.
...
Polska Liga narodowa, polski rząd narodowy, jak to w Prusiech na podstawie orzeczeń sądu powinno być powszechnie znane, utrzymuje w Niemczech swoich własnych agentów, którzy knują zdradzieckie plany i wykraczają w ogólności przeciwko prawom krajowym. Stwierdzone zostało wyrokiem :
poznańskiego sądu krajowego z 10. listopada 1901, jak i wyrokiem izby karnej w Toruniu z 10. października 1901, jak wreszcie wyrokiem sądu rzeszy w Lipsku z 11. listopada 1899 w sprawie Witolda Leitgebra, księgarza z Ostrowa, że Liga narodowa zasilana jest z funduszów polskiego skarbu narodowego w Rapperswillu, który w założeniu swem jest zwrócony przeciwko państwu, i że dążenie agitacyi na rzecz tego skarbu, ma znamiona występku określonego w I paragrafie ustawy karnej tj. zdrady kraju.
Polska Liga narodowa, względnie centralny komitet tej Ligi, ma siedzibę w Warszawie i ma o tyle wpływy w innych częściach kraju, że polskie stronnictwo narodowo-demokratyczne popiera te wskazania i wytyczne polityczne Ligi narodowej.
Niedawno temu komitet centralny Ligi narodowej w Warszawie rozpowszechnił odezwy, które nawet polska prasa umiarkowana, w Poznaniu, jak n.p. Dziennik Poznański, uznała za rewolucyjne i anarchistyczne.
Dwie z tych odezw, które nie byly jawnie rozpowszechniane, udało mi się wyłowić przez moich agentów i pozwalam sobie przedłożyć je tutaj w polskim tekście Panu Prezydentowi policyi.

"Pierwsza z tych odezw zwrócona jest do młodzieży polskiej, która .przeważnie skupia się w polskich związkach sokolich.
Tekst tej odezwy sprzeciwia się bezwarunkowo wielu paragrafom dotyczącym zdrady kraju, gdyż zawiera istotne cechy wezwania do pochwycenia za broń celem oderwania gwałtem od Prus niegdyś polskich części kraju....
Druga odezwa była slderowana do mężów zaufania i delegatów polskiej Ligi narodowej w Prusiech i zawiera instrukcyę co do ich politycznej działalności i przynależności do innych stronnictw polskich.
Ta odezwa nie mieści wprawdzie jakichś podburzań,ale przecież jest dowodem, że komitet centralny polskiej Ligi narodowej w Prusiech utrzymuje licznych mężów zaufania, którzy z polską Ligą narodową pozostają w ciągłej styczności.
Jak to udało się stwierdzić policyi poznańskiej a zwłaszcza moim agentom są znani jako czynni w Prusiech;
1. Poseł Wojciech Korfanty w Katowicach.
2. Marcin Biedermann w Poznaniu, ale o tyle tylko, że wielokrotnie już czynił finansowe ofiary na rzecz skarbu narodowego i celów polskiej Ligi narodowej.
3. Dr medycyny Felicyan Niegolewski w Poznaniu.
Te osoby są bardzo podejrzane, że są mężami zaufania komitetu centralnego polskie Ligi narodowej, względnie zarządu polskiego skarbu narodowego w Papperswilu, chociaż policyi brak dowodów pozytywnych.
Jest jednak nadzieja, zapomocą kontroli i wglądania w korespondencyę tych panów, uzyskania koniecznej podstawy do ewentualnego wdrożenia postępowania karnego. Polska druga odezwa została przesłaną już w dniu 6 stycznia, bez wyjaśnień, Panu Prezydentowi policyi w Poznaniu".
...
Stempel: Polnischer Adler abgedrockt durch ein Wasserzeichen in Papier 1).
Warschau, 10.I.1904.
...
1). Uwaga Rakowskiego:
Odezwa ta została odbita w 50 mniej więcej egzemplarzach na hektografii.
Kiedy Frost doręczył ją Zacherowi, Zacher, który doskonale umie po polsku wyraził zdziwienie, że dość źle, a nadewszystko popularnie napisana (czy Zacher wiedzial o fałszerstwie - nie wiadomo).
Frost na to odpowiedział, że zapewne Liga ogłosiła w takiej redakcji, ponieważ przeznaczona głównie dla ludu.
...
Weźmy kosy, weźmy lance,
Dziatwo polsko (sic!) idź na szańce
Święty, krwawy, ciężki bój.
Gdyż we walce polski zdrój
Na Teutonów wraże plemię
Co wydziera ideały z polskich ust
I co kradzi (sic!)Piastów ziemie
Hej w bój ! Hej w święty bój !!
Milsza bowiem polska strzecha,
Niż kreiożerczych wrogów złoto
Gdyż nan, Lachom, iść nie trzeba
W cudze, stęchłe, świńskie błoto
Zewsząd wraże brzmią już głosy
Dla Polaków niema chleba
Ciężkie spadły na nas losy
Lecz nie dla Wilusia (sic!) knechów polska gleba.
Polsko matko najdroższa
Spojez na dzieci własne Twoje
Niechprzeminie złość najsroższa
Niech z niemcami poczną boje
Niech wawrzyny Miłosławia
Użyźnione krwią zagony
Wara precz aż do Wrocławia
Nas Polaków są miliony
Nowe boje, ciężkie trudy
Lecz powstają nowe ludy
Nowe państwa ideały
Świat germański w przepaść cały.
Bracia Rodacy ! Słowa powyższe są wezwaniem do Was, abyście Wy zakostnieli w kulturze germańskiej zbudzili wcześnie nowe ideały w Waszych sercach, ażeby dusze wasze nie zastygły w prozaicznej walce, materyalnej walce o byt, lecz aby w Waszych pismach wciąż brzmiało krewko wzniosłe hasło odwetu, hasło walki z odwiecznym wrogiem.
Przedewszystkiem towarzystwa Sokolskie powinny zastępować te ideały i walczyć jawnie i skrycie, ażeby szeregi Polaków, skłonnych do zbrojnego ewentualnego oparcia się Niemcom, się wciąż pomnażały coraz więcej, aby, gdy ów dzień nadejdzie nie brakło nikogo w szeregach naszych zapaśników, potomków bohaterów z pod Racławic, Sokołowa, i Wrześni.
Wiemy tu w Warszawie, zanadto dobrze, że właśnie w Poznańskiem jakaś martwota ciąży nad młodzieżą polską, która często gubi swe ojczyste ideały w walce dla chleba; przeciw tym zasadniczym ujemnym objawom walczyć, je pokonać jest psią (sic!) powinnością młodzieży polskiej. Nie spij dziatwo polska, gdyż czas odwetu się zbliża.
Weźmy kosy ! Weźmy lance !
Komitet Centralny Ligi Narodowej Polskiej
(podp.) Pułkownik Miłkowski
....


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 lis 2017, 12:18 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Z dokumentów pruskich.

Część II.

II. Bericht an den. Minister des Inneren (Seite 48. und f. folio 48. et verso). Polizeipräsident in Posen. 12. I. [04]. Zentralstelle für polnische Angelegenheiten. Abt. III. (017) 04.
Untertänigster Bericht über die Geheimauffrufe der polnischen Nationalliga in Warschau.1)
Euer Excellenz gestatte ich mir untertänigst den beiliegenden Bericht des Specialkommisars für die Überwachung polnischer Angelegenheiten in Posen zu überreichen. Diesem Bericht habe ich nichts beizufügen, nur möchte ich erwähnen, dass es wünschenswert wäre, wenn deutscherseits, d.h. auch sei tens unserer Behörden, entsprechende Massregeln zur Ueberwachung der polnischen Vertrauensmänner der polnischen Nationalliga getroffen ,verden würden. Ich gestatte mir E. Exc. vorzuschlagen eine strenge
Überwachung der betreffenden Personen anzuordnen, so wie einen Geheimerlass des Ministers des Inneren betreffend diskrete Überwachung ihrer Privatcorrespondenz vorzunehmen. Auch würde meiner unmassgeblichen Meinung nach die verschärfte Grenzkontrolle längst der russich - österreichischen Grenzpasses in Oberschleien und längst des russischen Grenzpasses in. der Provinz Posen nötig sein.
E. Ex. gestatte ich mir darauf aufmerksam zu machen, dass die bishörige aus dem Dispositionsfond des Oberpräsidenten zur Verfügung stehenden Mittell zur strengen Durchführung der Überwachung der grosspolnischen Agitation nicht ausreichen, da es nicht möglich ist, mit vorhandenem Beamten und Vigilantenmaterial positive wichtige Resultate zu zeitigen. Die grosspolnische Agitation erstreckt sich fast auf ganz Europa und sogar auf Nordund Süd-Amerika.
Ich wollte also, bei dieser Gelegenheit die Bitte aussprechen eine ewentuelle Vermehrung des Dispositionfonds für die Posenerzentralstelle zu erwägen und ewentuell sich mit einer ausseretatsmässigen Vermehrung des Beamtencorps einverstanden zu erklären.
Die Antwort E. Exc. betreffend ewentuell zu ergreifen der Massnahmen betreffend eine weitere Ausdehnung der polnischen Nationalliga erbitte ich telegraphisch.
Posener Polizeipräsident von Hellmann.
...
1) Raport do ministra spraw wewnętrznotajnych odezwach polskiej Ligi narodowej.
Pozwalam sobie najuniżeniej przedłożyć Waszej Eksc. załączony raport specyalnego komlsarza dla czuwania nad sprawami polskiemi w Poznaniu.
Nie mam nic do dodania do tego sprawozdania, chciałbym jedynie nadmienć, że byłoby do życzenia, gdyby ze strony niemieckiej, to znaczy także ze strony naszych władz, zarządzono odpowiednie środki celem pilnowania polskich mężów zaufania polskiej Ligi narodowej.
Śmiem W. Eksc. zaproponować zarządzenie ścisłego czuwania nad odnośnemi osobami, jako też wydanie tajnego rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych co do dyskretnej kontroli ich korespondencyi pryvatnej.
Także. byłaby konieczną według mego niemiorodajnego mniemania zaostrzona kontrola graniczna wzdłuż rosyjsko-austryackiego pasu granicznego na Górnym Śląsku i wzdłuż rosyjskiego pasu graniczngo w prowincyi poznańskiej.
- Ośmielam się zwrocić uwagę W. E., że zasoby dotychczasowe z funduszu dyspozycyjnego nadprezydenta nie wystarczają do pzeprwadzenia ścisłej kontroli wielkopolskiej agitacyi ponieważ niepodobna osiągnąć rezultatów pewnych i ważnych rozporządzając obecnym materyałem urzędniczyim strażniczym.
Wielkopolska agitacya rozciąga się prawie na całą Europę i nawet na północną i południową Amerykę.
Chciałbym więc przy tej sposobności wyrazić prośbę, aby wzięto pod rozwagę ewentualne powiększenie funduszu dyspozycyjnego centralnej władzy w Poznaniu i aby ewentualnie wyrażono zgodę na pomnożenie ciała urzędniczego.
Upraszam o telegraficzną odpwiedź. w sprawie ewentualnego podjęcia zarządzeń przeciw dalszemu rozszerzeniu polskiej Ligi narodowej. Prezydent policyi poznańskiej v. Hellmann.
...
III. (034) 04. fol. 214 u.f . An den Herrn Minister des Innern in Berlin.
- Antwort des Polizeirats Zacher auf die Beschwerde des Posener Regierungspräsidenten 1). - Posen 18. IV. 1904.
E. Exc. im Besitze der Beschwerde 2) des Regierungspräsidenten vom 20.III. d. J. ....gehorsamste Antwort mit der allgemeinen Bemerkung, dass die von dem Herrn Regierungspräsidenten angeführten Gründe für den vorliegenden Fall nicht zu treffend erscheinen, und zwar aus folgenden Erwägungen: Wie bereits untertänigst in mehreren Berichten dem Ministerium diesseits unterbreitet worden ist, bildet die III., die sogenannte politische Abteilung, eine Zentralstelle zur Überwachung der polnischen Angelegenheiten und zwar nicht nur der grosspolnischen Agitation im Inlande, sondern weit über die Grenzen Deutschlands hinaus. In allen grösseren Zentren Europas und auch in den Vereinigten Staaten Nord Amerikas unterhält die Posener Polizei eigene Vertrauensmänner und Agenten in Frankreich, Russland, in Warschau, Russ. Polen, Österreich-Galizien. Dieselben berichten sehr diskrete Angelegenheiten von hohem staatlichen politischen Wert, die, falls sie zur Kenntniss dritter Personen gelangen wurden, recht unangenehme Folgen, nicht nur für das Staatsinteresse, sondern auch für unsere politischen Zuträger im Auslande haben würden. Auserdem bildet das Frost'sche Bureau der III. Abteilung die Zentrale der Spionage der Angelegenheiten für Russland und arbeitet somit mit dem grossen Generalstab in Berlin.
- Aus allen diesen Gründen und vor allem aus Gründen der Staatssicherheit erscheint es geboten, dass diese diskrete Angelegenheiten direkt den Zentralbehörden unterrichtet werden, ohne Innehaltung des indirekten vorgeschriebenen Dienst,weges durch den Posener Regierungspräsident.
Ferner kommt die Frage, dass die Posener Polizeiabteilung III. gar nicht dem Posener Regierungspräsidenten dienstlich unterstellt werden kann, weil das Tätigkeitsgebiet der Abteilung III. weit über die Grenzen des Posener Regierungsbezirkes herausläuft und somit aus- serhalb der dienstlichen Machtbefugnisse des Posener Regierungspräsidenten liegt und mithin die politischen Angelegenheiten, die die Provinz Posen nicht anbetreffen, und diese bilden den weitaus grössten Teil der III. Abteilung, einer Jurisdiktion der Posener Regierungspräsidenten nicht unterstehen.
Eu. Ex. werden aus den angeführten Motiven ersehen, dass die Beschwerde des Posener Polizeipräsidenten zu unrecht erfolgt ist, da es eine grosse Gefahr für das Prestige des Staates bedeuten würde, wenn man gezwungen wäre den indirekten dienstlichen Weg innezuhalten. - Eu. Ex. wollen also auch im weiteren Verkehr der hiesigen Zentralstelle mit den Zentralbehörden in Berlin den direkten Weg auch weiter hingestatten und mir den bezüglichen Bescheid alsbald zukommen lassen zu wollen.
Gezeichnet Zacher.
...
1) W skardze tej żalono się, że biuro policyjne poznańskie bezpośrednio komunikuje się z władzami centralnemi, a pomija zwykłą drogę urzędową.
2) 0dpowiedź radcy policyjnego Zachera na zażalenie poznańskiego prezydenta rządu.
Wobec skargi prezydenta rządu z 20 marca b.r. (przedkładam) Waszej Ekscellencyi najpowinniejszą odpowiedź z tą uwagą ogólną, że powody przytoczone przez p. prezydenta rządu nie zdają się zbyt trafne w tym razie, a mianowicie z następujących względów:
Jak to już w wielu raportach najuniżeniej było przedłożone ministeryum, trzeci tzw. polityczny oddział jest dla kontroli spraw polskich i to nietyIko wielkopolskiej agitacyi wewnątrz kraju, ale i daleko poza granicami Niemiec.
We wszystkich środowiskach Europy, a także w Stanach Zjednoczonych Ameryki północnej utrzymuje policya poznańska własnych ludzi zaufanych i agentów we Francyi, Rosyi, Warszawie, ros. Polsce, Austryi i Galicyi.
Donoszą oni o bardzo poufnych sprawach wysokiego znaczenia państwowego i politycznego, które, gdyby doszły do wiadomości osób trzecich, miałyby bardzo niemiłe skutki nie tyIko dIa interesu państwa, ale i dla naszych politycznych donosicieli za granicą.
Nadto biuro Frosta trzeciego oddziału tworzy centralny organ szpiegostwa w sprawach Rosyi i pracuje tem sarnem z wielkim sztabem generaInyrn w Berlinie.
Z tych wszystkich powodów, a przedewszystkiem ze względu na bezpieczeństwo państwowe zdaje się być wskazanern, żeby te poufne sprawy byly komunikowane wprost władzorn centralnym bez wstrzymywania na pośredniej przepisanej drodze służbowej przez prezydenta rządu w Poznaniu.
Dalej nasuwa się kwestya, że trzeci oddział policyi poznańskiej zgoła nie może być służbowo podporządkowany prezydentowi rządu w Poznaniu, ponieważ zakres dzialania III oddziału wybiega daleko poza granice okręgu poznańskiego, a przeto znajduje się poza sferą służbowych uprawnień prezydenta rządu w Poznaniu i tem samem polityczne sprawy nie dotyczące prowincyi poznańskiej (a te tworzą największą spraw III oddziału) nie podlegają rozstrzygnięciu poznańskiego prezydenta rządu.
- W. Eksc. z przytoczonych motywów uzna, że skarga prezydenta policyi Poznania jest niesłuszna, bo byłoby to wielkiem niebezpieczeństwem dla powagi państwa, gdyby było się zmuszonym trzymać się pośredniej służbowej drogi.
W. EKSC. zechce przeto także nadal w stosunkach tutejszego organu centralnego z władzami głównemi w Berlinie dozwolić na porozumiewanie się wprost i dać mi w tym duchu odpowiedź.
....

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 14 lis 2017, 12:14 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 kwi 2009, 17:30
Posty: 5182
Grażynko,
dziękuję za bardzo ciekawe cytaty z prasy.

Pierwsze zdanie w pierwszym poście tego tematu zatrzymało mój wzrok na nazwisku Bolesław Rakowski.

bugakg napisał(a):
Rzeczpospolita i inne źródła dotyczące zeznań szpiega pruskiego Bolesława Rakowskiego - (Dr. Viteliusa).

Rzeczpospolita: dwutygodnik polityczny 1909.10.16 R.1 Nr17 - 17/22
str.5,6,7,8,9,10, (217,218,219,220,221,222,)
...

Wiążąc to nazwisko z informacją zamieszczoną w gazecie: Praca z dnia 24 czerwca 1906 r. Nr 25, str. 2

http://www.wbc.poznan.pl/Content/262706/index.djvu

wynika, że prusacy dla zachowania pozorów nawet karali swoich szpiegów aby uchronić ich przez zdemaskowaniem.
Wszystko zaplanowane i przemyślane.

W tabeli zamieszczonej ww. gazecie dot. kar pieniężnych i więziennych Bolesław Rakowski (ojciec) wymieniony jest jako ukarany 5 razy, a Bolesław Rakowski (syn) - 3 razy.

_________________
Pozdrawiam Danka

Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych.
ks. Jan Twardowski


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 14 lis 2017, 14:47 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 kwi 2009, 17:30
Posty: 5182
Na stronie poniżej znajdziecie zdjęcie Bolesława Rakowskiego - pan z długą siwą brodą.

http://pokazywarka.pl/personel/#zdjecie1555405

_________________
Pozdrawiam Danka

Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych.
ks. Jan Twardowski


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 14 lis 2017, 16:25 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
DankaW napisał(a):
Na stronie poniżej znajdziecie zdjęcie Bolesława Rakowskiego - pan z długą siwą brodą.

http://pokazywarka.pl/personel/#zdjecie1555405


Mam zebrane już więcej materiału.

Chciałabym jednak po kolei dojść do tego.

O tym, czy na zdjęciu, jest właśnie ten Bolesław (dr Vitelius), później.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 14 lis 2017, 16:32 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 20 kwi 2009, 17:30
Posty: 5182
O.K.
Przepraszam za wtrącenie się w środek tematu.
Zapomniałaś pewnie napisać "c.d.n.", więc myślałam, że ciągu dalszego nie będziesz pisać.
Już zamilknę. :)

_________________
Pozdrawiam Danka

Nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych.
ks. Jan Twardowski


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 14 lis 2017, 17:18 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. z "Rzeczpospolita":

O zeznaniach byłego szpiega.
Kończąc w niniejszym zeszycie publikacyę zeznań byłego szpiega pruskiego B. Rakowskiego oraz kilku z pośród dokumentów przezeń przedłożonych, dodajemy kilka uwag o tej sprawie.

"Zeznania szpiega" (gdyż taki tytuł daliśmy publikacyi) są dla każdego rozsądnego człowieka nie czem innem, jak zeznaniami szpiega, tj. nie dokumentami lecz zeznaniami i nie ze strony kogoś stojącego na świeczniku moralnym, lecz ze strony szpiega.
Te okoliczności nakazują ostrożność i krytycyzm. Rzeczpospolita dała im wyraz i słowem i czynem.
Słowem, gdyż we wstępie zwróciliśmy uwagę: "Autor zeznań zajmował w hierarchii policyjnej miejsce niewysokie; to też wiadomości jego oczywiście ani zbyt obfite, ani zbyt doniosłe; często nawet ma się wrażenie, że czerpie on nie tylko ze źródeł policyjnych i tajnych, ale poprostu z tego, co w danej chwili krążyło w zwykłej publicystyce" (nr. 17. str. 217).
Czynem zaś, gdyż opuściliśmy niektóre ustępy z zeznań, niektóre odpisy dokumentów i wszystkie nazwiska (sto kilkadziesiąt) nie chcąc polegać na samych tylko zeznaniach; rzecz jasna, że w sprawie osób, o które chodzi; prowadzi się dochodzenia w drodze poufnej.
Z temi zastrzeżeniami, zeznania B. Rakowskiego przedstawiają, naogół biorąc, materyał bardzo pouczający i jak w wieIu wypadkach można było sprawdzić, zgodny z rzeczywistością.

Co do niektórych twierdzeń byłego szpiega stwierdził Dziennik Poznański (nr. 251 z dnia 3. listopada) nieprawdę lub może niedokładność (jak dotąd ustępy o pogrzebie ks. abp. Stablewskiego, o ks. bp. Likowskim, o Związku dobroczynności), przestrzegając zarazem publiczność, "aby nie uważała tych zeznań za autentyczne dokumenty (oczywiście), lecz za wytwór bujnej i prawdopodobnie złośliwej fantazyi, w którym zresztą tu i ówdzie rnieścić się może słówko prawdy.

Bardzo jasno i trzeźwo ocenił te zeznania Kuryer Poznański, niewątpliwie dobrze obeznany z ich tłem: "Każdy pewnie z krytycyzmem czytał rewelacye człowieka moralnie zupełnie upadłego.
To wszakże zaprzeczyć się nie da, że w zeznaniach Rakowskiego znajduje się bardzo wiele danych prawdziwych, o których już przedtem wiedziano w naszym świecie politycznym dobrze.
Stwierdzono już także, że część wskazówek dotyczących "Polaków stojących na usługach policyi, zgadza się z prawdą" (nr. 242, z dnia 22. paźdz.).
Podobnie podając drugą część zeznań pisał Kuryer Poznański: "I tym razem podnosimy, że wynurzenia upadłego człowieka należy przyjąć z krytycyzmem.
Z tem zastrzeżeniem uważamy sobie za obowiązek przejąć z łamów Rzeczpospolitej to, co było publiczną tajemnicą już przed wystąpieniem Rakowskiego, oraz to, co ma cechy prawdopodobieństwa.
Niech się czytelnicy z temi wynurzeniami zapoznają.
Nie należy niewątpliwie społeczeństwa "straszyć", ale z drugiej strony należy spoleczeństwu koniecznie otwierać oczy i uszy na to, co się dokoła niego i w niem samem święci.
A że często i gęsto grzeszymy lekkomyślną łatwowiernością, to chyba wątpliwości ulegać nie może". (nr.252., z d. 4. list.).
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 15 lis 2017, 05:09 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. z "Rzeczpospolita".

Dokumenty ruskie Imci Rakowskiego.
Dnia 15. b. m. Kurjer Warszawski rozpoczął druk "tajnych dokumentów" urzędowych pruskieh o sprawie ruskiej, dostarczonych przez b. szpiega Bolesława Rakowskiego. Prawie wszystkie pisma polskie, a wszystkie z zaboru austryackiego, zaczęły przedrukowywać te cenne materyały, bądźto z lekkiemi zastrzeżeniami bądźto z szumnymi prologami.
W Wiedniu interpelacya ukraińska, interpelacya moskalofilska, a w Kole Polskiem wrzenie ale zarazem ostrożność, bo przecież są tam posłowie, którzy sprawy ruskie dobrze znają.
Wtedy to, korzystajc z zapytania redakcyi Czasu, redakcya Rzeczypospolitej, która ogłosiła, jak wiadomo, już przed kilkoma miesiącami inne rewelacye b. szpiega, odpowiedziała bezzwłocznie (Czas nr. 273 z d. 18. b. m.), że te "tajne dokumenty" zna od dawna, lecz je odrzuciła, jako podrobione i to bardzo grubo, wykazując to na kilku przykładach.

Sprawa tych tajnych dokumentów ruskich B. Rakowskiego jest tak zabawna, że warto ją przedstawić obszerniej.
We wrześniu r. 1909 w Paryżu, zgłosił się do jednego z przyjaciół naszego pisma Boleslaw Rakowski, przedstawił się jako b. szpieg pruski i oświadczył, że można nabyć od niego zeznania o tajnej robocie policyjnej i szpiegowskiej pruskiej na ziemiach polskich.
Bolesław Rakowski był rzeczywiście na służbie policyi pruskiej od r. 1899 do końca r. 1908 i właściwie w kierowniczych sferach politycznych polskich w Poznańskiem wiedziano o tem już od siedmiu lat.
Rewelacye, które złożył, były bardzo zajmujące, ale przedstawiały się skromnie.
Przedewszystkiem bowiem byly to nie "dokumenty" lecz tylko "zeznania" t.j. niejako pamiętnik b. szpiega.

Właściwych zaś dokumentów było tam tylko trzy:
dwa odnosiły się do Ligi narodowej, jeden do organizacyi biura policyi tajnej w Poznaniu.
W zeznaniach tych przedstawiał Rakowski organizacyę centralnego biura policyi dIa spraw polskich w Poznaniu (pod kierownictwem dyrektora Zachera), gdzie służył B. Rakowski, oraz podawał cały szereg robót szpiegowskich, w których sam brał udział lub o które się ocierał, zarówno w Poznańskiem, jak w Galicyi.

Podane tam wiadomości można było sprawdzić w przeważnej części wypadków.
Np. z zeznań wynikało, że Rakowski wysłany został do Galicyi głównie celem śledzenia ruchu demokratyczno-narodowego:
łatwo było sprawdzić, że we Lwowie wkręcił się on do lokalu redakcyi Przeglądu Wszechpolskiego, a w Krakowie do domów pani Strokowej i p. Wojnara, którzy zajmowali się ruchem ludowym w Królestwie.
Albo łatwo było dowiedzieć się, że istotnie od paru lat w Poznaniu zabronione zostały obchody wianków za to, że śpiewano w czasie nich pieśni narodowe; zeznania Rakowskiego, przedstawiając sprawę z drugiej strony barykady, stwierdzają, że śpiewali podstawieni przez policyę ludzie, między nimi on sam.
Podobnie między dokumentami znajdował się tekst rzekomej odezwy "Ligi narodowej, sfalszowanej przez policyę przy współudziale Rakowskiego:
otóż odezwę taką w czasie wskazanym, t.j. w r. 1904, rzeczywiście rozrzucono w Poznańskiem.
Jednem słowem, w kilku konferencyach z działaczami w Galicyi i w Poznańskiem redakcya Rzeczypospolitej sprawdziła, że osnowa tych zeznań była prawdziwa.
Jednakowoż, ogłaszając je, opuszczono wszystkie nazwiska, w liczbie stu kilkudziesięciu, zadowalając się podaniem ich, w celu ostrzeżenia, w Poznańskiem i w Galicyi, komu należało.
Zeznania te ukazały się w nr. 17, 18 i 19 Rzeczypospolitej w październiku i listopadzie r. 1909.
Dokładność ich stwierdzono także w kołach poselskich, polskich i niemieckich, zaboru pruskiego.
Dnia 12. stycznia 1910, w czasie rozpraw t.zw. katowickich w Reichstagu, powolał się na nie hr. Oppersdorf z G. Śląska, członek centrum, a potem w Landstagu pruskim d. 21. stycznia 1910 pos. Liebknecht, socyalista (por. Rplta nr. 24 i 25).
A następnie w dn. 24. i 25. lutego, w czasie rozprawy nad etatem ministerstwa spraw wewnętrznych w Landtagu, pos. polski Świtała przedstawił w bardzo obszernem streszczeniu rewelacye ogłoszone w Rzeczypospolitej, wywołując odpowiedż podsekretarza stanu p. Holtza, który przyznał, że Rakowski byl szpiegiem i żadnego zarzutu nie zbił; wtedy soc. Liebknecht, atakując ogólnikowe oświadczenie rządu, wykazał na kilku przykładach prawdziwość zeznań Rakowskiego, na co p. Holtz ponownie odpowiedział, niemniej blado (por. Rplta nr. 27).
Tamte zeznania Rakowskiego zostały zatem potwierdzone na terenie parlamentarnym.
Inaczej przedstawia się sprawa dokumentów ruskich Rakowskiego.
Gdy nabywano od Rakowskiego w Paryżu "zeznania"', zapytywano go oczywiście, czy nie ma "dokumentów" w ścisłem znaczeniu tego słowa.
Rakowski zrazu przedstawił jedynie owe trzy allegaty do zeznań. Ale powoli począł także obiecywać dalsze dokumenty, mianowicie w sprawach ruskich, gdyż zauważył, że temi sprawami nabywcy bardzo się interesowali.
I rzeczywiście pod koniec października uadeszły do Lwowa te dokumenty.
Nie można się było skarżyć na nieurodzaj:
11 sztuk dokumentów (sprawozdania konsulatu lwowskiego, wykazy subwencyi, wykazy osób itd.), a wkrótce nadszedł i 12-y: sprawozdanie z konferencyi rusko-pruskiej w Berlinie, która się miała odbyć w październiku 1909.
Jednem slowem, cała kollekcya Kuryera Warszawskiego i to w dwu odpisach maszynowyeh, bardzo czytelnych, tak, że możnaby z nich wypełnić wszystkie luki w których wedle Kuryera Warszawskiego jest coś nieczytelnego.

Spędziliśmy wtedy we Lwowie nad tymi dokumentami kilka chwil wesołych.
Bez zbytniej przenikliwości i bez zbytniego trudu widziało się, że wszystko to bylo podrobione.
A ponieważ Rakowski we Lwowie był zaledwie parę miesięcy i sprawę ruską znał głównie z gazet, a trochę może z powodu ocierania się o nią w policyi, więc musiał sobie dobrze glowę nałamać w tym krótkim okresie wytężonej pracy nad sporządzeniem dokumentów szpiegowsko - dyplomatycznych, w październiku 1909 w Paryżu.
Technika tych dokumentów jest dosyć prosta.
Rakowski wie ogólnie, że głównym żywiołem niepokojów ruskich są studenci, że istnieją sicze, i że wybory bywają halaśliwe, że Rusini chcieliby namiestnika Niemca.
Tymi motywami posługuje się zatem ustawicznie.
Ale zarazem wie dobrze, iż trzeba mówić w tajnych dokumentach o ludziach i pieniądzach i te wiadomości zmyśla, przytaczając albo nazwiska ogólnie znane, albo wyssane z palca.
Wszystko to zrobione jest nie bez pewnej wprawy i zręczności, której nie należy się dziwić, gdyż ostatecznie Rakowski jest bardzo sprytny, a "polityką" zajmował się przez dziesięć lat "zawodowo".
Jednakowoż zarówno co do ogólnej treści jak i co do szczegołów są tam rzeczy tak bardzo naiwne, że rząd pruski musiałby bardzo szybko napędzić konsulów i dyrektorów policyi, którzyby mu nasyłali takie głupie sprawozdania.

Oto niektóre przykłady.

Dokument I-szy (26 stycznia 1909, wysyła konsulat Lwowski).
Dokument ten zaczyna się od wiadomości, że Rusini dzielą się na ukraińców, moskalofilów i socyalistów.
Tę pierwszorzędną wiadomość przesyła konsul niemiecki rządowi swemu w r. 1909.
Do tego czasu nic tam nie wiedzieli o Rusinach, skoro takich rzeczy dopiero muszą się dowiadywać.
Wogóle w tym liście z r. 1909 dopiero się ustala najgłówniejsze sposoby postępowania: że mianowicie konsulat tylko nawiązuje pierwsze stosunki z Rusinami, a dalszą działalność powierza się agentom z poza Galicyi.
Tak jakby dopiero pierwsze kroki stawiano w podobnych robotach.
Podobnie tutaj dopiero, w r. 1909, mówi się o potrzebie objaśniania opinii publicznej w Niemczech o ucisku Rusinów w Galicyi, jakby od szeregu lat nie czyniono tego z całą forsą.
A wszystko to nie dlatego, że konsul pisze pierwszy raz raport, ale dlatego, że Rakowski fałszuje pierwszy dokument i chce w nim dać ogólny rzut oka.
- W tym także dokumencie znajduje się niezrównane zdanie o tem, że
"für die, die ruthenische Sprache nur schwierig beherrschenden, deutschen Beamten ausserst schwierig ist, eine Verstaendigung mit den Führern der Ruthenen zu erzielen".
Zatem ruscy przewódcy nie umieją po niemiecku !
- Tutaj także wymienione jest studenckie "Tow. Szewczenki", a towarzystwo takie nie istnieje, oraz "sicz" w Krakowie".
- Wreszcie podpisany jest pod tym dokumentem nawet nie sam konsul, ale jakiś urzędnik "Schapira".
A przecież konsul nie jest figurą za wysoką, by osobiście zalatwiać tajne sprawy polityczne, i ma pod sobą tylko bardzo podrzędnych urzędniczków.
Nazwisko "Szapira" widnieje nad dosyć znanym handelkiem śniadankowym w rynku lwowskim: być może, że Rakowski chciał w ten sposób dać wyraz miłym wspomnieniom, jakie wyniósł z tego lokalu.
...
Dokument II-gi (10 kwietnia 1904, wysyła konsul lwowski).
Znowu ogólniki o siczach i o nieistniejącem studenckiem "Tow. Szewczenki".
Wzmianka o pośle ruskim "dr. W." (żadnego takiego posła w r. 1904 nie było), który otrzymuje na agitacyę wyborczą 3.400 marek w chwili, gdy o żadnych wyborach mowy nie było.
- Dalej wspomina się tam o redaktorze Schröter'ze, który ma przyjechać do Galicyi badać sprawy ruskie.
Rakowski już w "zeznaniach" swych wspomniał o tej podróży (Rplfa nr. 17 str. 221) dodając, że następnie ów Schröter ogłosił szereg artykułów o sprawie ruskiej w Posener Tageblatt i w Ostmark.
Tutaj zatem korzysta z tej wiadomości (zdaje się prawdziwej) i napomyka o tej podróży.
W innym dokumencie (z r. 1907) poda rachunek Schrötera, w którym nie brak szczegółów rozweselających:
pobyt cały wraz z podróżą trwal 23 dni, w ciągu których wydal ów podróżujący redaktor 2.300 marek "für das Traktieren des Volkes".
Należy przypuszczać, że albo nasza żandarmerya, nawet nasza, zwróciłaby była uwagę na te codzienne orgie w różnych miejscowościach, albo też bardzo ścisła administracya pruska na wysokość rachunku.
- Wreszcie jest tam wzmianka: "Der hier auf zwei Tage mit dem Kriminalkomissarius Frost entsandte Journalist R. hat sich glänzend bewährt; es ist ihm gelungen aus den Bureaus des Landtages wichtige (brakuje: Dokumente) betreffend die Organisation der nächsten Wahlen in Galizien zu entwenden".
Mniejsza już o to, że Rakowski ustnie objaśniał iż to o niego chodzi, podczas gdy w zeznaniach (Rplta nr. 17, str. 220) podał, że w roku 1902 po aresztowaniu w Krakowie zakazano mu pobytu w Austryi, co potwierdza także policya krakowska, i że "dalsze nasze wyjazdy do Galicyi były uniemożliwione".
W każdym razie wybory sejmowe odbyły się z końcem r. 1901, następnie z początkiem r. 1908. a zatem w r. 1904 nikt o wyborach nie myślał. A przedewszystkiem organizacyą wyborów zajmuje się Namiestnictwo a nie Wydział krajowy, w którym żadnych papierów z tego zakresu nigdy nie ma.
Jeżeli ma się to odnosić do reformy wyborczej, to w r. 1904 nikt o niej nie myślał, a już najmniej p. marszałek Badeni i podwładne mu biura.
Ale Rakowski fałszuje swe "dokumenty" w październiku 1909, t.zn. po wyborach sejmowych r. 1908, po których nastąpiło zamordowanie ś.p. Andrzeja Potockiego, oraz po rozpoczęciu się sprawy reformy wyborczej.
Te swoje wrażenia z r. 1909 przenosi nieumiejętnie na rok 1904 i popełnia anachronizm.
- I to sprawozdanie pisze nie sam konsul, lecz "im Auftrage des deutschen Konsuls: Stephan Geigert"
...
Dokument III-ci (mężowie zaufania) i IV-ty (subwencye).
Wśród nazwisk podanych w tych wykazach i w innych dokumentach są niektóre brzmiące najzupełniej egzotycznie np.:
"Iwan Sniatajło", albo "Oswald Kourtin in Tarnopol", albo ,,Stephan Birtnow", albo "Wladimir Burt", albo "Szeluchin", "Romanczew", albo "Arthur Bartin in Lemberg" itd.
To nie są nazwiska ruskie. Z pewnością nawet znakomity współczesny filolog ruski... dr. Aleksander Kolessa, prof. języka i lit. ruskiej, nie dałby sobie z niemi rady.
Grubą robotę zdradza także nazwisko "Janina Klecanow in Krakau", wsadzone tu poprostu z powodu znanego procesu Janiny Klecanównej-Borowskiej.
Nazwisko "Venzel Lipiński" wzięte jest ze znanych broszur Lipińskiego, w których namawia on szlachtę polską na Ukrainie, aby się przyznawała do narodowości ruskiej; dodać należy, że "Lipiński in Lemberg" figuruje na liście subwencyjnej z r. 1906, a wtedy z pewnością nie przebywał on we Lwowie.
Wreszcie "Fedorczuk" jest ogólnie znany w Paryżu jako ajent ruski, utrzymujący stosunki także z Prusakami, więc latwo było umieścić go w wykazie.
...
Dokument V-ty (24 sierp. 1908, wysyła Zacher z Poznania, w Kuryerze Warszawskim nie drukowany).
Jest to sprawozdanie bardzo banalne o sytuacyi politycznej po zamordowaniu ś.p. Andrzeja Potockiego.
Już styl jest wcale nie policyjno-urzędowy.
Np.: "Die Tat Siczyńskis ist als ein Verbrechen wohl beurteilt, wom politischen Standpunkte aber vom grössten Interesse".
Ale są tam i inne niedokładności, mianowicie: "Wie bereits in den vergangenen Berichten mehrhaft diesseits gehorsamst mitgeteilt wurde hat sich in Lemberg schon seit sechs Monaten ein Komitee gebildet, das die Ausführung der Tat Siczyńskis vorbereitete und das insbesondere blutige Rache wegender Vorfälle bei den Wahlen in Galizien in den ruthenischen Distrikten nehmen wollte".
Wiadomo, że Rusinom chodziło o wybory sejmowe, a między tymi wyborami (luty 1908), a zamordowaniem Namiestnika (12 kwietnia 1908) w ogóle nie upłynęło sześć miesięcy.
...
Dokument VI-ty (protokół z konferencyi rusko-pruskiej w Berlinie z d. 24 października 1909, podany w Kur. Warsz. tylko w wyciągach, gdyż jest on w rzeczywistości bardzo obszerny).
Jest to bezwątpienia najzabawniejsze cacko tej cennej kollekcyi.
- Już sama data jest uderząjąca: 24 paźdz. 1909, t.j. chwila, gdy Rakowski już jest w Paryżu i gdy już nabyto od niego zeznania i inne dokumenty.
Skądże zatem może on jeszcze dostać w swe ręce taki protokół i mieć go w ręku w trzy dni po konferencyi poufnej (gdyż zgłosił się z tym "dokumentem" już d. 27 października) ?
Rakowski objaśnia, że wprawdzie on już nie jest szpiegiem, ale ma znajomych, którzy zostali w zawodzie i właśnie jeden z nich, szpieg paryski, był na konferencyi i zabrał protokół i za odpowiedniem wynagrodzeniem odstąpił mu.
Czy można wymyśleć co głupszego?
Na konferencyę w sprawach ruskich powoływany jest szpieg z Paryża, który z temi sprawami nie ma oczywiście nic wspólnego i który w dodatku za bardzo marny grosz oddaje dokument wypędzonemu z policyi Rakowskiemu !
- Rzecz dzieje się w... restauracyi "Reingold " i z tego to restauracyjnego zebrańka sporządza się urzędowy protokół na 20 stron.
- Wspaniały sklad: z Prusaków jest np. Tiedemann, z posłów wiedeńskich np. wszechniemiec Wolf, albo z Rusinów... "proboszcz Lucenko" i "Wasyli Bourt".
- Najciekawsze ustępy są w "przemówieniach" posła Wolfa.
W jednem miejscu żąda on, poseł wiedeński, aby Rusini "die Politik der polnischen Gruppen nicht mehr weiter unterstützen wollen", aby Rusini przestali popierać politykę polską, co widocznie dotąd robili !
W innem miejscu, gdzie chodzi o urządzenie zgromadzenia w Wiedniu na rzecz Rusinów:
"Abgeordneter Wolf versprach den Bürgermeister Lueger zu bitten dass der Wiener Gellleinderat seinen Saal zu diesem Zweck unentgeltlich zur Verfügung stelle".
Wolf, proszący Luegera o salę ratuszową wiedeńską na zgromadzenie rusko-pruskie przeciw Polakom !
- Dla objaśnienia techniki Rakowskiego dodać należy, że pisząc takie monstrualne głupstwa nie zapomina o szczegółach realistycznych, które mają nadać w sprawozdaniu charakter czegoś bardzo rzeczywistego: po niektórych przemówieniach zaznaczone są "laute Bravorufe", a nadto nie zapomina o przerwie na obiad ("Nach einer zur Einnahme des Mittagsessens bestimmten Pause etc. ").
Do "dokumentów" tych dołączona jest jest pisemna i niemal że uroczysta "Eidesstattliche Versicherung", t.j. zapewnienie w miejsce przysięgi wedle prawnego postanowienia niemieckiego.
W chwili, gdy doszło ono do rąk redakcyi Rzeczypospolitej, miała ona o Rakowskim dosyć wiadomości, zebranych w Poznańskiem by wiedziec, że ten świstek nie ma żadnej wartości, choćby już dlatego, że Rakowski, który stawał w r. 1909 przed sądem wrocławskim za pospolite przestępstwo karne, wcale nie polityczne, został uznany sądownie za niepoczytalnego, zdaje się za staraniem policyi pruskiej, która, aby uniknąć skandalu, pokrywała swego dotychczasowego współpracownika.

Nienajgorzej bawiliśmy się, rozglądając się w tych "dokumentach".
Krążyły one, ku uciesze, wśród przyjaciół Rzeczypospolitej, a nawet i szerzej, gdyż jeden z ich grona pokazał podobno te arcycenne tajemnice także pewnemu starorusinowi, który zwierzył się z tem obecnie redakcyi Diła.
Dość że tego samego dnia, w którym do rąk redakcyi Rzeczypospolitej dostały się te "dokumenty", wysłany został do naszego przyjaciela paryskiego, nie mającego wcale pretensyi do znajomości spraw ruskich, telegram ostrzegający, że to są falsyfikaty.
Jak się mogło stać, że znalazło się pismo polskie, które mając w ręku te "dokumenty" i mogąc je badać dowolnie długo, wzięło je
poważnie?
Jak wytłumaczyć to szerokie ich powodzenie, które się uwidoczniło w niezwykle obfitych przedrukach ?
Jak można zrozumieć, że podczas gdy to i owo pismo dorzucało jednak zastrzeżenia i wątpliwości, to np. najpoczytniejsze pismo lwowskie, stojące w centrum sprawy ruskiej, wskoczyło w te brednie obiema nogami, i ani na chwilę nie przypuszczając fałszywości, jeszcze od siebie dodało sporo okrasy?
Pośpiech roboty dziennikarskiej może usprawiedliwić wiele, niezmiernie wiele rzeczy. Ale, zdaje się, że tego niepojętego bezholowia sam pośpiech nie wyjaśnia.
Nie naszą jest rzeczą kruszyć sumienia przedstawicieli prasy naszej. Ale wolno wyrazić przypuszczenie, że poważniejsi z pośród nich zapisali już sobie sprawę dokumentów ruskich pióra Rakowskiego, jako jeden z najmniej zaszczytnych epizodów w dziejach naszego dziennikarstwa.
A Rusini ?
Diło wypowiedziało uwagę, która brzmi niezmiernie szczerze: "Lecz śmiesznie poprostu podsuwać dziennikowi naszemu, aby się złakomił na subwencyę dwóch czy trzech tysięcy marek, sumę, jaką możnaby przekupić chyba sługę redakcyjnego, ale nie dziennik, którego budżet roczny wynosi setki tysięcy koron".
Istotnie, fakty zmyślone przez Rakowskiego były śmiesznie nikłe, a cyfry śmiesznie niskie.
I w tym to szczerym okrzyku Diła mieści się bodaj le fin mot de l' histoire.
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 15 lis 2017, 05:23 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. z "Rzeczpospolita".

Rusini a Prusacy.

Nieoględne ogłoszenie głupich dokumentów ruskich b. szpiega Rakowskiego posłużyło Rusinom, jak łatwo było przewidzieć, do tryumfalnego zarzekania się stosunków z Prusakami.
Ta pewność siebie Rusinów jest nieco za śmiała.
Bo dokumenty Rakowskiego mogą być i są falszywe i naiwne, a jednak stosunki Rusinów z Prusakami istnieją i wskazówek potemu nie brak.
Bylo ich w ostatnich latach sporo, hyły one rażące, i gdy się je przypomnie, odnowią się one na pewno w pamięci wszystkich.
Przed czterema laty, gdy w Sejmie pruskim rozprawiano nad uciskiem szkolnym w Poznańskem, jeden z posłów hakatystycznych wygłosił mowę, w czasie której zapowiedział, że przedłoży dokumenty świadczące o tem, iż Polacy uciskają jeszcze gorzej dzieci ruskie w Galicyi.
I rzeczywiście zaczął po chwili odczytywać jeden po drugim "dokument".
Byly to klamliwe opisy rozmaitych t.zw. "krywd ruskich" z podaniem faktów, miejscowości i nazwisk.
Poseł ten oświadczył, że dokumenty swe otrzymał ze sfer ruskich, mających stosunki z galicyjską Radą szkolną krajową.
To wystąpienie w Sejmie pruskim i powołanie się na Rusinów jako dostawców jest faktem niezbitym i Rusini nigdy nie wypierali się tego coby się zresztą na nic nie przydało, bo nikt inny jak Rusini nie mógł tych dokumentów dostarczyć.
Widać zatem że stosunki z Prusakami są: czy to wprost z hakatystami czy też za posrednictwem rządu pruskiego, który tego posła podstawił.
Wolno przypuszczać, że takie usługi nie pozostają bez nagrody.
Szczególnie ożywione i zwracające uwagę były wymiany serdeczności w okresie ostatnich wyborów parlamentarnych.
I tak, w pierwszej połowie kwietnia roku 1907, ruskie pismo ludowe Osnowa, wydawane pod auspicyami ks. metropolity Szeptyckiego, zamieściło notatkę, przypominającą chłopom ruskim, że w miesiącu tym przypada rocznica urodzin "sławnego niemieckiego politka, kanclerza Bismarcka".
Gdzie Rzym a gdzie Krym?
Niby co ma Bismarck do roboty w chłopskiem pismie ruskiem ?
Wszak nikt nie powie, że zamieszczenie takiej polityki rozumie się samo przez się i że zrobiono to ze względu na potrzeby czytelników.
Wygląda to raczej tak, jakby numer Osnowy, zawierający taką wiadomość, miał być kwitkiem, wykazującym odpowiednim czynnikom pruskim, że robi się coś dla krzewienia kultu Prus w ludzie ruskim.
Za co? Czy za darmo ?

Około tego samego czasu, mianowicie w kwietniu 1907, dr. Stanisław Dniestrzański, kandydując do parlamentu z okręgu wiejskiego Rawa-Żółkiew, wydał odezwę niemiecką do kolonistów niemieckich w tym okręgu.
I oto w odezwie tej mówił: "Dr. Stanislaus Dniestrzański absolvirte, seine Universitätsstudien in Wien, Berlin und Leipzig, und lernte mit der deutschen Kultur auch die Bedürfnisse des deutschen Volkes kennen. In politischer Hinsicht ist er Anhänger, eines deutsch-ruthenischen Verbandes, der im künftigen Parlament den Deutschen die Majorität sichert. Erist Gegner der Sonderstellung Galiziens, welche die Unabhängigkeit des deutschen Volkes daselbst wesentlich geföhrdet... Da nur Kandidaten des ruthenischen Nationalkomites in Lemberg als wahre Vertreter der Deutschen erscheinen können, so gebe jeder deutsche Wähler seine Stimme auf eldr. Dniestrzański".

Zatem tylko kandydaci ruskiego Narodnego Komitetu są prawdziwymi zastępcami Niemców.
Skądże ten autorytet Narodnego Komitetu wobec Niemców ?
Nie trzeba zapominać, że chodzi tu o Niemców z Bundu galicyjskiego, kierowanych z Berlina ręką hakatysów i pod protektoratem rządu pruskiego.
Widocznie wtedy między Narodnym Komitetem a tymi czynnikami pruskimi było dosyć ścisłe porozumienie co do wyborów i to zapewne takie "porozumienie", które odpowiadało... wyborczym potrzebom ruskim.
Już wówczas, w pierwszej połowie maja 1907, zamieścił antyukraiński Ruskij Selanyn artykuł. w którym pisał:
"Z bardzo wiarygodnego źródła informują nas, że Narodny Komitet otrzymał od Prusaków znaczne sumy na forsowanie kandydatur ukraińskich polityków przeciw polskim i moskalofilskim kandvdatom".
Obecnie twierdzi moskalofilska Prikarpackaja Ruś: "Za pośrednictwem biura emigracyjnego w Nowym Bieruniu ukraińcy otrzymali na przeprowadzenie swoich kandydatów przy wyborach do parlamentu 240.000 marek".
Niewiadomo jaką drogą wiadomości te doszły do owych pism ruskich.
Ale to wiadomo że Narodny Komitet ukraiński wydawał w czasie wyborów spore sumy na swych kandydatów.
Czy zebrano je wśród chlopów ruskich ?
I dlaczego właśnie w czasie wyborów okazywały się takie notatki o Bismarcku i takie odezwy podnoszące autorytet Narodnego Komitetu wobec Niemców.
Gdy dnia 28 listopada 1907 w parlamencie austryackim urządzono znaną demostracyę przeciw pruskiej ustawie o wywłaszczaniu, rozeszły się w prasie niemieckiej wiadomości, że w manifestacyi tej wzięli udział także ukraińcy.
Natychmiast pojawił się w pismach berlińskich i obiegł całą prasą pruską list posłów ruskich (w szczególności p. E. Lewickiego) zaprzeczający temu.
Ta skwapliwość była rażąca.
Skoro ukraińcy tak się usprawiedliwiają przed Prusakami, to widocznie mają pewne zobowiązania.
Wiadomo, że ruskie biuro emigracyjne w Nowym Bieruniu, pod kierunkiem parocha Hanickiego, ma wobec Prusaków, stanowisko uprzywilejowane. Ale przedewszystkiem uderzający jest ten fakt, że jest ono w ścisłem porozumieniu z władzami politycznemi i policyjnemi, które stosują się do wskazówek tego biura ruskiego.
Czy to nie jest, dowodem bardzo jasnym stosunków Rusinów z rządem pruskim ?
Przypomnienie tej wiązanki faktów może ostudzi nieco pewność siebie Rusinów.
Dokumenty ruskie Rakowskiego są śmieszne.
Ale gdy interpelacya w parlamencie wiedeńskim przyjdzie na porządek dzienny nie braknie nam materyału.
...



cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 15 lis 2017, 11:10 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.

http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Bib ... 004-t8_(17)/Biblioteka-r2004-t8_(17)-s97-121/Biblioteka-r2004-t8_(17)-s97-121.pdf

Listy Adama Skałkowskiego do Kazimierza Woźnickiego (1908-1911)
ze zbiorów Biblioteki Polskiej w Paryżu

(Korespondencja obejmuje lata 1908-1911. Rozpoczyna się zatem w okresie, gdy relacje między Polakami a Ukraińcami w Galicji Wschodniej były bardzo napięte. Wynikało z dążeń Ukraińcow (nazywanych wowczas często Rusinami) do utworzenia ukraińskiego uniwersytetu we Lwowie i zabójstwem w kwietniu 1908 r. namiestnika hr. Andrzeja Potockiego).
W 1908 r. Adam Skałkowski należał do organizatorów, wyłonionej z nurtu narodowo-demokratycznego grupy „Rzeczypospolita".
W latach 1909-1914 redagował dwutygodnik o tej samej nazwie, który był swoistą programową trybuną grupy. Od 1907 Skałkowski (obok Jana Leszczyńskiego) był sekretarzem działającej we Lwowie Rady Narodowej, stąd tak wiele w korespondencji bieżących spraw związanych z funkcjonowaniem powołanych przez Radę biur informacyjno-prasowych w Paryżu i Rzymie) (...)
...
Karta pocztowa. Adresat: Mr. C. Woźnicki, Paris VI, 45 rue de Rennes 45. Pieczęć na znaczkach: Lemberg 2 - Lwow 2; 20 IX [19]09-9.

List 9 [Lwów], 2 XI [1909]:

(...) Zobowiązania dalsze wobec dok[umentów] R[akowskiego]50) byłoby chociażby dlatego trudne, że zważcie naszą słabości finansową,
a teraz skoro napływają rzeczy nieprawdziwe, są wykluczone (...)

(...) Gdyby się do takich studiów nie czuło wstrętu, o ileż więcej mielibyście ostrożności np. w postępowaniu z Rakowskim. (...)

(....) Mam w sprawie Rakowskiego wezwanie na 28 bm. Stanie mój brat 57)
A co do zmęczenia, Moi Drodzy, na to w Waszym wieku jest lekarstwo bardzo jeszcze skuteczne, kilka lub kilkadziesiąt dni odpoczynku. Sądzę, że w okresie świąt możecie to zrobić dość łatwo.
Uścisk dłoni
A. Skałkowski

(Rękopis listu bez daty)

(W latach 1903-1910 Skałkowski był nauczycielem w IV Gimnazjum Klasycznym we Lwowie).
...

50) Bolesław Rakowski, domniemany szpieg w tajnej policji pruskiej w Poznaniu. Zaproponował „Rzeczpospolitej" sprzedaż tajnych dokumentów, świadczących o prowokacyjnej działalności policji pruskiej w Poznańskiem, Śląsku i w Galicji. Z informacji Rakowskiego korzystał też K. Woźnicki, a ponieważ sprawa ta wywołała interwencje ze strony niemieckiej i prowadzenie śledztwa we Lwowie, naraziło to na nieprzyjemności Radę Narodową i jej paryskie Biuro. Natomiast „rewelacje" Rakowskiego drukowały m.in. „Kurier Warszawski" od 15-23 VI 1910. Na temat autentyczności informacji Rakowskiego „Słowo Polskie", 22, 24 V11910.

57) Mieczysław Skałkowski, sędzia.
...

cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Ostatnio edytowano 23 lis 2017, 18:48 przez bugakg, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 16 lis 2017, 06:46 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. - artykuły, które ukazały się w gazetach (gazet, które o tym pisały było ich o wiele więcej), przedstawiam tylko niektóre:

Gazeta Toruńska 1909, R. 45 nr 164 - z dnia 22.07.1909

Szpiegostwo.

W tych dniach, aresztowano w Krakowie dwóch młodzieńców:
Maryana Kozłowskiego i Czesława Dekierta, pod zarzutem szpiegostwa na rzecz obcego mocarstwa i prowokacyi politycznej.
Obu odstawiono do krakowskiego krajowego sądu karnego, gdzie toczy się śledztwo.
O ile słychać obaj młodzieńcy podawali się za dziennikarzy. Jeden z nich, Dekiert informował znajomych, że pochodzi z Poznańskiego i że jako dziennikarz pracował w parlamencie niemieckim; Kozłowski pochodzi z Królestwa Polskiego.
Policya miała podobno zebrać materyały, bardzo obciążające aresztowanych.
Przed kilku dniami aresztowała policya krakowska wskutek doniesienia jednego ze słuchaczów- Uniwersytetu Jagiellońskiego, pewnego młodzieńca, podającego się za akedemika i obracającego się w kołach studenckich. - jako podejrzanego o zbrodnię szpiegostwa. Przeprowadzona rewizya lokalna, dała naspodziewanie obfity wynik, gdyż znaleziono wysoce kompromitujące papiery, wykazujące bardzo podejrzane manipulacye aresztowanego. Miano znaleźć bowiem w jego posiadaniu szkice fortec Krakowa i Przemyśla, oraz listy stwierdzające stosunek jego z jednem z sąsiednich państw.
...
Gazeta Toruńska 1909, R. 45 nr 166 - z dnia 24.07.1909

Polski szpicel.

Policya krakowska, jak już donosliśmy, aresztowała w tych dniach dwóch młodzieńców, z których jeden nazwiskiem Czesław Dekiert, pochodzi z Wielkopolski.
O tym Czesławie Dekiercie podaje "Dz. Berl." następujące ciekawe szczegóły:
Mimo swego młodego wieku ma on dość awanturniczą przeszłość poza sobą. Zjawił się tu w Berlinie przed mniej więcej 5 latami, opowiadał, że był zatrudniony w "Gazecie Grudziądzkiej" i prosił nas o danie mu jakiego zajęcia, ofiarnjąc się na tłumacza z niemieckiego.
Swoją drogą władał lichą polszczyzną i listy jego roiły się od błędów ortograficznych i stylistycznych.
Gdy u nas nic nie wskórał, poszedł do - socyalistów i na pewnym wiecu socyalistów polskich u Kellera ujrzeliśmy go niespodzianie w roli wiceprzewodniczącego wieca, na którego końcu odczytał rezolucyę przeciw Kołu polskiemu i wzniósł okrzyk: "Niech żyje międzynarodowa socyalna demokracya !"
Krótko po tem pan ten był sprawozdawcą "Dziennika Poznańskiego" za czasów śp. dra Łebińskiego.
Czy już wtedy miał bliższe stosunki z policyą nie wiemy, ale tyle jest faktem, że może pół roku później, gdy już należycie wyzyskał swoje stosunki z niektórymi posłami, do których w charakterze reprezentanta "Dz. Pozn." miał sposobność się zbliżyć, rzeczywiście znajdował się na usługach policyi politycznej w Poznaniu.
Zgłosił się do nas listownie z prośbą o przebaczenie mu jego przeszłości socyalistycznej i udzielenie mu chwilki rozmowy w sprawie bardzo ważnej. Nie otrzymawszy od nas żadnej odpowiedzi, przybył sam do naszej redakcyj i jako legitymacyę przyniósł z sobą kwit ppcztowy na 25 mk. z podpisem komisarza policyi politycznej p. Frosta, który mu przysłał tę kwotę do Berlina z poleceniem wyszpiegowania jakiejś podejrzanej księgarni polskiej. Miał też polecenie szpiegowania Sokołów i studentów.
Pragnął on wtedy odegrać wobec policyi rolę Wallenroda i wszystko zdradzać także przywódzcom polskiego społeczeństwa.
Na dowód, że można mu zaufać, oświadczył, że przyczyni się do zdemaskowania niejakiego Leckiego jako szpiega policyjnego, który w Charlottenburgu szpieguje wiece polskie, Sokołów i studentów.
Rzeczywiście też na jednym z wieców kościelnych w Charlottenburgu przy jego pomocy zdemaskowano owego Leckiego i zmuszono go do opuszczenia sali.
Wytłumaczyliśmy mu, że nie jest godną porządnego Polaka taka rola i odtąd słuch o nim zaginął.
Przed mniejwięcej rokiem zgłosił się do naszej redakcyj najprzód listownie a po tem osobiście z prośbą o małą pożyczkę. Wytłnmaczyliśmy mu, że powinien zabrać się porządnie do uczciwej pracy i że nie powinien robić wstydu swej uczciwej rodzinie w Poznaniu.
Odtąd już się więcej nam nie popokazał. Aż teraz nagle wypłynął w 'Krakowie w roli szpiega.
Na czyim żołdzie on się tam znajdował, nie trndno chyba się domyślić.
...
Kurier Poznański 1909.07.18 R.4 nr 161 - 15/26

Aresztowanie szpiegów. Kraków, 17 lipca.
W ostatnich dniach aresztowała krakowska policja w mieście naszym na doniesienie osób prywatnych, dwóch młodzieńców, obracających się przeważnie w kołach młodzieży krakowskiej.
Aresztowani, przedstawiający się za dziennikarzy, nawiązywali w Krakowie liczne znajomości z młodymi ludźmi, jeden z nich sprowadził się do dwuch znajomych sobie akademików.
Częste korespondencje i podejrzane budzące zachowanie się owych "dziennikarzy" zwróciło wreszcie wśród młodych ludzi uwagę na owych młodzieńców, aż wreszcie stwierdzenie identyczności obu zajęła się policja krakowska.
Jak śledztwo policyjne stwierdziło, aresztowani nazywają się Czesław Dekiert i Marjan Kozłowski.
Aresztowani zostali pod zarzutem uprawiania szpiegostwa na rzecz sąsiedniego mocarstwa oraz zajmowanie się prowokacją polityczną.
Czesław Dekiert pochodzi z Księstwa Poznańskiego i twierdzi, że był swego czasu zajęty jako stenograf w Parlamencie niemieckim, zaś Marjan Kozłowski pochodzi z Królestwa Polskiego i i pozostawał w Krakowie jaki i jego towarzysz bez określonego zajęcia.
Śledztwo policyjne, bardzo ściśle przeprowadzane, zebrało materjał silnie obciążający obu aresztowanych, wobec czego zostali oni odstawieni do krajowego sądu karnego, a sprawa cała przekazaną została prokuratorji państwa w Krakowie.
Przed Czesławem Dekiertem, ostrzegaliśmy w swoim czasie na łamach naszego pisma. (Przyp. Red.)
...
Dziennik Poznański 1909.10.21 R.51 nr241

Wychodzący we Lwowie (ul. Murarska nr.11) dwutygodnik polityczny, "Rzeczpospolita", rozpoczął w najnowszym swym numerze druk rewelacyi Bolesława Rakowskiego, który aż do 1908 r. pozostawał na usługach policyi pruskiejo organiacyi szpiegostwa w Prusach. (...)
...
Dziennik Bydgoski, 1909, R.2, nr 239 - 17/24 - z dnia 22.10.1909

Wyznania szpiega o systemie szpiegowskim Prusaków na ziemiach polskich ogłosił znany z moralnej marnoty były szpieg pruski Bolesław Rakowski. Wyznania jego ogłosiło lwowskie pismo „Rzeczpospolita*.
Nie powtórzymy ich w całości z wielu względów. Najprzód to, co istotnie jest w tych wyznaniach ciekawe, nie jest nowe, a co nowe, to nieciekawe.
Podobno Rakowski podał wymienionemu pismu spis osób, będących na żołdzie pruskim.
Należałoby je rozesłać wszystkim redakcjom, a przedewszystkiem zbadać, o ile odkrycia Rakowskiego zgadzają się z prawdą.
Takiemu człowiekowi jak on ufać nigdy nie można.
Ciekawe w odkryciach Rakowskiego są niektóre szczegóły, dotyczące szpiegostwa pruskiego w Galicyi; odnośny ustęp podamy. "Dziennik Berliński" pisze, że Rakowski i jemu ofiarował materyał swój, ale go nie wydrukował, bo Rakowski nie mógł złożyć dowodów na to, co twierdził.
...
Dziennik Bydgoski, 1909, R.2, nr 243 - 21/24 - z dnia 27.10.1909

Z pamiętnika szpicla.
Pisaliśmy już o tem, że Bolesław Rakowski, były redaktor byłego pisma brukowego „Pos. Morgenzeitungu", później szpicel
policyjny, napisał rodzaj spowiedzi niby w interesie polskości. Nie podaliśmy i nie podamy w całości jego wynurzeń, zwłaszcza
o ile dotyczą stosunków poznańskich. Ogłasza bowiem szczegóły, które raczej zaszkodzić niż pomódz nam mogą. Najlepiej byłoby
zbadać prawdziwość rzekomych odkryć i poufnie o rezultacie donieść redakcjom gazet i ludzi, którzy się sprawą tą interesują. (...)
...
Górnoślązak z dnia 23.10.1909 Nr.214 Rok VIII

Pruska organizacya szpiegowska w krajach polskich.

Mamy Azewa poznańskiego w osobie znanego od dawna w kołach polskich w Poznaniu szpicla Bolesława Rakowskiego, który wziąwszy, czy dostawszy terminatkę od policyi pruskiej, pojechał do Paryża i tam począł spisywać wszystko, co wie o szpiegowskiej swojej i innych robocie.
Odkrycia swoje przesłał dla zużytkowania politycznemu dwutygodnikowi wychodzącemu we Lwowie pod tytułem "Rzeczpospolita".
Mamy więc skandal sensacyjny!
Rakowski nie zajmował wysokiego stanowiska w pruskiej policyi - niemniej jednak zeznania jego rzucają właściwe światło za kulisy.
Redakcya "Rzeczypospolitej" wiele szczegółów z zeznań Rakowskiego pomija na razie w druku i ma zamiar zużytkować je na innej drodze. Opuszcza więc przedewszystkiem wykaz stu kilkudziesięciu nazwisk i adresy osób, pozostających na służbie pruskiej, dalej zaś nie pomieszcza różnych ustępów i dokumentów, - które jakkolwiek wielkiej wagi, przecież zbyt wkraczają w szczegóły życia prywatnego i sferę skandalów.
Ze względu na prokuratora nie możemy podawać wszystkiego, co podaje "Rzeczpospolita", pozostawiając wykrycie wszystkiego naszym posłom. W interesie publicznym i narodowym wszystko, co pisze Rakowski, winno dotrzeć do publicznej wiadomości. mianowicie winniśmy się dowiedzieć nazwisk tych wszystkich, którzy za pieniądze trudnią sie szpiegostwem, przekręcają i naciągają fakty, fałszują dokumenty itd., byle dostarczać policyi za judaszowskie srebrniki materyału.
(...)
....
Górnoślązak, 1909, R. 8, Nr. 245 - z dnia 24.10.1909

Pruska organizacya szpiegowska w krajach polskich.

Rakowski o sobie !
Wybitny udział w sprawach szpiegowskich w Galicyi brał sani B. Rakowski.
Już w roku 1900 był zatrudniony w redakcyi „Gońca i Iskry“, dostarczał policyi poważny i obfity materyał w sprawie Ligi Narodowej, który - jak sam pisze - kradł mieszkającemu we Lwowie redaktorowi „Przeglądu Wszechpolskiego“, Popławskiemu.
Materyał ten„ za który otrzymał 300 mk., dotyczył organizacyi czytelnictwa ludowego w Królestwie Polskiem. (...)

(...) Azew poznański zapowiedział dalsze rewelacye w "Rzeczypospolitej".
Krakowski "Glos Narodu" zaznacza, źe ów Bolesław Rakowski wyszpiegowal w swoim czasie dr. Kazimierza Rakowskiego w czasie, gdy tenże pracował w "Głosie Narodu": następnie zwabił go do Wrocławia, tam wydał w ręce policyi pruskiej, a na dobitkę był obciążającym świadkiem w procesie dr. Rakowskiego.
Wówczas już zwróciły uwagę zeznania Bolesława Rakowskiego i przypisywano je osobistej nienawiści; obecnie pokazuje się, że był on szpiegem.
...
Gazeta Robotnicza, 1909, R. 19, nr 125 - z dnia 23.10.1909

Szpiegostwo pruskie.

Lwowski tygodnik „Rzeczpospolita“ przynosi wynurzenia Bolesława Rakowskiego, który wysługiwał się policji pruskiej od roku 1898 do roku 1908. Zeznania te Rakowski złożył w Paryżu we wrześniu b.r. Rakowski zaznacza, źe "w polityce pruskiej dzieją się nieraz rzeczy wprost wstrętne, wkraczające w dziedzinę kryminalistyki".
Rząd pruski do spraw polskich ma swoje biuro policyjne pod kierownictwem Zachera, znanego z procesu studentów uniwersytetu w Poznaniu i procesu gimnazjalistów w Toruniu. (...)
...
Gazeta Robotnicza, 1909, R. 19, nr 126 - z dnia 26.10.1909

O zeznaniach szpiega Bolesława Rakowskiego,
ogłoszonych przez lwowski dwutygodnik wszechpolski, wyraża się dr. Kazimierz Rakowski, znany publicysta, który skutkiem denuncjacji swego imiennika odsiedział 3 lata w więzieniu pruskiem, - w ten sposób w warszawskim "Dniu":
Pamiętniki Rakowskiego są przedewszystkiem pisane niezręcznie, z mnóstwem rozmyślnie fałszywych szczegółów.
Znając działalność Bolesława Rakowskiego, wiem, źe jest to jednostka fałszywa i podstępna.
Nie mogę więc pogodzić się z poglądem pism, jakoby pamiętnik ów był wy-rzutem sumienia nawracającego się człowieka.
Uważam, źe pamiętniki zostały spisane w celu nieznanym dla nas, w zamiarze, być może, podstępnym. Zaleca się więc wysoka ostrożność w traktowaniu owych wynurzeń.

Najprawdopodobniej wobec aresztowania Dekierta w Krakowie był pewien, że jego działalność i tak zostanie ujawionn, więc zainscenizował komcdję nawrócenia.

„Dziennik Berliński" pisze, źe Rakowski i jemu ofiarował materjał swój, ale go nie wydrukował, bo Rakowski nie mógł złożyć dowodów na to, co twierdził.
...
Gazeta Robotnicza, 1909, R. 19, nr 127 - z dnia 28.10.1909

Zabór pruski.
Prowokatorstwo pruskie.

Wynurzenia szpiega Bolesława Rakowskiego wskazały pomiędzy innemi, źe tajni agienci, będący na usługach rządu pruskiego, uciekają się również do prowokatorstwa. „Dżentelmeni" ci wydali np. fałszywe odezwy Ligi Narodowej, nawołujące ludność polską do powstania.

Nawiązując do tego, przypomina gnieźnieński „Lech", źe takie prowokatorstwo należy do historycznie stwierdzonej tradycji systemu pruskiego.
W pierwszym rzędzie — pisze "Lech" — mamy tu na myśli znaną i rozgłośną onego czasu sprawę, poruszoną w izbie poselskiej sejmu pruskiego w r. 1858 a powtórnie dnia 12 maja 1860 w interpelacjach posła pleszewskiego dra Niegolewskiego i towarzyszy (między którymi znajdowali się także niektórzy posłowie niemieccy). Mianowicie w szczególności istniał wówczas w Londynie tajny „Związek rewolucyjny", który dnia 23 maja 1858 wydał proklamację powstańczą.
Policja pruska podrobiła 400 egzemplarzy tej proklamacji, drukowanych w urzędowej drukarni Dekiera w Poznaniu, porozsyłała je w celach prowokatorskich po Poznańskiem i Królestwie, a 20 egz. zakomunikowała margr. Palucci'emu, naczelnikowi policji w Warszawie. (...)

W sprawie szpiega Rakowskiego pisze "Dziennik berliński":
Materjał", który teraz rozpoczęła drukować "Rzeczpospolita", był w posiadaniu redakcji "Dziennika berlińskiego" już przed mniej więcej 3 miesiącami, lecz mieliśmy poważne wątpliwości co do autora. Wymienił nam np. jako szpiega w Berlinie kobietę zamożną, co do której podejrzenie takie uważamy jako z góry za wykluczone. Dalej miał nam w przeciągu tygodnia dostarczyć pozytywnych dowodów na twierdzenie o ułożeniu w policji poznańskiej fałszywych odezw o Lidze narodowej, na które potem w r. 1904 przy obradach nad ustawą osadniczą w sejmie pruskim powoływał się minister Hammerstein, nie wiedząc, źe są sfałszowane przez policję. Mimo, żeśmy mu dali pewną kwotę na opędzenie kosztów swoich rzekomych starań, przyrzeczonych dowodów nam nie dostarczył.
Skutkiem tego postanowiliśmy powierzonego nam materjału nie ogłaszać i pisaliśmy do Poznania o porozumienie co do środków i sposobów sprawdzenia materjału, aby potem, gdyby różne zawarte w nim twierdzenia okazały się prawdziwe, umożliwić naszym posłom wniesienie interpelacji w tej sprawie.

Jakkolwiek przez ogłoszenie nabytego przez nas materjału, mogliśmy wywołać wielką sensację i zrobić z jego pomocą wielką reklamę "Dziennikowi berlińskiemu", uważaliśmy obowiązek obywatelski jako wyższy od interesu gazety i pragnęliśmy całą rzecz skierować na drogę prywatną sumiennych badań, aby w tak ważnej sprawie nie polegać wyłącznie na informacjach człowieka, bardzo a bardzo niepewnego. Teraz niech już rzecz idzie swoją drogą“.
Zarzuty "Dziennika berlińskiego", uczynione wszechpolskiej "Rzeczpospolitej", są zupełnie słuszne.
...
Gazeta Robotnicza, 1909, R. 19, nr 131 - z dnia 06.11.1909

Zeznania szpiega
"Rzeczpospolita" drukuje w nr. 18-ym z 30-go paźdz. b. r. dalsze zeznania szpiega pruskiego Rakowskiego. I tym razem opuszcza redakcja nazwiska osób, którym Rakowski zarzuca szpiegostwo.
Z zeznań Rakowskiego okazuje się, że i pruscy szpiegowie polityczni, podobnie jak ich koledzy rosyjscy, uprawiają równocześnie szpiegostwo wojskowe. (...)
...
Gazeta Robotnicza, 1909, R. 19, nr 137 - z dnia 20.11.1909

cd. Zeznania szpiega
(...)
List Rakowskiego do "Dziennika Berlińskiego".
Rakowski przysłał do "Dz. Beri." z Paryża oświadczenie, że nieprawdą jest jakoby w Poznaniu był siedział w więzieniu; jedynie w Wrocławiu siedział 3 tygodnie, ale nie w więzieniu, tylko w areszcie. Lekarz sądowy orzekł, że cierpi na "paranoia progressiva" i odpowiadać za swoje czyny nie może. Eks szpieg grozi "Dz. Beri." za nieprawdziwe o nim twierdzenia wytoczeniem procesu, donosi, źe sprawę oddał już adwokatowi Nowackiemu w Poznaniu, i oświadcza, że swoje twierdzenia o policji pruskiej "podtrzymuje w całej pełni".
Tymczasem adwokat Nowacki zaprzecza temu, dodając, że nigdyby takiego "klienta" nie zastępował.
...
Postęp 1909.10.21 R.20 Nr241

Ciekawe zeznania.
"Kuryer Pozn." ogłasza za dwutygodnikiem lwowskim "Rzeczpospolita" długi artykuł O pruskiej organizacyi szpiegowskiej na ziemiach polskich. Artykuł ten jest oparty na zeznaniach szpiega pruskiego Bolesława Rakowskiego, znanej wielu osobom w Poznaniu nędznej figury, który jak sam zeznaje, wysługiwał się policyi już od lat 10. Zeznania wydobyte zostały od Rakowskiego, przebywającego obecnie w Paryżu w ciągu kilku dni września. Składają się one na obszerne pismo, obejmujące 100 stron i "Rzeczpospolita" będzie je drukowała w kilku zeszytach. Jakim sposobem wydobyto te zeznania od Rakowskiego, tego nie piszą, zapewne także za zapłatą. " (...)
...
Kurier Poznański 1909.10.20 R.4 nr 240 - 17/27

Pruska organizacja szpiegowska na ziemiach polskich.
W najnowszym (17) zeszycie lwowskiego dwutygodnika Rzeczypospolitej (Lwów, Murarska 11) (...)
...
Kurier Poznański 1909.10.22 R.4 nr 242 - 19/27

W sprawie zeznań szpiega Bolesława Rakowskiego wskazuje "Dzien. Pozn." i "Dzien. Berl." na pewne szczegóły, nie mogące się zgadzać z prawdą.
Tych szczegółów nieprawdziwych czy nieprawdopodobnych jest w zeznaniach Rakowskiego niewątpliwie więcej.
Każdy też pewnie z krytycyzmem czytał rewelacje człowieka moralnie zupełnie upadłego.
To wszakże zaprzeczyć się nie da, że w zeznaniach Rakowskiego znajduje się bardzo wiele danych prawdziwych, o których już przedtem wiedziano w naszym świecie politycznym dobrze.
Stwierdzono już także, że część wskazówek dotyczących "polaków", stojących na usługach zgadza się z prawdą.
Sądzimy, że posłowie nasi zbadają materjał gruntownie i zrobią z niego stosowny użytek.
....
Orędownik: pismo dla spraw politycznych i społecznych 1909.10.21 R.39 Nr241

Pruska organizacja szpiegowska na ziemiach polskich.
W najświeższym (17) zeszycie lwowskiego dwutygodnika Rzeczypospolitej (Lwów, Murarska 11.) znajdujemy pierwszą część zeznań byłego szpiega pruskiego Bolesława Rakowskiego o działaniach tajnej policji pruskiej na ziemiach polskich w ciągu ostatnich lat dziesięciu. (...)
...
Gazeta Toruńska 1909, R. 45 nr 254 - z dnia 05.11.1909

Dalsze zeznania szpiega.

Lwowska "Rrzeczpospolta" ogłasza w nr. 18 dalszy ciąg zeznań byłego szpiega Bolesława Rakowskiego. Są one jeszcze ciekawsze niż ogłoszone poprzednio, ale nie należy przypisywać do nich zbytniej uwagi. (...)
...
Gazeta Toruńska 1909, R. 45 nr 255 - z dnia 06.11.1909

Dalsze zeznania szpiega.

II.
O czarnej liście księży pisze Rakowski w dalszym ciągu: Naczelny prezes regencyi poznańskiej Waldow, ma do swej dyspozycyi tzw. agitatorów Polaków. którą układa polłcya według swych dochodzeń. Lista ta zawiera rubryki: verdachtig i stuk verdachtfg (Podejrzany l mocno podejrzani)
Gdy jakiś ksiądz Polak, na zebraniu mówi w kwestyi patryotycznej. odnośny landrat donosi o tem policyi poznańskiej. a policya
wpisuje odnośną osobę na listę księży.
(...)
Tak daleko zeznania Rakowskiego, na które odpowiada "Dz. Pozn." na podstawie najautentyczniejszych informacyi.
...
Gazeta Toruńska 1909, R. 45 nr 257 - z dnia 09.11.1909

Dalsze zeznania szpiega

(...) Reszta "dokumentów: jest tego rodzaju, że przedrukowanie ich naraziło by nas na proces.
....


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 16 lis 2017, 20:27 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. - Książki adresowe.

W zasadzie sprawdzałam książki adresowe pod kątem nazwiska - Rakowski Bolesław.

Pozostałe nazwiska, które pojawiają się w książce "Spowiedź szpiega pruskiego", sprawdzałam wyrywkowo (ale nie wszystkie) .


http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publica ... 1&lp=9&QI=
Posener Wohnungs-Anzeiger auf das Jahr 1855

str.14 (14) - Decker W.,& Co., K. Hofbuchdruckerei u.Lithogr. Austalt. Wilh. Str.16
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=10&QI=
Adressbuch für die Stadt Posen Nach den amtlichen Materialen der Volkszählung vom 1. December 1875 zusammengestellt und im Einwohner-Melde-Amt revidirt

str.134 (64)
Rakowski Bolesław Privatlehrer Wallisch 93
Rakowski Franciszek Buchhalter Wallisch 93
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1885.
str.115 (79) - Rakowski Bolesław Kfm.Gr.Gerberstr.23 II
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1886.
str.120 (87) - Rakowski Bolesław Bierleger Minh. der F; Gebr.
str.155 (122) - Zacher Reimund Polizei-Assessor Breslauerstrasse 18 III
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1887.
str.123 (82) - Rakowski Bolesław Bierleger Mitinh. d. F; Gebr.
str.158 (117) - Zacher Raymund Pol.i-Assess, Louisenstr.6 III
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1889.
str.131 (98) - Rakowski Bolesław Bierleger Mitinh. d. F; Gebr. Rakowski Ziegenstr.12 II
str.172 (139) - Zacher Raymund Polizei-Assessor Louisenstrasse 6 III
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschäfts - Handbuch der Stadt Posen. 1890
str.134 (105) - Rakowski Bolesław Bierhdlg. Ziegenstr.12 II, GL; Neue Strasse 6
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress- und Geschäfts - Handbuch der Stadt Posen; 1891
str.137 (103) - Rakowski Bolesław Bier-Handlung. Ziegenstr.12 II, GL; Neuestr. 6
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1892.
str.129 (101) - Rakowski Bolesław Bierverleger Neuestr. 5 III. GL. Neuestr. 6
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress - und Geschäfts - Handbuch der Stadt Posen; 1893
str.140 (99) - Rakowski Bolesław Bierhändler Neuestr. 5 III GL. im K.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Statd Posen nebst der vororte Bartholdshof, Berdychowo, Jersitz, St. Lazarus, Pietrowo und Wilda. 1894.
str. 135 (106) Rakowska Bogumiła Bierhändler Neuestr. 5 III. GL. Neuestr. 6 - (córka Bolesława Rakowskiego ?)
str.str.248 (58*) - Neuestrasse 5 - Rakowska B. Bierhdlr.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Statd Posen nebst der vororte Bartholdshof, Berdychowo, Jersitz, St. Lazarus, Pietrowo und Wilda. 1895.
str.146 (116) - Rakowski Bolesław Buchhalter Bergstr. 12a K.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... =&lp=5&QI=
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen nebst der vororte Bartholdshof, Berdychowo, Jersitz, St. Lazarus, Pietrowo und Wilda. 1896.

str.56 (28)
Decker W.,& Co., Hofbuchdruckerei, Verlag der "Posner Zeitung", Buch und Sreindruckerei, Lithograph. Anstalt, Folmular-Magazin, Zinkographische, Kunst-Anstalt, Klischeeanfertigung, Photographie, Wilhelmstrasse 17

str.173 (144) - Portaszewicz Józef Polizei-Inspektor Paulikirchstrasse 8 I

str.177 (148) - Rakowski Bolesław Kaufm. Wiesenstr.9 S. I

str.238 (209) - Zacher Rajmund Polizei-Rath. Naumannstrasse 9 III
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=25&QI=
Adressbuch der Stadt Posen sowie der Vororte Bartholdshof, Jersitz, St. Lazarus und Wilda. 1898

str.65 (32)
Decker W.,& Co., Hofbuchdruckerei, Verlag der "Posner Zeitung", Buch und Sreindruckerei, Lithograph. Anstalt, Folmular-Magazin, Zinkographische, Kunst-Anstalt, Klischeeanfertigung, Photographie, Wilhelmstrasse 17

str.199 (166) - Portaszewicz Józef Polizei-Inspektor Paulikirchstrasse 8 I

str.205 (172)
Rakowski Bolesław - nie ma
Rakowski Carl Kaufmann Fischerei 22 I - i str.413 (20*)

str.278 (245) - Zacher Rajmund Polizei-Rath. Naumannstrasse 9 III
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=24&QI=
Adressbuch der Stadt Posen sowie der Vororte Jersitz, St. Lazarus und Wilda. 1899 Beilagen : Inserate ersten Firmen - Plan des Stadtteaters - Plan des polnischen Theaters - Plan von Posen und Umgegend bis auf die Neuzeit verbessert - Plan von St. Lazarus. Führer durch Posen und beliebte Spaziergänge. 1899

str.218 (183) - Rakowski Boleslaus Redakteur, Fischerei 22a I
str.335 (20*) - Fischerei 22a - Rakowski B. Redakt.

str.68 (33) - Dandelski Aleksander Kriminal-Komimissariusz St. Martinstr.11 III
str.213 (178) - Portaszewicz Józef Politzeiinspektor Paulikirchstrasse 8
str,295 (260) - Zacher Raynund Polizei-Rath, Naumannstrasse 9 III.
str.378 (*63) - Naumannstrasse 9 -Zacher R. Polizeirath,
str.513 (198*) - II. Kriminal- u. politische Poliziei: Vorsteher: Pol.-Rath Zacher.
a. der Kriminal:
b. der Politischen Abtheilung:
Politz.-Inspektor: Portaszewicz (Józef z Przemeszna -Trzemeszno ?)
Politz.-Sekr.; Günter
Politz.-Kommiss; Augustini, Dandelski.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen sowie der Vororte Jersitz, St. Lazarus und Wilda 1900

str,54 (15) - Biederman Martin Nerleger der "Praca" Mitinh. der F. v. Dreęski u. Langner. Ritterstr.38 S. pt.

str.223 (184) - Rakowski Boleslaus Redakteur, Fischerei 22a I
str.343 (*23) - Fischerei 22a - Rakowski B. Redakt.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=28&QI=
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen für das Jahr 1901

str.223 (182) - Rakowski Boleslaus Redakteur, Fischerei 22a
str.365 (*39) Fischerei 22a - Rakowski B. Redak.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=20&QI=
Adressbuch der Provinzial-Hauptstadt Posen fuer das Jahr 1902

str.62 (19) - Bobowski Andreas Schuhmachermststr. Schlessstrasse 7 H. K.

str.236 (194) - Rakowski Boleslaus Redakt., Fischerei 22a
str.387 (40*) - Fischerei 22a - Rakowski B. Redakt.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen für das Jahr 1903

str.232 (186)
Rakowski Boleslaus Journalist (dziennikarz), Breslauerstr.19
Rakowski Boleslaus Redakt. Fischerei 22a

str.358 (37*) - Fischerei 22a - Rakowski B. Redakt.
str.345 (24*) - Breslauerstr.19 - Rakowski B. Journ.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=56&QI=
Adressbuch der Provinzial-Hauptstadt Posen fuer das Jahr 1904

str.221 (179) - Rakowski Boleslaus Redakt. Fischerei 22a
str.345 (*41) - Fischerei 22a - Rakowski B. Redakt.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen; 1905

str.223 (181)
Rakowski Boleslaus Arb., Venetianerstr.32
Rakowski Boleslaus Redakteur. Fischerei 22a

str.355 (*43) - Fischerei 22a - Rakowski Boleslaus Redakt.
str.463 (151*) - Venetianerstr.13 - Rakowski B. Arb.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=55&QI=
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen - 1906

str.233 (189)
Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11
Rakowski Boleslaus Journalist Halbdorfstr.9b

str.347 (24*) - Blumenstr.11 - Rakowski B. Redakt.
str.395 (72*) - Halbdorfstr.9b - Rakowski B. Journalist.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1907

str.245 (189)
Rakowski Boleslaus Journalist Halbdorfstr.9b
Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1908

str.253 (193) - Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=13&QI=
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen - 1909

str.265 (201)
Rakowski Boleslaus Buchdr. Schützenstr.20
Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11
...
http://www.wbc.poznan.pl/Content/4533/directory.djvu
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1910

str.204 (143) - Laurentowski Franz Redakteur Luisenstr.7 S. II

str.270 (209) - Rakowski Bronislaus (Bolesław) Redakteur.Blumenstr.11 II.
str.396 (*29) - Blumenstr.11 - Rakowski B. Redakt.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=23&QI=
Adress - Buch der Provinzial - haupt und Residenzstadt Posen.1911

str.126 (60) - Frost Paul Zahlmstr, Neue Gartenstr.45 pt.
str.126 (60) - Frost Paul Rentier Auguste Viktoriastr.33 II

str.281 (213) - Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11

str.582 (*202) - Polizei-Päsidium (Wilhelmplata 12 und Berlinerstrsse 20a)
Polizei-Präsidium: v. Heyking,
Vertreter: Regierungsrat vin dem Knesebeck
Dezernenten: Regierungsrat vin dem Knesebeck (P), Polizeidirektor Zacher (III), Polizeiräte Raeder (II),Augustini (III) und Holdebran (I)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=53&QI=
Adressbuch der Residenzstadt Posen - 1912

str.286 (222) - Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress - Buch der Residenzstadt Posen. 1913

str.292 (236) - Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=10&QI=
Adressbuch der Residenzstadt Posen; 1914

str.293 (245) - Rakowski Boleslaus Redakt..Blumenstr.11
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &lp=27&QI=
Adressbuch der Residenzstadt Posen; 1916

str.282 (236) - Rakowski Boleslaus Redakt..Blumenstr.11
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... =7433&from
Adressbuch der Residenzstadt Posen; 1917

str.286 (238) - Rakowski Boleslaus Redakt..Blumenstr.11

str.91 (43) - Dandelski Aleksander Kriminalkomimissar Blumenstrasse 6 III
str.278 (230) - Portaszewicz Józef Polizeirat Gartenstr.15 II
....

Następna książka adresowa jest z roku 1925, ale w niej nie ma interesujących mnie nazwisk.

...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Ostatnio edytowano 19 lis 2017, 19:08 przez bugakg, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 16 lis 2017, 21:18 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): 04 lis 2016, 21:04
Posty: 721
Ciekawe, czy Mieczysław Rakowski, były premier to ta sama rodzina. Był synem rolnika Franciszka Rakowskiego i Marii Mazurkiewicz i pochodził z Wielkopolski.

_________________
--------------------------
Pozdrawiam, Danka


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 17 lis 2017, 01:42 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.


e-kartoteka:

Zacher Rajmund *19.09.1852 Inowrocław - żona Maria Steinbrecht *17.07.1865 Magdeburg
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... EPrvXmTc6A
skan 786
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... z-IoFO-NFg
skan 787
...
e-kartoteka:

Dandelski Aleksander *27.03.1863 Poznań - żona Helena Dandelska *07.01.1877
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 0VszWjcJsA
skan 757
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... Dtz1PrV9gg
skan 758

akt ślubu:
Parafia katolicka Rogoźno, wpis 12 / 1899 - 04.07.1899
Alexius Dandelski *1863 (36 lat) ojciec: Hippolytus Dandelski , matka: Antonina Mikołajewska
Helena Dandelska *1877 (22 lat) ojciec: Maximilianus Dandelski , matka: Salomea Wieczorek
...
Chociszewski Stefan redaktor "Postępu"

e-kartoteka
Chociszewski Stefan *28.03.1857 Czeszewo, +01.01.1916
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 14_t_3a0xg
skan 1005
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... togvqZwHnQ
skan 1006
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... uE1SmJ_bjA
skan 1007
...
Chociszewski Stefan redaktor "Postępu" - nekrolog

Obrazek
...
Bobowski Andrzej redaktor "Postępu"

e-kartoteka
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... BkaMM0xkcA
skan 638
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... jvSRfZEZcg
skan 639

akt ślubu:
Parafia katolicka Poznań - par. św. Marcina, wpis 138 / 1888 - 16.11.1888
Andreas Bobowski *1854 (34 lat) 1ojciec: Theodorus , matka: Aemilia Targowska
Hedvigis Marcinkowska (27 lat) ojciec: Joannes , matka: Anna Muszkiewicz
Emilia Bobowska z Targowskich
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... kg5zQCXplQ
skan 669
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... lbzraLB9ig
skan 670
...
Bobowski Andrzej redaktor "Postępu" - nekrolog

Obrazek
...
Laurentowski Franciszek redaktor "Wielkopolanina"do 27.07.1919 roku

e-kartoteka:
Laurentowski Franciszek *17.12.1873 Metz
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 8SoFs-D-Uw
skan 364
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... tsbcDhn7_A
skan 365
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... VA2p_xcNCQ
skan 366
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... u1GGVp1BNw
skan 367

akt ślubu:
Parafia katolicka Zaniemyśl, wpis 12 / 1899
Franciscus Laurentowski *1874 (25 lat) ojciec: Hieronymus , matka: Sophia de Kalkstein Orłowska
Veronica Grusiewicz (20 lat) ojciec: Franciscus , matka: Antonina Slikor
...
https://encyklopedia.pwn.pl/haslo/Biede ... 77274.html
Marcin Biedermann (ur. 21 października 1864 Pusta Warzta k. Odolanowa, zm. 26 czerwca 1915 Les Esparges Francja)
działacz nar., kupiec, wydawca;
właściciel firmy pośredniczącej w handlu ziemią, skutecznie konkurującej z pruską Komisją Kolonizacyjną; 1896–1907 właściciel Wydawnictwa „Pracy” i drukarni w Poznaniu, 1897 wydawca czasopisma „Praca”, kryt. wobec antypol. polityki władz niem., co naraziło go na więzienie i procesy sądowe, 1901 zał. „Górnoślązaka”; finansował pol. organizacje, prasę („Goniec Mazurski”) oraz akcje oświat. (zakładanie bibliotek) na Mazurach; zginął jako żołnierz armii niem. podczas I wojny światowej.
...
Biedermann Marcin Redaktor "Pracy"

e-kartoteka
Marcin Biedermann *21.10.1864 Warzta, +26.06.1915 ->& 31.07.1901 z Maria Drwęska
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... lbzraLB9ig
skan 670
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 51H1d6MfKw
skan 671
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 4aznowLprg
skan 672
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... WqEuPy19dA
skan 673
...
Goniec Wielkopolski: najtańsze i najstarsze pismo codzienne dla wszyst... z dnia 18.01.1901 nr.15 str.3

Zapowiedzi z dnia 16.01.1901: [/b]

Kupiec Marcin Biedermann z Maryą Drwęską z domu Drwęską

...
Biedermann Marcin

Obrazek

...

Łukowski Kazimierz - nekrolog

Obrazek
...
Bestyński Teofil

Obrazek
...
Siemiątkowski Władysław

Obrazek
...
Kaniewski Alfons

Obrazek
...
http://www.encyklopediateatru.pl/osoby/ ... brzezinski
Józef Pokrywka-Brzeziński

BRZEZIŃSKI Józef, wlaśc. Pokrywka (18 III 1877 Poznań - 16 V 1951 Gniezno), aktor, reżyser, dyr. teatru. Debiutował w 1896 we Lwowie, a w 1896-97 występował w t. pozn. w niewielkich rolach jak Śmigalski ("Zemsta"), Benvolio ("Romeo i Julia"), w 1901-02 w zespole E. Kupieckiego w Częstochowie. W 1903-05 kierował zespołem objazdowym w Wielkopolsce, od 1 VII do 15 VIII 1905 prowadził z G. Senowskim T. Ludowy w Krakowie. W 1905 zapewne występował też w zespole Cz. Janowskiego na terenie Rosji. W 1906 należał do zespołu Cz. Wiśniewskiego w Lublinie. Przed 1914 ponownie prowadził zespół objazdowy działający na terenie zaboru pruskiego. W 1915 wy­stępował w T. Polskim w Poznaniu (do kwietnia), potem prawdopodobnie zorganizował zespół objazdo­wy w Galicji. Jego działalność w okresie międzywojen­nym nie jest znana. Na początku II wojny świat. prze­bywał w Poznaniu; tam w 1941 został aresztowany i wywieziony do obozu w Oświęcimiu, a następnie do Buchenwaldu. Po powrocie do kraju zaangażował się do T. Miejskiego w Gnieźnie, gdzie pracował do końca życia jako wykonawca ról charakterystycznych, jak np. Major ("Damy i huzary"), Aryst ("Fircyk w zalotach"), Burczyński ("Grube ryby"). Tu także reżyserował, m.in. "Da­my i huzary", "Rozdroże miłości".
Bibl.: Bar: Dzieje t. krak., s. 160; Koryzna II s. 46; Ilustr. Kur. pol. 1951 nr 137; Afisze i programy, IS PAN (m.in. program na dwudziestolecie t. w Gnieźnie, tu il.).
Źródło: Słownik Biograficzny Teatru Polskiego 1765-1965, PWN Warszawa 1973
...
Pokrywka Józef *19.03.1877 Winiary

e-kartoteka:
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... NspOyH1EFw
skan 109
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... HB-BQDiQqw
skan 110
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... XDpVCnAfhg
skan 111
...
https://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3ze ... %9Bcielski
Józef Teodor Stanisław Kościelski, herbu Ogończyk (ur. 9 listopada 1845[1] w Służewie, powiat Inowrocław, zm. 22 lipca 1911 w Poznaniu) – poeta, dramaturg, wielkopolski działacz polityczny, mecenas sztuki i filantrop.
(...) Kościelski powołał także Towarzystwo Dziennikarzy i Literatów Polskich, któremu przez szereg lat prezesował. Był członkiem Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Wspierał wiele instytucji przemysłowych, handlowych i rzemieślniczych, pełnił m.in. funkcję Prezesa Rady Nadzorczej spółki H. Cegielski Towarzystwo Akcyjne. W 1904 przeniósł się na stałe do Poznania. Rok później założył stowarzyszenie „Straż”, którym kierował do 1909.
Od 1881 był żonaty z Marią Bloch (1855-1926), córką bogatego finansisty warszawskiego, Jana Gotliba Blocha. Miał z nią troje dzieci: dwie córki i syna, Władysława Augusta. Zmarł w Poznaniu, ale został pochowany w Miłosławiu, w podziemiach kaplicy kościoła św. Jakuba. Jego imię nosi jedna z ulic w Inowrocławiu[5].
...
Kościelski Józef *09.11.1845 Służewo, +22.07.1911 Poznań

e-kartoteka
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... fHOBXvUmwg
skan 319
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... rtMvHaX6cw
skan 320
...
Kościelski Józef - nekrolog

Obrazek

Obrazek
...
Merkur - reklama

Obrazek
...
Decert - drukarnia - reklama

Obrazek

...
Drwęski - Langner - reklama

Obrazek
...

edit:
Poprawiłam imię Drwęskiej na Maria - (było Marianna)
Dopisałam zapowiedź ślubu z dnia 16.01.1901:
Kupiec Marcin Biedermann z Maryą Drwęską z domu Drwęską
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Ostatnio edytowano 10 gru 2017, 23:28 przez bugakg, łącznie edytowano 5 razy

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 lis 2017, 12:51 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.

Czasopismo "Praca".

Reklama:

Obrazek

Reklama:

Obrazek
...

Rok 1896 w WBC zawiera tylko dwa numery: numer 7 i 8.

Rok 1897 rozpoczyna się dopiero od 76 numeru.

Numer 86.

Artykuł:
"Prawo Polaków a szowinizm Niemców".
...
Numer 89.

Nowy proces.

Za artykuły narodowej treści dwaj współpracownicy nasi odsiadują karę więzienną; oprócz tego proces o "Vater unser" , którego wynik w pierwszej instancyi Czytelnikom naszym jest juz wiadomy, wznowionym będzie niebawem na wniosek królewskiej prokuratoryi przed lipskim trybunałem.
Ale niedość jeszcze na tem, bo oto w tych dniach wytoczono nam nowy proces o artykuł p.t. "Prawo Polaków a szowinizm Niemców", z którego treścią Czytelnicy nasi zapoznali się w numerze 86 "Pracy" . (...)
...
Numer 96.

Proces polityczny szósty z rzędu od Nowego Roku wytoczyła prokuratorya pismu naszemu z powodu zamieszczenia w num. 86 "Pracy" patryotycznego artykułu wstępnego p.t.: "Prawo Polaków a szowinizm Niemców". Autor artykułu napisał świętą prawdę, bo wszyscy wiemy, że hakatyści bardzo często krzywdę nam wyrządzają, że system germanizacyjuy rozwielmożnia się u nas, że Niemcy obrażają bardzo często nas i nasze najświętsze uczucia narodowe, dzięki szczuciu hakatystów, w myśl zasady Hartmannowskiej "Ausrotten" . Faktem też jest udowodnionym i stwierdzonym, że się u nas rozwięzuje zebrania z powodu rozpraw na nich w języku polskim, że się zabrania pochodów i zabaw łatowych Towarzystwom naszym itp. Autor artykułu napisał więc prawdę najzupełniejszą. Prawda w oczy kole - mówi przysłowie - zatem nie dziw, że artykuł ten nie podobał się "naszym najserdeczniejszym" , bo wiadomo, że są różne gusta, a musiał się im bardzo niepodobać, skoro prokuratorya wzięła naraz redaktora naszego pisma, p.Bolesława Rakowskiego, podwójnie w kluby, wytoczywszy mu na mocy § 130 i § 131 kodeksu karnego, oraz na mocy pokrewnych im paragrafów prawa prasowego proces o podburzanie do gwałtów rewolucyjnych (szczucie Polaków na Niemców) i podawanie w pogardę urządzeń państwowych. Za tę rewolucyą papierową (Rosyanie są już w Słupcy pod Strzałkowem , a żniwiarze są zaopatrzeni w kosy, szewcy w kopyta, krawcy i redaktorzy w nożyce, i to wszystko na europejskie wojska, zbrojne w pałasze, karabiny i armaty!! o zgrozo!! Przyp. Red.) zasiadł p. Rakowski w dniu 3 bm. na ławie oskarżonych przed izbą karną feryjną sądu ziemiańskiego w Poznaniu, której przewodniczył dyrektor sądu ziemiańskiego, p. Raemisch. Oskarżonego bronił mecenas-poseł, p. Dr. Dziembowski z Poznania. Zaraz na wstępie rozpraw zaszedł fakt rzadki i prawie niebywały w procedurze procesów karnych takiej kategoryi. Owóż pan przewodniczący zainterpelował pana prokuratora, czyby nie należało ze względu na sprawę mającą być omawianą, a traktującą między innemi o podburzaniu rewolucyjnem - wykluczyć publiczność ze sali sądowej.
Naturalnie propozycyą tę zaakceptował p. prokurator. Publiczność nadzwyczaj licznie zebrana w audytoryum skazaną byłaby na opuszczenie sali sądowej, gdyby nie energiczny protest obrońcy, skutkiem czego kolegium sądowe udało się na długą naradę i uchwaliło publiczności nie wykluczać.
Oskarżony oświadczył, że autorem artykułu nie jest i że nie pamięta, kto mu go nadesłał. Artykuł z wolą i wiedzą kazał umieścić w "Pracy", gdyż nie uznał w nim nic karygodnego.
Zresztą zrzekł się wszelkich odpowiedzi co do pojedynczych punktów inkryminowanego artykułu, pozostawiając w tym względzie wszelkie wyjaśnienia i wnioski swemu obrońcy.
Tłumacz sądowy odczytuje następnie cały artykuł inkryminowany najpierw po polsku, a potem po niemiecku.
Obrońca stawia wniosek o wysłuchanie jako świadka lektora gazet polskich, radzcy policyjnego, p. Zachera z Poznania, który ma stwierdzić, że ustęp inkryminowanego artykułu, dotyczący rozwiązywania przez policyą zebrań, zakazu pochodów, zabaw itp. Towarzystwom polskim zawiera prawdę najzupełniejszą. Kolegium sądowe wraz z prokuratorem uznaje fakta te jako ogólnie znane za wiarogodne, zatem zawezwanie p. Zachera jako świadka okazuje się zbytecznem.
Prokurator podtrzymuje oskarżenie we wszystkich punktach, a ponieważ oskarżony ani za przestępstwa prasowe, ani też w ogóle za inne przestępstwa dotąd karanym nie był, przyznaje mu łagodzące okoliczności i wnosi o karę pieniężną 50 marek względnie 5 dni więzienia.
Obrońca w bardzo świetnej, przeszło godzinę trwającej mowie, zbija punkt po punkcie wszystkie twierdzenia oskarżenia, w audytoryum panuje cisza jak w kościele, każdy chwyta chciwie złote słowa obrony, by z nich nic nie uronić, nawet kolegium sądowe i prokurator z nadzwycząjnem zajęciem przysłuchują się krasomówczym, prawnopolitycznym wywodom obrońcy.
Nie szczują Polacy- bardzo slusznem zdaniem obrońcy - ale szczują Niemcy. Lżenie i poniewieranie Polaków jest na porządku dziennym. Niemiec w Ostrowie lżył Polaków na ulicy: "Ihr Pollaken seid keine Preussen man kann cuch hauen!" (Was Polaczysków można bić, boście nie Prusacy), za co skazał go sąd okręgowy w Ostrowie na miesiąc więzienia, gdzieindziej znowu lżono systematycznie Polaków temi słowy: "Ihr veifluchte polnische Hunde" (Wy przeklęte psy polskie) tak długo dopóki temu nie przeszkodzono i winnych nie ukarano.
My Polacy jesteśmy usposobieni lojalnie, pokojowo, nie dając powodów do najmniejszych podburzań; kto podburza, o tem wszystkim dobrze wiadomo.
Należy wziąść także pod rozwagę tę okoliczność, że artykuł inkryminowany ukazał się w dniu 4 lipca rb., więc że był pisany pod wpływem rozburzonej opinii publicznej, polskiej jak i niemieckiej, z powodu owego bardzo niefortunnego wówczas jeszcze nie rozstrzygniętego projektu do prawa o stowarzyszeniach i rozpraw nad nim w Izbie panów i w sejmie pruskim.
Oskarżony dosyć cierpi moralnie, że tutaj na ławie podsądnych zasiadać musi, niepodobieństwem jest więc, aby go jeszcze karać miano za to, że może użył w artykule niektórych za ostrych słów, że zresztą działał w jak najlepszej myśli i wierze, więc obrońca wnosi o uwolnienie swego klienta.
Prokurator w swej replice podtrzymywał wszelkie punkta oskarżenia, a na dowód, że Polacy szczują na Niemców wydobył z-archiwum starych rupieci sprawę o chorągiewkach zamieszczonych na dachu pewnego pałacu z napisem: "Śmierć Niemcom."
Obrońca odpowiedział, że fakt ten zaszedł przed kilku już laty i że zresztą sprawca tego otrzymał bardzo dotkliwą karę, bo aż kilka miesięcy więzienia.
Kolegium sądowe po blisko godzinnej naradzie uznało oskarżonego niewinnym zarzuconego mu przestępstwa podburzania do gwałtów rewolucyjnych ( § 130), uznało go jednakże winnym podawania w pogardę urządzeń państwowych i policyjnych prowincjonalnych (§ 131), a przyznawszy mu łagodzące okoliczności, skazało go stosownie do wniosku prokuratora, na 50 mk. kary pieniężnej względnie 5 dni więzienia.
Równocześnie zawyrokowano konfiskatę wszelkich pozostałych egzemplarzy nr. 86 "Pracy" i zniszczenie płyt i fohm drukarskich.
Procesy prasowe itp. kosztowały dotąd wydawnictwo "Pracy" przeszło 1200 marek, nie licząc w tem blisko dwumiesięcznej kary więziennej, którą odsiedziało w poznańskiem więzieniu dwóch redaktorow naszego pisma.
Jeszcze jest w biegu wielki proces polityczny, który znowu wydawcę gruby pieniądz kosztować będzie, a w dodatku ściągnie na redaktorów najprawdopodobniej karę więzienną.
...
Numer 100.

Proces polityczny przeciw pismu naszemu toczył się znowu w dniu 5 b.m. przed czwartą izbą karną trybunału w Lipsku za artykuł patryotyczny, napisany w obronie polskiego pacierza skutkiem rewizyi pierwszego prokuratora, dr. Isenbiela z Poznania, wniesionej przeciw wyrokowi pierwszej izby karnej sądu ziemiańskiego w Poznaniu z dnia 1-go czerwca r. b., uwalniającemu 5-ciu redaktorów'" i wydawcę "Pracy" od winy i kosztów wbrew wnioskowi prokuratoryi, żądającemu dla nich kary więziennej.
Trybunał w Lipsku odrzucił rewizyą. Tak więc wszelkie możliwe zabiegi pierwszego prokuratora, dr. Isenbiela, aby ukarano więzieniem redaktorów i wydawcę "Pracy" za ten występek, wołający o pomstę do nieba (dieses Himmelschreiende Vergehen) spełzły na niczem. Większy Pan Bóg niż pan Rymsza.
...
Rok 1898

Numer 4.

Nowy proces grozi pismu naszemu. Redaktorów zapozywano już przed sędziego śledczego. Bliższe wiadomości w tej sprawie podamy w następnym numerze.
...
Numer 5.

- Nowy proces, o którym wspominaliśmy w ostatnim numerze, jest za humorystykę czyli za wiersz pt. "Bajka w trzech częściach o szwabie, osie. nietoperzu, żabie, żmiji, sowie i świni i djable"
Gady i owady te itp. stały się powodem śledztwa, a najzwyczaj niejsza bajka humorystyczna miała rzekomo nas biednych Polaków podburzyć do gwałtów rewolucyjnych przeciw Niemcom!
...
Numer 7.

Tylko 20 stronnic mniej więcej obejmuje skarga nam dziś właśnie doręczona, którą wytoczyła królewska prokuratorya redakcyi naszej wskutek zamieszczonego wiersza satyryczno-humorystycznego w nr, 2 i pod tyt.;
"Bajka w trzech częściach o szwabie, osie, nietoperzu, żabie, żmiji, sowie, świni i djable".

W wierszu tym dopatrzyła się królewska prokuratorya następujących okropności:
1. Naruszenia spokoju publicznego.
2. Nawoływania do gwałtów.
3. Wzbudzenia nienawiści narodowościowej, oraz
4. Obrazy Niemców, a przytem i Bismarka.
To jest główna treść oskarżenia.
Stosując się zawsze do prawa - ograniczamy się chwilowo na powyższych danych. O dalszym przebiegu procesu nie omieszkamy Szanownym Czytelnikom swego czasu donieść słów więcej. Na tem kropka, - bo dodając jeszcze mogło by być za wiele a raczej przekroczeniem wobec prawa czyli zakłóceniem zgody narodowościowej; ażeby ją utrzymać, rząd poświęcił znane drugie 100 milionów! Niemniej i Hakatyści usilnie pracują nad tem, ażeby wpośród obóch narodowości zgodę zachować, gdyż dotąd nie mieli procesu o podobne przekroczenie! A więc tylko biedna "Praca" spokój i zgodę zakłóciła.
.
Właściciel i wydawca Marcin Biedermann. -
Odpowiedzialny redaktor Bolesław Rakowski w Poznaniu.
W drukarni J. Fr. Tomaszewskiego w Poznaniu, Plac Wilhelma 17 (Telefon 334). Maszyny pośpieszne pędzone motorem.
...
Numer 9.

Znowu nowy proces.
Już drugi w tym roku, wytoczony nam będzie. Dn. 23 b.m. przesłuchiwano jednego z naszych redaktorów na policyi w sprawie wiersza zamieszczonego w nr. 6-ym na stronie 96-ej Jadwigi Strokowej p. t. "Do braci Słowian", w którym prokuratorya dopatrzyła się rzekomo podburzania do gwałtów rewolucyjnych.
Iście dni krzyżowe i ciężkie czasy nastały w Nowym roku dla redaktorów "Pracy".
...
Numer 11.

Proces o bajkę.
Znana Czytelnikom bajka wierszowana "O szwabie, osie, nietoperzu, żabie, żmiji, sowie, świni i djable", zamieszczona w nr. 2 "Pracy" r. b. spowodowała prokuratoryą do wytoczenia procesu redaktorowi naszemu p. Rakowskiemu (młodszemu) o
1) obrazę,
2) podjudzanie do gwałtów w sposób zakłócający spokój publiczny i
3) daleko posunięte przekroczenie przepisów publicznego porządku.
W żartobliwej osnowie bajki dostrzegła prokuratoryą powyższe trzy karygodne momenty.
Sąd uchylił wszakże moment obrazy, jakkolwiek kilku Niemców przeważnie urzędników prokuratoryi na terminie stanąwszy oświadczyło, że treść bajki ich osobiście obraża.
Dla pojedynczych osób niemieckiej narodowości - tak mniej więcej brzmiała odnośna część zawyrokowania - treść bajki nie jest obrażającą.
Natomiast podtrzymał sąd ostatnie dwa momenty oskarżenia prokuratoryi tj. o podniecanie do gwałtu i przekroczenie przepisów publicznego porządku. Wniesioną przez prokuratora nader surową karę całorocznego więzienia złagodził sąd po świetnej, głęboko obmyślanej i wielostronnej obronie znanego chlubnie mecenasa Bernarda Chrzanowskiego i następnej, 1 1/2 godziny trwającej naradzie, na uwięzienie trzy miesięczne, uchylając nakaz aresztowania natychmiastowego.
Świadcząca o wielkim talencie mowa obronna p. adwokata Chrzanowskiego bez wątpienia zainteresować musi tak całą swą treścią jak pojedyńczemi wzniosłem myślami wszystkich Czytelników naszych.
Dla tego też postanowiliśmy ją w przyszłym numerze zamieścić obszerniej streszczoną, dziś zaś ograniczyć się do takiej oto choć zwięzłej, lecz chlubnej wzmianki, na jaką w całej pełni zasługuje.
N.
...
Numer 12.

Drugi proces polityczny w miesiącu bieżącym toczyć się będzie przeciw redaktorowi naszego pisma, p. Bolesławowi Rakowskiemu (ojcu) o wiersz Jadwigi Strokowej p. t. "Do Braci Słowian", zamieszczony w nr. 6-ym "Pracy" z r.b. na stronie 96-ej, przed 2-gą izbą karną tutejszego sądu ziemiańskiego dn. 21 b. m. w południe o 12-ej godzinie.
Prokuratorya dopatrzyła się w wierszu tym podburzania do gwałtów i wytoczyła p. R. oskarżenie na mocy § 130 kodeksu karnego i 20 prawa prasowego.
Mowy wygłoszonej przez naszego obrońcę, p. mecenasa Chrzanowskiego, w procesie o bajkę o osie, źmiji i szwabie zamieścić nie możemy z ważnych, od Redakcyi niezależnych powodów.
Równocześnie nadmieniamy, że sprawę tę rozstrzygnie ostatecznie sąd Rzeszy w Lipsku, gdyż tak nasz obrońca jak też prokurator założyli rewizyą.
...
Numer 13.

"Do braci Słowian".
Wiersz "Do braci Słowian" p. Jadwigi Strokowej, zamieszczony w nr. 6 "Pracy", a wzywający do łączności plemiona słowiańskie, sprowadził dziś karę czteromiesięcznego więzienia na redaktora naszego p. Bol. Rakowskiego seniora.
Czytelników naszych przypominających sobie ów mały utwór poetycki, patryotyczny wprawdzie, ale bynajmniej nierewolucyjny, zaciekawi niewątpliwie przebieg w dniu 21 b. m. rozegranego procesu i główny moment oskarżenia, który tak surowy spowodował wyrok.
Oto w tym poemacie zachęcającym ludy słowiańskie do zgody, bo "w łączności potężna broń", dopatrzyła się prokuratorya występku przeciw paragrafowi kodeksu karnego "o podburzanie do gwałtów". W obronie swej, przemawiającej głęboko do duszy człowieka, udowadniał p, mecenas Chrzanowski z właściwą sobie gruntownością eksplikacyi. iż wiersz całą swą treścią miał jedynie na celu łączność ludów słowiańskich, które rozdwojenie i partykularyzm osłabiały zawsze tak, iż oto Niemcy coraz dalej zapuszczali zaborcze zagony w dzierżawy szczepu słowiańskiego i że po kolei padali ofiarą podbojów niemieckich Obotryci, Wendowie, Łużyczanie, Czesi itd.
Zachęta taka do zgody i jedności szczepowej - tak wywodził nasz obrońca - nie może być karygodną, bo i niemieckie plemiona pragną tej zgody dla siebie i do niej braci nawołują. Mecenas Chrzanowski starał się następnie przekonać sąd, iż idea podniecania do gwałtu lub buntu obcą była autorce i redaktorowi, że wyrazy wzywające do "protestu w akcie zjednoczenia i zgody słowiańskich ludów przeciwko niewoli" nie są wezwaniem do buntu orężnego ani w ogóle do wałki lub gwałtownych czynów, których to wyrazów niema nawet w poemacie.
Natomiast bezpośrednie wezwanie do walki "zum Kampf" przeciwko Polakom wskazał obrońca sądowi w pewnym artykule "Elblinger Ztg.", powtórzonym przedwczoraj przez "Schlesische Ztg.", do którego to wezwania o wiele snadniej artykuł prawa odnośny dałby się zastosować.
Mówca zakończył twierdzeniem slusznem, że gdyby ktoś w dzisiejszych stosunkach i w obecnym stanie rzeczy istotnie nawoływał Polaków do orężnych gwałtów, to Polacy sami uznaliby go za chorego umysłowo.
Przewodniczący p. dyr. Raemisch interpelował obrońcę, gdzie dopatruje się pognębienia Słowian przez żywioł niemiecki.
Obrońca wymienił Serbów (łużyckich), Wendów, Obotrytów, Kroatów, Polaków, a na zagadnienie czy może i Czechów odpowiedział słowami "tak, ja i to twierdzę".
Pan mec. Chrzanowski, doskonały znawca stosunków słowiańskich, sięgnął w swoich wywodach het po za ciasne granice wyłącznie polskich interesów, a mówiąc o Czechach i dzisiejszej ich walce przeciwko nieprawnemu naporowi niemieckiemu miał niezawodnie to na myśli, że kraj, w którym się ta walka stacza nazywa się "Czechy" po niem. "Böhmen" i że tam wtedy tylko Niemcy mogliby narzekać na wypieranie ze strony czeskiej, gdyby ten kraj nazywał się "Germanią".
Prokurator wniósł o karę jednomiesięcznego więzienia, a sąd po dłuższej naradzie uznał tę karę za zbyt łagodną i zaostrzył ją do 4 miesięcy więzienia. Czytelnicy nasi sami dopowiedzą sobie reszty.
My z swej strony zapiszemy jeszcze tylko dla pamięci, iż rok ten dla "Pracy" wielu surowemi wyrokami się zaznaczył.
W krótkich zaledwie przerwach spadły na naszych redaktorów oprócz licznych kar pieniężnych, następujące kary więzienne: czterotygodniowa, jednomiesięczna, sześciotygodniowa, trzymiesięczna, i dziś czteromiesięczna.
Gdyby sumę tych kar więziennych rodziehć odpowiednio na rok cały i na jedne złożyć osobę, wtedy osoba ta dwa dni spędzaćby musiała w murach więziennych a jeden zaledwie na wolności.
Z jakiemiż trudnościami walczyć musi wydawnictwo pragnące pod sztandarem miłości ojczyzny działać dla idei narodowych! Ale idee te trwalsze są od trudności wszelkich, wzamian za które niczego więcej nie pragniemy nad szczere, a coraz liczniejsze uznanie czytelników i całego społeczeństwa, którego dobro najważniejszym i jedynym naszym celem!
...
Numer 14.

Resztę nakładu "Pracy" w wydaniu jubileuszowem (nr. 13) skonfiskowała policya na rozkaz prokuratoryi.
Jest to prawdopodobnie zapowiedzią nowego procesu prasowego, jaki nam wytoczy prokuratorya.
...
Numer 15.

Nowy proces.
Zapewne żadne pismo polskie w całem państwie pruskiem nie doznało tyle ciężkich ciosów* jak nasza biedna "Praca" przez liczne prasowe procesa, ogromne koszta i wielokrotne uwięzienia redaktorów po kilka miesięcy.
Jeszcze nie odsiedziało dwóch redaktorów naszego pisma, skazanych na 3 i 4 miesiące, kary więziennej, jeszcze nieukończone śledztwo wytoczone za jubileuszowy nr. 13-sty "Pracy" a oto już nowe rozpoczęły się indagacye na rozkaz król. prokuratoryi o wiersze i artykuły zamieszczone w nr. 14 "Pracy".
Mianowicie zaś ilustracye z nr. 13 i 14-go "Pracy" wcale się nie podobały król. prokuratoryi.
Podaliśmy tylko historyczne fakta z roku 1848 zgodne z prawdą.
To też słusznie zapytuje się "Dziennik Kujawski" co wobec tak licznie wytaczanych procesów - wolno prasie polskiej wogóle pisać a co nie? Niech by to król. prokuratorya bliżej określiła".
...
Numer 18.

Znowu doręczono oskarżenie redakcyi naszego pisma, obejmujące dwadzieścia stron druku, o rzekome podburzanie do gwałtów, którego się dopatrzyła prokuratorya w wierszach i rycinach, zamieszczonych w nr. 13. (jubileuszowym) "Pracy".
Ciężkie czasy i iście dni krzyżowe nastały dla redaktorów "Pracy", gdyż w całym zaborze pruskim żadne inne pismo polskie nie miało w bieżącym roku tyle procesów prasowych co nasz tygodnik, budzący i podtrzymujący w Czytelnikach ducha narodowego.
...
Numer 19.

(...) Oprócz procesów prasowych, które jak wiadomo dla "Pracy" są chroniczna, niejako chorobą charakteryzują stosunki u nas, liczne procesy wytaczane z lada przyczyny a zawsze opatrzone niebezpieczną marką:
Proces o podburzanie "do gwałtów" jednych klas ludności przeciwko drugim. (...)

Znowu wytoczono nam dwa procesy z powodu artykułu w nr. 14-ym "Pracy" zamieszczonego p. t." O sto milionów," w którym prokuratorya dopatrzyła się rzekomej obrazy ministra Miquela i landrata Gerlicha, któremu to za obrazę naszego czcigodnego duchowieńtwa i ludności polskiej - nasz wielce szanowny poseł, p. sędzia Motty dał tak dzielną odprawę oraz z powodu wiersza w nr. 15-ym "Pracy" zamieszczonego p.t. "W pięćdziesięcioletnią rocznicę".
Dotychczas mamy w biegu od Nowego Boku pięć nowych procesów prasowych politycznych, a na dobitek dwóch redaktorów na 3 i 4 miesiące w więzieniu.
Nie ma co mówić - król. prokuratorya bardzo się opiekuje naszą "Pracą", lecz nie wątpimy też, że i Szanowni Czytelnicy opiekować się nią będą i nadal z zdwojoną troskliwością i zjednywać nam będą coraz liczniejsze zastępy nowych abonentów.
...
Numer 20.

Do komitetu obywatelskiego we Wrześni należał między innymi w roku 1848
ś.p. Ludwik Rakowski, kupiec, sędzia polubowny, radny miasta i członek dozoru szkoły, który prócz tego piastował jeszcze inne urzędy obywatelskie honorowe.
Był to człowiek światły, rzutki i dzielny patryota.
Wozy jego zwoziły rannych z pola bitwy pod Sokołowem do szpitali urządzonych w mieście w szkole katolickiej i w domach prywatnych. Wozy były całe krwią zbroczone.
Wielką gorliwość w zwożeniu rannych okazał parobek Stanisław Lisek, rodem z Kaczanowa pod Wrześnią.
Ś.p. Ludwik chętnie poświęcał swoje mienie według sił i możności na cele narodowe i patryotyczne; mianowicie w roku 1863 wysyłał bezinteresownie własnemi podwodarai powstańców, amunicyą, broń sieczną i palną, a głównie kosy, które miał na składzie, na granicę Kongresówki mimo czujnych i zdwojonych straży pruskich.
Także tutaj wielką gorliwość i bystrość umysłu okazał wyżej wzmiankowany parobek Stanisław Lisek.
Ś.p. Ludwik żywił z kilku współobywatelami patryotami i nieraz zaopatrywał w bieliznę i odzież schwytanych w roku 1863 na granicy przez żołnierzy pruskich i więzionych na spichrzu Arona Schwalbego we Wrześni powstańców.
Umarł we Wrześni dn. 27 lipca 1869 roku, tknięty paraliżem, przeżywszy lat 54.
Cześć Jego pamięci! Spokój Jego duszy!
(Jednego ze synów po ś.p. Ludwiku, p. Bolesława Rakowskiego (starszego), współpracownika naszego tygodnika, skazała izba karna sądu poznańskiego, jak wiadomo, na 4 miesiące więzienia, a wnuka ś. p. Ludwika, p. Bolesława Rakowskiego (młodszego) skazała też izba karna na 3 miesiące więzienia za przestępstwa prasowe.( Przyp. Redakcyi "Pracy")
...
Numer 24.

Proces wytoczony przez tutejszą prokuratoryą naszemu redaktorowi, p. Lipińskiemu, za uczczenie pamięci bohaterów z pod Miłosławia, Wrześni i Książa w nr. 13 " Pracy" - zakończył się w poniedziałek 6 bm. o godzinie 3 po południu zasądzeniem oskarżonego na . 4 miesiące więzienia.
W środę 8 bm. za to samo przewinienie w nr. 15 stanął przed kratkami sądu p. Nepom. Szymański jako drugi odpowiedzialny redaktor naszego pisma i skazanym został na 300 mk. kary.
A więc obecnie 3 redaktorów naszych w więzieniu i to pp. Rakowski młodszy 3 miesiące, Rakowski starszy 4 miesiące, Lipiński 4 miesiące, a p. Szymański, jak wyżej powiedziano, zapłacić musi 300 mrk. kary.
Prócz tego jeszcze dwa procesy w biegu.
Jak na razie to to wystarczy! Lecz pomimo tych nowych kar niepowstrzyma nas nikt i nadal od wypowiedzenia wszystkiego tego, co będziemy uważali za konieczne; niezdoła nas też powstrzymać żadna kara od złożenia hołdu i czci najgłębszej bohaterom poległym, którzy krew swoją przelali za wolność naszej Polski ukochanej.
Miłości narodu i czci dla przeszłości nie zdoła wyrwać z piersi naszych żadna kara, jak nie wyziębiły serc polskich nawet syberyjskie lody.
Szanujemy prawo, lecz o nad tem stoi prawo Boskie, które nakazuje nam gorącą, bezgraniczną miłość Ojczyzny, którą atoli okazać możemy tylko przez uczczenie walecznych przodków naszych.
Królewski pierwszy prokurator w swej przemowie zaznaczył, iż właśnie "Praca" jest zwłaszcza dla dorastającej młodzieźy polskiej jednem z najniebezpieczniejszych pism, gdyż burzy krew.
Oczywiście dorastająca młodzież polska czytająca pismo nasze, nie będzie śpiewała "Deutschland über Alles", to już chyba, trudno wymagać, a zwłaszcza przy obecnym systemie pruskim. systemie pruskim.
Wobec tego dziwić musi każdego z Czytelników taktyka "Dziennika Poznańskiego" i "Kuryera Poznańskiego", w których to obu naczelnych pismach w suchych słowach napisano: "Praca" skazana znowu na 4 miesiące więzienia za podburzanie do gwałtów.
"Dziennik" i "Kuryer" niewidział zatem potrzeby uzupełnienia notatki zaznaczeniem, że to "rzekome "podburzanie do gwałtów" niebyło niczem. innem, jak tylko gorącem patryotycznem uczczeniem przeszłości naszej i uczczeniem poległych z pod Miłosławia, Wrześni i Książa.
Nawet "Pos. Tageblatt" był o tyle sprawiedliwym, że objaśnił swych czytelników w czem właściwie prokuratoryą znalazła podburzanie do gwałtów. (...)
...
Numer 26.

(...) To też właśnie "Praca" jest solą w oku naszych wrogów, którzy niezaniedbywali żadnej sposobności, ażeby ogłaszać pismo to przed światem jako buntownicze i grzeszące przeciwko Niemcom Prusakom, podczas gdy ono tylko w najlepszem i najczystszem pojęciu spełniało swój święty, narodowy obowiązek.
Oto w ciągu stosunkowo krótkiego czasu skazano 9-ciu redaktorów naszego pisma, a obecnie czterech redaktorów "Pracy" i to każdy z nich na kilka miesięcy pójdzie już pod klucz.
Lecz to nas nie powstrzyma od wypowiedzenia prawdy, wykazania prześladowań i pognębienia, na które my Polacy narażeni. "Praca" jak dotąd tak i nadal z otwartą przyłbicą śmiało wypowie wszystko to, co czuje i myśli co nas boli i co nam dolega. (...)
...
Numer 31.

"Praca " znowu przed sądem.
W chwili, gdy redaktor naszego pisma p. Rakowski (starszy) odsiaduje swą czteromiesięczną karę więzienną, nowe surowe wyroki spotykają dwóch jeszcze redaktorów "Pracy" i to p. Rakowskiego (młodszego) a jednocześnie p. Lipińskiego.
Ostatnie procesy przeciwko naszemu tygodnikowi rozegrały się w poniedziałek d. 25 bm. W znanej sprawie bajki o szwabie, osie it.d., wznowionej po rewizyi, dokonanej przez sąd Rzeszy w Lipsku, prokurator wniósł o pół roku więzienia, sąd zaś po świetnej obronie p. mec. Chrzanowskiego, zawyrokował uwięzienie czteromiesięczne młodszego p. Rakowskiego.
Z kolei toczyła się tegoż dnia przeciwko panu Lipińskiemu sprawa o "obrazę ministrów pruskich", jaką wrzekomo zawierał artykuł, zatytułowany "O sto milionów".
Z aktu oskarżenia wynikało, iż proces wytoczono wprost na żądanie ministerstwa pruskiego, które samo z treścią tygodnika naszego w oryginale się zapoznaje.
Dokonuje się to w ten sposób, iż artykuły tłumaczone bywają na język niemiecki, a gdy przekonania nasze są przybrane w wyrazy zanadto otwarte i szczere, a argumenty jasno wypowiadają to, co ogół polski po cichu w uczciwych sercach sobie myśli i sobie czuje, wtedy często idzie drukowany mateiyał do prokuratora. (...)
...
Numer 33.

Jakoś wszelkie nieszczęścia walą się na nas, bo oto niedość, że oprócz ogromnych kosztów sądowych, zabrano nam trzech redaktorów na kilkomiesięczne więzienie, ale jeszcze i ogień o którym już w zeszłym numerze donosiliśmy, zniszczył nam nieomal wszystek zapasowy czerwony papier na okładzinkę. (...)
...
Numer 47.

W przyszłym tygodniu wyjdzie z więzienia jeden z naszych redaktorów, t.j. p. Rakowski, który od przeszło czterech miesięcy w kaźni za artykuł zamieszczony swego czasu w "Pracy" pod ty1. : "Bracia Słowianie podajcie nam dłoń!"
Natomiast p. Rakowski młodszy, skazany na pięć miesięcy więzienia za rzekomą obrazę ministrów, bawi obecnie za granicą.
Prócz tego jeszcze dwóch redaktorów naszego pisma we więzieniu na cztery i siedem miesięcy.
...
Numer 51.

Znów znalazł się między nami, po odsiedzeniu długiej kary więziennej, dawny redaktor i współpracownik naszego pisma, p. Bolesław Rakowski senior.
(foto)

Obrazek

Liczne listy od naszych Czytelników, otrzymane podczas więzienia pana Rakowskiego, były nam dowodem, że rzewne współczucie towarzyszyło uwięzionemu i serdeczna radość spotyka go, gdy opuścił mury więzienne.
Gdy zamykały się za nim bramy więzienia, mieliśmy wszyscy to uczucie, że wszystkich nas powinniby wtrącić do lochów, jeśli jego wtrącają bo wszyscyśmy to samo czuli i myśleli, co on podpisał.
I dla tego też witamy go, jak żołnierze swego kolegę, powracającego na trudny posterunek...
Więzienie na czas jakiś oderwało go od obowiązków dziennikarskich i więzienie powraca go nam znowu.
Niestety powraca nadwątlonego na siłach.
Pan Rakowski był traktowany w więzieniu przez całe 4 miesiące nie jako więzień polityczny, ale jako zwyczajny kryminalista.
Pozwolono mu tylko czytać "Posener Ztg." w wolnych od pracy chwilach i ponieważ jest chorowitym, pozwolono mu mieć własną pościel, zresztą jeść musiał zwyczajną, lichą strawę więzienną z kotła i wykonywać następujące prace przymusowe:
od 20/7 do 15/8 wybierał szczeć, dnia 16go i 17go wybierał biały groch i darł pierze, od dnia 18/8 do 5/9 zajmował się pracami piśmiennemi i liniowaniem dla biura inspekcji więziennej, od dnia 6/9 do 12/9 wyporządzał książki z biblioteki więziennej.
Wszystkie te prace wykonywał w swej celi.
Wreszcie od dnia 12/9 do 20/11 był zatrudniony wyrabianiem, wyklejaniom i wystrajaniem pudełek do cygar dla fabryki cygar 1. M. Friedlaendera w Poznaniu.
Prace te wykonywał w warsztacie w sklepie w towarzystwie zwykłych kryminalistów, z którymi jak niemniej z żebrakami i włóczęgami wyprowadzanym był wspólnie na podwórze na t.zw. "Prei - stunde".
Na gankach musiał mieć odkrytą głowę jak każdy kryminalista i dopiero na podwórzu wolno mu było nakryć głowę.
Tylko raz w miesiąc mógł pisać list do rodziny i odbierać list od rodziny, tylko raz w miesiąc mogli go odwiedzić najbliżsi krewni, na częstsze wizyty nie pozwolono.
Gdy go odwiedziła dnia 13/10 żona z córką i gdy go dozorca wprowadził do rozmównicy (Sprechzimmer), pełniący tamże służbę naddozórca nie pozwolił mu się nawet przywitać z żoną i córką.
Na pożegnanie żona tylko z daleka wyciągnąć mogła rękę do męża.
Jest to fakt nie potrzebujący żadnej ilustracyi. a świadczący wymownie, że więzień polityczny, redaktor Polak, traktowany był w więzieniu pruskiem na równi z każdym kryminalistą.
Sąsiadował z kolegą Lipińskim przez ścianę. Jak wiadomo, p. L., odpowiedzialny redaktor "Pracy", odsiaduje od dnia 21 września rb. siedmiomiesięczną karę więzienną za rzekome przestępstwa prasowe.
Biedak drzeć musiał z początku przez kilka tygodni pierze i dopiero podczas rewizyi więzienia pierwszy prokurator jako dyrektor więzienia przekonał się o tem.
Natychmiast oświadczył inspektorowi więzienia, że darcie pierza to praca niestosowna dla redaktora, więc od dnia 10/10 br. dano mu zatrudnienie w warsztacie pudełek do cygar, o którym wspomnieliśmy wyżej.
Tam pracował z p. R. przy jednym stole i stół ten nazwano "stołem redaktorskim".
Pan R. nadwątlony na siłach wyszedł z więzienia, gdzie cierpiał bardzo moralnie i fizycznie, i dużo upłynie czasu zanim wróci do sił i zupełnego zdrowia.
Lecz nasz zawód - zawód dziennikarza polskiego pod rządem pruskim te żołnierka niemal: dopóki siły starczą i duch się kołacze, dopóty niema czasu na odpoczynek, a ten, kto do więzienia poszedł za to, że za głośno wołał: Bracia Słowianie podajcie nam dłoń, gdyż w łączności nasza siła, nasza moc, dziś ledwie się brama więzienia za nim zamknęła, woła z nami wszystkimi z pełnej piersi: "Niech żyje Słowiańszczyzna, niech żyje Polska !"
B.
...
Brak rocznika 1899
...
Rok 1900

Numer 6.

Przestroga!
W Galicyi. na Górnym Ślązku, a obecnie we Wrocławiu kręci się jakieś indywidyum, przedstawiając się jako były redaktor "Pracy" i rzekomo ścigany przez rząd pruski etc.
Włóczęga ten polując oczywiście na dobroduszność i łatwowierność Publiczności, jest pospolitym wyzyskiwaczem.
Indywidyum to wyzyskało też nawet kilku redaktorów pism galicyjskich.
Przestrzegamy tedy rodaków, mianowicie zamieszkałych we Wrocławiu - gdzie obecnie owe indywidyum bobruje.
Dla informacyi podajemy też jeszcze, że jest to młody człowiek w wieku około 20 lat, wysoki i nieco garbaty.
...
Numer 18.

Dobrze znany Czytelnikom "Pracy" dr. Kazimierz Rakowski, który obecnie przebywa we Lwowie uzyskał, jak donoszą pisma lwowskie na konkursie dramatycznym Wydziału krajowego galicyjskiego zaszczytne odznaczenie za dramat swój p.t. "Ocknienie".
...
W pozostałych numerach do końca 1900 -go roku są artykuły o procesach przeciwko redaktorowi p. Władysławowi Siemiątkowskiemu, redaktorowi Lipińskiemu i innym współpracownikom redakcji "Praca".
...
Rok 1901

Numer 1.

"Redakcya przypomina, że w ciągu niespełna lat 4 istnienia miała 28 protesów prasowych, z których wygrała trzy.
Redakcya wcale już nie liczy takich niespodzianek, jak rewizye lub aresztowania redaktorów odpowiedzialnych - są to rzeczy tak zwyczajne, że o nich nie warto wspominać. Nie warto też wspominać o tem, że prokuratorya pruska kilkakrotnie musiała cofnąć swe oskarżenia. Pominąwszy już to wszystko pozostaje jeszcze pokaźna liczba 28 procesów w ciągu lat czterech, czyli że mniejwięcej 7 procesów przypadło w przeciągu na rok jeden, a blisko 2 na kwartał. Skutkiem przegrania tych procesów było, że "Praca" zapłaciła samych kar sądowych 6235 mk., natomiast kosztów sądowych przeszło 12,000 mk., a redaktorów jej skazano na 3 lata i 1/2 miesiąca więzienia - ogółem zaś zapłaciła" Praca" blisko 30,000 mk. Pod tym więc względem ubiegły wiek nie pozostawił miłych wspomnień ani dla wydawcy, ani dla redakcyi."

...
Numer 13 - tu tylko urywek, cały artykuł zamieściłam w innym wątku.

O artykuł
(...) W toku dzisiajszych rozpraw p. Kaniewski wyłącznie też sobie przypisywał odpowiedzialność za treść artykułu, oświadczając, że sam go przeglądał, sam zmieniał i łagodził ostrzejsze jeszcze, charakteryzujące przeszłość pruską zwroty i sam go też oddał do druku. Oświadczenie to okazało się zgodnem z zeznaniami wydawcy p. Biedermana i współredaktora p. Bolesława Rakowskiego, wezwanych na termin w charakterze świadków.(...)
...
W pozostałych numerach do końca 1901 -go roku są artykuły o procesach przeciwko redaktorowi p. Władysławowi Siemiątkowskiemu, i innym współpracownikom redakcji "Praca".
...
Rok 1902

Numer 4.
Obecnie mamy pięciu redaktorow w więzieniu.
...
Numer 5.

(...) Mógłby przecież "schronić" się a do Krakowa i ztamtąd redagować "Górnoślązaka" - jak to uczynił pan dr. Rakowski
Pan prokurator zapomniał snać, że pan dr. Rakowski nie uciekł, lecz, że go rząd pruski sam wydalił z kraju.
Gdy zaś pan dr. Rakowski wrócił, skazano go za to na 3 tygodnie więzienia. (...)
...
Artykuły w roczniku 1902 nie dotyczą redaktora Bolesława Rakowskiego, a dotyczą innych redaktorów "Pracy",
...
Rok 1905 zaczyna się od nr.39

Numer 42.

Nasz proces o artykuł:
"Jak najmniej oficerów!" w nr. 32 "Pracy" z roku 1904 rozegrał się po raz wtóry dnia 12-go b. m. przed poznańską izbą karną.
W pierwszych rozprawach dnia 22-go listopada roku zeszłego, odpowiedzialny redaktor "Pracy" p. Bolesław Rakowski skazanym został na dwa miesiące więzienia, jednakże Trybunał Rzeszy w Lipsku wyrok ten obalił przychylając »ię do wywodów obrońcy poste mec. Dziembowskiego.
W rozprawach dnia 12-go b.m. izba karna zajęła to samo stanowisko co pierwszym razem; uznała więc, że
1) artykuł jest w wysokim stopniu obraźliwym dla korpusu oficerskiego,
2) odnośny numer "Pracy," lubo skonfiskowany, dostał się do publicznej wiadomości,
3) a oskarżony nietylko artykuł czytał, lecz z treści jego zdawał sobie sprawę.
Prokurator wniósł o 2 miesiące więzienia dla oskarżonego, sąd zaś, wysłuchawszy znakomitej obrony mec. dr. Dziembowskiegp, uznał okoliczności łagodzące i skazał p. Bolesława Rakowskiego na 300 marek kary, tudzież rozporządził zniszczenie odnośnych płyt it.d.
Komunikując to Czytelnikom naszym, powstrzymujemy się od wszelkich uwag, bo wyroków sadowych krytykować nie wolno.
Niechaj przyjaciele nasi zdadzą sobie sprawę z ciężkiej doli szczerze polskiego organu i starają się powiększyć liczbę naszych Czytelników, rozszerzając "Pracę" pomiędzy znajomymi.
Pamiętajmy, że kto popiera "Pracę" - przyczynia się do oświaty w duchu narodowymi.
...
Numer 49.

Półtora roku więzienia i 400 marek grzywny!
Tak opiewa wyrokk drugiej izby karnej poznańskiej, zasądzający redaktorów "Pracy" pp. Macieja Wierzbińskiego i Bolesława Rakowskiego za artykuł publikowany w numerze 32-gim z dnia 6-go sierpnia b.r. pod tytułem: "Niebezpieczne Ambicye Niemiec."

Wyrok ten zapadł w sobotę dnia 25-go listopada 1905 roku o godzinie 12-tej w południe, a redaktora naczelnego pisma naszego p. Macieja Wierzbińskiego aresztowano natychmiast i odprowadzono z lawy oskarżonych wprost do więzienia sądu okręgowego w Poznaniu!!!
Przewodniczącym izby drugiej karnej był sędzia Langner; przy boku jego prócz dwóch młodszych sędziów, zasiadywali sędziwie pp. Mayener i Sediger; prokuratoryą reprezentowai p. Setioenfeld.

- Wyroków sądowych krytykować nie wolno!
Ograniczamy się zatem na spisanie historyi procesu tego, pogrążającego jednego z naszych dzielnych redaktorów w straszne wprost nieszczęście, a nakładającego na drugiego zgrzybiałego, długoletniego współpracownika naszego, bardzo dotkliwą karę pieniężną.

Szereg artykułów pod tytułem
"Niebezpieczne Ambieye Niemiec" rozpoczął naczelny nasz redaktor pan Maciej Wierzbiński dnia 9-go lipca w numerze 28-ym "Pracy."
Czytelnicy nasi przypominają sobie, iż w tym artykule była mowa o zakończeniu wojny w Mandżuryi, o rywalizacyi Niemiec z Anglią, o dążności Niemiec do stworzenia państwa wszechświatowego (Weltreich) i o ambicyach niemieckich mogących się stać zarzewiem wojny. W drugim artykule z dnia 16-go lipca omawiał autor sprawę marokańską i ewentualność wojny Francyi i Anglii z Niemcami.
Mianowicie opisywał p. Maciej Wierzbiński wrażenia, jakie sprawił na Francyi i Anglii wysłannik Niemiec do Paryża hr. Dloainersmark i zakończył artykuł swój zaznaczeniem sojuszu anglo-francusłriego i zbliżeniem się Anglii do Bosyi.
W obu tych artykułach nie znalazła prokuratlorya pruska nic karygodnego.
Gdy w trzecim artykule z dnia 6-go sierpnia b. r. podpisanym; jak oba poprzednie, imieniem i nazwiskiem pozwolił sobie nieszczęśliwy nasz redaktor pan Maciej Wierzbiński na wywody polityczne, które sprowadziły proces, wtenczas ani policya poznańska tak czujnie śledząca wywody naszych redaktorów, ani też prokuratoria praska tak często konfiskująca nam kolosalne nakłady pisma nie widziały w artykule p. Wierzbińskiego nic zdrożnego!
Cały nakład kilkunastu tysięcy rozszedł się przez pocztę i agencye bez najmniejszej przeszkody, a redaktor nasz wyjechał na urlop do Anglii częścią celem odpoczynku, częścią celem nawiązania nowych literacko-dzienmkarskieh stosunków.
Wywody polityczne zamieszczone w trzecim sierpniowym artykule nie pozwoliły spać pismu wszystkim nam dobrze znanemu: "Posener- Tageblatt!"
Współpracownicy tego pisma pierwsi odkryli, że naczelny nasz redaktor popełnił zbrodnią przeciwko całości państwa niemieckiego (Hochverrait.)
Konstatujemy, że wniosek o rozprawą sądową i akt oskarżenia napisał prokurator p. Stamer dopiero dnia 30-go września b.r. !

W akcie oskarżenia czytamy:
"Pp. Rakowski i Wierzbiński, pierwszy jako redaktor odpowiedzialny, drugi jako autor atykułu, oskarżeni są;, że w sposób zakłócający sposób publiczny podjudzali publicznie rozmaite klasy mieszkańców do popełnienia gwałtów.
(§ 130, 41 ustawy karnej, § 20 ustawy prasowej).
Dalej czytamy w akcie oskarżenia dosłownie:
"Artykuł stara się objaśnić, że "ambicye" Niemiec, ich "potęga militarna", ich "instynkty zaborcze", ich "niezmierna zarozumiałość" i "dążności zaborcze" stanowią "groźbę dla Europy" oraz, że z tego powodu monarchie europejskie powinny się przeciwko Niemcom zjednoczyć"
Wreszcie pisze pan prokurator Stamer:
"Jest lud polski usilnie wezwanym, aby zawsze popierał przeciwników państwa niemieckiego i stawał po ich stronie.
Przez to, oraz przez przebijającą z całych wywodów nienawiść do wszystkiego co niemieckie, szerzy się pomiędzy polskie i niemieckie klasy mieszkańców prowincyi wschodnich obopółną nienawiść (Hass) a mianowicie, że przez to, wywołuje się i wzmacnia w opisanych klasach rozdrażnienie prowadzące do zobopólnych gwałtów.
Rozdrażnienie to może przy małym pochopie i dowolnie się nastręczającej okazyi doprowadzić do prawdziwego wybuchu zobopólnyeh gwałtów."
Pan prokurator Stamer nie poszedł tak daleko jak "Posner Tageblatt" i oparł sprawę na §§ o podburzanie do gwałtów.
Po przetyczaniu całego artykułu po polsku i w tłomaczeniu niemieckiem zabrał prokurator głos, a zaznaczywszy, iż artykuł równa się niemal zdradzie stanu ("grenzt an Hochyerrat") stawił wniosek o 18 miesięcy więzienia dla Macieja Wierzbickiego i
9 miesięcy dla p. Bolesława Rakowskiego.

Oskarżanych bronił w świetnych powtórnych wywodach adwokat poseł Dr. Zygmunt Dziembowski.
Obrońca zaznaczył, że oskarżony nie miał i mieć nie mógł najmniejszego zamiaru podburzania do gwałtów.
Od roku 1848 żadnych zamieszek pod zaborem pruskim nie było; pan prokurator pozwala sobie uważać widocznie Polaków za waryatów, jeżeli myśli, że naród polski bezbronny rzucać się będzie we walkę z militarną pierwszorzędną potęgą.
Artykuł napisany był głównie dla sfer poselskich w Galicyi, gdzie "Praca" ma licznych czytelników i autor nie odezwał się w całym szeregu swych trzech elaboratów ani razu specyalmie do ludności w zaborze pruskim.
Obrońca wywodzi, że konstytucya pruska każdemu obywatelowi w Prusiech gwarantuje wolność słowa ia zapatrywań.
We wywodach oskarżonego zamieszczone są jedynie polityczne rozumowania tego rodzaju, jakiemi w czasie owym przepełniona była cała prasa Europy - nawet prasa niemiecka, której niejeden odłam nieraz jeszcze swobodniej i śmielej omawia sytuacyę Rzeszy wobec państw ościennych aniżeli to uczynił oskarżony, z tego powodu prosi obrońca o uwolnienie.
Sąd po półgodzinnej naradzie wydał znany wyrok.
Krytykować go nie wolno!
Ale wolno i obowiązkiem naszym jest ogłosić Czytelnikom naszym i Przyjaciołom naszym, że kiedy obrońca stawił wniosek, że "Praca" chce złożyć za redaktora swego 3000 względnie 5000 marek kaucyi byle go na razie wypuszczano na wolność, wówczas izba karna wniosek ten odrzuciła!
Jakiż to straszny los redaktora polskiego. Jakaż to nieszczęsna dola utracić swobodę myśli, działania, utracić prawo do życia na przestrzeń 18-tu miesięcy!
Ile w mocy naszej będzie - uczynimy wszystko dla złagodzenia tak strasznego ciosu.
Czytelników i Przyjaciół naszych o współczucie prosić nie potrzebujemy.
Wiemy, że kilkanaście tysięcy serc polskich zadrży litośnie na wiadomość o wyniku tego prcesu, ale wiemy też z doświadczenia, że w nieszczęściu dopiero poznaje się swych przyjaciół.
"Praca" dla jednego lub więcej feralnych procesów nie zmieni kierunku swego. Probierzem rzetelności i skuteczności naszej pracy na niwie polskiej jest liczba i przyjaźń niezachwiana naszych Czytelników.
Wydawcy zaś postarają się o to, aby sprawę najnowszego procesu tego przedstawić naszym Kołom parlamentarnym, dla których proces ten bardzo ciekawym i pożądanym będzie materyałem.
Zlamamo znów jedno pióro polskiego dziennikarstwa - na szczęście jest ich więcej i już inne nowe siły wstąpiły na szańce!
Redakcya.
...
Numer 50.

Proces nowy toczył się znowu przeciw odpowiedzialnemu redaktorowi naszego tygodnika, p. Bolesławowi Rakowskiemu, dnia 2go b.m. przed drugą Izbą karną tutejszego sądu ziemiańskiego z powodu artykułu "Z miasta" p.t. ,."Kilka kwiatków z bruku poznańskiego" zamieszczonego w dziale ekonomicznym numeru 34, w którym dopatrzono się przewinienia t.zw. "zamierzonego zmuszenia"- "versuchte Nöthigung" (patrz §§ 240 i 44 kodeksu karnego).
W artykule tym wyszczególniliśmy cztery przypadki znamionujące brak poczucia narodowego naszych rodaków, którzy popierają obcych. W akcie oskarżenia czytamy nasze słowa: "Ponieważ rażące przypadki natury powyżej opisanej zachodzą coraz częściej wśród mieszczaństwa poznańskiego, przeto częściej sprawy podobne publikować będziemy na naszych łamach.
Cynizm niektórych osób tylko tem usuniemy, gdy w poważny sposób napiętnujemy całą jego potworność".
Według aktu oskarżenia przez opublikowanie prywatnych stosunków, a mianowicie przez wyrażenia, jakiemi się posługiwano, obniżono znaczenie odnośnych osób w oczach czytelników "Pracy" i w powyżej podanym przypisku od Redakcyi wyrażono zamiar zmuszenia "rodaków naszych" nie kupowania u Niemców i żydów.
Oskarżonego bronił p. poseł mecenas dr. Dziembowski.
Stosownie do wniosku prokuratorą skazał sąd p. Rakowskiego na 50 marek grzywny i koszta.
...
Numer 53.

Oświadczenie.
W skład redakcyi "Pracy" wstępuje z dniem 1-go stycznia p. r. p. Idzi Świtała, były redaktor "Dziennika Polskiego" w Dortmundzie i dotychczasowy redaktor "Gazety Polskiej" w Kościanie.
Wydawnictwo " Pracy" :
Marcin Biedermann, Dr. Alfred Chłapowski,
Maciej Mielżyński, Dr. Felicyan Niegolewski,
Stanislaw Niegolewski, Karol Rzepecki.
...
Rok 1906

Numer 1.

Oświadczenie.
Od dnia dzisiejszego biorą odpowiedzialność wobec prawa prasowego:
za dział polityczny p. Idzi Świtała,
za działy: illustrowany, powieściowy, rolniczo-ekonomiczny, kobiecy, rozmaitości i humorystykę p. Bolesław Rakowski,
za dział ogłoszeń p. Wincenty Szmytkowski, wszyscy z Poznania.
Poznań, 7 stycznia 1906.
Redakcya i Administracya "Pracy".
...
Numer 3.

Rewizya procesu pp. Macieja Wierzbińskiego i Bolesława Rakowskiego, redaktorów "Pracy," wyznaczona została przez najwyższy sąd rzeszy na dzień 23-go stycznia b. r.
Pan Maciej Wierzbiński odsiaduje tymczasowo w więzieniu śledczem.
Po rozprawach w sądzie rzeszy wyrok poznański z dnia 25-go listopada 1905, skazujący p. W. na 1 1//2 roku więzienia, albo zostanie zniesiony i nowe naznaczone zostaną rozprawy - albo zatwierdzony, gdy rewizya zostanie odrzuconą.
Swoboda może lub ulga tak ostrego wyroku p. Wierzbińskiego zależy od rewizyi sądu rzeszy. Nie wiemy, czy w przyszłym tygodniu smutną, czy radosną z Czytelnikami naszymi będziemy mogli się podzielić wiadomością.
...
Numer 4.

Rewizya procesu pp. Macieja Wierzbińskiego i Bolesława Rakowskiego została, jak się dowiadujemy z biura p. mec. Dziembowskiego, przez sąd rzeszy odrzuconą.
Wyrok zatem skazujący p. M. Wierzbińskiego na półtore roku więzienia został tern samem zatwierdzony.
Kaźń - dotąd doznająca pewnych ulg na podstawie praw przysługujących więźniom, znajdującym się w śledztwie, nabierze zwykłej, ostrej cechy więziennej.
My koledze naszemu życzymy z całego serca, by kaźń tę przetrwał z tem przeświadczeniem, że winy, której dopatrzył się w artykułach jego sąd, nie uznaje społeczeństwo polskie. Przeciwnie opinia polska p. Wierzbińskiego uznaje niewinnym, a więc męczennikiem za sprawę narodową, za sprawę polską i oddaje mu za to winną cześć i szacunek tak samo, jak ją oddawała i oddaje tylu innym poprzednikom jego na tej ciernistej drodze.
...
Numer 12.

Proces "Pracy" o artykuł pt. "Jak najmniej oficerów" , rozegrany dnia 22-go listopada r. z. przed drugą Izbą karną tutejszego sądu ziemiańskiego (patrz nr. 48-my "Pracy" z r.z. na stronie tytułowej) toczyć się będzie ponownie przed tąż samą Izbą kamą, ponieważ sąd Rzeszy w Lipsku zniósł dnia 7-go bm. wskutek wniesionej rewizyi wyrok pierwotny, skazujący redaktora p. Bolesława Rakowskiego na dwa miesiące więzienia za publiczną obrazę oficerów armii pruskiej, mimo to, że ów artykuł, obrażający rzekomo oficerów pruskich, nie dostał sie do publicznej wiadomości, gdyż odnośny numer "Pracy" skonfiskowała w całym nakładzie, skutkiem rozporządzenia sędziego śledczego policya przed wysyłką przedpłacicielom.
Sąd Rzeszy zniesienie wyroku uzasadnił w ten sposób, że niedowiedzionem jest, czy oskarżony o treści obrażającej artykułu wiedział.
W każdym razie w wyroku skazującym sąd niesłusznie twierdził, jakoby tu chodziło ó publiczną obrazę, artykuł bowiem nie dostał się wcale do publicznej wiadomości. Obrońcą oskarżonego jest znakomity prawnik i dzielny szermierz parlamentarny p. mecenas dr. Zygmunt Dziembowski. Dzięki też wniesionej przez niego rewizyi sprawa dla p. Rakowskiego pomyślny miała w Lipsku skutek.
...
Numer 25.

Tabliczka kar pieniężnych i więziennych dla redaktorów "Pracy".

Obrazek
...
Numer 51.

Bolesław Rakowski redaktor "Pracy" - foto 1906 rok:

Obrazek
...
Rok 1907

Numer 29.

(Na przykładzie odwołania się od wyroku sądowego redaktora "Pracy" Macieja Wierzbińskiego - ile dodatkowo można "przesiedzieć" w więzieniu.)


(...) Dnia 23. lipca b. r. ujrzy p. Maciej Wierzbiński światło wolności. Przebędzie on zatem w więzieniu nie tylko 18 miesięcy podyktowanych mu wyrokiem, ale nadto jeszcze dwa miesiące, które w więzieniu musiał przeczekać na rewizyę sądu Rzeszy. (...)
...
Numer 40.

Z dniem 1 października b. r. przeszła "Praca" na własność p. Adama Napierałsikiego z Bytomia. (...)
...
Rok 1909

Numer 44

O pruskiem szpiegostwie,
uprawianem na ziemiach polskich rozpisał się w lwowskim dwutygodniku "Rzeczpospolita" niejaki Bolesław Rakowski.
Niektóre gazety nasze powtórzyły te rewelacye. Rakowski prawdopodobnie posiada w tej mierze niejakie informacye.
Będąc sam przez szereg lat na usługach policyi poznańskiej, której początkowo za wynagrodzenie dorywcze, później za stałą miesięczną pentsyą służył jako szpieg własnego społeczeństwa, miał Rakowski sposobność zapoznać się do pewnego stopnia z pruskim systemem szpiegoskim i poszczególnymi szpiegami, których teraz zdradza za pieniądze przed społeczeństwem polskiem tak samo, jak niedawno temu w sprawozdaniach (niekiedy fałszowanych nawet) zdradzał członków własnego społeczeństwa policyi.
Rewelacye te tylko dla ludzi bardzo nieobeznanych z praktyką uprawianą przez państwa policyjne mogą mieć przysmak sensacyi. Szpiegostwo kwitnie na całej kuli ziemskiej, a więc i w Prusach w stosunku do Polaków, których się uważa za szczególniejszych wrogów ojczyzny niemieckiej.
To nie nowina. Również nie nowina, że do tej wstrętnej roboty użyć się pozwalają Polacy.
Każdy naród ma takie katylinarne egzystencye, a więc i nasz.
Trzeba nad tem ubolewać, lecz naiwnym byłby ten, ktoby znalazłszy polskiego szpiega lub prowokatora sądził, że zrobił jakieś świat wstrząsające odkrycie.
To też nie ulega wątpliwości, że jeżeli nie wszystko, to wielka część z tego, co publikuje Rakowski, polega na prawdzie.
Było to nawet przedtem dobrze wiadomem.
Jednakże ganić trzeba "Rzeczpospolitą," że wyliczając szpiegów-Polaków, czyni to w sposób taki, iż podejrzenie może się zwrócić przeciwko osobom zupełnie niewinnym i wyrządzić im nieobliczalne szkody na sławie.
Wogóle publikowanie artykułów indywidum notorycznie upadłego zdaje się nam być czynem nielicującym z godnością poważnego publicysty i poważnego pisma.
Zupełnie inaczej i zgodnie z honorem publicystycznym postąpił sobie w tej sprawie "Dziennik Berliński." I temu pismu zaofiarował Rakowski swe wyznania, lecz p. redaktor Krysiak miasto ogłosić je drukiem i przysporzyć swemu wydawnictwu taniej sławy, wolał skomunikować się z powołanymi czynnikami w Poznaniu, by materyał ten sprawdzić i umożliwić posłom polskim wniesienie interpelarcyi w tej sprawie.
Pokazuje się też, że Rakowski ogłosił umyślnie wiele fałszywych szczegółów w swym artykule.
Znaleźli się na gruncie galicyjskim ludzie tak dalece dobroduszni, że nie wahali się upatrywać w fakcie pojawienia się wyznań Rakowskiego dowodu, że to czyn człowieka, który pod wpływem budzącego się sumienia pragnie społeczeństwu wynagrodzić szkody przez swą fatalną i wstrętną wyrządzone działalność.
Nic biedniejszego nad to. Motywy tego czynu były najprawdopodobniej zupełnie inne.
Pozbawiony utrzymania człowiek w ten sposób prosty stara się "zarobić." Może też i liczy na dobroduszność polską, która zaiste jest wielka.
Według naszych informacyj jest Rakowski osobnikiem umysłowo nienormalnym.
Jest on pod tym względem dziedzicznie obciążonym.
Informacye te popiera fakt, że będąc niedawno temu oskarżony o szereg ciężkich oszustw - prokurator wniósł o rok więzienia - został od winy i kary z powodu niepoczyteiności uwolniony."
(Patrz korespondencyą z Wrocławia. Przyp. Redakcyi).
Z wszystkich tych względów należy rewelacye Rakowskiego, szczególnie o ile one dotyczą osób, przyjmować z wielką ostrożnością, przez co nie ma być powiedzianem, by je się miało lekceważyć lub nie starać się o wyświetlenie prawdy.
Co do szpiegostwa samego, to zaznaczyć należy, że jestto proceder w naszych stosunkach bardzo niewdzięczny.
Wobec otwartości prasy naszej i wobec faktu, że do niedawna policya na wszelkie nasze zebrania wysyłała swych reprezentantów, zaiste trudno było szpiegowi donieść policyi coś, czegoby ta poprzednio już nie była wiedziała.
Zatem z nieprzepartą niemal koniecznością narzucała się szanownym panom szpiegom potrzeba bądź fabrykowania donosów, bądź zabarwiania faktów w sposób odpowia-dający szlachetnemu celowi. A znana łatwowierność policyi szczególniej w sprawach dotyczących Polaków szła im w tym względzie na rękę.
...
Rok 1916

Numer 53.

Bolesław Rakowski redaktor "Pracy" - to samo foto co w roku 1906:

Obrazek

Na osobną wzmiankę zasługuje p. Bolesław Rakowski, który od dnia założenia pisma aż do chwili obecnej jest członkiem redakcyi "Pracy", a od wielu lat jej redaktorem odpowiedzialnym.
Dla niego dwudziestolecie "Pracy" jest osobnem i pięknem świętem.
Z wdzięcznością i uznaniem spogląda wydawnictwo "Pracy" na jego wytrwałą i sumienną działalność na posterunku trudnym i mozolnym, a często przykrym, jak o tem świadczą długie miesiące przebyte za kratkami więziennemi.
Życzymy szanownemu i czcigodnemu współpracownikowi naszemu, by mu Pan Bóg pozwolił jeszcze długie lata być czynnym na stanowisku, które tak chwalebnie wypełnia, i w zawodzie, do którego tak gorąco jest przywiązany.
Pan Rakowski skończył w tych dniach 66-ty rok życia, jest najstarszym dziennikarzem polskim pod zaborem pruskim i należy do członków - założycieli Towarzystwa dziennikarzy i literatów polskich na rzeszę niemiecką,
...
Rakowski Bolesław jest redaktorem "Pracy" do dnia 22.12.1918, a być może, że nawet dłużej.
...
Praca: tygodnik polityczny i literacki, illustrowany. 1918.12.22 R.22
str.16 - Bolesław Rakowski redaktor

Dalszych numerów brak, a także brak rocznika 1919.
...
Foto personelu drukarni "Praca"

Bolesław Rakowski (z siwą brodą) -senior:

Obrazek
...

cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Ostatnio edytowano 23 lis 2017, 18:53 przez bugakg, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 22 lis 2017, 13:35 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Rodzina Rakowskich:

Rakowski Ludwik *1815, +27.09.1869 Września - żona Zuzanna Orcholska *21.09.1799 Września

akt ślubu:
Parafia katolicka Murowana Goślina, wpis 11 / 1843
Ludovicus Rakowski -1815 (28 lat)
Susanna Orcholska 1799 (27 lat)

dzieci:

Józef Kalasanty Rakowski *01.04.1844 Września, +22.06.1916
akt urodzenia:

Obrazek
.
Telesfor Rakowski *28.11.1858 Września
akt urodzenia:

Obrazek
.
Rakowski Jan Bolesław *26.12.1850 Września:
akt urodzenia:

Obrazek
...
akt ślubu:

Parafia katolicka Poznań - par. św. Marcina, wpis 56 / 1878
Boleslaus Rakowski *1850 (28 lat)
Leocadia Szczepańska
.
Urząd Stanu Cywilnego Poznań, wpis 250 / 1878
Johann Boleslaus Rakowski (ur. 1850) ojciec: Ludwig Rakowski , matka: Susanne Orcholska
Leokadia Szczepańska (ur. 1846) ojciec: Joseph Szczepański , matka: Catharine Modzelewicz
.
Poznań (USC) - akt małżeństwa, rok 1878
Johann, Boleslaus Rakowski *1850 (28 lat) , rodzice: Ludwig Rakowski , Susanna Orcholska ,
Leocadia Szczepańska *1846 (32 lat) , rodzice: Joseph Szczepański , Catharina Modzelewicz ,

Inne osoby występujące w dokumencie:
Thomas Rakowski
Wladislaus Wieczorkiewicz
Archiwum Państwowe w Poznaniu
1926/3/57, skan 253/254 Nr.250
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/3/ ... E5N0Od6IdA
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/3/ ... IBcY9QjYtg
ID 3069583
.
dzieci:

1. Bogumiła
Poznań (USC) - akt urodzenia, rok 1880
Bogumiła, rodzice: Boleslaus Rakowski , Leokadia Szczepańska ,
Archiwum Państwowe w Poznaniu
1926/1/79, skan 304 Nr.1840
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/1/ ... hUmasiF9Og
ID 3218020
...
2. Ludwik Mieczysław:
Poznań (USC) - akt urodzenia, rok 1887
Ludwik Mieczysław , rodzice: Boleslaus Rakowski , Leokadia Szczepańska ,
Archiwum Państwowe w Poznaniu
1926/1/180, skan 298 Nr.1292
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/1/ ... -d7sXY_mag
ID 3934824
.
Poznań (USC) - akt zgonu, rok 1887
Ludwig Rakowski (4 miesięcy), rodzice: Boleslaus Rakowski , Leokadia geb.Szczepanska
Komentarz indeksującego:
Poznań
Archiwum Państwowe w Poznaniu
1926/4/189, skan 410 Nr.1849
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/4/ ... y5BwAknqOQ
ID 4578687
...
3. Jan Bolesław *30.05.1879 Poznań:

Poznań (USC) - akt urodzenia, rok 1879
Jan Bolesław , rodzice: Boleslaus Rakowski , Leokadia Szczepanska ,
Archiwum Państwowe w Poznaniu
1926/1/64, skan 271 Nr.1079
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/1/ ... w1U3JpLp-Q
ID 3133155
.
akt urodzenia przetłumaczony przez znanego na forum Wojtka D.:

Nr 1079
Poznań, dnia 5 czerwca 1879 roku
Przed niżej podpisanym urzędnikiem stanu cywilnego stawił się dzisiaj znany co do osoby kupiec Bolesław Rakowski, zamieszkały Poznań ul. Św. Marcin 32, wyznania katolickiego i zgłosił, że Leokadia Rakowska z domu Szczepanska, jego żona, wyznania katolickiego, zamieszkała przy nim, w Poznaniu, w jego mieszkaniu dnia 31# maja 1879 roku o pierwszej po południu urodziła dziecko płci męskiej, któremu nadano imiona Jan Bolesław.
Odczytano, przyjęto i podpisano
(-) Bolesław Rakowski
Urzędnik stanu cywilnego
(-) podpis nieczytelny

# zamiast trzydziestego pierwszego
winno być trzydziestego
Urzędnik stanu cywilnego
(-) podpis nieczytelny
...
e- kartoteka:

Rakowski Bolesław *30.05.1879 Poznań, Journalist - rodzice: Bolesław Rakowski i Leokadia Szczepańska

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 1HgFXVka1g
skan 618
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... IoaqWGsfow
skan 619
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... ylwVTUgT1g
skan 620
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... EhgJh3ShKA
skan 621
...
e-kartoteka:

Rakowski Jan Bolesław *26.12.1850 Września, +31.08.1925 Poznań, matka Zuzanna Orcholska - żona Leokadia Szczepańska *22.11.1846 Poznań, +26.02.1916

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 2k8UCyExAA
skan 622
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... YLa4nz8mXw
skan 623
...
Rakowski Ludwik *1815, +27.07.1869 Września - nekrolog Dz.P. z dnia 29.07.1869 nr.170:

Obrazek
...
Rakowski Jan Bolesław *26.12.1850 Września, +31-08-1925 Poznań - nekrologi, które ukazały się w Dz.P. i K.P. z dnia 04.09.1925

Obrazek

Obrazek
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 23 lis 2017, 16:36 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Co spowodowało, że zajęłam się sprawą Dra Viteliusa (Bolesława Rakowskiego) ?
Ciekawość.
Tak, po prostu ciekawość. Co takiego było w bajce: "o szwabie, świni, nietoperzu i diable", że zajęła się autorem tej bajki policja pruska i skazała go na 4 miesiące więzienia ?
Cóż, bajki nie znalazłam, ale zaczęłam szukać w sieci danych dotyczących Bolesława Rakowskiego - szpiega.

Pierwsza strona, którą znalazłam, to :
http://pokazywarka.pl/personel/#zdjecie1555405
Jest zdjęcie Bolesława Rakowskiego - redaktora "Pracy".
Autor pisze:
(...) Policyjny szpieg został uwieczniony na prezentowanym tutaj wspólnym zdjęciu sprzed stu lat. (...)
...

Coś mi tu nie pasowało. Na zdjęciu red. Bolesław Rakowski, według mnie wygląda na około 55 - 60 lat.
Liczyłam mniej więcej okres wykonania zdjęcia na lata 1905 -1915.
Wcześniej szukając danych redaktora "Pracy" Władysława Siemiątkowskiego, spotkałam się z tym nazwiskiem.
Ale, dlaczego policja pruska miałaby czekać aż do 1898 roku, żeby zrobić z niego szpiega ?
Szukając dalej, natrafiłam na artukuły wydrukowane przez "Rzeczpospolitą" i inne gazety, dotyczące "Zeznań szpiega".
Miałam porobione notatki, które jednak dopiero po tych artykułach zaczęłam uzupełniać.
Dotarłam do e-kartotek, a także do aktu urodzenia Bolesława Rakowskiego z 1850 roku.
Autor "Spowiedź szpiega pruskiego" powołując się na dostarczone przez dra Viteliusa zeznania, pisze o roku 1917, kiedy to dr Vitalius miał współdziałac z wywiadem francuskim.
Bolesław urodzony w roku 1850, miałby wtedy 67 lat.

Poniżej przytaczam fragment ze strony:
http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/pla ... t?id=14289
DR. VITELIUS
"Spowiedź szpiega pruskiego"
(...) Autor jej - długoletni ajent pruskiej policji politycznej - obecnie złoźony chorobą, rdzenia pacierzowego, człowiek który nosi nazwisko znane w Wielkopolsce. Ze względu na to nazwisko daje książeczkę niniejsza pod pseudonimem.
Życie tego człowieka - przypomina taśmę filmową.
Urodzony w dworku wiejskim - jako t.zw. "tercjaner" gimnazjum realnego w Poznaniu, jak pisze o sobie swoim nieco pretensjonalnym stylem
"W gąszczach leśnych borów księcia Tum i Taxis skaził młodą kuzynkę cudzą narzeczoną".
Skandal, który był tego następstwem, zwich­nął na zawsze życie młodego chlopca.
Zdolny, ale o słabej woli, przez rodzinę odtrącony, aczkolwiek ukończył gimnazjum, a potem wydział filozołicz­ny w Heidelbergu (początkowo w Hali), staczał się coraz niżej i niżej; w tych warunkach stał się łatwym łupem dla pruskiej policji politycznej. dla której był gratką nielada.
Właściwie mówiąc - dał się wyzyskiwać. Ko­bieciarz, był trzymany na wodzy przez policję pruską nietylko oddanemi jej usługami, które wiążq bezpowrotnie, ale możnością coraz now­szych, coraz dalszych, coraz egzotyczniejszych przygód.
Terenem jego działania jest nietylko cała Europa: był w Maroku, Turcji, Afganistanie i w Indiach.
Wierny szpieg niemiecki - w 1917 r. współ­działa z wywiadem francuskim w wysadzeniu ar­senału - i odtąd jest "wierny" aliantom.
Przed mściwą ręką niemiecką uchodzić musi raz, wy­wieziony w pudle fortepianowem, raz, zsuwając się po rynnie hotelowej.
Człowiek ten dziwne miewa nawroty.
Próbuje ... nowicjatu w klasztorze. We wczesnej młodości pisuje do pism poznańskich wiersze patriotyczne i za bajkę o "szwabie, świni, nietoperzu i diable" odsiaduje cztery miesiące więzienia.
W sprawie zdemaskowania akcji niemieckiej antypolskiej wśród rusinów w Galicji oddaje też polskim ko­łom politycznym usługi.
Ale to - przebłyski. (...)
...
Przejrzałam kilkanaście tysięcy stron gazet i innych opracowań (np. jeden tytuł gazety składający się z kilkunastu roczników, to już było przeszło 12000 tysięcy stron).
Przejrzałam, to nie znaczy, że ja je wszystkie przeczytałam, to po prostu byłoby niemożliwością w czasie dwóch tygodni (chociaż bardzo często zdarzało mi się przeczytać sporo ciekawych artukułów), po prostu starałam się "wyłapywać" w treściach dane, które mnie interesowały, a które były związane z szpiegiem Rakowskim.
Na pewno prościej byłoby podawać linki do znalezionych artykułów. Komu by jednak chciało się tam zaglądać.
Dlatego też, postanowiłam "zadać" sobie trochę pracy i artykuły dotyczące tej sprawy zamieszczać w tym wątku.
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 lis 2017, 08:27 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Dr Rakowski Kazimierz *03.04.1874 Piotrków

e-kartoteka:
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... etMGqVCu6g
skan 860
...
Był posłem do Sejmiu Śląskiego w latach 1922-1929.
Sprawował urząd wicemarszałka w latach 1922- 1924.
Dr Kazimierz Rakowski skończył pracę parlamentarną w roku 1929 z powodu rozwiązania Sejmu Śląskiego I kadencji.
...
http://szukajwarchiwach.pl/12/17/0/1.1/ ... mierz+poseł&wynik=1&rpp=15&page=1#tabSkany
Komisja Regulaminowa: Wnioski rozpatrywane przez Komisję, m. in. projekt regulaminu Senatu RP, sprawy mandatów poselskich Ignacego Gwoździa, Jana Mildnera i Kazimierza Rakowskiego, wydanie sądom posłów Jana Lubosa, Jana Szuścika i Wiktora Rumpfelta

Sprawy usiłowania pozbawienia Dr. Kazimierza Rakowskiego mandatu sejmowego pod koniec roku 1928:
http://szukajwarchiwach.pl/12/17/0/1.1/ ... hU-8i1qknA
skany od 95
...

Więcej o nim samym za stronach:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Rakowski
http://www.michalbuchta.eu/sejm-slaski- ... prezydium/
http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia ... z-rakowski
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sejm_%C5% ... %80%931929)
https://www.sbc.org.pl/dlibra/publicati ... t?ref=desc
http://wiadomosci.onet.pl/tablica/pierw ... watek.html
http://poselska.nazwa.pl/warszawska/?p=621

i wielu innych.
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 24 lis 2017, 09:04 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Dr Rakowski Kazimierz *03.04.1874 Piotrków

Dr Vitelius - "Zeznania szpiega pruskiego"
str.17

ARESZTOWANIE DR. KAZIMIERZA RAKOWSKIEGO.
Było to wówczas, gdy Marcin Biedermann. zna­ny pośrednik w Poznaniu, wydawał "Pracę"; wa­lił radykalne artykuły a redaktorów odpowiedzial­nych sądy pruskie pakowały na długie lata do wię­zienia. Byli tam Chylomer, Kaniewski, Łukowski, Nawrocki, który się później otruł, i Siemiątkowski, ojciec dzisiejszego komendanta. policji w Byd­goszczy, którego długoletnia kaźń pruska przypra­wiła o utratę zmysłów.
Autorem przeważnie wszelkich tych artykułów był Dr. Rakowski, rodem z Kongresówki, pisarz niepośledniej miary, cięte, błyskotliwe pióro, autor historycznej rozprawy o powstaniu polskiem w ro­ku 1848 w Wielkiem Księstwie Poznańskiem. Dr. R. został wydalony przez władze pruskie z Pozna­nia, jako obcokrajowiec, i mieszkał od tego cza­su we Lwowie i Krakowie.
Pisywał do "Pracy" ar­tykuły wstępne pod pseudonimem "Pestor". Wstęp do Prus miał zakazany. Mimo to, schadzki odby­wał z nim wydawca "Pracy" Marcin Biedermann we Wrocławiu.
Biedermann cieszył się zaufaniem D-ra Kuszte­lana, dyrektora Banku Związku Spółek Zarobko­wych i posiadał nieograniczony kredyt. Kupował i sprzedawał majątki, aż się zaorał.
Pewnego razu Rakowski naznaczył Bieder­mannowi we Wrocławiu spotkanie. Przedtem uwia­damiał go szyfrowaną depeszą. Dowiedziawszy się o tem przez swe krakowskie stosunki, doniosłem Frostowi, w rezultacie czego i tym samym pocią­giem pośpiesznym, którym jechał Biedermann doWrocławia, jechało także dwóch agentów policyj­nych. (...)
(...) a Dr. Rakowskiego pozostawiono w areszcie śledczym.(...)
(...) Dr. R. skazano na dwa lata więzienia. Odsiaduje kaźń w centralnem więzieniu we Wronkach, (...)
(...) Dr. Ka­zimierz Rakowski zaś wypływa jako komisarz ple­biscytowy na śląsku, a dziś i ako czołowy członek Chrześcijańskiej Demokracji jest wicemarszałkiem Sejmu śląskiego. (...)
...

Gazeta Toruńska 1901, R. 35 nr 242 - 17/27 - z dnia 19.10.1901

Aresztowanie dziennikarza.
Krakowski "Głos Narodu" donosi, że dr. Rakowski wyjechał do Wrocławia, wezwany telegraficznie przez wydawcę "Pracy" p. M. Biedermanna.
"Kuryer Poznański" wyraża obawę, że aresztowanie dra Rakowskiego stanie się klęską dla ruchu narodowego w Westfalii. Ponieważ ruch ten istniał i stworzył sobie sprężystą organizacyę, zanim p. Rakowski zaczął pisać o Westfalii, ponieważ wogóle nie podlegał kierownictwu z zewnątrz, przeto los aresztowanego dziennikarza nie wpłynie zgoła na dalszy rozwój wypadków w Westfalii.
- Ubolewamy nad aresztowaniem pana Rakowskiego, ale o Westfalię jesteśmy spokojni.
...
"Głos Narodu" Ilustrowany : dodatek bezpłatny do „Głosu Narodu” z dnia 26 października 1901 roku, [nr 6]

Dr Kazimierz Rakowski. Nowy gwałt pruski.
Nowy gwałt pruski, wykonany na jednym z młodych a najdzielniejszych publicystów polskich, aresztowanie Dra Rakowskiego we Wrocławiu, wywoła u wszystkich słuszne oburzenie.
Kazimierz Rakowski jest rządowi prusko - hakatystycznemu oddawna solą w oku. Urodzony w Królestwie, odbył studya uniwersyteckie w Fryburgu, Heidelbergu i Berlinie, gdzie tez w roku 1886 otrzymał doktorat nauk społecznych na podstawie rozprawy o wielkiej własności ziemskiej w Polsce.
Tu, w sercu Prus, miał sposobność poznać całą jadowitość i bezwzględność Krzyźactwa, tu, przygotował się do przyszłej z niem walki. Toczył ją bronią publicystyczną i naukowo - literacką. Jako publicysta dał się poznać korespondencyami z Berlina i redagowaniem poznańskiej "Pracy".
Udziałem w tej redakcyi ściągnął na siebie w r. 1898 wydalenie z granic Prus. Osiadł tedy we Lwowie, nasamprzód jako dyurnista biura statystycznego Wydziału krajowego, potem jako korespondent i współpracownik pism kilku.
Tu rozwinął też obszerniejszą działalność literacką , której owocami : dramat "Ocknienie", nagrodzony na ostatnim konkursie Wydziału krajowego, i wartościowe dzieło historyczne o przebiegu wypadków 1848 r. w Poznańskiem.
Nadto zasilał swemi pracami tak poważne organa, jak "Bibl. Warszawska", Ateneum etc. i przygotował do druku obszerne dzieło statystyczno - deskryptywne o Polakach, rozrzuconych po Niemczech.z rodakami i przyjaciółmi z Poznania; płomienna, nieustraszona dusza młodego działacza nie krępowała się też zbytnio ukazami biurokracyi pruskiej.
Obecnie wpadł jej w ręce. Podług ustaw obowiązujących powinny były władze pruskie uwięzionego skazać na drobną karę za przebywanie na terytoryum, skąd został wydalony; zachodzi jednak obawa, iź uwięzienie jego jest gwałtem , mającym umożliwić długie śledztwo z powodu rozmaitych występów publicystycznych, hakatystom bardzo niemiłych.
...
Praca: tygodnik illustrowany. 1901.10.20 R.5 nr42 - 37/47

Obława na Dra Rakowskiego.
Dzielny pracownik na niwie narodowej, utalentowany literat, niegdyś naczelny redaktor "Pracy" a dotąd jeszcze stały jej współpracownik, znajduje się od wtorku za kratami pruskiego więzienia.
Oto smutna wiadomość, jaką dziś podzielić się wypada z naszymi czytelnikami, którzy porówno z nami nauczyli się cenić wysoko to, co z pośród młodych szermierzy występujących w obronie narodowości naszej chlubnie więźnia wyróżma, a to : myśl jego jasną, działalność energiczną, żadnemi trudami, żadnemi przeciwnościami nieustraszoną, a cel dobry i wyraźnie zarysowany.
Dwie szczególnie sprawy nasze, bardzo pilne a bardzo trudne, zaprzątały od dość dawna ustawicznie czynny i rzutki umysł Dra Rakowskiego, tj. sprawa wychodźców polskich, w głębi Niemiec na zniemczenie narażonych, i sprawa górnośląska, wymagająca ostatecznego pod względem narodowo-polskim wyświecenia.
Nie myli się zapewne ten, kto sądzi, iż właśnie te dwa kierunki pracy p. Dra Rakowskiego spowodowały nadzwyczajną policyjną czujność i pragnieme, niezaspokojone poprzednio, ażeby pochwycić go i uwięzić, skoroby tylko teraz, w dwa lata po wydaleniu z gościnnych granic państwa, ośmielił się pokazać na jego terytoryum.
Okazya ta nadarzyła się - w ubiegły wtorek, w chwili, gdy p. Dr. Rakowski zamierzał po krótkim we Wrocławiu pobycie ruszyć ztamtąd do Berlina, ażeby tam zasięgnąć lekarskiej porady u jednego ze znakomitszych profesorów umwersyteckich.
Fakt aresztowania, jakkolwiek zgodny z całym dobrze znanym antypolskim systematem, systematem, w którym się przejawia nienasycona nigdy nienawiść Prusaków do wszystkiego, co polskie - niezwykle silnie poruszył naszą opinią, a każdy pyta: "za co go właściwie uwięziono," "na mocy jakiego prawa," "co chcą mu zrobić," "co pragną osięgnąć ?"
Na wszystkie te pytania trudno odpowiedzieć, albowiem wątki wyjaśnienia gubią się gdzieś w labiryncie wrogiej polskiemu żywiołowi i całej słowiańszczyźnie machinacyi.
"Za" Tak za co" - i my pytamy, wiedząc najlepiej, że to nie zbrodniarz żaden ów przybysz z Krakowa, którego w hotelu "Pod białym orłem" we Wrocławiu aresztowano, że nie buntownik, nie anarchista żaden, którego kilkogodzinny lub nawet kilkodniowy pobyt w Prusiech mógłby zagrozić publicznemu porządkowi - ale zagraniczny obywatel, spokojny, charakteru nieskazitelnego, poświęcający siły swe dla duchowego podniesienia i uszlachetnienia społeczeństwa, które go wydało.
"Za co?" pytamy raz jeszcze. Czy za to, że tygodnik nasz zasilał pracami swego pióra ?
Czy za to, że jako Polak - choć z innego zaboru - interesował się żywo sprawami prześladowanych w Niemczech rodaków swoich?
Czy za to, że śmiał przestąpić austryacko-pruską granicę?
Jeśli w tych powodach wyszukano uzasadnienia aresztu na osobę p. Dra Rakowskiego, to zapytać należy, jakieby to były banicye i areszty, gdyby Niemców przebywających w Rosyi i Austryi tak samo chciano traktować ?
Więzień niestarczyłoby zapewne w Austryi, gdyby chciano pojmać wszystkich ,,Alldeutscherów" rozszalałych, którzy przekraczają granicę austryacką, ażeby czynić to, czego w Prusiech p. Dr. Rakowski ani myślał się dopuszczać, - ażeby oto buntować Niemców austryackich do rozsadzenia monarchii habsburskiej.
A jakżeby to zaludniło się w rosyjskich kaźniach, gdyby chciano z widowni pouprzątać niemieckich przybłędów, wrogo przejętych ideą przeciwko całej słowiańszczyźnie?
Nie mniej trudno wyjaśnić zagadkę: na mocy jakiego prawa uwięziono p. Dra Rakowskiego za to, że się zjawił na pruskiem terytoryum bez zamiaru dłuższego pobytu wśród "miłych" Prusaków?
Czy może na mocy prawa prasowego za artykuły pisane dla "Pracy"? Ale jakie?
Jakie artykuły karygodne narzucał, do jakich redakcyą zniewalał ?
A gdyby tak podług tego trybu spodobało się Rosyi aresztować przybywających na jej terytoryum redaktorów pism, niemieckich, rozpisujących się częstokroć z taką nienawiścią nie tylko rządzie, ale i całym narodzie rosyjskim, jako barbarzyńskim !
Wszakże ci barbarzyńcy w zachowaniu się względem obcokrajowych przybyszówszów o całe niebo wyższymi, gościnniejszymi i szlachetniejszymi okazują, niż ,,arcyucywilizowani pruscy sąsiedzi ! Na trzecie pytanie: "co mu zrobią ?"
Każdy rozumnie i logicznie myślący odpowie chyba, że dopełniając "pruskiej gościnności" odstawić tylko mogą więźnia do granicy i. powiedzieć, żeby na przyszłość Prusaków unikał.
Nie znamy dokładnie nastroju duszy dzielnego więźnia, ale domyśleć się nie trudno, że do unikania Prusaków, jak niejednemu Polakowi, tak też i jemu ogólniej zachęty zapewne nie trzeba !
Nie przypuszczamy iżby na czułe pożegnanie się z Prusakami zbyt długo kazano mu czekać za kratami i należącą się wolność mu przywrócą niebawem. Ale w Prusiech dzieją się rzeczy, których logiki nikt przeniknąć nie zdoła.
Najłatwiej stosunkowo odpowiedzieć na ostatnie pytanie, mianowicie: "co pragną osięgnąć".
Otóż pragną tego, za czem - jak z ognikiem błędnym - goni cała antypolska polityka wśród wrzasków i nawoływań hakatystycznej sfory.
Pragną złamać i zatrzeć żywioł polski, gdziekolwiek narodowego znaki daje, pragną stłumić ducha polskiego, gdziekolwiek się budzi do nowego życia wskrzesza.
Dr. Rakowski - podług wrogów narodowości naszej tylko żywo się interesował ruchem wśród wychodźców polskich w Niemczech i wśród Górnoślązaków, usiłował też jako Polak do narodwej oświaty się przyczyniać.
Tak ludzie równają się zbrodniarzom, gdy na terytoryum pruskie iść się ośmielają, aresztuje się i wiedzie do śledztwa karnego ! Tak to się robi dla wzmocnienia niemczyzny, a osłabienia ducha polskiego !
I osiąga się co? Oto, że niemczyzna na sile duchowej i moralnej niczego nie zyska, a duch polskich wychodźców naszych i Górnoślązaków doznaje nowego bodźca, nowej nabiera siły odpornej.
Im więcej więzień, tym wolniejszy będzie duch polski, tym wolniejszy od pruskich sympatyi czczych ułud !
To zaś pewne, że sprawa górnośląska nie cofnie się w posuniętej drodze swego rozwoju i w żadnej kaźni zamknąć, żadnemi pętami skrępować się nie da !
Vester.
.
W uzupełnieniu powyższych danych, dotyczących aresztowania Dr. Rakowskiego, nie możemy pominąć znaczenia faktu, że poprzednio tj, w piątkowym numerze "Orędownika"ukazała się notatka, w której "Orędownik" bez wszelkich skrupułów publicznie zwraca uwagę na Dr. Rakowskiego i wydawcę "Pracy," p. Bidermanna, jako na tajnych działaczy w sprawie górnośląskiej. Uwaga "Orędownikowa " nie uszła oczom tutejszej policyi.
Już bowiem tego samego dnia w nocy otoczono gmach wydawnictwa "Pracy" i odtąd śledzono naszego wydawcę na każdym kroku aż do chwili aresztowania Dra Rakowskiego... .
"Orędownik" może tryumfować, notatki"Orędownikowe" bowiem nie zostają bez echa, lecz znajdują one coraz żywszy poczyt - w gmachu policyi...
.
Z przebiegu aresztowania p, dr. K. Rakowskiego

Podajemy za "Kuryerem Poznańskim", najwierniejszy i najbardziej szczególny poświęcił opis zagadkowej sprawie co następuje:

Aresztowanie dr. Rakowskiego.
Znaną jest w całej Polsce działalność pana Kazimierza Rakowskiego współpracownika "Pracy".
Obdarzony wybitnym talentem pisarskim, zasilał p. R. pismo to wielkopolskie, reprezentujące w prasie poznańskiej najostrzejszy ton w sprawach narodowych, i rozchodzące się w bardzo wielkiej ilości egzemplarzy, swemi artykułami.
W sferach rządowych pruskich popadł wskutek tego w podejrzenie, jakoby był autorem znanych artykułów, podpisywanych pseudonimem "Vestera".
Jest on najwybitniejszym pracownikiem na polu rozwoju życia narodowego polskiego na Górnym Śląsku i na wychodźtwie i stoi pod sztandarem obrony całej Słowiańszczyzny przed naporem germanizmu.
Wydalony po za granice Prus, pozostał duszą z swymi przyjaciółmi politycznymi w Wielkopolsce.
Aresztowanie jego jest wielką klęską dla całego ruchu górnośląskiego, oraz westfalskiego.
Do pana Marcina Biedermanna, wydawcy i kierownika "Pracy", jako do najlepiej poinformowanego, udał się jeden z przyjaciół naszego pisma i uzyskał dla informacyi naszych czytelników następujący barwny opis interesujących szczegółów w sprawie aresztowania p. Rakowskiego:
"Już w piątek w nocy zauważył pan Marcin Biedermann, że trzy osobistości, zdające się należeć do policyi, stały na warcie przed wydawnictwem "Pracy" przy ulicy Rycerskiej.
W sobotę uczynili współpracownicy "Pracy" to samo spostrzeżenie.
W nocy z soboty na niedzielę, by się przekonać, że za nim śledzą, pan Biedermann wyszedł z domu, szedł przez Wilhelmowski plac i zauważył, że jeden z tajemniczych mężów w oddaleniu, lecz krok w krok, pomimo silnego deszczu, za nim postępuje.
Człowiek ów ubrany był po cywilnemu, wysoki mężczyzna, z blond wąsem, podbródkiem, w czarnym paltocie i miękkim kapeluszu. Widocznie był to agent policyi politycznej, tak silnie w Poznaniu reprezentowanej.
Pan Biedermann wśród ulewnego deszczu, by się ostatecznie przekonać o charakterze tajemniczego jegomościa, skręca przez plac Wilhelmowski ku poczcie. Agent trop w trop również ku poczcie. Pan Biedermann wykonuje nagle nowy zwrot ulicą Wilhelmowską ku Bazarowi.
Tymczasem wybiła godzina pierwsza w nocy. Ulice puste, deszcz leje jak z cebra, a duch opiekuńczy coraz bliżej i bliżej kroczy za wydawcą "Pracy".
Ten postanowił wtedy użyć fortelu godnego świętej pamięci Zagłoby. Od Bazaru przyspieszył kroku i znikł w ciemnem zagłębieniu ulicznem przy kościele św. Marcina, gdzie cicho przystanął.
Tajemniczy towarzysz pędzi za nim, nie spostrzega go, mija go, zatrzymuje się niepewny przy Piekarach, poczem z nagłą decyzyą biegnie przez ulicę Św. Marcina.
Teraz zmieniły się role.
Za policyantem biegnie, lecz po cichu, pan Biedermann. Nieszczęsny agent całkiem stropiony, idzie znów na ulicę Rycerską przed wydawnictwo "Pracy".
Tam oczekiwały go już znaczne posiłki, jeden agent po cywilnemu, a drugi w uniformie. Swierdziwszy tym sposobem taktykę i charakter tych panów, przystąpił do nich p. Biedermann i śmiało im zajrzał w oczy.
Na to oni się rozeszli zmoknięci i skonfudowani. Było już około pół do drugiej w nocy. Cała nocna gonitwa po mokrych i pustych ulicach poznańskich trwała około godziny.
Na drugi dzień, w niedzielę, otrzymuje pan Biedermann od dra Rakowskiego z Krakowa telegram, że przejeżdża przez Wrocław i że pragnie się tamże spotkać z swym przyjacielem, naznaczając jako punkt spotkania restauraćyą Kępińskiego przy ulicy Oławskiej.
Zatelegrafowawszy na wszelki wypapek do Krakowa, by dr. Rakowski nie przyjeżdżał, gdyż grozi mu niebezpieczeństwo, a prócz tego chcąc go w danym razie osobiście przestrzedz, postanowił p. Biedermann wyjechać pospiesznym pociągiem do Wrocławia, przypuszczając, jak się niestety stwierdziło, że depesza do Krakowa wysłana, przyjdzie za późno.
Do hotelu pod "białym orłem" naprzeciw Kępińskiego w Wrocławiu bał się pan Biedermann 'telegrafować.
Przyjechawszy na dworzec kolejowy poznański kupuje p. Biedermann bilet i oto znowu stoi przed nim zagadkowa postać z pogoni nocnej .
Na zadowolonej twarzy owego pana można było wyczytać, jak pożądaną mu jest podróż wydawcy "Pracy".
Położenie było krytyczne. Jechać, czy nie jechać. Przeważyło to ostatnie.
Pan Rakowski już był w Wrocławiu o tej porze. Policya widocznie go oczekiwała i ostatnia nadzieja ratunku polegała na tem, by jechać do Wrocławia i tam, jeżeli to będzie możliwe, przestrzedz pana Rakowskiego.
Nadzieja ta co prawda była słaba.
Tajemniczy pan oddalił się nieco od pociągu i zdawało się, że nie ma zamiaru wsiadania. Wobec tego spróbował p. Biedermann szczęścia i wskoczył do jednego z tylnych wagonów.
Zamykają drzwiczki, słychać sygnał do odjazdu, gdy wtem do tajemniczego blondyna przyskakuje jakaś inna osobistość, szepcze mu coś do ucha i jednym susem wskakuje do biegnącego już pociągu, poczem lokuje się naprzeciw wydawcy "Pracy".
W głowie p. Biedermanna snuły się różne fortele.
Główny z nich opierał się na nadziei, że może p. Rakowski nie będzie czekał w hotelu lub naprzeciw u Kępińskiego, lecz na dworcu. Tak się też stało.
Gdy pociąg zajechał, stoi p. dr. Rakowski w towarzystwie jeszcze jednego pana na peronie.
Na to pan Biedermann tłoczy się do okna, odsuwa nieco agenta, do którego plecami się obrócił i ręką daje znak panu Rakowskiemu i jego towarzyszowi.
Agent tego ruchu nie mógł spostrzedz, ujrzeli go natomiast obaj panowie na peronie i nie witając się wcale z p. Biedermannem znikli w tłumie. Fortel chwilowo się udał.
Agent też widocznie przypuszczał, że może p. Rakowski będzie na dworcu.
Rozglądał się bowiem na peronie, jakby szukając kogoś. Przystąpił do niego jakiś wysoki jegomość, wytwornie ubrany, i zaczęli się naradzać.
- Korzystając z chwili, gdy mieli głowy odwrócone, p. Biedermann skoczył w bok i znikł w cieniach gmachu dworcowego, niespuszczając ich swoją drogą z oka.
Po drugiej stronie dworca czekał p. Rakowski ze swym towarzyszem.
- Tymczasem agenci wsiedli do dorożki i jechali ku miastu.
P. Biedermann, wytrawny w przeprawach z polityczną policyą pruską, z góry nie wykluczał możliwości, że jadą wprost do restauracyi Kępińskiego.
Wprawdzie, jak wiadomo, według ustaw pruskich telegram jest urzędową tajemnicą, telegraficzne "rendez-vouz", dane przez p. Rakowskiego depeszą z Krakowa do Poznania wysłaną, na pozór zatem nie mogło być znanem policyi.
Ale dzieją się czasem cuda, zwłaszcza w sprawach, w które wmieszana jest polityczna policya.
Niewytłomaczonym sposobem stwierdziła się obawa p. Biedermanna.
Po odjeździe agentów z przed dworca, rozmówił się spokojnie z p. Rakowskim, poczem pojechali w dwóch dorożkach ku miastu. P. Biedermann udał się do restauracyi Hansena wraz z towarzyszem. P. Rakowskiemu zaś radził, by skorzystać z udanego fortelu, który policyą stropił, i udawszy się na dworzec, najbliższym pociągiem wracał za granicę.
Lecz dr. Rakowski, nie czując się winnym żadnego przestępstwa, oświadczył, że pojedzie dalej do Berlina.
Wiedząc już, że agenci osobiście go nie znają, tylko razem z p. Biedermannem poznać go mogą, puścił się dr. Rakowski sam ku ulicy Oławskiej, by się przekonać, czy agenci czekają przed Kępińskim.
Rzeczywiście tam byli. Cud był widocznym.
Wiadomość, zawarta w telegramie wiadomą była policyi.
P. Rakowski, obejrzawszy sobie dokładnie swych serdecznych przyjaciół, wrócił zadowolony do restauracyi Hansena, przy ul. Świdnickiej, gdziel spożył z p. Biedermannem i drugim towarzyszem wieczerzę.
Następnie udali się wszyscy trzej panowie do hotelu pod "białym orłem" gdzie niewymieniony towarzysz, Vester z "Pracy," pożegnał się z obu panami i wyjechał za granicę.
Pan dr. Rakowski miał zamiar nazajutrz wyjechać dalej do Berlina do dra Virchowa. Lecz zatrzymał się jeszcze przez cały dzień w Wrocławiu, by odwiedzić kilku znajomych. Przed hotetelem znaleźli się znowu agenci w przebraniu.
We wtorek rano około godz. 9 zapukano nagle silnie do drzwi numeru.
P. Biedermanna w tej chwili nie było w pokoju.
Weszło dwóch panów. Na to wraca p. Biedermann. Pytają go się natychmiast, kto jest jego towarzysz.
- Jakiem prawem weszliście tu i kto was upoważnia do tego pytania ? odpowiada im na to wydawca "Pracy."
Lecz agenci wyciągają z zanadrza mandat prokuratoryi pruskiej z rozkazem aresztowania dr. Kazimierza Rakowskiego.
Byli to dwaj komisarze policyi pruskiej. Na dole czekała uzbrojona straż policyjna.
- Kim jest ten pan - zapytują powtórnie policyanci.
- To mój brat - odrzekł p. B.
Lecz dr. Rakowski wyciągnął kartę wizytową i śmiało zawołał:
- Oto jestem. Macie mnie.
P. Biedermann oświadczył wtedy policyantom, że nie wielką była ich sztuka, gdyż dr. Rakowski wiedział już od niedzieli, że go śledzą dniem i nocą i że tylko w poczuciu swej niewinności wobec prawa nie korzystał ze sposobności ucieczki.
Ten który chciał wyjechać, wyjechał.
W kącie pokoju stał duży kufer wydawcy "Pracy", w którym było dużo papierów i broszur, przeznaczonych dla Górnego Śląska.
Ten kufer chce zamknąć p. Biedermann, w celu opuszczenia hotelu.
Lecz agenci kładą areszt na kufer.
P. Biedermann protestuje energicznie, reklamując swoją prywatną własność. Lecz nic nie pomaga.
Agenci trwają przy swojem i naglą, by iść z nimi. Polscy panowie wobec tego zabierają się w drogę.
Na to jeden z agentów do p. Biedermanna:
- A cóż kufer?
Lecz p. Biedermann najspokojniej w świecie odpowiada: - Kiedy go pan potrzebujesz, nieś go pan sam, ja go nie ruszę.
Zresztą możesz go pan nie brać.
I owszem. Rad nie rad agent zabrał się do kufra. Nie było nikogo ze służby pod ręką i musiał ciężką pakę nieść po schodach, stękając i zadyszany.
Na dole zebrało się tymczasem mnóstwo ludu.
Ąjenci chcieli więźnia swego transportować pieszo - lecz obaj Polacy oświadczyli, że nie ruszą się z miejsca, tak że musiano zawezwać dorożkę.
W prezydyum policyi czekał już i wyższy urzędnik na przybycie więźnia.
Pan Biedermann pożegnawszy z p. Rakowskim, powrócił do Poznania.
P. Rakowski oświadczył radzcy policyjnemu, że wrażenia swoje z zetknięcia się z policyą, sądownictwem i zieniami pruskiemi wyda w książce. Obecnie kursuje po mieście że p. Rakowski został przewieziony! Poznania.
...
Pociągi kolei żelaznej ważne od 1 października 1901 r. w Poznaniu:

Poznań -> Wrocław.

Obrazek
...



cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 25 lis 2017, 07:08 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Dr Rakowski Kazimierz *03.04.1874 Piotrków:

Obrazek

...
Głos Narodu” ilustrowany : dodatek bezpłatny do „Głosu Narodu” z dnia 23 listopada 1901 roku, [nr 10]

W kleszczach "sprawiedliwości" pruskiej.

Dr Kazimierz Rakowski w więzieniu i jego przygody więzienne.
Szczęśliwy, a niespodziewany traf, jaki się zdarza bodaj raz na sto lat, dal możność korespondentowi naszego pisma długą chwilę rozmawiać z uwięzionym w Poznaniu publicystą polskim, p. Drem Kazimierzem Rakowskim, który od miesiąca przeszło przebywa w najściślejszem odosobnieniu w więzieniu śledczem.
Korespondent nasz spisał niezwłocznie rozmowę po widzeniu się z więźniem; naturalnie nie jesteśmy w możności podania bliższych szczegółów, w jaki sposób ta rozmowa była prowadzona, wiadomo bowiem, jak zazdrośnie strzeże oko prawa każdego więźnia, przebywającego w więzieniu śledczem, od zetknięcia się ze światem zewnętrznym.

Niech mi pan opowie detalicznie najdrobniejsze szczegóły całego wypadku i swego pobytu w więzieniu, zacząłem rozmowę z Drem K. Rakowskim.
Więzień, na którego jedynie bledszej, niż zwykle, cerze znać było pobyt w więzieniu, odpowiedział:
- Z całą przyjemnością. Od kilku tygodni już nie mówiłem z nikim po polsku i chętnie wywnętrzę się przed panem.
Jak panu zapewne wiadomo, przyjaciel mój, wydawca "Pracy", p. Marcin Biedermann, chcąc mi dać moźńość zajęcia się sprawą Górnego Ślązka w szerokim zakresie, postanowił wydawać od Nowego Roku pismo codzienne w Katowicach p.t. "Górnoślązak".
Od dawna już toczyła się między nami w tej sprawie korespondencya, gdy w sobotę dnia 12 października otrzymałem od niego wieczorem w Krakowie lakoniczną depeszę:
"Jutro Wrocław południowym pociągiem".
Po przeczytaniu tej depeszy byłem nieco niezadowolony, źe tak nieostrożnie pod moim adresem wysłał taką wiadomość, ale skoro mnie wzywał, więc widocznie sprawa nagliła i nie namyślając się dłużej, wyjechałem w niedzielę rano do Wrocławia.
Stanąłem na miejscu około 2 godz.; umówionym poprzednio stałym punktem zbornym była restauracya Kempińskiego przy Ohlauerstrasse.
W drodze spotkałem pana X., który, żywy biorąc udział w wydawnictwie "Pracy", w tym samym, co i ja, celu na naradę został zawezwany.
Dowiedziałem się od niego, że górnoślązka prasa polska już zawarła pakt z niemieckiem centrum przeciwko postawieniu posłów polskich - sprawa więc istotnie nagliła.
Oprócz tej sprawy zasadniczej, trzeba było zatem z Biedermannem omówić i sprawę redakcyi nowego pisma.
Przyszły redaktor "Górnoślązaka" też był we Wrocławiu i mógł wziąć udział w konferencyi.
Konferencya ta miała zarówno dać ostateczne polityczne dyrektywy, jak i sprawę redakcyi uregulować.
P. X., choć czynny współpracownik wydawnictwa Pracy, nie może w Poznaniu widywać się z p. Biedermannem.
Idziemy więc do winiarni Kempińskiego - ale p. Biedermannna niema. Co robić?
Zasiedliśmy do obiadu w nadziei, źe może Marcin jeszcze nadejdzie. Kląłem, jak stary huzar, bo nie miałem pieniędzy wcale na zbyciu i zamyślałem już o powrocie do Krakowa, gdy przy bufecie powiedziano nam, źe Biedermann telefonował z Poznania, aby nam dać znać, źe przybędzie dopiero o 5 po południu.
O piątej więc byliśmy na stacyi. Pociąg zajeżdża - upatruję mego Marcinka, widzę go w oknie, uchylam kapelusza, ale on robi znaczący ruch ręką, abym się usunął i nie witał z nim wcale.
Chowam się więc w tłumie, a pan X. podąża na spotkanie Marcina.
Gdy są już obaj na ulicy i siadają do dorożki, wskakuję i ja - i jedziemy do jakiegoś pierwszorzędnego hotelu.
Tam Marcin opowiedział przyczynę swego opóźnienia. Od chwili wysłania do mnie telegramu zauważył, źe był śledzony przez kilku cywilnych policyantów.
W niedzielę od samego rana stali wprost jego domu tak, źe chcąc w południe wyjechać do Wrocławia, przekonał się , źe niepodobieństwem jest niepostrzeżenie wyjść na dworzec.
Zmienił więc godzinę odjazdu, sądząc, źe uwolni się od kontroli.
Ale w chwili wyjazdu na peronie poznańskim zauważył jednakowoż detektywa policyjnego, który w ostatniej chwili wsiadł do jego wagonu i z oczu go nie spuszczał. Dopiero na dworcu wrocławskim stracił detektyw ślad.
Trochę zaniepokoiło mnie to opowiadanie, ale opiekę tę detektywów tlómaczyłem sobie ich chęcią wyśledzenia nietyle mnie, ile pana X.
Pomówiwszy więc trochę o interesie, a raczej o ogólnym kierunku politycznym, który reprezentuje "Praca", a który musiałby być miarodawczym dla nowego pisma, poszliśmy do teatru na jakąś francuską farsę, a potem na kolacyę do słynnej winiarni Hansena.
Ponieważ pan X chciał nazajutrz rano jechać do Poznania, przy kolacyi więc, omówiliśmy bliższe warunki wydawania pisma.
Przyszły redaktor pisma na poddanie się pod polityczną dyrektywę, naturalnie w ramach szeroko zakreślonej samodzielności, się zgodził, kwestyę pieniężną załatwiło się w czterech słowach, ja miałem zaś dostać zakulisową polityczną robotę przedwyborczą do ręki.
Marcin chciał jechać razem z panem X. do Poznania, ale raz, że było późno i on zmęczony, a powtóre chcieliśmy we dwójkę swobodnie pomówić o tej sprawie, więc pożegnaliśmy pana X., redaktora, życząc mu szczęśliwej podróży, a sami udaliśmy się do hotelu.
W jednym i w drugim nie było wolnego pokoju - dopiero bodaj coś w trzecim udało się nam dostać pomieszczenie.
Wpisaliśmy się do książki, jako dwaj bracia Biedermann i już leżąc w łóżkach, omówiliśmy rozmaite szczegóły całej sprawy.
Byłem zadowolony, źe przybyłem do Wrocławia, bez moich informacyj bowiem byłaby sprawa pisma może stanęła inaczej.
Nazajutrz, w poniedziałek obudziliśmy się coś około 11 przedpołudniem. Gdym się ubierał, a Marcin był w kąpieli, z uchylonego okna przyszła mi chętka wyjrzeć na ulicę.
Patrzę, i oczom swym nie wierzę - naprzeciwko naszego hotelu, naszych okien wprost - winiarnia Kempińskiego.
Myślę więc sobie: ponieważ pora obiadowa się zbliża, więc dziś może będą chcieli agenci zastawić pułapkę na nas.
I istotnie, wpatrując się bacznie, spostrzegam przy owej już do bramy Kempińskiego dwóch ludzi, których każdy, kto raz w życiu widział cywilnego policyanta, musiałby rozpoznać jako agentów.
Ciarki mnie przeszły - w tej chwili jednak nie chcąc zwrócić uwagi, nie mogłem się cofnąć z okna,
A więc wyglądałem najspokojniej dalej, choć mi się ci ludzie przypatrywali.
W tej chwili wszedł do pokoju Marcin. Zatrzymałem go na środku pokoju, poczem ostrożnie podprowadziłem do okna, aby mu z za firanki pokazać ajentów. Lecz już ich niebyło.
Miałem pewne obawy, źe może poszli po komisarza, aby mnie aresztować (byłem bowiem wydalony z Prus i pobyt mi jest wzbroniony) - czemprędzej więc opuściłem hotel, powiedziawszy Marcinowi, że będę czekał na niego w winiarni Hansena na Oławskiej ulicy.
Z pewnem drżeniem wychodziłem z hotelu, liczyłem jednak na to, źe gdy - nie znając mnie osobiście - zobaczą mnie samego, nie będą śmieli mnie zaczepić. Lecz obawy były płonne - nie było nikogo.
Skręciłem kilkakrotnie w boczne uliczki, zawracałem się znowu , krótki kawałek drogi przejechałem tramwayem, wreszcie widząc, źe absolutnie nie jestem śledzony, wszedłem do Hansena.
Pólgodziny przeszło, zanim się zjawił Marcin. Pokazało się, źe go śledzili.
Widocznie mnie wzięli za kogo innego i puścili luzem, do niego zaś przyczepili się i doprowadzili do Hansena.
Do Hansena prowadzi z bramy małe niepostrzeźone wejście. Wchodząc otóż w bramę, Marcin nagle stanął i zaczął się przyglądać fotografiom tam rozwieszonym, przez co zmusił agenta, źe ten go minął i chcąc nie chcąc szedł na podwórze.
Tymczasem Marcin przez niepozorne małe drzwiczki w bramie zniknął mu z oczu.
Ajent zapewne czemprędzej zawrócił na ulicę, sądząc źe tam jego zwierzyna umknęła, Marcin zaś spokojnie siedział ze mną.
Zjedliśmy ze smakiem obiad. Fakt faktem, źe go śledzili, - ale też fakt, źe mnie samego puścili bezpiecznie.
Za Marcinem nieraz włóczą się po Poznaniu agenci, węsząc niewiedzieć co, więc ta cała afera zbytnio mnie nie niepopokoiła.
Po obiedzie jednak trzeba było wyjść.
Jeśli agenci czekają w bramie, myślałem, i jeśli się Biedermann nie mylił, to mnie mogą wziąść, gdy wyjdziemy razem.
Gdy wyjdę pierwszy, mogą mnie poznać, jako tego samego który wyglądał z okna hotelu. To już będzie poszlaka.
Więc wyprawiłem Marcina samego. Miałem po chwili wyjść sam, gdy agenci za nim pójdą, potem wziąść dorożkę i jechać powoli patrząc na prawą stronę ulicy. Gdy Marcin będzie bez ajentów, wtedy wsiędzie w moją dorożkę i pojedziemy.
Tak się też stało.
Pokazało się, źe Marcin istotnie zmylił agentów i że był sam. Pojechaliśmy dorożką na spacer. Trwało to do wieczora.
Nie mało nam przyjemności sprawiło to, żeśmy tak za nos wodzili agentów. Gdy już było ciemno, pojechaliśmy na jakiś koncert, wieczorem zaś mieliśmy odjechać, on do Poznania, ja do Krakowa. Lecz po koncercie na kolacyi przy dobrem winie i milej pogawędce, zeszedł nam czas niepostrzeżenie.
Wyjedziemy jutro rano, rzekł Marcin.
Zgoda odrzekłem - i pozostaliśmy tak coś do drugiej w nocy w owej winiarni, układając plany górnośląskie.
Trzeba było wreszcie iść spać.
Zdawało się nie ulegać wątpliwości, źe agenci chcieli wyśledzić pana X., - a zresztą cóż za cel był mnie schwytać ?
W rezultacie mogło mi grozić zamknięcie do aresztu i karę jakich 20 mrk. za przekroczenie granicy.
Jednak do hotelu tego samego nie chciałem wracać, był zresztą za drogi. Szukamy więc innego.
Doprawdy szczególny pech, - od drugiej do czwartej rano łaziliśmy po wszystkich ulicach szukając wolnego pokoju w hotelu - bez skutku: wszystko zajęte.
Trudna rada - trzeba było iść do hotelu Zum Weissen Adler, gdzieśmy nocowali poprzednio.
Nie bardzo wierzę w przeczucia, ale fakt, źe gdym brał za klamkę, rzekłem do Marcina - aby nas tylko rano o jakiej siódmej nie zbudziła policya.
Pytamy czy jest jeszcze wolny nasz pokój wczorajszy.
Spostrzegłem na twarzy portyera jakby jakiś namysł, czy wahanie się.
Drugi raz przeczucie mi mówiło - ten człowiek coś wie, oni tu pewnie byli.
- Ale on odrzekł po chwili: jest wolny.
Poszliśmy więc na górę.
Nazajutrz - był to wtorek 15 października - obudziwszy się po godz. 10, Marcin wyszedł na korytarz, ja w najgrubszym negliżu chodziłem po pokoju.
Wtem ktoś puka i nie czekając na odpowiedź wsuwają się dwie głowy: widzę - policya.
Przyznam się, nie straciłem zimnej krwi, jakkolwiek wyjścia nie było.
Jestem komisarz kryminalny Gessmann wszedł jeden z tych panów kłaniając się, i okazał mi blaszkę legitymacyjną.
- Mamy wątpliwość, czy pan jest tym, za kogo się pan tu w hotelu podaje. Proszę o legitymacyę.
Mówił to tonem jakimś dziwnie przejętym, głosem zdyszanym, urywanym, - zdawało mi się, jak gdyby się obawiał, źe skoczę mu do gardła.
To mnie zastanowiło, źe takie głupstwo, jakie mi mogło grozić, bierze tak seryo ten człowiek.
Położenie było głupie. W tej chwili stanęła mi przed oczyma wyraźnie i cała lekkomyślność mego postępowania wpisaniem nazwiska nieistniejącego brata Marcina, i nieostrożność gorsza jeszcze - powrót do tego samego hotelu, który wczoraj był obstawiony wartą.
Kim pan jesteś? pyta jeszcze raz komisarz.
Odpowiadam mu, źe muszę zaczekać aż przyjdzie mój brat, Marcin. Bez niego nic nie powiem.
Tymczasem się ubieram, powoli, myśląc nad tem co robić.
Byłbym im powiedział, kim jestem, bez wszystkiego, ale znając Marcina, przypuszczałem, iż jakiś tam może fortel wynajdzie, którybym ja nieopatrznie mógł zepsuć wymienieniem nazwiska.
Wreszcie wchodzi Marcin. Nigdy w życiu nie zapomnę tej dziko zdziwionej miny, którą zrobił, zobaczywszy tych gości w swym pokoju.
Zamieniliśmy słów parę ze sobą - ostatecznie i on uznał, źe niema co robić, tylko powiedzieć nazwisko.
Zresztą namawiał do tego komisarz, zwracając uwagę, źe fałszywe legitymowanie się wobec niego mogłoby osobną sprawę karną ściągnąć na mnie. Zapewne. I pożytku by mi tyle nie przyniosło.
Więc wyjmuję kartę wizytową i daję komisarzowi: Czy tego panowie szukają? pytam.
Tak - mówi komisarz.
No to jestem do usług.
Pojedziemy do prezydyum policyjnego w celu spisania protokółu, powiada komisarz, a potem zaraz do sędziego.
Przy tej sposobności zaaresztowali Marcinowi kufer, jako przypuszczalną moją własność.
W kufrze były Marcina gazety, trochę broszur śląskich, które mi miał dać, i trochę redakcyjnej korespondencyi.
Jednem słowem bzdurstwa. Oni jednak myśleli, źe złapali Bóg wie co, i uczepili się tego kufra bardziej niż mnie.
Pojechaliśmy wszyscy do biura prezydyum policyi.
Tam dopiero przy spisywaniu protokułu spostrzegłem, że cała formalność obraca się około jakiegoś listu gończego, wydanego przez prokuratoryę poznańską.
Spojrzałem na datę: wydany był jakoś w marcu 1901 , właśnie w porze najgorszych procesów prasowych.
Domyśliłem się , źe chcą mi zrobić wielką sprawę prasową i, słowo daję, miło mi na sercu wtedy nie było , gdyż jakkolwiek absolutnie żadnej winy żaden sąd udowodnić mi nie może, - miałem perspektywę śledztwa, więzienia it.d.
Wiedziałem,- źe to potrwa czas dłuższy.
Przy wyjściu z gmachu policyi pożegnałem się z Marcinem
On powrócił do Poznania, ja z agentami dorożką pojechałem do sędziego.
Agent zakomenderował: Nach dem Gefüngniss, Grapesstr - i pojechaliśmy. Była godzina może pierwsza popołudniu.
Nie miałem ani kropli wody w ustach od dnia poprzedniego.
Prosiłem agentów, aby pozwolili mi po drodze wypić kawę, jako śniadanie - napotkałem kategoryczną odmowę.
Po drodze w dorożce rozmawiałem dużo z komisarzem, aby z niego wyciągnąć informacyi, ile się da - ale on sam niewiele wiedział, żem jednak robił wobec niego dobroduszną minę i nie uraziłem go niczem osobiście, zaczął mi się tłomaczyć ze swego postępowania:
To jest mój obowiązek - powiada - i chociaż mi było przykro, musiałem jednak aresztować pana.
Pan spełnia swój obowiązek, ja spełniam mój.
Chodzi tylko o to , aby z idealnej strony zapatrywać się na to, i nie upatrywać zaraz w każdym urzędniku policyi - no, nie powiem.
Idealnie nastrojony ten gentleman spojrzał na mnie, jak gdyby chciał się przekonać czy ten jego idealizm nie wywoła oznak rozrzewnienia na mej twarzy. Gdyby nie smutne okoliczności, byłbym mu się w nos roześmiał, ale wobec poważniejszych myśli uśmiech znikł z twarzy.
Zajechaliśmy przed wielki czarny, ponury gmach więzienny.
Sędzia śledczy urzędował w biurze swym w gmachu więziennym. Poszliśmy najpierw do kancelaryi sądowej.
Tam mi odebrano wszystko com miał przy sobie: pieniądze, zegarek, maleńki notesik, składane nożyczki, jakieś dwie lub trzy luźne kartki papieru, pugilares z legitymacyą moją, jako członka Towarzystwa Dziennikarzy, parasol i kalosze.
Chusteczki do nosa na szczęście mi nie odebrano.
Tamże spisano nowy protokół na mocy ogłoszenia zrobionego przez prokuratoryę poznańską w specyalnem fachowem czasopiśmie policyjnem Deutsches Fahndunsblatt.
Urzędnikowi sądowemu, który pisał protokół przyjęcia mnie do zakładu więziennego, spojrzałem przez ramię na to ciekawe pismo i dokładnie widziałem tytuł i kilka innych ogłoszeń.
Obok mego nazwiska, zdaje mi się, nie ręczę, widziałem nazwisko pewnego znanego publicysty warszawskiego, który zapewne w jakiemś piśmie warszawskiem napisał artykuł przeciw Prusom i był o tyle nieostrożny, źe położył swe inicyały.
Ładne rzeczy, jeśli wszyscy polscy publicyści tu są zapisani tak jak ja, i jeśli przy sposobności, pana X. z Warszawy, lub pana Z. z Krakowa w ten sam sposób jak mnie zechcą ci panowie obznajmiać z tajnikami policyjnej procedury pruskiej !
Wytężyłem wzrok aby pochwycić kilka nazwisk z tego interesującego pisma - ale urzędnik spostrzegł to i odwrócił się nagle ku mnie.
Chcąc obrócić wszystko w żart, rzekłem z uśmiechem: "Czy się nie można gdzie zaabonować na to pismo?
Tu ciekawe historye - zdaje mi się , źe moi znajomi też są zapisani !"
Taka doza czelności zdziwiła tego pana. Zamknął zeszyt, zawierający pisma, mruknął coś i wzrokiem dał poznać komisarzom, źe mogą mnie dalej prowadzić.
Sędzia śledczy, człowiek miłej powierzchowności, obszedł się ze mną grzecznie, mych stróżów oddalił i zajął się pierwszymi przesłuchami.
Podałem swój wiek, pochodzenie, oraz fakt, źe nie poczuwam się do żadnej winy.
Zapisał to z powagą człowieka, który nie ma żadnej wątpliwości wobec tego, co mu mówią oskarżeni, a jego pomocnik otworzył drzwi, klasnął w dłonie i oznajmił kustoszowi, źe ma mnie wytransportować dalej.
Po chwili zatrzasnęły się za mną drzwi więzienia. Odtąd już nie byłem ani pan ani doktor, lecz Sie, Mann !
Razem ze mną wpuszczono pięciu lub sześciu obdartusów.
Jakiś rodzaj furtyana, o odrażającej powierzchowności, z czerwonym nosem, takiegoż koloru kołnierzem u mundura, z krótkiem pałasikiem kazał nam się ustawić w odległości pięciu kroków jeden od drugiego, tuż przy ścianie długiego ciemnego korytarza, i to twarzą do ściany.
W tej pozie staliśmy z pół godziny, dopóki nie zebrało się ze dwunastu takich obdartusów.
Gdy liczba była pełna, dostojnik o czerwonym nosie i kołnierzu takiegoż koloru, ustawił nas w szeregu i zaprowadził długiemi kręte mi schodami na dół ze dwa piętra.
Przeszliśmy kilka korytarzy, wreszcieśmy się znaleźli w sekretaryacie więziennym.
Zapisywano jednego po drugim, a po tej krótkiej procedurze, przy której odebrano mi jeszcze palto i miano ochotę odebrać krawat, zapędzono do niewielkiej komórki, do której światło wpadało z góry przez maleńką matową szybkę.
Tam już było z pięciu ludzi. Klatka się zupełnie zapełniła, jeden stał koło drugiego.
Zaduch był nieopisany. Zresztą wśród tych ludzi panował bardzo dobry humor, żartowali, śmiali się, rozmawiali w złodziejskiej
gwarze. Głównym przedmiotem ich rozmowy był wymiar kary, która ich oczekiwała.
Wszyscy bowiem, jak i ja, świeżo się dostali do więzienia, byli w śledztwie. Jeden mówił dobrodusznie: Jeżeli się przyznam do kradzieży, to mnie wsadzą na trzy miesiące: listopad, grudzień, styczeń.
W najgorszą porę w zimie - gdzie znajdę pracę w lutym?
Lepiej się nie przyznam, to w śledztwie posiedzę do grudnia.
Potem udowodnią, skażą na cztery miesiące, śledztwa nie odliczą i wyjdę w kwietniu. Właśnie na samą porę !
Ten człowiek, mówiący o więzieniu tak, jak o instytucyi dobroczynnej dla pozbawionych pracy robotników, niemało mi zaimponował.
Czułem się tak słaby, żem się ledwie trzymał na nogach.
Była już zapewne czwarta popołudniu, proszę więc odźwiernego, który się pojawił, aby wpuścić nową partyę, że chcę szklankę herbaty, a pieniądze złożone są w portmonetce w sądzie u góry.
Roześmiał się szyderczo: Herbaty ? A może z rumem ? i poszedł.
Tak przeszedł czas aż do zmroku. Chwilami myślałem, że zemdleję, po przebytych bowiem wzruszeniach nastąpiła reakcya i owładły mną szalone nerwowe bóle żołądka.
Z politowaniem spoglądali na mnie wytrawni "bywalcy więziennia".
Wreszcie zaczęto nas wywoływać po nazwisku jednego po drugim.
Nogi podemną dygotały i sądzę że w owej chwili nie byłbym się sam poznał w lustrze. Jakiś szum i zamęt powstał w mojej głowie; starałem się chodzić po izdebce, gdyż już zrobiło się przestronniej, lecz miałem chwilami wrażenie, że podłoga się podemną ugina, zapada i ja sam lecę gdzieś w jakąś przepaść, głębię.
Przed oczyma miałem wciąż poruszające się białe, żółte i czarne punkciki. Parę razy zatoczyłem się i omało nie upadłem. ("Trzeba było zawołać doktora", wtrąciłem, przerywając Drowi Rakowskiemu opis tych pierwszych bolesnych przejść w więzieniu).
Doktora ? odpowiedział więzień - Czy pan wie, co mi powiedział jeden z współkolegów, zamkniętych wraz ze mną w tej klatce, gdy spostrzegł, że nie mogę utrzymać się na nogach ?
- Powiedział mi: "Baczność, panie pan, bo co chwila zagląda tu przez okienko we drzwiach dozorca; gdy pana tak zataczającego się zobaczy, pójdziesz pan pod zimny prysznic jako pijany".
W tej chwili wywołał mnie dozorca. Gdym za nim przechodził długi korytarz, osądziłem, że chwila jest odpowiednia, aby go powiadomić, że chcę doktora i że nic w ustach nie miałem.
Doktór przychodzi przed południem o jedenastej, to się go można jutro poradzić, - a zupę wydają o wpół do siódmej, odrzekł zapytany.
...



cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Ostatnio edytowano 26 lis 2017, 11:00 przez bugakg, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 lis 2017, 10:58 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Dr Rakowski Kazimierz *03.04.1874 Piotrków:

Obrazek

...
„Głos Narodu” ilustrowany : dodatek bezpłatny do „Głosu Narodu” z dnia 30 listopada 1901 roku, [nr 11]

W kleszczach "sprawiedliwości" pruskiej.
Dr Kazimierz Rakowski w więzieniu i jego przygody więzienne.


Ciąg dalszy.
Nie było co robić: widocznie popołudniu tu zachorować nie wolno.
Dozorca po przejściu rozmaitych korytarzy i krużganków zdał mnie w ręce jakiegoś urzędnika z siwą brodą, który - jak się domyśliłem - miał mi wyznaczyć celę.
Zacząłem go prosić, aby mi dał celę wysoko, jak najwyżej, choć na czwartem piętrze, aby była sucha, gdyż cierpię na wysoce rozwinięty reumatyzm w połączeniu z wadą serca. Skinął poważnie głową i rzekł: proszę za mną.
Pęk kluczy dzwonił w jego ręku jakimś, dla mnie przynajmniej - pogrzebowym dźwiękiem. Wymierzonym krokiem szedł naprzód.
Byliśmy na niższym parterze. Pan z siwą brodą nie zdradzał zamiaru pójścia na piętro. Stanęliśmy przed drzwiami jakiejś celi.
Po chwili drzwi się przedemną otwarły. Chciałem stawić opór, wywołać awanturę, spowodować interwencyę dyrekcyi więziennej, aby tylko uniknąć zamknięcia w parterowej celi, lecz dozorca mi rzekł: Tu trzeba pozostać z godzinkę tylko, dopóki pańska cela nje będzie przygotowaną, i dopóki nie zagrzeje się woda w wannie. - Zatrzasnął drzwi za sobą.
Więc mnie jeszcze wykąpią ! - i to w wannie, w której zapewne przedemną kąpały się dziś setki brudnych, pozarażanych indywiduów.
Głowa mi pękała z bólu, język przylepił się do podniebienia, spieczone wargi krwawiły. Co chwila opanowywała mnie gorączka febryczna.
W celi było ciemno. Przez umieszczone tuż pod sufitem zakratowane okienko, zasłonięte matową szybą, wpadał słaby odblask jakiejś umieszczonej w pobliżu latarni. Od ścian i od podłogi wiał przenikający chłód. Dotknąłem ręką posadzki - była asfaltowa, jedna z tych, które w sobie mieszczą zapasy skoncentrowanego zimna i chłodu w czasie najgorętszego lata, a cóż dopiero w połowie października !
Po maleńkiej klateczce chodziłem, aby miarowym ruchem zagłuszyć bezładne myśli.
Co parę kroków - ściana; wreszcie ten ruch, polegający na zawracaniu co trzy, cztery kroki, podobnym się stał do obracania się w kółku, i doprowadzał głowę do zawrotu.
Upadłem, bezwładny, na stołek, pozbawiony poręczy i w pozie zupełnej prostracyi fizycznej, trzymając głowę niemal na kolanach, przebyłem tak czas jakiś - jak długo, nie wiem.
Do przytomności przyprowadził mnie chłód, który, jak zjadliwa trucizna opanowywał całe moje ciało i posuwał się od nóg coraz wyżej, coraz wyżej, ku piersiom. Kto cierpi na reumatyzm, ten zna dobrze ten postępujący powoli od dołu ku górze chłód zjadliwy i zabójczy.
Zbliżyłem się do drzwi, i zacząłem z całej siły uderzać w nie stołkiem, kolanami, pięściami. Nikt się nie pojawiał.
Może to już noc, może ja mam tu nocować ? Dreszcz mnie przeszedł nowy, i na nowo zacząłem uderzać we drzwi.
Zjawił się wreszcie jegomość z siwą brodą i otwierając celę, rzekł dobrodusznie: Nie ma obawy, my tu o nikiem nie zapomnimy.
To mówiąc, zaprowadził mnie do jakiejś ubikacyi. Spostrzegłem w głębi jednej z otwartych cel wannę. Byłem przerażony. Miałem febrę, mogłem dostać zapalenia płuc, tyfusu, Bóg wie czego. Mogłem się zarazić niewiem jaką epidemią - organizm mój nie posiadał najmniejszej siły odpornej.
Zacząłem błagać tego człowieka, aby mi darował tę kąpiel, lub aby ją odłożył do jutra, gdy mnie zbada lekarz.
Był głuchy na moje prośby i protesty.
Proszę być posłusznym, rzekł, - bo w razie przeciwnym cel karnych u nas nie zbraknie.
Musiałem się rozebrać, a podczas, gdym pozostawał w bieliźnie, dwóch pomocników nadzorcy łapczywie się rzuciło na moje ubranie. Byłem pewien, że mnie zechcą ubrać w strój więzienny, lecz oni tylko z żarłocznością dzikich zwierząt, węszyli czy nie mam gdzie zaszytych pieniędzy, lub pierścionka, albo papierów.
Tymczasem udałem, że się kąpię, gdy zaś w istocie rzeczy tylko umyłem sobie nogi. Gdy pomocnicy dozorcy przeszukali moje ubranie i zwrócili się do mnie, zacząłem silnie się obcierać po mniemanej kąpieli, podczas gdy w rzeczywistości zanurzyłem tylko końce palców i nogi. Przyznaję, owszem, źe zarówno woda, jak i wanna były czyściejsze jak sądziłem, ale niemniej wstrętu nie mogłem przezwyciężyć.
Po kąpieli, jakiemiś krętemi schodami, zaprowadzono mnie na drugie czy trzecie piętro. Tam otworzył nowy dozorca przedemną celę, na chwilę przyniósł światło, wskazał mi, źe to moje łóźko, to jest mój dzban z wodą, to moja miednica, a to kubeł do zlewania brudnej wody i nieczystości.
Powiedziałem mu, źe żądam z lazaretu herbaty, lub kawy, albo mleka - wreszcie choćby gorącej wody, bo nic od wczoraj w ustach nie miałem, lecz on mi na to odrzekł, źe jeśli mam jakie życzenia, to je powinienem meldować mu przy wstawaniu rano, - teraz zaś już nic do jedzenia dostać nie można. Zupa też już rozdana, więźniowie ją zjedli i śpią.
To powiedziawszy, zamknął za sobą drzwi. Długą chwilę trwało, zanim pozamykał wszystkie zamki, kłódki, zatrzaski przy moich drzwiach. Czułem się zupełnie jakby zamknięty w żelaznej kasie ogniotrwałej.
Pozostałem sam - w ciemnościach - z prawdziwem piekłem w duszy, z gorączką w całym organizmie.
Długą chwilę siedziałem na tapczanie w zupełnem wyczerpaniu i odrętwieniu. Przysłuchiwałem się z bezmyślną jakąś uwagą, jak silnie we mnie uderzało serce i puls.
Utkwiwszy oczy w niejasne kontury stojącego naprzeciw tapczanu stolika, byłbym tak siedział pewnie do rana, bo jakieś drugie ja, przy najbliźszem ocknieniu się myśli, powtarzało mi: Daj spokój, nie myśl, w tej apatyi ci najlepiej.
Lecz nagle jakiś ostry głos odezwał się odedrzwi: Co to jest ! Dawno już wybiła godzina spoczynku ! Rozebrać się i do łóżka - siedzieć nie wolno !
To dozorca nocny, zajrzawszy przez szybkę, umieszczoną we drzwiach, dostrzegł, żem się nie położył.
Nie wolno ! - Ha, iluż to nowych rzeczy człowiek się dowiaduje ! Nie wolno siedzieć na łóżku, na którem masz spać !
- Trudno, trzeba zrobić, co każą, - jestem tu tylko numerem, niczem więcej, - bagażem, któremu przeznaczono pewną półkę do transportu.
- Tapczan z dziwną jakąś pościelą przejmował mnie wstrętem. Zdjąłem marynarkę i buty i położyłem się z obrzydzeniem na twardym sienniku.
Ten epizod wprowadził moje myśli znowu w zaczarowane koło przykrych tematów. Co powie matka, gdy z gazet się dowie o mojem uwięzieniu? Jak wybrnę z finansowych kłopotów, w które w jednej chwili mnie wtrąciło to aresztowanie ?
Co się stanie z filią wydawnictwa "Pracy", którą urządziłem przed tygodniem w Krakowie ?
Czy moje zdrowie przetrwa i przetrzyma te wszystkie fizyczne i moralne męczarnie ?
Sen nie zmrużył moich powiek, bo odemnie nie odstępowała przez całą noc posępna mara, ukazująca mi cały szereg nieznanych niebezpieczeństw.
Żebym przynajmniej wiedział, za co mnie aresztowali !
Ale list gończy - co to ma znaczyć? Przeszukując w pamięci rozmaite moje artykuły i publikacye, nie znalazłem nic, coby się dało ująć w klamry kodeksu prasowego.
Przypominałem sobie idyotyczną bajkę, którą kolportowały gazety niemieckie w lecie, źe ja jestem niby autorem artykułów "Vestera" w Pracy: źe je pisuje z polecenia hr. Gołuchowskiego. aby - osłabić trójprzymierze.
A czyż ja wiem - może oni takim bredniom wierzą? Trójprzymierza nie kocham, to prawda, ale nie miałem zaszczytu nawet z daleka widzieć hr. Gołuchowskiego.
Przypomniałem sobie, źe radca policyjny, który był obecny przy spisywaniu protokółu ze mną, oświadczył wyraźnie, źe w śmieciach hotelowych odnalazi resztki jakichś listów.
Nie powiedział wprawdzie, czy to były plany nowego jakiego aliansu politycznego, mającego zastąpić trójprzymierze, czy też rachunki hotelowe, ale sam fakt, źe szukano w śmieciach, dało mi poznać, źe w tych mózgach kiełkować musi jakaś dziwaczna myśl, a ja paść mogę ofiarą tych dziwactw i parę miesięcy siedzieć w śledztwie.
Tak przeszła część nocy. Zaledwie szarzeć poczęło i zaledwie moje okienko przepuszczać poczęło tyle światła, źe można było rozróżnić kontury pojedynczych przedmiotów w celce, odezwał się głośny, drażniący ucho, przeciągły głos dzwonka więziennego. W sąsiednich celach zrobił się ruch, po całym gmachu rozchodził się szum i szmer, jak w ulu.
Wstałem więc, umyłem się i spojrzałem w okno: do wschodu słońca jeszcze było daleko, - jeszcze ani śladu słonecznego promienia nie było widać.
Była piąta i pół rano.
Po chwili otworzył drzwi dozorza, szybkiem spojrzeniem obrzucił całą celę, kazał mi za pomocą specyalnego drążka uchylić umieszczone u góry okienko, potem kazał mi zamieść izdebkę, zgarnąć śmieci na śmietniczkę, własnoręcznie wynieść kubeł z nieczystościami na korytarz, posłać łóżko, a wreszcie kredą i piaskiem wyczyścić blaszaną miedniczkę tak, aby się dobrze świeciła. Te wszystkie rozkazy wydał mi tonem ostrym, krótkim, nie dopuszczającym apelacyi. Zapisał sobie moje wnioski, dotyczące:
1) lekarza
2) napisanie listu do rodziny i do Biedermana
3) jedzenie na koszt własny.
Przejęty febrą i wynikłem z 36-godzinnego absolutnego postu osłabieniem, usiadłem na łóżku.
Dozorca rzekł surowo:
W ciągu dnia ani kłaść się, ani siadać na łóżku nie wolno, a gdy w celi jest jaki urzędnik, proszę stanąć pod oknem, ręce opuścić i przez cały czas jego pobytu tak stać.
Mówić nie wolno nic więcej, prócz tego, o co się kto z urzędników więziennych zapyta.
Dodam tu dla informacyi, źe "urzędnik" ten przez cały czas - i wogóle później - przebywał w celi w czapce.
W pół godziny później zaczęto rozwozić zupę. W małym wózku ręcznym o jednej parze kół rozwozili pomocnicy dozorców w blaszanych wielkich kotiach zupę. Każdy więzień, gdy otworzą drzwi jego celi, staje na progu i podaje swą glinianą miskę, w którą mu z kotła nakładają warząchwią jedzenie.
Spróbowałem tego jedzenia z blaszanej łyżki, którą więźniom dają jako jedyny przybór do jedzenia: ale pomimo czczego żołądka i głodu nie mogłem przełknąć ani dwóch łyżek. Zupa więzienna składała się z rozgotowanych kartofli, pokrajanych w plasterki, z szatkowanej marchwi i okrasy w postaci łoju i kawałków skórki słoniny. Odrzuciwszy łój, odcedzilem do blaszanego kubka płynną część zupy i zmusiłem się do wypicia tego płynu, ponieważ był gorący. Nie czułem żadnego smaku, zapewne w skutek febry. Chleba, którego kromkę więźniom dodają do każdej zupy, rano, na obiad i wieczorem, - naturalnie nie tknąłem. Był źle wypieczony, lepki i kleisty. Razowy chleb czarny bywa zdrowy i smaczny, ale nie taki.
Niebawem zawezwano mnie do doktora. Byłem przekonany, że mając do czynienia z akademicznie wykształconym człowiekiem, nie napotkam trudności w zapisaniu się do lazaretu.
Sądzę, że sam widok mój, puls, szybkość uderzania serca i temperatura wystarczała aby umotywować natychmiastowe przyjęcie .
Ale gdzietam ! Nic nie pomogło, żem mu zwrócił uwagę, kim jestem; że nie jestem skazany, lecz tylko w śledztwie i że mam skłonność do chorób płucnych, - wszystko to uznał, we wszystkiem jednak zastosował się do zdania felczera więziennego, który orzekł, że niema w szpitalu miejsca.
Wytargowałem tylko tyle, że mi zapisał litr mleka gorącego na dzień.
Więźniowie obecni na korytarzu, a oczekujący na swoją kolej u lekarza, przez otwarte drzwi słyszeli wynik mej rozmowy; gdym wychodził z kancelaryi lekarskiej, jeden z nich odezwał się, z zazdrością spoglądając na mnie: Der hat gnt abgeschniten ! (A to mu się udało!) Ten litr mleka to był wymarzony ideał każdego więźnia...
Inny więzień, od którego instynktownie się oddaliłem, byl bowiem pokryty jakiemiś podejrzanemi plamami, rzekł:
Ja już trzeci raz melduję się do lazaretu i nie chcą mnie przyjąć: to jest niesłychane, aby ludzi chorych na kiłę, trzymano w celach !
Wobec tego dziękowałem Bogu, żem się do lazaretu nie dostał, gdyż niewiadomo z kimbym się tam był zetknął, a w celi przynajmniej widziałem, że wszystko było czyste, a ja sam jeden.
O dziesiątej przedpołudniem wywołano wszystkich więźniów z mego oddziału na korytarz, a raczej na ganek, z którego schodami żelaznymi schodziło się kilka pięter nadół.
W odpowiednich odstępach pod wodzą dozorcy skierowali się więźniowie na dziedziniec, mający formę trójkąta.
Po tym dziedzińcu spacerowaliśmy pół godziny. Przyjrzałem się swym towarzyszom. Mogłem się zaliczyć do arystokracyi
więziennej. Oprócz mnie bowiem tylko jeden jeszcze więzień z pomiędzy trzydziestu kilku w całym oddziale - miał własne ubranie. Jak się dowiedziałem później, był to słynny złodziej hotelowy.
Wracając do swej celi obejrzałem sobie dokładnie więzienie, o ile je naturalnie mogłem dobrze widzieć.
Wewnątrz przedstawia się ono w formie krzyża róźnoramiennego, a pojedyncze ramiona stanowią oddzielne budynki więzienne, połączone ze sobą wewnętrzną wielką halą, w której środku stoi olbrzymia maszyna dynamoelektryczna.
Każdy z tych czterech budynków zbudowany jest w ten sposób, że środkiem biegnie szeroki, wysoki na cztery piętra korytarz z oszklonym dachem, a po obu stronach mieszczą się w czteropiętrowych szeregach cele.
Dostęp do nich ułatwiony jest przez schody kręte żelazne, które prowadzą do zawieszonego przy kaźdem piętrze żelaznego ganku lub balustrady z poręczą.
Gdyby tak te żelazne galeryjki, oparte na kroksztynach żelaznych, runęły, do cel wcałeby się dostać nie było można.
Cela (wszystkie są jednakowe) ma dwa kroki szerokości, a pięć długości. Umeblowanie ich stanowią po lewej stronie
od wejścia: kubeł z pokrywą żelazną; żelazne maleńkie i wąskie łóżeczko; półka drewniana, na której się mieszczą u góry:
miednica, kubek do wody i dzbanek z wodą, w przegrodzie górnej solniczka, łyżka i szczotka, w przegrodzie dolnej miska
do jadła.
U dołu zaś na gwoździu wisi ręcznik, szufelka do śmieci i zamiataczka.
Wprost drzwi mamy okno, zakratowane sześciu żelaznemi sztabami, po prawej zaś stronie tej kajuty, najbliżej okna, stołek bez poręczy, dalej stolik, a wreszcie przy drzwiach maleńki kaloryfer, ogrzewający izdebkę.
Ściany białe, pociągnięte wapnem; najlżejsze dotknięcie się ściany pozostawia ślady na ścianie i na ubraniu.
"Meble" stoją w odległości 10 cali od ściany, przestawiać ich zaś nie wolno. Drzwi, zajmujące więcej, niż połowę izdebki, są z żelaza, pokryte grubym, stalowym pancerzem. Zamykają się automatycznie na zatrzask, przylegają zaś tak szczelnie do futryn, że w korytarzu nie słychać najmniejszego szmeru, choćby więzień krzyczał, plakat, pukał.
Dźwięk zato udziela się za pośrednictwem ścian pomiędzy celami, bardzo cienkich i łatwo przepuszczających głos ludzki.
Około godziny 12 w południe więźniowie dostają zupę, t.j. obiad. Zupa ta różni się od porannej tylko tem, że jest gęstsza. Zjadłem parę łyżek i zapytałem dozorcę o mleko, które mi przepisał lekarz.
Dozorca odrzekł, że to musi przejść zwykłą drogę przez kilka instancyj i "zapewne pojutrze" mleko otrzymam.
To samo i z pożywieniem na koszt własny.
Byłem nad wszelki wyraz przybity tem oświadczeniem.
Chwilami opanowywała mnie wprost rozpacz; raczej jakieś podejrzenie, źe ci wszyscy ludzie mają w obec mnie tajemną
instrukcyę, aby mnie zagłodzić, zniszczyć fizycznie i moralnie.
Po celce nawet chodzić nie było można dla braku miejsca.
Od ciągłego siedzenia bolały mnie krzyże. Położyć się na łóżku - nie wolno.
Wtem usłyszałem wyraźne, miarowe pukanie do mojej ściany z prawej strony. Zbliżyłem się do miejsca, skąd pochodziło
pukanie i zastanawiam się, czego chcieć odemnie może mój sąsiad. On znowu puka - z przestankami - raz, dwa, trzy.
To się powtarza kilkakrotnie. Wreszcie zniecierpliwiony tem, źe nie mogę się domyśleć, na chybił trafił kilkakrotnie i ja też pukam, mniej więcej tak, jak osoby nie umiejące telegrafować pukają na aparacie, starając się zachować rozmaitość w uderzeniach.
Ledwie com jednak zapukał, aż tu słyszę głos i urywane słowa, których jednak zrozumieć nie mogę.
Dopiero przyłożywszy ucho do ściany wyraźnie rozróżniam słowa: "Coś pan za jeden ?"
Takie pytanie trochę mnie zirytowało; Przecież jakiemuś tam oszustowi nie będę tłomaczył, źe jestem polskim publicystą,
którego rząd pruski więzi za to, źe jest współpracownikiem wrogiego Prusom pisma.
Aby więc dać wyraz mej niechęci, odpowiadam memu sąsiadowi: Bin ein verkrachter. Bankdirector.
Myślę sobie - niech tam Niemiec napoi się antypatyą przeciw pruskiej gospodarce finansowej;
Ale on mi się w odpowiedzi na to przedstawił, jako czternastoletni chłopak z domu poprawczego; opowiadać mi począł masę interesujących rzeczy, o wszystkiem wiedział, na wszystko miał odpowiedź - więc mu potem rzetelnie opowiedziałem moje losy. Pocieszał mnie, jak mógł, zapoznał mnie z całem "towarzystwem" z dołu, z lewej strony, z prawej strony i z przeciwka. Rozmawialiśmy nieraz całemi godzinami.
Obiecał mi, źe gdy będziemy na wolności obaj, to mnie odwiedzi. Ale pytał, jaki mój adres i nazwisko.
Nazwiska mu nie chciałem powiedzieć, ale poradziłem, aby się gdziekolwiek zapytał o adres tego redaktora polskiego, który siedział we Wrocławiu w więzieniu, to mu już moi rodacy wskażą.
- Tego nie zrobię, rzekł do mnie.
- Dlaczego ?, pytam.
- Bo przecież nie mogę wydać pana, źe pan siedział w więzieniu.
- Aleź owszem, miły chłopczyku - odpowiadam - nie żenuj się wcale, stań nawet na rynku i opowiadaj ludziom wszystko.
To dla mnie zaszczyt - to więzienie pruskie".
Długo trwało, zanim zrozumiał, o co chodzi. Wreszcie rzekł:
- Więc po stronie pańskiej przeciwko pruskim władzom jest cały pański naród ? Wunderbar"
Dok. nast.
...



cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 26 lis 2017, 22:04 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Dr Rakowski Kazimierz *03.04.1874 Piotrków:

Obrazek
...
Głos Narodu” ilustrowany : dodatek bezpłatny do „Głosu Narodu” z dnia 7 grudnia 1901 roku, [nr 12]

dokończenie
Na trzeci dzień zawezwano mnie do sędziego śledczego.
Akta z Poznania nadeszły. Sędzia mi oświadczył, że za mną były wysłane trzy listy gończe (dlaczego nie sześć ?) i to w sprawie artykułów ogłoszonych w "Pracy".
Odpowiedziałem na to, źe nie pojmuję logiki tych panów w Poznania.
Gdym mieszkał w Poznaniu i mogli mieć mnie każdego dnia - wtedy mnie właśnie wydalili z granic państwa, a po wydaleniu przymusowem chcą mnie znowu złapać.
- Co do artykułów, rzekł sędzia, to są artykuły "Vestera". Czy pan jest autorem?
Nie - odpowiedziałem i proszę o dowody, źe kłamię.
W aktach jest drukowane oświadczenie Dra Szymańskiego, redaktora "Orędownika" w Poznaniu, źe "Vester" - to pan.
W takim razie niech to indywiduum udowodni swoje twierdzenie; ja nie mam potrzeby udowadniać, źe on kłamie.
Zresztą nazwałem go publicznie denuncyantem i w prasie polskiej znalazł się jeden tylko człowiek, który stanął w obronie jego przeciwko mnie. To dostatecznie charakteryzuje wartość tego twierdzenia.
Spisaliśmy formalny protokół, w którym kategorycznie zaprzeczyłem, abym był identyczny z "Vesterem".
Wracałem do więzienia z dobrą miną.
Mój sąsiad, wysłuchawszy całej sprawy, taką mi dał radę: Napewno więc obciążającym Pana świadkiem będzie ów Szymański, któregoś pan nazwał denuncyantem ?
Bezwątpienia.
- Powiedz pan to przed sądem, a sąd nie będzie mógł go zaprzysiądz, bo działał on z pobudek zemsty.
- Dobra rada pomyślałem sobie - i napewno też tak zrobię z owym Szymańskim.
Po badaniu u sędziego śledczego odzyskałem już niemal wesołość. Więc to denuncyacya Szymańskiego !
Prawie mi było milo, źe tak sądownie stwierdzony dowód będzie mógł świadczyć za mną przeciw inwektywom "Przeglądu Wszechpolskiego", którego redakcya od szeregu miesięcy obrzuca swym jadem mnie i mego przyjaciela p. Biedermana.
Przeciwnicy moi cieszyć się mogą, źe na parę tygodni jestem zamknięty, ale przecież skazany być nie mogę.
Mojem wielkiem zmartwieniem była już teraz tylko kwestya jedzenia. Pokazało się bowiem, źe pieniądze, które kazałem sobie nadesłać do Wrocławia w tym celu, nie zostały wręczone, lecz odeszły z powrotem.
Więzienie nie przyjmuje przesyłek pieniężnych. Postawiłem więc wniosek, aby mi wolno było tymczasowo rozporządzać pieniądzmi, które mi odebrano z portmonetką.
Sędzia się zgodził - przeszło parę dni, aż wreszcie się pokazało, źe pieniądze te odeszły z moimi papierami do Poznania.
Dzień za dniem przechodził, jadłem z kotła. Wreszcie mi powiedziano, źe pieniądze mają być wprost nadesłane do jakiejś "Frau Schlitt, Freiburgerstrasse 154, która dostarcza prywatnego pożywienia. I znowu przeszły 2 dni.
Dnia 20 października, w pięć dni po mojem uwięzieniu, zawiadomił mnie dozorca, źe "Frau Schlitt", która dostarcza więźniom prywatnego pożywienia, otrzymała telegraficznie dla mnie pieniądze z Poznania; nazajutrz, t.j. 21 miała przyjść po południu, aby z dyrekcyą więzienia omówić tę kwestyę, a od 22 miałem zatem otrzymywać wikt własny - za 1 markę i 50 fen. dziennie.
Wikt ten składać się miał: rano - ze szklanki kawy i z bułki, w południe - z zupy, mięsa i jarzyny, wieczorem - z bulki, lub chleba z mięsem i piwa lub mleka.
W pięć minut później, wszyscy moi sąsiedzi z prawej i z lewej stiony już wiedzieli o tej wielkiej nowinie.
Nie upłynęło i kwandransa, a z dołu usłyszałem stukanie w moją podłogę.
To sąsiad mój z dołu, stanąwszy na stoliku, stolikiem pukał w sufit, dając mi znak, abym przyłożył ucho do podłogi.
Słucham więc, a on mi mówi: Lassen Sie sich gut scnmecken, Sie Glückspiltz ! (Dobrego apetytu ci życzę, szczęśliwcze !).
Nie potrzebuję dodawać, źe serdecznie mu podziękowałem za dobre słowo. Jakem się dowiedział od wszystkowiedzącego mego sąsiada z prawej strony, był to jakiś włóczęga, który został zaaresztowany za żebranie, ale nie chciał policyi powiedzieć swego nazwiska i od trzech miesięcy siedzi w więzieniu.
Tak mnie ucieszyło, źe ten gentleman taką opozycyę robi policyi i sądom, źe byłbym mu za ten akt cywilnej odwagi uścisnął dłoń, naturalnie - przez sufit.
Rzecz doprawdy zastanawiająca, jak szybko człowiek, znajdując się w więzieniu, wchodzi w stosunki ścisłego, źe się tak wyrażę - koleżeństwa ze wszystkimi współwięźniami bez względu na ich przewinienia, zbrodnie, pozycyę towarzyską, wykształcenie it.d.
Wszyscy bez względu na różnicę przestępstw i winę czują się niejako sprzymierzeńcami w cichej walce przeciwko dyrekcyi więziennej, prokuratorowi, sędziemu śledczemu, jednem słowem przeciw całemu porządkowi społecznemu, którego te instancye są wyrazem.
Całe to więzienne społeczeństwo jest ożywione jedną tylko myślą: jakby tu unicestwić, sparaliżować wszelkie zamiary tego drugiego, wolnego społeczeństwa.
Oto maleńki przykład: pewnej nocy, a.raczej wieczoru, po zgaszeniu światła, słyszę z lewej strony pukanie, zbliżam się więc do ściany i daję znak pukaniem, źe słucham i nadstawiam bacznie ucha.
Mój sąsiad mówi: Czy pan już powiadomił swoich świadków o tem, co pan zeznawał u sędziego śledczego?
- Odpowiadam, źe nie, bo i jakżeż ja biedny zamknięty w czterech ścianach mogę dać wiadomość inaczej jak przez ręce tegoż sędziego.
Panie. Moi - świadkowie - dodaję - nawet nie wiedzą, o co jestem oskarżony.
-To niech sobie pan obmyśli wiadomość w krótkich słowach, a jutro już będą ją mieli ludzie, których adresy pan wskaźe.
- Jakto ? - zapytuję ze zdumieniem.
- Właśnie dopiero co zawiadamiają mnie koledzy z dołu, źe jeden z więźniów karnych z parteru jutro zostanie wypuszczony na wolność, więc może załatwić interesy będących w śledztwie kolegów.
Podziękowałem za dobre chęci, bo informowanie przyjaciół w Poznaniu było zbyteczne
Przez ile rąk, i to jakich rąk, zwrócone ku mnie pytanie przejść jednak musiało, zanim z parteru, z oddziału więźniów karnych przeszło na drugą stronę olbrzymiego gmachu więziennego do mojej celi na trzecie piętro ?
Zastanawiająca solidarność !
Gdym 21-go jadł ze wstrętem zupę obiadową, byłem pewny, źe następny dzień już rozpocznie zmianę tych niemożliwych stosunków pożywnym, dobrym obiadem.
Ta myśl mi dodawała -powiedziałbym - dobrego humoru. Również i pośpiech, z jakim się toczyło moje śledztwo, dodawał mi otuchy, źe niebawem nastąpi jakaś zmiana.
Więzień bowiem, o ile z pobudek rozumowych zrzekł się chwilowo nadziei odzyskania zupełnej wolności, pragnie tylko jednego: zmiany w swem położeniu.
I to oczekiwanie mnie nie zawiodło Gdy na noc zaczęto zamykać wszystkie cele, dozorca mój rzekł do mnie:
"Lampy niech pan nie gasi. Ktoś tu jeszcze ma przyjść do pana".
Byłem niesłychanie zaciekawiony i rozgorączkowany tą zapowiedzią. W pół godziny potem zjawił się w mej celi starszy dozorca, kazał mi zabrać ze sobą wszystkie moje rzeczy, t.j. kapelusz i poprowadził na dół, na pytanie nie dając odpowiedzi.
Przyszliśmy do składu rzeczy, odebranych więźniom; tu z worka, noszącego mój numer, wyjął moje palto, parasol, kalosze i kazał się podpisać, źe wszystkie rzeczy mi wydano. Serce mi żywiej zabiio.
-Czy jestem wolny ? Czy puszczono mnie za kaucyą ?
Nie wiem - odrzekł starszy dozorca.
Poszliśmy do inspektora więziennego. Przez drogę robiłem jak najlepszą minę, aby się z tymi panami pożegnać.
U inspektora zastałem jeszcze jakiegoś pana po cywilnemu.
Pytająco spoglądam na obu, zaczynając się już domyślać, o co chodzi.
- Panie doktorze, zaczyna pan po cywilnemu, jestem wydelegowany tu z Poznania w celu przewiezienia pana do tamtejszego więzienia.
Milcząco skinąłem głową. Jestem odpowiedzialny za pana. Spodziewam się , źe w ciągu podróży nie zechce pan skorzystać ze sposobności (nb. ucieczki, ale tego słowa nie wypuścił).
Właściwie powinienbym skrępować pana.
Mówiąc to, zadzwonil kajdankami, które trzymał w kieszeni.
Nie dając nic po sobie poznać, słuchaiem obojętnie dalej. - ...Ale sądzę, źe to jest zbyteczne.
Wzruszyłem ramionami.
Wyszliśmy. Na dziedzińcu stal już kryty powóz, a w nim siedział jeszcze jeden komisarz poznański. Zatrzaśnięto drzwiczki i pojechaliśmy. Dorożkarz już miał instrukcye i po chwili byliśmy na dworcu.
Moi towarzysze zaprowadzili mnje do znajdującego się w gmachu stacyjnym odwachu policyjnego i uprzejmie zapytali, czy nie mam jakich życzeń. Kazałem sobie przynieść szklankę bulionu i kieliszek koniaku. Niemal z przyjemnością myślałem o podróży, zmianie więziennego gmachu it.d.
Wsiedliśmy do osobnego przedziału, który konduktor zamknął swym specyalnym kluczem, tak, źe żaden z nas nie mógł otworzyć drzwi. Moi towarzysze kupili mi gazetę jakąś, naturalnie niemiecką i tak dojechaliśmy do Poznania.
Był w ciągu tej podróży pewien epizod, ale o tym nie mówię.
Może kiedyś — później.
0 dwunastej przyjechaliśmy do Poznania. Zaledwie w oknie naszego przedziału ukazał się jeden z komisarzy, aliści ze wszystkich punktów dworca zbiegło się przed mój wagon co najmniej dziesięciu policyantów rozmaitej szarży, wszyscy po cywilnemu.
Zrobili rodzaj szpaleru, gdym wychodził, a każdy mi musiał z obowiązku zajrzeć w oczy.
Zapytałem mego towarzysza, co ta komedya znaczy. Odpowiedział, źe policya się obawia, aby mnie pan Biedermann nie odbił i z ich rąk nie wyrwał.
Wsiedliśmy do trzech dorożek. Dorożka pierwsza jechała dziesięć metrów naprzód, sondując widocznie drogę, ja z moim sztabem jechałem w drugiej, trzecia z pięciu agentami zamykała ten pochód. Stanęliśmy wreszcie przed bramą więzienia poznańskiego.
Pierwszą noc w Poznaniu przespałem dobrze i smacznie.
Czułem się już poniekąd między swymi. Poznańskie więzienia mają swe tradycye.
Jako historykowi, który specyalnie badał wypadki 1848 r. w Poznańskiem, jakoż mi było miło zasypiać wśród murów, które bodaj czy nie gościły tych samych ludzi, których nazwiska dziś ze czcią wspomina społeczeństwo poznańskie.
1 nie omyliły mnie przeczucia. Już pierwszego dnia zaraz po mojem przybyciu zauważyłem u wszystkich urzędników więziennych uprzedzającą grzeczność.
Tu już mnie znali wszyscy z gazet, a źe pisma niemieckie zrobiły ze mnie niemal głowę całego antiniemieckiego ruchu w Poznańskiem, na Górnym Ślązku i w Westfalii, więc to wysokie mniemania o moich wpływach i znaczeniu politycznem ujawniło się odrazu we wszystkich bagatelach codziennego życia. O sprzątaniu celi nie byio już mowy - załatwiać to za mnie począł jakiś sąsiad, posądzony o kradzież kozy.
Dano mi największą celę w calem więzieniu, suchą, widną, z wielkiem oknem z sześcin matowemi szybami.
Wprawdzie jeszcze trzy dni jeść musiałem więzienną strawę (zatem ogółem dziesięć dni nie miałem w ustach porządnego jedzenia lub kawałka mięsa), ale aż do chwili, dopóki nie nadeszły pieniądze na jedzenie z restauracyi, dawano mi zupę z lazaretu, pożywną, a lekko strawną, a do tego półtora litra mleka na dzień.
Zaraz nazajutrz po mojem przybyciu do Poznania przyszedł do mnie naczelnik sądownictwa poznańskiego, pierwszy prokurator, aby mi oświadczyć, źe mam się zwrócić do niego, gdybym w czemkolwiek miał powód do jakiejś skargi lub niezadowolenia.
Wymieniłem szereg życzeń, które niezwłocznie uwzględniono. Pierwszy prokurator, człowiek z wyższą ogładą towarzyską, zaczął rozmowę ze mną od tego, źe mnie zwolnił od przepisanego "meldowania" nazwiska, tytułu i przyczyny aresztowania, gdyż, jak zaznaczył, człowiekowi mojej pozycyi towarzyskiej takie "meldowanie" przy każdej wizycie wyższego urzędnika sprawiać musiałoby pewną odrazę.
Wszystkie przedmioty w celi (cela nosi Nr 206) dano mi zupełnie nowe, począwszy od miednicy, a skończywszy na materacu. Zresztą pozwolono mi sprowadzić własną pościel, otrzymywać dobre jedzenie z restauracyi, a nawet butelkę węgrzyna co tydzień, dla wzmocnienia sił; przy pogodzie spaceruję po dziedzińcu sam, nie w towarzystwie hołoty złodziejskiej, nie odebrano mi palta i rękawiczek, co uważam za szczegolniejsze dobrodziejstwo.
A jakież postępy robi śledztwo - zapytałem Dra Rakowskiego.
Czytałem w niemieckich gazetach, ktore otrzymuję w więzieniu, że u pana Biedermanna zrobiono znowu kolosalną rewizyę i ze dwa kosze rozmaitych listow it.d. zabrano; ogromnie mnie to ubawiło, domyślam się bowiem, że to pozostaje wr związku z mojem śledztwem, a wiem napewno, że te papiery wszystkie już ze cztery razy były w rewizyi.
Od pół roku, t.j. od czasu ostatnich rewizyi w "Pracy", całe stosy pakietów, ponumerowanych przez sąd, czy policyę, leżały na środku pokoju u Marcina.
Podczas rewizyi wszystko to na wiosnę było tak poprzewracane i przemięszane, że Marcin nie miał odwagi i czasu zabrać się do uporządkowania i tak to wszystko leżało, jak wróciło w marcu z rewizyi.
Obecnie ci panowie znowu się zabrali do tej syzyfowej pracy odczytywania setek listów od abonentów, z których jedni proszą o przysłanie brakujących numerów, inni wymyślają na Prusaków, inni komunikują, ile znaleźli nowych abonentów.
Ale ci panowie w policyi dla odświeżenia swych wrażeń przynajmniej dwa razy w roku muszą sobie to wszystko na nowo przeczytać. Widocznie i teraz ich taki paroksyzm opanował.
W jaki sposob - pytam dalej więźnia - zuźytkowuje pan tę możność pracowania piórem, której panu, zdaje się, poznańska dyrekcya więzienna nie obcięła ?
W zakresie pracy jestem naturalnie skrępowany, odpowiada Dr Rakowski, do czytania dostałem kompletne wydanie parlamentarnych mów Bismarka, kilka naukowych dzieł francuskich i własne dziełko ekonomiczne, które w języku, niemieckim napisałem przed paru lat.
Muszę więc do tego zastosować mój plan i podział pracy. Czytam Bismarka z zajęciem, zwłaszcza jego mowy z czasu kulturkampfu, gdyż aresztowanie moje oderwało mnie właśnie od ostatniego rozdziału "Historyi Księstwa Poznańskiego", którą mam w rękopisie gotową.
Z francuskich dzieł robię wyciągi, a swoją publikacyę niemiecką (niegdyś rozprawę doktorską) rozszerzam do rozmiarów zarysu ekonomicznego rozwoju Polski w XIV, XV i XVI wieku.
Ale, że zawsze muszę mieć kilka warsztatów, na których snuję przędzę, więc oprócz tego pracuję nad czemś innem.
- Czy wolno zapytać, nad czem ?
Niej zaspokoję ciekawości pańskiej, odpowiedział więzień, bo to jest rzecz, do której się nieraz zabierałem, i którą nieraz porzucałem. Więc niewiem. czy i teraz tak się nie stanie.
Najwięcej cierpię nad tem, że oderwano mnie od pracy nad badaniem terenu przyszłych wyborów na Górnym Śląsku.
Zrosłem się z myślą, że celem mej pracy publicystycznej w ciągu przyszłych dwóch lat będzie wywołanie przełomu na Górnym Śląsku i doprowadzenie do wybierania posłów polskich pod programem polskim, a nie centrowym.
Popchnięta w tym kierunku "Praca" już do dużych pozytywnych doszła rezultatów.
Pan Biederman zakłada na Śląsku specyalne pismo codzienne dla wprowadzenia w czyn tej idei, którą, rozpatrzywszy najdokładniej na gruncie lokalnym i ogólno politycznym, wobec własnego sumienia i całego społeczeństwa uznaje za dobrą i pożyteczną.
Do idei tej fanatycznie się przywiązałem i cierpię niewymownie, że mnie oderwano i zamknięto w odosobnieniu.
Plaster kojący te moralne cierpienia znalazł się jednak i tu, w więzieniu: a to w postaci wiadomości od naszego mistrza Sienkiewicza, że pozwala drukować w "Pracy" swą przyszłą epopeję: "Sobieski pod Wiedniem".
Był to pierwszy list, jaki wogóle otrzymałem w więzieniu.
Boże, jakąż on mi sprawił radość, i jak wdzięcznym się czułem Sienkiewiczowi.
- Wszak "Praca" - pytam - we wszystkich sprawach wewnętrznych Polaków pod rządem pruskim zajmuje odrębne i oryginalne swe stanowisko?
Tak, - odpowiedział Dr Rakowski - ale też tylko w obrębie granic niemieckich zakreślamy sobie zadania i zabieramy głos.
Dział mój obejmuje całe wychodźctwo polskie (pół miliona !) w Niemczech, oraz Górny Ślązk.
Sprawy wewnętrzne poznańskie, zachodnio pruskie, politykę ogólną itd. obrabia kto inny.
Jest zresztą cały szereg współpracowników, którzy jednak występują tylko pod pseudonymami.
- Czy prawda, że "Praca" przechodzi przez warszawską cenzurę?
Stałego debitu niema, jednak prawie wszystkie numery przechodzą swobodnie. Mamy abonentów przeważnie poznańczyków, którzy odbierają "Pracę" pod opaską.
Wynika to z samego zakresu politycznej naszej pracy, że cenzura nie znajduje potrzeby stawiania jakichś przeszkód w przepuszczaniu pisma. Artykuły owe, za które ja siedzę w więzieniu jako domniemany autor, obiegły całą prasę warszawską. Zresztą usposobienie naszej ludności, którego wyrazem w pewnej mierze jak prasa, da się scharakteryzować w słowach, które już kurs zyskały:
"przyszłość naszego społeczeństwa leży po tamtej stronie czarno-białych słupów granicznych".
Myśmy się nauczyli od Niemców dobrze i skrupulatnie liczyć i widzimy, że nasz bilans ekonomiczny wskutek wyższości przemysłowej Niemiec prowadzi całe prowincye polskie do pauperyzacyi. Tak zwane"dobrodziejstwa konstytucyjne" okazują się przynajmniej dla Polaków w Niemczech - gorsze od oświeconego absolutyzmu.
Jako wynik porównania pozostaje: perspektywa olbrzymiego rozwoju ekonomicznego - po tamtej stronie.
Widzimy przecież, jak Królestwo się rozwija olbrzymio.
Rozmowa nasza musiała - wskutek niezależnych od nas obu okoliczności - w kilku słowach się zakończyć.
- Kiedyż się Doktor spodziewa końca swej "afery "?
Niewiem. Uzbroiłem się w cierpliwość na jakie dwa miesiące, to jest mniej wiecej na przeciąg czasu potrzebny do urzeczywistnienia przedsięwziętych prac. Potem zapukam do konsulatu o zajęcie się mną.
Jako wobec obcego poddanego, ci panowie nie mogą zbytnio nadużywać wobec mnie swej wyższości.
Artykułów rzeczonych nie pisałem, a reszta mnie nie obchodzi. Po opuszczeniu więzienia na krótki czas wpadnę do Warszawy, a potem, o ile fundusze i czas pozwala, udam się na południe na odpoczynek.
Naturalnie, że dla literata kilkomiesięczne przymusowe oderwanie od pracy pociąga przykre finansowe konsekwencye, ale nie wątpię że uda mi się w razie danym wyskarźyć od rządu pruskiego odszkodowanie za czas stracony i wszelkie inne straty

Na tem się skończyła nasza rozmowa. Wnosząc z niej, nowy ten "sensacyjny", proces zakończy się porażką władz policyjnych i śledczych, -sądy bowiem w Prusach jeszcze o tyle o ile zachowały pewną objektywność.
Jak się dowiedziałem od osób trzecich w Poznaniu, rozkaz aresztowania Dra K. Rakowskiego i wysłany za nim pół roku temu list gończy nie opierał się na żadnych zaprzysiężonych zeznaniach - lecz na domniemaniach w guście tych jakie się pojawiły w "Orędowniku" i w "Przeglądzie wszechpolskim".
X.
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 27 lis 2017, 09:58 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Dr Rakowski Kazimierz *03.04.1874 Piotrków:

Obrazek
...
Gazeta Powszechna. 1909, nr 244 - 238/293 z dnia 20.10.1909

Szpiedzy pruscy w Galicji.

(...) Biuro to ma także album, w którem znajduje 264 fotografji rozmaitych wybitnych osobistości i pracowników narodu polskiego. Między innemi znajdnją się fotografje Sienkiewicza, Miłkowskiego, Lewakowskiego, Rawitz - Gawrońskiego, Daszyńskiego, Stapińskiego, Strokowej itd. (...)
...
Gazeta Powszechna. 1909, nr 246 - 240/293 z dnia 22.10.1909

Dalsze szczegóły o szpiegu Rakowkim.
Skutkiem ogłoszenia przez czasopismo "Rzeczpospolita" zeznań byłego szpiega Rakowskiego o organizacji służby wywiadowczej policji pruskiej na grnncie galicyjskim - wysłała redakcja warszawskiego "Dnia" jednego ze swych wspólpracowników do dra Kazimierza Rakowskiego, który jest tylko imiennikiem tamtego, ale też zarazem i jedną z ofiar jego denuncjacji z czasów, gdy dr Rakowski byl redaktorem poznańskiej "Pracy".
Obecnie przebywa on w Warszawie na posterunku redaktora "Sztandaru", ma bowiem wstęp do ziem, podległych cesarzowi niemieckiemu wzbroniony.

- Któz jest ów pan? - rozpoczyna się wywiad.
- Zacznijmy od poczqtku. Bylo to w roku 1897. Przybyłem do Poznania w celu objęcia redakcji "Pracy".
Na wstępie spotyka mnie przykry moment. Syn korektora byłego nauczyciela ludowego, Bolesława Rakowskiego, mlody jeszcze chłopak, około lat 18 wykrada kwitarjusze administracji i wraz z kilkuset markami ucieka w podejrzanem towarzystwie do Torunia. Był to wlaśnie Boleslaw Rakowski (junior) późniejszy głośny szpieg i denuncjant.
- Rakowskiego aresztowano ?
- Przeciwnie. Sprawy nie oddawaliśmy do prokuratorji z tej racji, aby uniknąć możliwych nieporozmień, a to z powodu, podobieństwa nazwiska z mojem.
Powtóre, stary ojciec, nasz korektor, błagał o przebaczenie synowi. I kto wie, czy nawet młody Boleslaw Rakowski nie byłby przyjęty z powrotem do administracji "Pracy" gdyby nie mój energiczny protest, co też było powodem silnej z jego strony nienawiści do mnie.
- A ojciec Rakowskiego ?
- Pozostał na posadzie. Jakkolwiek moje z nim stosunki były jak najgorsze. Tolerowano go jednak za sprawianie funkcji redaktora odpowiedzialnego, co zapewniło mi zresztą jeszcze bezpieczeństwo wobec policji pruskiej.
Przez 1 1/2 roku policja nie wiedziała, iż jestem redaktorem, będąc poddanym rosyjskim. Rakowski występując w kilku procesach prasowych rozzuchwalał jednak co raz więcej.
Zaczął wprost wywierać presję, aby synowi przywrócić miejsce w administracji. Oparłem się temu jaknajenergiczniej i wtedy pojawiła się w urzędzie policyjnym denuncjacja. pochodząca niewątpliwie od Bolesława Rakowskiego, wyświetlająca mój właściwy charakter, jako kierownika pisma. Wskutek tej denuncjacji zostałem wydalony z Prus w r. 1899.
Do tej chwili Bolesław Rakowski szpiegiem jeszcze nie był. Po prostu mścił się denuncjacją.
Gdym po wydaleniu z Prus - mówił dalej redaktor Rakowski - zjawił się we Lwowie, przyjęty byłem z wielkim zdziwieniem. Okazało się, że jakiś młody człowiek podając się za mnie, wyłudzał pieniądze od kolegów po piórze.
Nie gardził pan ten i prowincją i tam zaczął zbierać guldeny. Nie trudno było wyśledzić, że był to ów Rakowski.
Dałem wówczas ostrzeżenie w pismach, wskutek którego zbieranie ofiar stało się dla Rakowskiego niemożliwem.
Wtedy oszust zaczepia się przy administracji dwóch małych pisemek: "Gońca i Iskry". I tu długo nie zabawił.
Znów zdefraudował kwity i jeszcze poważniejszą sumę pieniężną, uciekając do Krakowa, został aresztowany pod zarzutem złodziejstwa.
- Czy Rakowski był w stosunkach z dziennikarzami i działaczami politycznymi ?
- Zbyt szybko został zdemaskowany, aby ktokolwiek chciał z nim wchodzić w bliższe stosunki.
W pamiętnikach swoich wspomina, jakoby miał wydostać cenne papiery o "Lidze Narodowej" od śp. Jana Popławskiego.
Temu wierzyć nie sposób. Z Popławskim poznałem się niebawem po przybyciu do Lwowa i rozmawiałem o tym oszuście.
Ponieważ przybyłem do Lwowa w parę tygodni po jego przybyciu i zdemaskowałem go, wręcz jest zatem wykluczone, aby mógł wejść w stosunki z śp. Popławskim.
Po zdyskredowaniu się na gruncie galicyjskim, Rakowski na ziemi wielkopolskiej miałby nic więcej do czynienia.
Odtąd zaczyna się też szpiegowska działalność Bolesława Rakowskiego.
Najpierw mnie śledzi i dostarcza o mnie wiadomości do policji poznańskiej, później rozszerza swą działalność.
Za śledzenie mojej osoby, wskazanie dnia przybycia do Wrocławia i udział w późniejszym procesie, którego wyrokiem skazany zostałem na 3 lata więzienia, Rakowski otrzymał podobno 1000 marek nagrody.
- Co się później działo z Rakowskim ?
- Tego nie wiem. Zginął mi z oczu. Wiem tylko, że łącznie z kilku ajentami pruskimi pragnął dostać się do mego biura w Krakowie i wydostać akta wyborcze z czasów elekcji na Górnym Śląsku.
Zabiegi jego nie odniosły jednak rezultatu: odnośne papiery wręczone zostały p. Korfantemu późniejszemu posłowi.
Wyrok skazujący mnie na 3 lata więzienia, mam do zawdzięczenia tylko staraniom Bolesława Rakowskiego, który złożył świadomie fałszywą przysięgę, na moją niekorzyść.
- Co sądzi redaktor o ogłoszonych obecnie pamiętnikach szpiega ?
- Przedewszystkiem pisane są niezręcznie, z mnóstwem rozmyślnie fałszywych szczegółów.
Znając działalność Bolesława Rakowskiego, wiem że jest jednostka fałszywa i podstępna.
Nie mogę się więc pogodzić z poglądem pism galicyjskich, jakoby pamiętnik ów był wyrzutem sumienia nawrającego się człowieka. Uważam, że pamiętniki zostały spisane w celu nieznanym dla nas, w zamiarze być może, podstępnym.
Zaleca się więc wysoka ostrożnośćw traktowaniu owych wynużeń. Najprawdopodobniej wobec aresztowania Dekierta, w Krakowie był pewien, że jego działalność i tak zostanie ujawnioną, więć zainscenizował komedję nawrócenia.
...
Gazeta Powszechna. 1909, nr 248 - 242/293 z dnia 24.10.1909

Szpieg Rakowski w Krakowie.
(Wywiad u p. Strokowej)
W rewelacjach swoich, ogłoszonych w "Rzeczypospo1itej", podał Bolesław Rakowski, że w albumie policji pruskiej ma być także fotografia p. Jadwigi Strokowej, znanej autorki i działaczki na niwie oświaty ludowej jako niebezpiecznej propagatorki ruchu ludowego. Rakowski miał wcisnąć się do państwa Stroków i za ich pośrednictwemdostać się do tutejszych kół narodowych.
Ażeby dowiedzieć się prawdy, wysłaliśmy do pani Strokowej jednego z naszych współpracowników po bliższe informacje.

Oto one:
W państwach, które wolną i niepodległą myśl krępują prześladowaniami - mówi pani Jadwiga Strokowa - zmuszonem jest dziennikarstwo posługiwać się tak zwanymi "redaktorami od kozy", czyli ludźmi, których działalność ogranicza się do zezwolenia na umieszczenie swego podpisu w gazecie i przyjęcia na siebie odpowiedzialności za treść artykułów w piśmie.
Rzecz prosta, iż o bezstronność nie można takich ludzi posądzać. Podobnie miała się rzecz z poznańską "Pracą".
Rakowski, ojciec obecnego szpiega, zajęty przy tem piśmie jako korektor, podpisywał przez pewien czas "Pracę" jako odpowiedzialny redaktor - jak to właściwy redaktor dr Kazimierz Rakowski wyjaśnił.
Następstwe tego było, iż jako taki dostał się do więzienia za umieszczenie wiersza Strokowej "Do Braci Słowian", w którym wspomniała autorka o krzyżackiej samowoli (1897).
W międzyczasie zastąpił ojca młody Rakowski, który miał również spełniać te same funkcje "redaktora od kozy".
Kiedy jednak nie nauczona doświadczeniem "Praca", umieściła znowu utwór Strokowej pt. "Do młodzieży" ( na pamiątkę 100 rocznicy urodzin Mickiewicza), skazano Rakowskiego na kilka miesięcy więzienia.
Ucieka do Galicji i zgłasza się do p. Strokowej z żądaniem wsparcia.
Tutaj należy sprostować zeznanie Rakowskiego jakoby "przebywał" u państwa Stroków, gdyż w czasie swego pobytu w Krakowie, zgłosił się do nich tylko dwukrotnie o wsparcie.
Rakowski, który uważał się za męczennika narodowej sprawy, zdołał wzbudzić litość opowiadaniem o swoich przejściach i za pośrednictwem śp. księdza Chromeckiego, dostał się do konkwiktu OO Pijarów w Krakowie.
Już wtedy dało się zauważyć dziwne zachowanie się jego i często spóźniony powrót do jego mieszkania, mógł słusznie uprawniać do uzasadnionych podejrzeń.
Pozostaje jeszcze kilka słów charakterystyki tej postaci.
Potulny o twarzy bez wyrazu, nie zdradzał większej inteligencji, sprawiał natomiast wrażenie pasożyta i skrajnego egoisty.
Zwróciło powszechną uwagę, że Rakowski pragnie rewelacjami swemi uchodzić za polskiego Bakaja (nie Burcewa !), który także ze szpiega nawrócił się i cały system szpiegowski zdemaskował.
O ile rewelacje Bakaja się sprawdzają co do joty, to o doniesieniach Rakowskiego nie ze wszystkiem można to powiedzieć.
"Dziennik Berliński", który miał te jego zeznania u siebie już przed 3 miesiącami, miał co do nich poważne wątpliwości.
Dziś pisze ów "Dziennik" o Rakowskim: Wymienił nam jako szpiega w Berlinie kobietę zamożną, co do której podejrzenie takie uważamy z góry za wykluczone.
Dalej miał nam w przeciągu tygodnia dostarczyć pozytywnych dowodów na twierdzenie o ułożeniu w policji fałszywych odezw o Lidze narodowej, na które potem w r. 1904 przy obradach nad ustawą osadniczą w Sejmie pruskim powoływał się minister Hammerstein, nie wiedząc, że są sfałszowane przez policję.
Mimo żeśmy mu dali pewną kwotę na opędzenie kosztów swoich rzekomych starań, przyrzeczonych dowodów nam nie dostarczył.
...
Gazeta Powszechna. 1909, nr 249 - 243/293 z dnia 26.10.1909

Szpieg Rakowski we Lwowie.
Podalismy w porzednim nnmerze zebrane przez nas wiadomosci o pobycie Bolesława Rakowskiego: w Krakowie, obecnie zaś przytaczamy kilka szczegółów, udzielonych Kurjerowi Lwowskiemu przez E Dzikowską wdowie po redaktorze "Gońca i Iskry".
Z końcem czerwca 1899 r. zgłosił się do redakcji "Gońca i Iskry" młody człowiek i ze łzami w oczach błagał o jakąkolwiek pracę.
Młodzieniec ów twierdził, że ocalił ojca przed kilkuletnim (!) więzieniem, jakie mu skutkiem redaktorstwa "Pracy", a sam zbiegł z obawy przed karą do Galicji.
Ś.p. Dzikowski wzruszony ogromem nieszczęść jakie miały spaść na łkającego przed nim człowieka, przyjął go do administracji "Gońca", gdzie spełniał pomniejsze czynności.
Rakowski, cichy i potulny, z początku "jakby do trzech nie umiał zliczyć", nabiera coraz więcej fantrazji, która graniczy nieraz z bezczelnością.
Do tej "poprawy" usposobienia przyczyniło się to, że zdołał wcisnąć się do kilku domów obywatelskich we Lwowie, jako korepetytor i nauczyciel.
Wysoka i chuda postać szpiega o dużej głowie i małem płaskim czole uprzedzała każdego, że człowiekowi temu nie należy zbytnio ufać.
I rzeczywiście Rakowski, jako zuchwały już erotoman i zdobywca serc niewieścich, zabiera pięknego poranka kwity i kasę administracyjną "Gońca" i odjeżdża w największej tajemnicy do Lwowa.
...
Gazeta Powszechna. 1909, nr 255 - 248/293 - z dnia 03.11.1909

Wiarygodność zeznań szpiega rosyjskiego.
Poznańska "Praca" przynosi nowe szczegóły o szpiegu rosyjskim Rakowskim.
Jeden z wrocławskich czytelników tego czasopisma donosi o tem co spotkało owego czasu eksagenta policji pruskiej latem r.b. we Wrocławiu.
Człowiek ten objechawszy wiele miast w Niemczech i wyzyskawszy oszukańczym sposobem od różnych wydawnictw gazet sporo grosza, rzekomo zaliczki dla pewnej firmy prasowej berlińskiej, w której był zatrudniony jako reporter (żurnalista), przybył także w miesiącu maju do miasta naszego, by tutaj uprawiać dalej swój karygodny interes.
Atoli wydawnictwa tutejszych gazet były już poinformowane o jego sprawkach z Berlina, więc go tutaj przyaresztowano i odstawiono do więzienia śledczego.
Po trzech tygodniach śledztwa wytoczono mu szereg ciężkich oszustw w 12 przypadkach. Sprawa toczyła się przed jedną z Izb karnych tutejszego sądu ziemiańskiego dnia 28 czerwca b.r.
Prokurator wniósł dla oskarżenego o rok więzienia, atoli policzywszy mu tylko trzytygodnowy areszt śledczy, uwolnił go od winy i kary, gdyż przyszedł do przekonania, iż oskarżony działał pod wpływem silnego rozstroju nerwowego.
Co sądzić należy o zeznaniach B.R. wobec powyższego faktu ? Odpowiedź chyba zbyteczna.
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 27 lis 2017, 10:09 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Rakowski Bolesław *30.05.1879 Poznań

Obrazek

...
Świat: pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 4, 1909 nr 47 (20 XI)

Rozmowa z ex-szpiegiem pruskim - Bolesławem Rakowskim.
Cała prasa polska zajmuje się żywo osobą zdemaskowanego "rze­komo zdymisyonowanego" szpiega pruskiego, Bolesława Rakowskiego.
Wiedząc, iż zamieszkał w Paryću, uprosiliśmy naszego tamtejszego ko­respondenta, aby go odszukał. l oto interesująca rozmowa z tym pane11t­rozmowa, która nie wymaga, zdaje się, bliższych komentarzy ... ilustruje Ją klika fotografii, zdobytych z wz·elklm trudem, osobniki bowiem tego rodzaju unikają starannie aparatu fotograficznego.
List oschły, krótki, od jednego z tych zacnych a czujnych duchów, które, na równi z przypadkiem, pozwa­lają wykrywać w odmęcie Paryża na­wet rozmyślnie... nieuchwytne pyłki, zwiastował niżej podpisanemu byłego szpiega, Rakowskiego, autora głośnych dziś wynurzeń ...
Poczta pneumatyczna chwyciła rzuconą nić i z piorun ującą szybkością omówiła szczegóły spotkania-depesze ostateczny cios zadały sprawie.
"Sobota, godzina jedenasta rano tam i tam; zachować warunki takie takie i pas de lapins",

W drodze na. rendez-vous przy­szło zniechęcenie. No, tak, bo na­de wszystko wątpliwość, czy i o ile szczerą jest ekspiacya Rakowskiego dalej suggestya, idąca z przeczytanych powtórnie odezwań prasy polskiej o zeznaniach ex-szpiega, odezwań, po­dejrzewających tego ostatniego o chęć spotwarzenia niewinnych, nie mających żadnego związku z pruską "służbą wywiadowczą" osób, a nakoniec wstręt, wstręt do zetknięcia się z tak lichą jednostką społeczną,
Miejscem spotkania jest mały, czworokątny pokoik, umieszczony na końcu ciemnego korytarza w mieszka­niu "dobrego ducha".
Przybywam pierwszy.
Rozmowa z "dobrym duchem" rusza z impetem.
- Jesteście pewni, że przyjdzie?.
- Niezawodnie.
- Jakie zrobił na was wrażenie?
- Sprawdzicie sami lada sekunda.
- Mniemacie, że mówi prawdę?
- Nie mogę ręczyć za wszystko, nie znam stosunków, ale Rakowski, zagadnięty, rozpowiada tak dziwne, tak osobliwe rzeczy, iż to, co dotąd wydrukowano, jest bardzo słabem od­biciem... prawdopodobnie z koniecz­ności. ..
- A rzekomo gołosłowne oskar­żenia Rakowskiego ...
- Gołosłowne? Nie zawsze. By­wają sprawy, które za pomocą jednej nici dadzą się ująć ...
- Ale, a aparat fotograficzny?
- Siedem klisz czeka... Psi czas, mgła, lecz może jedna bodaj ...
W korytarzu rozlega się przeciągły dzwonek. "Dobry duch" podąża ku drzwiom. Zgrzyt otwieranego zatrza­sku i tuż echo przytłumionych wyra­zów ...
Na progu staje Bolesław Rakowski.

A więc mężczyzna trzydziesto­letni, rosły, smukły, giętki, o twarzy ściągłej, włosach ciemnych, podczesa­nych, czole nizkiem, zwężorrem ku górze, o nosie równym, lecz zwisającym nieco na krótkie, brunatne wąsik i, i o­czach niewielkich, szaro-niebieskich, ru­chliwych, niezmiernie bystrych. Ubiór staranny i nie rażący.

Z Rakowskim niema żadnych u­ciążliwych wstępów, żadnych nudnych pertraktacyi, żadnych "dramatów ... "
Oryentuje się szybko, odpowiada bez zająknienia, co moment ma dowcipną uwagę, sadzi przy lada sposobności datami, nazwiskami, faktami, i niekiedy z taką logiką i z taką dokładnością, iż, bądź co bądź, zdumiewać się trze­ba pamięci i przytomności umysłu.
Nie setki, ale tysiące nazwisk i imion cytuje, dla każdego mając przesłankę.
Bez względu na to, w jakiem świetle przedstawia ten i ów wypadek, bez względu na to, czy w danym razie żywi inwidyę do kogoś lub nie-zna stosunki polskie znakomicie i zna świetnie machinę pruskiego rządu ...
Jest poza tem nie tylko przebiegłym, nie tylko szczwanym okrutnie, lecz i stanowczo człowiekiem szalenie zdol­nym. Posiada piekielny nerw dzien­nikarski.
Notatki jego, dyktowane je­dnym tchem, są wzorowemi "entrefile­tami", w których nie brak ani lapidar­nego rzutu, ani żadnego przymiotu, znamionującego wytrawne pióro ...
W tem niemasz cienia przesady, jeno żal, iż tak zdolny człowiek tak haniebną poszedł drogą ...
Rozmowa zaczyna się od, propo­zycyi zdjęcia podobizny dla "Swiata ".
- Dla "Swiata"?.. I owszem - podejmuje z uśmiechem Rakowski.­
Tyle razy ze "Swiata" wycinało się podobizny do albumu winnych "pru­skiej zdrady stanu ... "
Aparat fotograficzny działa, lecz o ile działa ! Pokoik mroczny, na dwo­rze mgła.
Rakowski z nieopuszczają­cym go humorem zmienia pozy ...
- Jaki był początek pańskiej ka­ryery szpiegowskiej ?
- Byłem współpracownikiem "Pra­cy", w której ojciec mój jest dotąd korektorem...
Zaczęło się od tego, że pan Kazimierz Rakowski napisał bajkę ,,0 szwabie, świni, nietoperzu i dya­ble ... ", za którą na mnie wypadło od­siedzieć więzienie i to czteromiesięcz­ne !
Potem odsiedziałem drugi raz kozę za Y. Nazwiska proszę nie wy­mieniać, bo pruski sąd w tym razie nie zna przedawnienia... Zarabiałem licho. Przeniosłem się do "Gońca i Iskry", dalej do Posener Alor gen­eeitung:
W Toruniu, podczas pamięt­nego procesu studentów, przypadek zebrał przy kawie nad ranem i przy jednym stole redaktorów polaków niemców i przedstawicieli policyi. ..
Wówczas poznałem się z ówoczesnym radcą a dzisiejszym dyrektorem po­licyi, Zacherem... Staliśmy w tym sa­mym hotelu...
W kilka godzin po kawie, (do dziś dnia jej smak przedzi­wny pamiętam) zapukał do mnie Za­cher z prośbą o pożyczenie mu igły z nitką dla damy, która odprawiała z Zacherem konferencyę... Od tej "igły" zaczęło się ...
Redaktor Posener Tageblattu, Schreter, polityczny orga­nizator sprawy rusińskiej ... autor arcy­podłej broszury "Vom preussischen Prag nach dem goldener Prag, do­konał reszty nawrócenia mego na szpiegostwo ...
- Nie posiadał pan mocnych pod­staw moralnych, czy też pokusy były tak silne?
- Jak pan woli... O domowych moich stosunkach możnaby wiele po­wiedzieć ..
Te niezawodnie wpłynęły.
Z ojcem nie komunikuję się. Lecz tę stronę pomińmy ...
- Dobrze ! A co spowodowało pańskie zerwanie z policyą pruską ?
- Wyzysk, po prostu wyzysk. Ja "pracowałem", a Zacher z Frostem, komisarzem kryminalnym, a raczej tyl­ko politycznym szpiegiem, zgarniali tysiące, dając mi ochłapy.
A potem Frost pchał mnie tam, gdzie brakło mi woli, ochoty, sumienia...
Nie nalegam na uwierzenie tej lub innej pobudce.
- Obocześnie zasady polityczne.
- Nie mam w tej chwili żadnych zasad politycznych.
- Czy nie mógłby mi pan dać kilka faktów, lecz bezwzględnie ści­słych i dotąd nie ujawnionych ?
Rakowski, podniecony pytaniami, opowiada i opowiada tak niezwykłe dzieje, dzieje, takiemi niegodziwościa­mi zaprawione, że niepodobieńsncem jest ich tknąć... Nazwiska się sypią ...
Chwilami trudno zapanować nad bun­tem ...
- Co? Ten? To niepodobień­stwo! ..
- Więc proszę. Oto fakty do sprawdzenia !
- A ta... ta dama!?
-- Była zamieszana w sprawę Grimma !
-- Więc szpiegostwo polityczne było również w programie.
- Naturalnie. Biuro poznańskie, z miłości do sąsiedzkich usług, komu­nikowało stale policyi rosyjskiej wszystkie sfałszowane przez siebie "dowody" konspiracyi polskiej. No, i wza­mian Frost lub Zacher wysiadywał spokojnie w Warszawie i, pod pozo­rem przyjrzenia się kongresowiakom, zapuszczał sieci na tajemnice militarne.
Straszak polski bywał często znakomi­tą pokrywką. Zresztą każdy z agen­tów pruskich jest świetnie zaprawio­nym do baczenia na te szczegóły woj­skowe, które są potrzebne pruskiemu sztabowi.
- Czy nie mógłby mi pan udzie­lić bliższych szczegółów o owej bro­szurze kapitana Wołczakowa, który nie istniał, a o którym napomyka "Rzecz­pospolita?" .
- Zacher doszedł do wniosku, że ma za mały fundusz na potrzeby własne i Frosta.
Frost, którego nie darmo agenci policyjni zwą "kopiej­ką", a który z dwóch brudnych izde­bek doszedł do salonu w stylu Lu­dwika XIV-go, skwapliwie sekundował dyrektorowi.
Z tego narodził się sąż­nisty raport do ministeryum, że wobec nowej organizacyi służby wywiadowczej rosyjskiej, trzeba na gwałt nowych tysięcy, aby jej przeciwdziałać.
Za do­kument niech służy broszura sekretna kapitana sztabu generalnego,
Wołcza­kowa, która porównuje systemy szpiegostw i kontrszpiegostwo Mini­steryum zaalarmowało sztab general­ny.
Ten ostatni zażądał od Zachera egzemplarza broszury. Co robić?
Frost fabrykuje z Rakowskim tekst kilku stron druku, każe je wytłoczyć po ro­syjsku i sztab generalny odbiera je z nadmienieniem, że broszury wydo­stać nie podobna, ale szpiegowi udało się wyrwać z tajnego egzemplarza bro­szury kilka stron...
Sztab zgłębił u­twór "Kopiejki" i tysiące przybyły ka­sie gadzinowo-policyjnej.
Zwracamy do innego przedmiotu.
- A petycya do tronu, wystoso­wana przez przedniejszych obywateli poznańskich, z zaręczeniami wierności i z prośbą o audyencyę dla przedło­żenia uczuć i dezyderatów społeczeń­stwa polskiego ?
Załatwiono się z nią w ten sposób: Kancelarya dworu prze­słała ją do ministeryum spraw we­wnętrznych, to zwróciło ją do naczelnego prezesa i dalej petycya poszła do prezesa rejencyi, do Zachera i do­tarła do Frosta ... aby orzekł ...
Frost usiadł i zaczęła się opinia. Ludzie, podpisani na petycyi, aczkol­wiek skądinąd wybitni, stoją duchowo zgoła poza społeczeństwem polskiem, które nie tylko nie podziela ich prze­konań, lecz za te właśnie przekonania ich potępia.
Ludzie tacy i tacy (tu lapidarne objaśnienie nicości każdego) uzurpują reprezentacyę it.d., it.d.
Zacher odczytał z zadowoleniem opinię Frosta i, według zwyczaju, za­gadnął uroczyście:
- Może mi pan ręczyć słowem za dokładność informacyi ?
- Najzupełniej.
- Doskonale! Podaj mi pan rachunek.
Relacya Frosta wróciła po szcze­blach do góry i spowodowała pamiętną odpowiedź, że tron nie wątpi o sen­tymentach podpisanych na petycyi o­sób, lecz uważa za dostateczne, aby podpisani przedłożyli swe dezyderata prezesowi rejencyi.
- Za pozwoleniem, powiedział pan, że Zacher żądał od Frosta słowa ...
Więc Zacher miewa skrupuły?
- Formalne. "Kopiejkę" ma za parawan i narzędzie do załatwiania "czarnej roboty", o której wie wybor­nie.
Oczywiście, "słowo" Frosta mu wystarcza tak samo, jak "słowo" Zache­ra wystarcza naczelnemu prezesowi, lub jak "słowo" szpiega wystarcza Frostowi. ..
Podsuwam Rakowskiemu głosy prasy polskiej o nim. ..
- Zarzucają panu w "Dzienniku Poznańskiem: kłamstwa odnośnie szcze­gółów, dotyczących pogrzebu Ś.p. arcybiskupa Stablewskiego.
- Odpowiadać nie będę, bo nie mam sił na pisanie artykułów pole­micznych ... tem bardziej, że nie mam nadziei, aby je chciano drukować !
Na domiar "Rzeczpospolita" w moim materyale czyni dowolne opuszczenia, zamilcza fakty, zamilcza nazwiska, i ta­kie, których ujawnienie niczemby jej nie naraziło.
Wszak wstęp swój opa­trzyła w uwagę: "Zeznania wydobyte zostały od Rakowskiego", tymczasem nikt ich ode mnie niewydobywał, bo sam z niemi się zgłosiłem.
Słowem, musiałbym całą kampanię dziennikar­ską prowadzić. I co mi z tego!
Nie doda mi ona chwały. A potem za­ przeczenia pro forma nigdy się nie skoń­czą.; Co do mnie, mam dosyć, dosyć tego piekła.
-- Redaktor Krysiak zaznaczył, iż zgłosił się pan do niego, do "Dziennika Berlińskiego" i że pan dostał odeń kwotę pewną ...
- Dokładnie pięć marek pruskich !
Byłem w biedzie, chciałem mieć coś z materyału do artykułów.
Pan Kry­siak namawiał mnie, abym, dla ojczy­zny, dał materyały darmo "Dziennikowi Berlińskiemu", Ponieważ" Dzien­nik Berliński" równie pobiera prenu­meratę, jak inne czasopisma, zwróciłem się do innych.
Na tem rozeszli­śmy się z panem Krysiakiem.
- Pisano, że nie udało się panu w Wiedniu wyciągnąć na rozmowę ś.p. prezesa Koła, Dzieduszyckiego, bo ostrzeżono go ?
-- Nie zaprzeczam możliwości o­strzeżenia ... ale po fakcie...
Występo­wałem w Wiedniu pod nazwiskiem Konopińskiego (a bodaj czy nie Ro­senfelda), dziennikarza poznańskiego.
Hrabia Dzieduszycki przyjął mnie i u­dzielił informacyj odnośnie stanowiska Koła w ruchu wszechsłowiańskim.
- Pan Kaz. Rakowski w "Dniu" ...
- Powiada, że to dzięki mej denuncyacyi uwięziono go, że otrzyma­łem za to 1,000 marek !
Jest to nie­ prawda. Pan Kazimierz Rakowski nie jest moim krewnym.
Zetknąłem się z nim w "Pracy".
Nienawidzę go, mam go za śmiertelnego wroga. Ale nie ja go zadenuncyowałem !
W czem nie szukam cnoty dla siebie.
Pan Kazi­mierz Rakowski bywał przedtem w"Ba­zarze", o czem wiedziałem doskonale !
Dlaczego nie kazałem go aresztować ? ..
Zanadto go nienawidziłem ! Za co? Są to moje osobiste porachunki.
Tu przypomnę tylko panu Kazimierzowi Rakowskiemu, iż, niestety, na aresztowaniu go wie­lu ludziom w Poznaniu zależało. Szcze­góły uwięzienia go znam, na razie wypominam szereg artykułów pana Szy­mańskiego, wypominam depeszę cyfro­waną do pana Biedermana, depeszę, którą bez trudu odczytała policya, i oświadczam, że denuncyantką była kobieta.
Brałem nie raz po 1,000 ma­rek od policyi, nie miałbym powodu zaprzeczać specyalnie tego tysiąca.
- A co teraz pan zamierza czynić ?
Rakowskiemu krew uderza do głowy.
- Zadaje mi pan pytanie, na któ­re chyba nie spodziewa się pan ode mnie odpowiedzi szczerej ! Co będę czynił !
Spaliłem wszystkie mosty, i nie tylko dla rewelacyi, ogłoszonych w "Rzeczypospolitej".
Lat trzeba, aby za­pomniano mi nikczemności ! Ekspiacya ?
Nie łudzę się, by w nią wierzono ! Ży­cie zmarnowane.... Tu, w Paryżu ? ..
Nie. Zniknę po prostu ! Surele fran­cuskie ? Dosyć, nie chcę.
Najszczę­śliwszy jestem, gdy mogę usnąć i nie śnić o dniu wczorajszym !
Pamiętni­ki ? Niezawodnie, wykryłyby mnó­stwo, mnóstwo niegodziwości, uzdro­wiłyby może niektóre stosunki.
Ale boję się oskarżać. Mam listy tej Y !
Dziś zamężna kobieta. Mam ją pię­tnować ? Popełniła lekkomyślność i mo­że.
Nie wiem... Sam tyle pobłażania potrzebuję.
Twarz Rakowskiego płonie, oczy chorobliwe rzucają blaski. ..
Rozmowa się kończy.
Wrażenie ogólne ?
-Bunt wściekły, szalony, na klątwę losu, który społe­czeństwo nasze czyni ofiarą Zacherów i Frostów - i gorycz, iż, rozbici na gromady, skłóceni, niezgodni, nie czy­nimy nic, aby zwalczać krecią robotę płazów.
Zeznania Rakowskiego, niezaleź­nie od pobudek, błędów możliwych, czy bodaj rozmyślnych błędów - są pierwszorzędnej doniosłości. Kto o tem wątpi dotąd, tego przyszłość niedaleka przekona.
Paryż. Wieslaw Sclavus (W.Gąsiorowski)
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 29 lis 2017, 18:20 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Rakowski Bolesław *30.05.1879 Poznań

Obrazek

...
Gazeta Powszechna. 1909, nr 272 - 264/293 z dnia 23.11.1909

Wywiad u szpiega.
Redakcja "Świata" wysłała swego paryskiego paryskiego korespondenta, Wiesława Sclavus (W. Gąsiorowskiego) do przebywającego obecnie w Paryżu Bolesława Rakowskiego, który w "Rzeczpospolitej" ogłosił szereg rewelacji o dotychczasowej swojej służbie szpiegowskiej na rzecz Prus.
Część tego wywiadu podajemy:

(...) Mężczyzna trzydziestoletni, rosły smukły, giętki o twarzy ściągłej, włosach ciemnych, podczesanych, czole nizkim, zwężonym ku górze, o nosie równym, lecz zwisającym na krótkie, brunatne wąsiki, i oczach niewielkich, szaro-niebieskich, ruchliwych, niezmiernie bystrych. Ubiór staranny i nie rażący.(...)

...
Świat : pismo tygodniowe ilustrowane poświęcone życiu społecznemu, literaturze i sztuce. R. 4, 1909 nr 51 (18 XII)

W sprawie rozmowy z ex-szpiegiem pruskim.
Po uważnem, sumiennem odczytaniu wszystkich odezwań prasy polskiej z po­wodu rozmowy mej z eks-szpiegiem, Bo­lesławem Rakowskim, poczytuję sobie za obowiązek stwierdzić, że rozmowa moja dążyła do bezstronnego przedstawienia B. Rakowskiego, do przedstawienia go w mo­żliwie pełnem świetle jego własnych słów, do pokazania go takim, za jakiego chce uchodzić i jakim się być wydaje. Rozmo­wa ta nadto zanotowała "wrażenie", a nie moje przekonanie ... i rozmowa ta była fotograficznie ścisłą.
Dla uchylenia dalszych nieporozumień dziś, po ośmiu bardzo skomplikowanych badaniach Rakowskiego, po rozejrzeniu się w "pamiętniku" eks-szpiega, służę poglą­dem ...
Rakowski zgłosił się z rewelacyami dobrowolnie,-ani razu nie usiłował wobec mnie lub znanych mnie osób szukać szla­chetnych pobudek dla swych wynurzeń; ani razu nie próbował przekonać badających go do swej ekspiacyi - ani razu.
Przeciwnie - w chwili, gdym mu osta­tnio przedłożył o nim drukowane artyku­ły, zakrzyknął z pasyą:
- Mają racyę, że tylko plwają, bo największą moją zbrodnią jest, żem się przyznał ! Mieli mnie za szpiega ? I cóż z tego !
Iluż ludzi, zgoła uczciwych, nieobdarzano tym tytułem ! O mojem szpie­gostwie wiedziały setki, ale nie miliony.
Mogłem był odejść spokojnie ... Zapornnia­noby o mnie! Trzeba mi było lepiej trwać u prusaków-miałbym chociaż chleb.
Łu­dziłem sie możliwością powrotu ! Moje ze­znania ?! Głupstwo, straszne głupstwo.
Frost drwi sobie ze mnie, Zacher może się śmiać w głos ! Bronią ich najdzielniej artykuły, mnie piętnujące.
Ostatnia nadzieja dla mnie w tem, że poseł Liebknecht, zaopatrzony w moje materyały, wniesie interpelacyę, że Burcew dokona sprawdzenia moich doku­mentów. Kłamię ?
A szpiedzy, pojmani we Francyi, a szpiedzy, uwięzieni w Gali­cyi ? Wypierają się mnie wszyscy po ko­lei !
Nikt mnie nie znał, nikt ze mną w ży­ciu nie rozmawiał ... tylko każdy z góry wiedział o wszystkich moich sprawkach !
Tak i tym podobnie długo mówił Ra­kowski...
Więc konkluzya ?
Rakowski mnóstwo okoliczności świa­domie i nieświadomie kłamie. To nie ule­ga wątpliwości.
Czyni to atoli nie tyle z zemsty, z nienawiści do osób, ile z po­trzeby i zdenerwowania...
Artykuły, pisa­ne o nim, podniecają go, chciałby za wszel­ką cenę jeszcze dodać szczegółów, chciałby piorunami rzucać - i stąd wpada w odmęt sprzeczności, i stąd tak łatwo z pozo­ru złapać go na kłamstwie...
Na dobitek tenże Rakowski, gnębiony brakiem środ­ków do życia, słyszy pokusy..
"Dostarcz nowych dowodów, nowych zeznań, a otrzy­masz tyle i tyle". Tu zaczynają się "do­datki" bezwartościowe, gołosłowne. Ale.
Tenże Rakowski podotąd dostarczył obocześnie materyałów pierwoszorzędnych i takich, które podotąd rozmyślnie nie zo­stały opublikowane. Wymienę tylko kwe­styę rusińską i podkreślę, że osoby, które rusińskie dokumenty posiadają, bez trudu sprawdziły, że w ośmiu dokumentach jest jeden fałszywy, jeden błahy, oparty na wersyach, lecz zato sześć nieskazitelnych.
Co do nawrócenia Rakowskiego, to nie widzę potemu warunków ani duchowych, ani materyalnych.
Rakowski jest osobnikiem chorym, nie mającym siły woli, zrujnowanym moralnie i jest w biedzie.
Francuskiego języka nie zna, fachu żadnego nie posiada, a nawyk­nień do względnie wygodnego bytu się nie wyrzeknie.
Powrót do Księstwa, do Nie­miec ma zagrodzony, w Galicyi i w Au­stryi grozi mu uwięzienie za przyznanie się do szpiegostwa wojskowego, na pracę cięż­ką, krwawą, wątpię, aby się zdeklarować umiał, klątwa ściga go.
Jeden z tysiąca w tem położeniu nie ulega, lwia część, po chwili buntu, szuka nowego engagtent.
Co uczyni Rakowski, nie przesądzam, można się po nim spodziewać wszelkich ostateczności,- bo ku nim pcha go prze­szłość, życie i pomsta społeczeństwa, któ­re zdradził.
Ostatnie moje słowo w tej sprawie,­ że gdy się burza uciszy, człek baczny a su­mienny ze spadku szpiegowskiego po Ra­kowskim potrafi niejeden promień światła rzucić w mroki naszego życia, niejednę prawdę ustalić.
Wiesław Sclavus (W.Gąsiorowski)
Paryż.
...

cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 gru 2017, 06:18 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Rakowski Bolesław *30.05.1879 Poznań

Obrazek
...
Zdjęcia, które dostarczył Bolesław Rakowski czasopismu "Świat". O tych osobach, szpiegach pruskich, nie udało mi się cokolwiek znaleźć:

Adela Missereich - nazwisko fałszywe:

Obrazek
...
Tapis Adolf - znany pod nazwiskiem Kleinert:

Obrazek
...
von Marciński Leon:

Obrazek
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 gru 2017, 11:51 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.
Spowiedź szpiega pruskiego
str.45
(...) A drugi Stasch, księgarz z Poznania. Miał zadanie szpiegostwa bardzo ułatwione, gdyż siedział przy ołtarzu, t.j, w biurze Komitetu Narodowego w Lozannie.(...)
...

Stasch Roch (1878–1917), księgarz, publicysta, działacz oświatowy.

http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/roch-stasch

Stasch Roch (1878–1917), księgarz, publicysta, działacz oświatowy.
Ur. 10 VIII w Czarnowąsach (Czarnowąsie, Czarnowantz, pow. opolski) w rodzinie chłopskiej, był synem Tomasza i Christiny Drajś.
Po ukończeniu szkoły powszechnej odbył S. praktykę w księgarni Grosza w Bytomiu. Nabyte tu umiejętności doskonalił następnie w dużych firmach księgarskich w Berlinie i Stuttgarcie. W l. 1901–6 pracował w dziale wydawnictw zagranicznych w firmie Schaffstein-Brake Comp w Kolonii; zajmował się literaturą polską, czeską i ukraińską. Pracę w księgarstwie ułatwiała mu biegła znajomość języków: niemieckiego, francuskiego, angielskiego i rosyjskiego. W Kolonii poznał księgarza i redaktora Witolda Leitgebera z Ostrowa Wpol. i zaangażował się w pracę oświatową wśród robotników polskich. Był korespondentem krakowskiego „Czasu” (pisał o problemach polskiej emigracji w Nadrenii i Westfalii), współpracownikiem wydawanego w Bytomiu przez Adama Napieralskiego czasopisma „Katolik” oraz autorem artykułów o Polsce, zamieszczanych w liberalnej i socjalistycznej prasie niemieckiej.
W r. 1906 założył S. w Poznaniu przy Grosse Gerberstrasse 37 (obecnie ul. Wielkie Garbary) księgarnię wysyłkową pod nazwą Księgarnia Wydawnicza Polska; firma mieściła się od r. 1912 przy Büttelstrasse 13 (obecnie ul. Woźna) i od r.n. przy Ritterstrasse (obecnie ul. F. Ratajczaka). Wprowadził w niej niepraktykowany dotąd w księgarstwie polskim system sprzedaży ratalnej; uproszczona procedura polegała na pozyskiwaniu nakładów z rabatem 50–55% i ich sprzedaży indywidualnym odbiorcom, płacącym księgarzowi miesięczne raty przez agentów pobierających prowizję w wysokości 20%. Agenci-kolporterzy zaopatrzeni w pokazowe egzemplarze tytułów, szukali nabywców na terenie Niemiec, w zaborze pruskim oraz w zaborze austriackim. Kolportaż obejmował m.in. dzieła klasyków literatury polskiej oraz prace historyczne wydawane przez księgarnie nakładcze: Hermana Altenberga we Lwowie, Karola Miarki w Mikołowie, Karola i Zdzisława Rzepeckich oraz Karola Kozłowskiego w Poznaniu.
Po wybuchu pierwszej wojny światowej, w r. 1914, wyjechał S. do Szwajcarii, co uchroniło go przed poborem do armii niemieckiej. Podjął pracę w Muz. Narodowym Polskim w Rapperswilu, gdzie przygotowywał edycję (niezrealizowaną) słownika polsko-francuskiego i francusko-polskiego. Współpracował prawdopodobnie z Centralną Agencją Polską w Lozannie. W tym okresie, w wyniku przerwania sieci kolportażu i braku napływu gotówki za niezrealizowane umowy, "Księgarnia Wydawnicza Polska" poniosła duże straty. S. zginął 17 II 1917 w czasie wycieczki w Alpy w okolicach Saint Moritz. Rodzina nie otrzymała zgody władz niemieckich na sprowadzenie zwłok S-a do Poznania z uwagi na ciążący na nim zarzut dezercji i jego działalność w organizacjach polskich powiązanych z Ententą.
W r. 1928 szpieg niemiecki, następnie współpracownik wywiadu francuskiego, publikujący pod pseud. Dr. Vitelius w książce pt. „Spowiedź szpiega pruskiego” (W. 1928 s. 44) przedstawił S-a jako niemieckiego szpiega; wywołało to protest wdowy i oficjalne sprostowanie Tow. Wydawniczego «Rój» (wydawcy książki), który zapowiedział wycofanie nakładu z księgarń.
W małżeństwie zawartym w r. 1904 z urodzoną w Alzacji Emilią Moritz, księgarką, miał S. syna Zbigniewa.
Po śmierci S-a działalność «Księgarni Wydawniczej Polskiej» była kontynuowana przez jego żonę. W r. 1919 firma, niezrzeszona w Związku Księgarzy Polskich, zaliczana była do księgarń wydawniczo-asortymentowych drugiej kategorii, choć zasadniczo nie zmieniła charakteru księgarni wysyłkowej. Księgarnia działała do r. 1939. Po drugiej wojnie światowej żona S-a nadal pracowała w Poznaniu, w księgarni Akademickiej Jana Jachowskiego, do jej zamknięcia w r. 1950. Zmarła 17 VI 1970 w Poznaniu, została pochowana na cmentarzu Junikowskim.
Słown. Pracowników Książki Pol. (bibliogr., błędna data śmierci S-a); – Nowak P., Poznań jako ośrodek wydawniczy w dwudziestoleciu 1919–1939, P. 1997; – Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen, 1910 s. 251; toż za r. 1912, s. 267; toż za r. 1913, s. 284; Księga adresowa Miasta Stołecznego Poznania, P. 1933 s. 243; – Jachowski J., Wspomnienia poznańskiego księgarza i wydawcy, P. 1959 s. 56–8; – Nekrologi: „Dzien. Pozn.” 1917 nr 47, 59, „Głos Wpol.” 1970 nr 144 (dot. żony S-a, Emilii); – Paraf. rzymskokatol. p. wezw. Bożego Ciała w Czarnowąsach: Akt ur. S-a.
Artur Jazdon

...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1907

str.284 (228) - Stasch Roch, Verlagsbuchhändler, Gr. Gerberstrasse 37 I. GL. Gr. Gerberstr.40
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1908

str.293 (233) - Stasch & Co. poln. Verlagsbuchhandlung, Gr. Gerberstrasse 37
...
Stasch Roch - nekrolog

Obrazek

Obrazek
...

cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 gru 2017, 13:09 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.
Spowiedź szpiega pruskiego
str.11

(...) Na rogu ulicy Berlińskiej {dziś 27-go grud­nia} i Młyńskiej, na balkonie I piętra w narożnym domu, w którym mieściła się restauracja "Mono­pol", świeciła czerwonem światłem latarnia mor­ska, reklama Norddeutscher Lloydu z Bremy.
Były tam biura emigracyjne dziennikarza Teodora Hermana Langego, ptaka niebieskiego jak tylu in­nych na poznańskim bruku. Biedaczysko umarł po­tem w nędzy w szpitalu unickim na udar serca. (...)
...
Theodor Hermann Lange *02.06.1854 Gosek, +13.01.1918 Poznań


Parafia katolicka Poznań - par. św. Marcina, wpis 119 / 1888 - 22.10.1888 Poznań
Theodorus Hermanus Lange *1854 (34 lat) ojciec: Carolus Gustavus Hermanus , matka: Theresia Guilhelmina Ludovica Lisner
Valeria Marianna Kirschte (22 lat) ojciec: Augustinus , matka: Marianna Gorniakowska
.
Poznań (USC) - akt małżeństwa, rok 1888 - 22.10.1888 Poznań
Theodor Hermann Lange *1854 Gosek (34 lat) , rodzice: Hermann Lange , Wilhelmine geb.Laue ,
Valeria Marie Kirschte *1866 (22 lat) , rodzice: August Kirschte , Marie geb.Goniakowska ,

Inne osoby występujące w dokumencie:
Ludwig von Rzepecki /56 l./ - redaktor
Josef Witkowski /50 l./ - kupiec
Komentarz indeksującego:
Poznań
w 1909 r. rozwód
Archiwum Państwowe w Poznaniu
1926/3/201, skan 142/143 Nr.492
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/3/ ... 8WUytFHVRg
http://szukajwarchiwach.pl/53/1926/0/3/ ... MUmHPPyBzg
ID 4604379
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1889.

str.100 (67) - Theodor Lange Privater Wilhelmstr.28 III
...
Theodor Hermann Lange (pisarz) *02.06.1854 Gosek, +13.01.1918 Poznań (w szpitalu miejskim)

e-kartoteka:

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... c7BExbtfTQ
skan 499
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... xv8Zw8Q3zA
skan 500
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... l3uw7d-k4A
skan 501
...




cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 gru 2017, 15:51 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.
Spowiedź szpiega pruskiego
str.12

(...) Nuna Mło­dziejowska z Wilna, jej mąż Bolesław Szczurkicewicz, dzisiejszy dyrektor teatru poznańskiego (...)
...

Szczurkiewicz Bolesław *18.08.1875 Lwów, 23.09.1933 Zakopane

https://pl.wikipedia.org/wiki/Boles%C5% ... zurkiewicz

(...) a następnie w Poznaniu wspólnie z żoną prowadził Teatr Polski od września 1912 do końca kwietnia 1914.(...)
I...) a pod koniec 1918 powrócił z żoną do Poznania, gdzie kontynuował swoją dawną działalność. Kierował sam Teatrem Polskim od jesieni 1918 do końca sezonu 1919/20, a od 1920 do 1924 wspólnie z Romanem Żelazowskim i znowu sam od 1924 do jesieni 1932 oraz razem z Teofilem Trzcińskim do końca grudnia 1932. W Poznaniu dnia 17 kwietnia 1926 w Teatrze Polskim obchodził jubileusz 30–lecia swojej pracy artystycznej. Ze sceną pożegnał się na początku 1933.
Zmarł w Zakopanem 23 września 1933.
Pochowany na cmentarzu zabytkowym Wielkopolan w Poznaniu (...)
...
Szczurkiewicz Bolesław *18.08.1875 Lwów, 23.09.1933 Zakopane

https://www.fdb.cz/lidi-zivotopis-biogr ... ewicz.html

Obrazek
...
Szczurkiewicz Bolesław *18.08.1875 Lwów, 23.09.1933 Zakopane

e-kartoteka:

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... n-QM0QRWxw
skan 242

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 8WgS47fp6w
skan 243
...
Szczurkiewicz Bolesław *18.08.1875 Lwów, 23.09.1933 Zakopane - nekrolog

Obrazek

Obrazek
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 01 gru 2017, 17:04 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.
Spowiedź szpiega pruskiego
str.5

(...) Na rogu ulic Polnej i Bukowskiej, w domu narożnym, gdzie się później mieściła fa­bryka papierosów Drostego ! Któż nie palił i nie zachwycał się aromatycznemi Dubekami ! (...)
...
Maksymilian Droste *05.06.1867 Poznań

http://dlibra.umcs.lublin.pl/Content/23010/A19522.pdf

Pamiętnik wystawy przemysłowejw Poznaniu z roku 1908

MAKSYMILIAN DROSTE. Fabryka papierosów i krajalnia tytuniu, przy ul. Bukowskiej 27, założona w r.1891, zatrudnia przeszło stu robotników Firma odznacza się na wystawie piękną dekoracyą rozmaitych tytoni, układanych w gwiazdach i półksiężycach — pracą bardzo mozolną, artystycznie wykonaną we własnej fabryce.
Wyroby firmy z najszlachetniejszych tytuni śmiało konkurować mogą z fabrykami tutejszemi i obcokrajowemi, cieszą się ogólnem uznaniem i są wszędzie znane, a zwłaszcza papierosy .,Dubec“. Na pierwszej fachowej wystawie w Brukseli uzyskała firma medal z napisem: „pour excellentes cigarettes.“
...
Parafia katolicka Poznań - par. św. Wojciecha, wpis 54 / 1891
Maximilianus Droste *1867 (24 lat) ojciec: Hermanus , matka: Pelagia
Gabriela Konarska (22 lat) ojciec: Nicolaus , matka: Hedvigis
...
e-kartoteka:

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 3JE1hJIl9g
skan 452
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... aWuJz9A8MA
skan 453
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Książka adresowa miasta stołecznego Poznania; Telephone directory address-book (business and residential) 1926

str.71 (55) - Droste Maks., wł. fabr., Bukowska 27
...
Maksymilian Droste - reklama

Obrazek
...

cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 02 gru 2017, 17:45 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Zacher Rajmund *19.09.1852 Inowrocław - żona Maria Steinbrecht *17.07.1865 Magdeburg

e-kartoteka:

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... EPrvXmTc6A
skan 786

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... z-IoFO-NFg
skan 787
...
Na podstawie książek adresowych, można ustalić przebieg jego służby i awansu w policji.
Adres zamieszkania nie zawsze zgadza się z e-kartoteką.

...

Książki adresowe:

Rok 1885 - nie ma nazwiska Zacher.
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... &dirids=1..
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1886.

str.155 (122) - Zacher Reimund Polizei-Assessor Breslauerstrasse 18 III

str.269,270 (108*,*109) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12:
a) Verwaltungsbeamte; Polizei-Assesor Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1887.

str.158 (117) - Zacher Raymund Pol.i-Assess, Louisenstr.6 III

str.191 (28*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
a)Verwaltungsbeamte; Polizei-Assesor Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1889.

str.172 (139) - Zacher Raymund Polizei-Assessor Louisenstrasse 6 III

str.292,293 (*117,118*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizei-Assesor Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschäfts - Handbuch der Stadt Posen. 1890

str.178 (149) - Zacher Raymund, Poliz.-Asses., Louisenstr.6 III

str.294 (*111) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizei-Assesor: Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress- und Geschäfts - Handbuch der Stadt Posen; 1891

str.181 (147) -Zacher Reimund, Polizei-Assesor., Louisenstr.6 III

str.206 (108*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizei-Assesor: Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen. 1892.

str.173 (143) - Zacher Reimund, Polizei-Asses., Louisenstr.6 III

str.291 (*109) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizei-Assessor: Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress - und Geschäfts - Handbuch der Stadt Posen; 1893

str.184 (141) - Zacher Raymund, Polizeirath, Louisenstr.6 III.

str.301 (110*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Politz.-Rath.: Zacher
...

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Statd Posen nebst der vororte Bartholdshof, Berdychowo, Jersitz, St. Lazarus, Pietrowo und Wilda. 1894.

180 (151) - Zacher Raimund, Polizeirath, Louisenstr.6 III

str.306 (*115) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizeirath Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Statd Posen nebst der vororte Bartholdshof, Berdychowo, Jersitz, St. Lazarus, Pietrowo und Wilda. 1895.

str.193 (163) - Zacher Raymund, Polizeirath Naumannstr.9 III

str.323 (*119) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizeirath Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress und Geschaefts-Handbuch der Stadt Posen nebst der vororte Bartholdshof, Berdychowo, Jersitz, St. Lazarus, Pietrowo und Wilda. 1896.

str.238 (209) - str.193 (163) - Zacher Raymund, Polizei-Rath Naumannstrasse 9 III

str.409 (158*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizeirath; Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Stadt Posen sowie der Vororte Bartholdshof, Jersitz, St. Lazarus und Wilda 1898

str.278 (245) - Zacher Raymund, Polizeirath Naumannstr.9 III

str.476 (*181) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Polizeirath; Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Stadt Posen sowie der Vororte Jersitz, St. Lazarus und Wilda 1899

str.295 (260) - Zacher Raymund, Polizei-Rath Naumannstrasse 9 III

str.513 (198*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
II. Kriminal u. politische Polizei;
Vorsteher; Pol.-Rath; Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen sowie der Vororte Jersitz, St. Lazarus und Wilda 1900

str.302 ((263) - Zacher Raymund, Polizei-Rath Mühlenstr.13 III

str.520 (198*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
III. Politische Abtheilung;
Vorsteher; Polizei-Rath; Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen für das Jahr 1901

str.299 (258) - Zacher Raymund, Polizeirath Mühlenstr.13 III

str.525 (*199) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
III. Politische Abtheilung;
Vorsteher; Polizei-Rath; Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen für das Jahr 1903

str.309 (263) - Zacher Raimund, Polizeirath Naumanerstr.9 III

str.517,518 (196*,*197) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
III. Politische Polizei: Vorst.; Polizeirath Zacher

...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial-Hauptstadt Posen fuer das Jahr 1904

str.297 (255) - Zacher Rajmund - nie ma

str.504 (200*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
III. Politische Polizei: Vorsteh.; Polizeirath Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen; 1905

str.299 (257) - Zacher Raymund, Polizeirath Mühlenstr.9 III

str.516 (204*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
III. Politische Polizei;
Vorsteh.; Polizeirath; Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen 1906

str.312 (268) - Zacher Polizeirath Mühlenstr.9 III , tel 697

str.536 (*213) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeirat Zacher
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1907

str.325 (269) - Zacher Raimund, Polizeirat, Buddestr.11 III, tel. 697

str.523 (188*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeirat Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1908

str.336 (275) - Zacher Raimund, Polizeirat, Buddestr.11 III, tef. 697

str.534 (*191) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeirat Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen 1909

str.349 (285) - Zacher Raimund, Polizeidir, Buddestr.11 III

str.556 (196*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeidirektor, Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1910

str.357 (296) - Zacher Raimund, Polizeidir, Buddestr.11 III, tef. 697

str.562 (*195) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeidirektor, Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress - Buch der Provinzial - haupt und Residenzstadt Posen 1911

str.369 (301) - Zacher Raimund, Polizeidir, Buddestr.11 III

str.582 (202) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeidirektor Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Residenzstadt Posen 1912

str.379 (315) - Zacher Raimund, Polizeidir, Buddestr.11 III

str.600 (210*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeidirektor Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress - Buch der Residenzstadt Posen 1913

str.389 (333) - Zacher Raimund, Polizeidirektor, Buddestr.11, tef. 3697

str.610 (*217) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeidirektor Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Residenzstadt Posen 1914

str.394 (346) - Zacher Raimund, Polizeidirektor, Buddestr.11, tef. 3697 - i str.444 (40*)

str.622 (218*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Dezernenten: Polizeidirektor Zacher (III)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Residenzstadt Posen 1916

str.376 (330) - Zacher Raimund, Polizeidirektor, Buddestr.11 III.

str.598 (212*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Zacher Raimund Polizeidirektor - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... =7433&from
Adressbuch der Residenzstadt Posen 1917

str.609 (*213) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Exekutivbeamte: A. Kriminalbeamente: Polizei-komissare Dandelski (II).
Zacher - nie ma
...
Jest wymieniony na stronie:
https://books.google.pl/books?id=6eAiAA ... er&f=false
...

Zacher Rajmund w dniu 22.03.1919 wyjeżdża do Wernigerode region Harz.

E-kartoteka:
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... z-IoFO-NFg
skan 787

Obrazek

...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Wernigerode

Wernigerode – miasto w Niemczech, w kraju związkowym Saksonia-Anhalt, w powiecie Harz, położone nad rzeką Hommelte. (...)

...
https://forum.ahnenforschung.net/archiv ... mlSpormann

Adreßbuch der Stadt Wernigerode 1928/29

Zacher, Raimund, Polizeidirektor a. D., N, Kreuzberg 2
...




cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 06 gru 2017, 08:41 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Frost Paweł *28.01.1860 Dombrówka (Dąbrówka)

Obrazek

...
rok wydania: 1928
DR. VITELIUS
"Spowiedź szpiega pruskiego"

str.5

Rok 1898. Poznań. Godz. 8 rano.
Mgła i błoto. Na rogu ulic Polnej i Bukowskiej,w domu narożnym, gdzie się później mieściła fa­bryka papierosów Drostego !

A więc w tej starej kamienicy, otynkowanej jak wszystkie inne, lecz stojącej wówczas w polu puste m naprzeciw koszar 6 pułku grenadjerów, (...)

(...) Na pierwszem piętrze mieszkał jego zausznik,trojga imion i nazwisk niczem hiszpański grand:Paweł Frost, inaczej Michael Franke, albo Grze­gorz Pawłowicz Ziemski. (...)

(...) Dawniejszy żandarm, rodem z nizin nadwiślańskich z Dąbrówki z pod Chełmna, dziś komisarz tajnej policji. Wysoki,barczysty, lecz zawsze przygarbiony, oczy przeni­kliwe piwne, łapy wielkie, olbrzymie jak doroż­karskie. (...)
...

Autor Zygmunt Zalewski
Tytuł Nazwy ulic w Poznaniu
Podtytuł z planem Wielkiego Poznania
Data wydania 1926 Wydawnictwo Magistrat stołecznego miasta Poznania
Miejsce wyd. Poznań

Nazwy ulic dawniej i w roku 1926, dotyczące miejsc zamieszkania Frost Ryszarda i Frost Pawła:

Bukerstr. - Bukowska
Moltkestr. - Staszica
Kasierin Viktoriastr. - Sew. Mielżyńskiego i Gwarna
Neue Gartenstr - Matejki
Auguste Viktoriastr - Grunwaldzka
Liebigstr.- Grottgera
...

Książki adresowe:

http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Stadt Posen sowie der Vororte Bartholdshof, Jersitz, St. Lazarus und Wilda. 1898

str.80 (47) - Frost Paul - nie ma

str.476,477 (*181,182*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Stadt Posen sowie der Vororte Jersitz, St. Lazarus und Wilda. 1899

str.435 - Bukerstr. 22 - Kaserne d, 6 Regsts. E. Millitär-Fiskus

str.86 (51) - Frost Paul - nie ma

str.513 (198*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen sowie der Vororte Jersitz, St. Lazarus und Wilda 1900

str.90 (51) - Frost Paul - nie ma

str.520 (198*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen für das Jahr 1901

str.92 (51) - Frost Paul - nie ma

str.525 (*199) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen für das Jahr 1903

str.99 (53) - Frost Richard, Kriminalbeamter, Bukerstr.27 II - str.347 (26*) Frost R., Kriminal-beamter.

str.517,518 (196*,*197) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial-Hauptstadt Posen fuer das Jahr 1904

str.94 (52) - Frost Paul Beamter, Moltkestr.25 pt

str.504 (200*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen; 1905

str.94 (52) - Frost Paul Rentier, Moltkestr.25 pt

str.516 (204*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen - 1906

str.98 (54) - Frost P., Polizeikommissar, Moltkestr.27

str.98 (54) - Frost Paul Rentier, Kasierin Viktoriastr.33 II.

str.536 (*213) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1907

str.109 (55) - Frost Paul Rentier, Kais Viktoriastr.33 II.

str.523 (188*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1908

str.113 (55) - Frost Paul, Krim.-Kommissar Kais Viktoriastr.33 II.

str.534,535 (*191, 192*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial Hauptstadt Posen - 1909

str.119 (57) - Frost Paul Rentier, Kais.Viktoriastr.33 II

str.119 (57) - Frost Paul Zahlmstr., Neue Gartenstr.45 pt

str.556,557 (196*,*197) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzialhauptstadt Posen 1910

str.118 (59) - Frost Paul Zahlmstr., Neue Gartenstr.45 pt.

str.118 (59) - Frost Paul Rentier, Auguste Viktoriastr.33 II

str.562 (*195) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress - Buch der Provinzial - haupt und Residenzstadt Posen. 1911

str.126 (60) - Frost Paul Zahlmstr., Neue Gartenstr.45 pt.

str.126 (60) - Frost Paul Rentier, Auguste Viktoriastr.33 II

str.582 (202) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Residenzstadt Posen - 1912

str.123 (63) - Frost Paul, Ob.- Zahlmstr., Neue Gartenstr.45

str.123 (63) - Frost P. Liebigstr.4

str.600 (210*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adress - Buch der Residenzstadt Posen. 1913

str.122 (66 ) - Frost Paul, - nie ma

str.610 (*217) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Residenzstadt Posen; 1914

str.115 (69) - Frost Paul, Rentier, Liebigstr.4, tel.3594

str.622 (218*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Residenzstadt Posen; 1916

str.113 (67) - Frost Paul, Rentier, Liebigstr.4

str.598 (212*) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... =7433&from
Adressbuch der Residenzstadt Posen; 1917

str.115 (67) - Frost Paul, Rentier, Liebigstr.4

str.609 (*213) - Polizei-Direktion Wilhelmsplatz.12 und Berlinerstra.20a.
Frost - nie ma
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 08 gru 2017, 19:59 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.
Frost Paweł *28.01.1860 Dombrówka (Dąbrówka):

Obrazek

...
e-kartoteka:

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... jkQzxYACKw
skan 477
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 7raJVO4i6g
skan 478
...
akt ślubu:
Parafia ewangelicka Ostrów Wielkopolski, wpis 2a / 1891
Paul Wilhelm Frost *1861 (30 lat) ojciec: Wilhelm , matka: Friederike Schoeter
Emilie Agnes Dorothea Peschmann *1867 Leszno (25 lat) ojciec: Carl August , matka: Emilie Dorothea Engelmann

dzieci:
Kucharki (USC) - akt urodzenia, rok 1891 - *Gołuchów
Hedwig Metha Alma , rodzice: Paul Frost , Emilie Pesohmann ,
Archiwum Państwowe w Kaliszu
711/1/52, skan 164 Nr.160
http://szukajwarchiwach.pl/11/711/0/1/5 ... 1v3gZ0qWuQ
ID 3155829
.
Kucharki (USC) - akt zgonu, rok 1892 - +Kuchary
Hedwig Metha Alma Frost (10 miesięcy) , rodzice: Paul Frost , Emilie Pesolmian ,
Archiwum Państwowe w Kaliszu
711/3/57, skan 82 Nr.77
http://szukajwarchiwach.pl/11/711/0/3/5 ... 95UyuukXow
ID 3198967
...
Kucharki (USC) - akt urodzenia, rok 1893 - *14.02.1893 Kuchary
Egon Hellmuth Friedrich , rodzice: Paul Freost Emilie Teschmenn ,
Archiwum Państwowe w Kaliszu
711/1/58, skan 19 Nr.30
http://szukajwarchiwach.pl/11/711/0/1/5 ... Yan6MeL4RA
ID 4112682
.
Kucharki (USC) - akt zgonu, rok 1893 - +10.11.1893 Kuchary
Friedrich Frost (9 miesięcy) , rodzice: Paul Frost, Emilie Peschmann ,
Archiwum Państwowe w Kaliszu
711/3/60, skan 54 Nr.98
http://szukajwarchiwach.pl/11/711/0/3/6 ... 7IihjwXzfw
ID 4182677
...
Kucharki (USC) - akt urodzenia, rok 1894 - *22.12.1894 Kuchary
Egon Hellmudt Friedrich , rodzice: Paul Frost, Emilie Pechmann ,
Archiwum Państwowe w Kaliszu
711/1/61, skan 121 Nr.216
http://szukajwarchiwach.pl/11/711/0/1/6 ... PcUzR9wdBQ
ID 4114875
...
"Spowiedź szpiega pruskiego"
str.5

(...) Dawniejszy żandarm, rodem z nizin nadwiślańskich z Dąbrówki z pod Chełmna, dziś komisarz tajnej policji.

...
W aktach urodzeń dzieci podano - ojciec "der Königliche Fußgendarm" (królewski żandarm pieszy):

Obrazek

...
Pierwsza żona umiera dnia 30.04.1903.

Drugą żoną Pawła Frosta była:

Obrazek

...
Brat Pawła Frosta:

akt ślubu:
Parafia ewangelicka Sarnowa, wpis 2 / 1890
Carl Emil Rudolf Richard Frost *1864 (26 lat) ojciec: Wilhelm Frost , matka: Friederike Schröter
Ida Pauline Fanny Unger (21 lat) ojciec: Oswald Unger , matka: Pauline Niepelt

dzieci:
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... b6m0W2MYBw
skan 568 - Hilda ? Frost *24.12.96 Rawicz - rodzice Ryszard i Ida

Hilda ? (nie jestem pewna czy dobrze odczytałam jej imię) od dnia 15.04.15 do dnia 01.04.16, czyli swego wyjazdu do Rawicza, mieszkała u swego stryja Pawła Frosta przy ulicy Liebigstrasse 4:

Obrazek

...
Rawicz (USC) - akt urodzenia, rok 1903 - *21.04.1903 Rawicz
Hertha, rodzice: Richard Frost, Ida Unger ,
Archiwum Państwowe w Lesznie
439/1.1/174, skan 173 Nr.170
http://szukajwarchiwach.pl/34/439/0/1.1 ... r9Gv-ZXo2A
ID 4183954
...
Miejsca zamieszkania Pawła Frosta oraz zapisany w dniu 16.01.1918 wyjazd do Polixen (Poliksy):

e-kartoteka:
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 7raJVO4i6g
skan 478

Obrazek

15.10.03 - Moltkestrasse 25
1.9.05 - Ks. Victoriastrasse (Kaiserin-Victoriastrasse) 33
1.10.11 - Liebigstrasse 4
16.1.18 - Polixen Kr. Stuhm
...
Polixen:

http://www.meyersgaz.org/place/20497012

Obrazek

...
Poliksy - Polixen

http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?i ... =&lp=3&QI=
Skorowidz polsko-niemiecki i niemiecko-polski miejscowości Województwa Pomorskiego i w. m. Gdańska : ułożony na podstawie najnowszej mapy sztabowej 1 : 300 000 : z uwzględnieniem : Słow. geogr., Fontes, St. Ramułta, Dr. W. Kętrzyńskiego, X. W. Wojciechowskiego i Dr. Spandowskiego, B. Ślaskiego, Il. rocznika Gryfa, mapy Fr. Bąkowskiego, dzieła "Komisji dla ustalenia nazw" w Toruniu (X. Czaplewski, X. Mańkowski, X. Wojciechowski, Dr. Majkowski) oraz książki pocztowej z 1914go roku

str.63 - Poliksy - Polixen powiat Sztumski
...
https://pl.wikipedia.org/wiki/Poliksy

Poliksy – wieś w Polsce, w województwie pomorskim w powiecie sztumskim w gminie Dzierzgoń (...)
...
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmeta ... h&dirids=1
Adressbuch der Provinzial - Hauptstadt Posen für das Jahr 1903

str.99 (53) - Frost Richard, Kriminalbeamter, Bukerstr.27 II - str.347 (26*) Frost R., Kriminal-beamter.

.
Myślę, że imię Richard, to mogło być jedno z jego imion nadanych na chrzcie - (jego brat miał cztery imiona)

...


cdn

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 11 gru 2017, 13:07 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. - uzupełnienie
Frost Paweł *28.01.1860 Dombrówka (Dąbrówka):

Obrazek

...
e-kartoteka:

http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... jkQzxYACKw
skan 477
.

Obrazek

.
odczytane przez Wojciecha D.:
am 5.10.99 aus Mocker*
Kreis Thorn in Jersitz
Kaiser Friedrichstr. 45/118
eigene Wohnung
12.10.01 Kaiser Friedrichstr. 45
eigene Wohnung
.
a także podana przez Wojtka lokalizacja:
http://kartenmeister.com/preview/City.asp?CitNum=66730
German Name Mocker, freie Ortschaft
Polish/Russian Name Przedmiescie Mokre
Kreis/County Thorn, Stadtkreis
German Province Westpreussen
Today's Province Kujawsko-Pomorskie
Location East 18°36' North 53°01'
Google Map Google Maps (Mocker, freie Ortschaft)
Map Number 57
Location Description This village/town is located 1.3 km and 350 degrees from Thorn, which is known today as Torun
Lutheran Parish D
Remarks For additional information see: Thorn-Mocker
...
https://www.wikiwand.com/pl/Mokre_(Toruń)
Mokre - dawna wieś (Wielkie Mokre i Małe Mokre), będąca własnością miasta Torunia od 1258 r. do drugiego rozbioru (1793 r.). W 1906 roku - włączona do Torunia.
...
Mapa:
https://www.google.com/maps/place/53%C2 ... 18.6?hl=en
...
W dostępnych książkach adresowych z:

1900- str. 454 (102*), przy ulicy Kaiser Fredrichstrasse 45 - odnośnik- patrz Bukerstrasse 27
1901 - str.402 (76*), przy ulicy Kaiser Fredrichstrasse 45 - odnośnik- patrz Bukerstrasse 27

Jednak w tych latach brak nazwiska Frost przy Bukerstrasse 27

Książki z 1902 roku brak.

Dopiero w książce z 1903 roku przy Bukerstrasse 27, pojawia się nazwisko Frost.
...
Rzeczpospolita: dwutygodnik polityczny 1909.10.16 R.1 Nr17 - 17/22

Część I.

Organizacya.
(...) pisarzem batalionowym w 37 pułku piechoty w Krotoszynie (...)

.
http://dolnoslaskie.fotopolska.eu/Kroto ... dyskusja=0

jednostki wojskowe

Krotoszyn, Koszary

37 Pułk Fizylierów im. von Steinmetza (Zachodniopruski)
...
http://www.polskaniezwykla.pl/web/place ... (xix-xx-w-).html
Powstały na przełomie XIX i XX wieku kompleks koszarowy służył do zakończenia I wojny światowej armii pruskiej (m.in. stacjonowali tu fizylierzy).(...)

Obrazek

...
Rzeczpospolita: dwutygodnik polityczny 1909.10.16 R.1 Nr17 - 17/22

(...) potem żandarmem nadgranicznym w Pleszewie (...)


Obrazek

...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 gru 2017, 09:30 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Jeszcze trochę artykułów z prasy.

Dziennik Poznański 1910.06.17 R.52 nr137 - 15/25

Jeszcze rewelacje Rakowskiego.
"Kuryer Warszawski" rozpoczyna druk dostarczonych mu przez b. szpiega, Rakowskiego, dokumentów, podobno autentycznych, demaskujących działalność policyi pruskiej w Galicyi.
Zapoznawszy się - pisze "Kur. Warsz." - z sekretnem "dossier" Rakowskiego, przystępujemy obecnie do publikacji ważniejszych z niego papierów, które szpieg ten podczas kilkoletniej służby w policyi tajnej pozbierał.
Znajdują się wśród nich "memoryały" konsula pruskiego we Lwowie, sprawozdanie kom. rusińsko niemieckiego, spis niemieckich "mężów zaufania" w Galicyi, referat szpiega Fedorciuka (Rusin) z Paryża, spis subwencji, płaconych przez policyę pruską pismom i Stowarzyszeniom ukraińskim itp.
Są to przeważnie kopie, sporządzane dla akt policyjnych, oraz dla użytku wyższych urzędników poznańskich i biur ministeryalnych w Berlinie.
Pojedyńcze egzemplarze tych kopii dostały się w ręce Rakowskiego, który je dość starannie przechował, aczkolwiek nie wszystkie odbitki są zupełnie czytelne.
Odrębny typ ma tylko lista niemieckich mężów zaufania" w Galicyi, płatnych przez policyę pruską.
Lista ta nie jest pisana na maszynie, lecz wydrukowana.
"Co do autetentyczności tych dokumentów, to typ ich zewnętrzny, styl i treść przemawia za wiarogodnością.
Na żądanie osób, przez nas upoważnionych, "szpieg nawrócony" złożył zresztą na piśmie w języku niemieckim tak zw. "Ridesstatliche Versicherung", czyli "oświadczenie, mające znaczenie przysięgi", które na mocy prawa niemieckiego zastępuje urzędową przysięgę.
W oświadczeniu tem Rakowski stwierdza, że dokumenty, które powierzył pełnomocnikom naszym, pochodzą z akt kancelaryjnych policyi pruskiej.
...
Dziennik Poznański 1910.06.21 R.52 nr140 - 18/25

Rewelacje Rakowskiego.
Od wiedeńskiej korespondencyi "Herzog" otrzymujemy list następujący:
Szanowna Redakcyo !
W rewelacyach "Kuryera Warszawsjiego" przedrukowanych przez inne dzienniki, znajduje się między pozycyami, jakie miano wypłacić na cele organizacyi wpływów niemieckich w Galicyi, kwota 450 mk., zapłaconych rzekomo w r. 1906 na korespondencyę "Herzog we Wiedniu".
Odwołując się do koleżeńskiej szan. Redakcyi, proszę o łaskawe stwierdzenie, że między prenumeratorami naszego ściśle informacyjnego dla pism i ich korespondentów przeznaczonego wydawnictwa nie znajduie się konsulat niemiecki we Lwowie, że korespondencyi naszej nigdy nie prenumerował żaden konsulat ani ambasada niemiecka, i że wogóle nie utrzymywaliśmy nigdy, żadnych stosunków z konsulatem we Lwowie lub ambasadą we Wiedniu, ani też z rządem pruskim lub niemieckim.
...

cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 13 gru 2017, 23:56 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd. Jeszcze trochę artykułów z prasy.

...
Dziennik Kijowski : pismo polityczne, społeczne i literackie. 1910, nr 149 z dnia 10 (23).06.1910

Echa rewelacyi Rakowskiego.
Z powodu dokumentów, zamieszczonych w "Kuryerze Warszawskim., a demaskujących działalności policyi pruakiej oraz stosunki jej z rusinami "Rzeczpospolita" zamieszcza w sobotmm numerze "Czasu" następujące informacye:
"Rzeczpospolita" oglosila w październiku i listopadzie roku ub. niektóre rewelacye b. szpiega pruskiego B. Rakowskigo.
Były to nie "dokumenty", ściśle biorąc, lecz "zeznania" t.j. niejako pamiętnik szpiega, poparty dwoma tylko dokumentami, odnoszącymi się do Ligi Narodowej.
Były tam przedstawione sprawy, które wchodziły w zakres działania Rakowskiego, i które on rzeczywiście znał.
Przeważną część podanych tam wiadomości można było sprawdzić w Poznańskiem i Galicyi i próbę taką wytrzymywały one. Toteż w Landtagu pruskim, w czasie rozprawy nad etatem ministerstwa spraw wewnęyrznych w dniu 25 i 25 lutego, posłowie Świtała i soc. Liebknecht poruszyli te sprawy, a podsekretarz stanu Holz w dwukrotnej odpowiedzi przyznał, że Rakowski był czynny jako szpieg i żadnego twierdzenia nie zbił.
Już wtedy, w październiku i listopadzie 1909, ofiarowano "Rzeczypospolitej" wszystkie bez wyjątku te "dokumenty" w sprawach ruskich, które obecnie ogłasza "Kuryer Warszawski".
Jednakowoż "Rzeczpospolita", zbadawszy je, odrzuciła cały ten zbiór jako niewiarogodny.

Przedewszystkiem nie można w ogóle powoływać się na "typ ich zewnętrzny", gdyż są niby "odpisy", zaś tresé ich wykazuje podrobienie, i to często bardzo nieumiejętne i grube, gdyż Rakowski jest wprawdzie bardzo sprytny, ale spraw ruskich bliżej nie zna.
Z "dokumentów" już ogłoszonych obecnie można zwrócić uwagę na nastpujące szczegóły, zdradzające falsyfikat:
Dok. I (r. 1909).
Jest tam zdanie, że dla urzędników niemieckich (konsulatu), władających tylko słabo językiem rnskim, jest rzeczą nitzmiernie trudną doprowadzić do jakiegoś porozumenia z przywódcami rusinów". Tak jakby "przywódcy" ruscy nie umieli po niemiecku - Ukraiński związek studencki, któryby się nazywał "Towarzystwo Szewczenkl" nie istnieje. - Czy istnieje Sicz w Krakowie?
Dok, II (r. 1904).
Znajduje się tam zdanie, które w orginale niemieckim brzmiało:
Es ist ihm gelangen aus den Bureaus des Landtages wichtige (brakuje: Dokumente) betreffend die Organisation. der nüchsten Wahlen in Galizien zu entwenden.
Wiadomo, ie w r. 1904 nikt wogóle nie zajmował się przyszłymi wyborami, które miały nastąpić doplero w r. 1908, ani też nikomu się wówczas nie śniło naprzykład o reformie wyborczej.
Wiadomo także, te wogóle w wydziale krajowym nie bylo żadnych papierów o organizacyi wyborów, ani biura, któreby się tem zajmowało.
Dopiero, gdy sprawa reformy wyborczej stala się głośną, b. szpieg, podrabiając dokument w r, 1909. wsadził tam tę wiadomość, która dla r. 1904 jest anachronizmem.
Dok. III (r, 1909).
Między nazwiskami szpiegów pruskich są uiektóre, brzmiące egzotycznie i zapewne niezręcznie wymyślone: np. ,,Iwan Sniataiło", albo "Oswald Kourtin w Tarnopolu", albo "Birtuow" albo "Wladimir Burt", albo też ,.Szeluchin", "Romanczew" it.d.
To nie są nazwiska ruskie. Grubą robotę zdradza także np. nazwisko "Janina Klecanow w Krakowie", wsadzone tu poprostu z powodu znanego procesu Janiny Klecanównej-Borowskiej. Podobnie nazwisko "Venzel Lipiński" wzięte jest oczywiście ze znanych broszur Lipińskiego, w których namawia on szlachtę polską na Ukrainie, ażeby przyznała się do narodowości ruskiej.
Wreszcie "Fedorczuk" jest oó1nie znany w Paryżu (gdzie Rakowski sporządzał dokumenty), jako agent ruski, pozostający w porozumieniu z prusakami i latwo bylo nazwisko jego umieścić na liście.
Nie chcąc wchodzić w dokumenty jeszcze nieogłoszone, można jednak dać przykład, jak niezręczne bywają tam podrobienia.
Np. w sprawozdaniu z konferencyi rusko-pruskej, która miała się odbywać w październiku 1909 r. w Berlinie, jest mowa o urządzeniu zgromadzenia filoruskiego w Wiedniu,
Otóż wtedy zabiera głos znany wiedeński poseł wszechniemiecki Wolf: Abgeordneter Wolf versprach den Burgermeister Lueger zu bitten dass der Wiener Gemeinderat seinen Saal zu diesem Zweck unentgentlich zur Verfugung stelle. Wolf, który prosi Lugera o coś podobnego, wszak to humorystyka.
Wogóle te "dokumenty" poufałe pisane są nie przez konsula, lecz przez jakichś podrzędnych urzędników, których nazwiska znowu są zdaje się zmyślone.
W końcu zwrócić należy uwagę i na to, że także owa Eidestaatliche Versiche rung Rakowskiego, nie ma żadnej wartości, gdyż w r. 1909 sąd wrocławski usnał go za niepoczytalnego (zdaje się pod wpływem policyi) tak, że obecnie może on sto razy przysięgać swobodnie.
Wobec takiego charakteru tych "dokumentów "Rzeczpospolita" uznała, że nie należy ich ogłaszać, że stosunki ruskio-pruskie istnieją, to rzecz wiadoma, i były już na to dowody.
A takie "dokumenty" są tylko dogodne dla rusinów, którzy łatwo je odeprą i potem będą twierdzili, że wogóle niema porozumienia rusko-pruskiego.

W odpowiedzi na takie wyjaśnienia oraz na zarzuty, o zbytnią łatwowierność. "Kuryer Warszawski" pisze:
Przystępując do ogłoszenia tajnych dokumentów B. Rakowskiego, b. ajenta policyi politycznej w Poznaniu, zdawaliśmy sobie dokładnie sprawę z ryzykowności takiej publikacji.
Wiedzieliśmy z góry, że partya ukraińsko-rusińska w Galicyi poruszy niebo i ziemię, aby w jakibądź sposób odwrócić od siebie zabójczą kompromitację.
Wiedzieliśmy dalej, że po zdemaskowaniu intrygi niemieckiej, która na gruncie obcego mocarstwa zapala pochodnię wojny domowej i nie cofa się nawet przed paktowaniem z organizacjami tak notorycznie anarchistycznemi, jak "Sicze" ukraińskie, Berlin wyprze się czelnie całej roboty i dokumenty Rakowskiego napiętnuje mianem apokryfów.
Przewidzieliśmy wreszcie, że i w pewnych kołach politycznych Galicyi, skłonnych do bardzo daleko posuniętych koncesyi dla rusinów ze szkodą polskiego stanu posiadania i lękających się w swym hyperlojalizmie wobec korony wszelkich niemiłych dla interesów trójprzymierza wystąpień, publikacja nasza będzie żle widziana.
Musieliśmy tedy być być przygotowani na to, że z trzech stron jednocześnie zjawią się usiłowania, aby znaczenie tajnych dokumentów Rakowskiego osłabić.
Sam charakter takich publikacji zresztą jest zawsze ryzykowny, bo polegający przeważnie na problematycznej wiarygodności indywiduów, należących do mętów społeczeństwa.
Ścisłych sprawdzianów tej wiarygodności znaleźć niepodobna, bo trzebaby mieć chyba dostęp do tajnych archiwów policyi strzeżonych tem pilniej przez rządy, im bardziej opinia jest na tropie ich podziemnych knowań i działań.
Pozostaje tedy tylko sam autorytet szpiega, który zdradza pokładane w nim zaufanie policyjnych chlebodawców, a nie potrzebujemy tłumaczy, że taki autorytet, choćby w danej sytuacyi najszczerszą ogłosił prawdę, będzie zawsze budził uzasadniony sceptyzm. I chopćby dokumenty, przez "nawróconego szpiega" dostarczone, miały wszystkie zewnętrzne i wewnętrzne znamiona wiarygodności, zawsze nasunie się podejrzenie, że były szpieg mógł także zostać fałszerzem.
I choćby Rakowski po tysiąc razy przysięgał:
"Wszystko jest prawdą, nic nie sfałszowałem", spotkać się może z zarzutem:
"Cóż znaczy przysięga szpiega".
A jednak, czy jest sposób demaskowania szpiegowskiej roboty bez współdziałania szpiegów?
Wszak byłoby śmiesznem przypuścić, że jakikolwiek szpieg zgodzi się na to, aby ktoś legalnie rewidowal jego archiwa tajne, a ten, kto ma możność w sposób nielegalny odsłaniać sekrety jego roboty, musi się tej roboty dotykać, musi sam być szpiegiem,
Może przy jakimś specyalnem zbiegu okolíczności uda się czasem uchylić rąbek zasłony, bez wyłącznego polegania na powadze eksszpiegów, ale to są chyba sytuacye tak wyjątkowe, że spoleczeństwo, które ma prawo bronić się przed trucizną szpiegostwa, nie może oglądać się na nie.
Wszak znana jest wszystkim dzialalność Bakajów i Barcewów.
Wszak jeden byl szpiegiem, a drugi na zeznaniach szpiegów opiera niemal wszystkie swe rewelacye.
Udzialu szpiegów w demaskowaniu takiej roboty, jak pruska intryga w Galicyi, wyrzec się tedy niepodobna.
Chodzi tylko o to, aby w granicach możności ludzkiej uwzględnić wszystko, co przemawia za lub przeciw wiarogodności donosiciela. (...)
...

cdn

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 14 gru 2017, 09:28 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
cd.

Ustalmy fakty !

1) Rakowski byl przez kilka lat agentem pruskiej policyi w Poznaniu i miał specyalną misyę kontrolowania ruchu polskiego, szczególnie zaś stosunków galicyjskich.
Nie ulega tedy żadnej wątpliwości, że posiada dostęp do aktów policyjnych, że sam był niejednokrotnie referentem lub redaktorem sekretnych dokumentów w archiwach policyi.

2) Czasopismo lwowskie Rzeczpospolita ogłosiło przed kilku miesiącami relacye ustne byłego szpiega, które w szczegółach tu i ówdzie grzeszyły pewną nieścisłością, ale których przeważna część okazała się autentyczna, co sprawdzono w Galicyi i Poznańskiem.

3) Ogłoszone przez nas dokumenty Rakowskiego zawierały wprawdzie sporo nowych szczegółów do historyi. intrygi niemieckiej w Galicyi, ale sama intryga była oddawna już znana powszechnie.
W kołacb politycznych nie było cbyba nikogo, ktoby wątpił o tem, że rząd niemiecki pali pod kotlami agitacyi ukraińskiej pruskiemi markami i utrzymuje tajne związki z przywódcami rusinów.
Ostatnie procesy krakowskie i śledztwo w sprawie Jacoba uchylily rąbek zasłony z tej korupcyi niemieckiej w Ga1icyi, brak tylko było dokumentów, któreby ujawniły rozmiary, środki i narzędzia niebezpiecznej roboty sprzymierzonego z Wiedniem Berlina.

4. Bolesław Rakowski, powierzając pełnomocnikom naszym swoje "dossier", sam oświadczył, że kilka szczegółów w jego dokumentach uważać należy za nieścisłe, bo agenci tajnej policyi nieraz się mylą, czasem referują lekkomyślnie, a czasem "blagują". Przy tej okazyi wskazał jeden dokument, przez nas drukiem nie ogłoszony, i dodał:
"To było w aktach policyi, ale to należaoby sprawdzić dokładnie, bo agent, który to pisał, słyszy często, gdzie dzwonią, ale nie wie, w którym kościele".

5. Za autentycznością dokumentów Rakowskiego przemawia między innymi fakt, że wszystkie są maszynowymi kopiami, tylko "lista niemieckich mężów zaufania w Galicyi", umieszczona w czwartkowym numerze Kuryera warszawskiego, ogłoszona jest drukiem bardzo starannym na dobrym papierze.
Gdyby to zatem były falsyfikaty, jak twierdzi redakcya lwowskiej Rzeczypospolitej, która pono swego czasu dokumenty te przeglądała, to nasunąć się musi pytanie dlaczegoby Rakowski, który od czasu wyjścia swego z policyi pruskiej głodem przymiera, właśnie nazwiska "mężów zaufania" kazał wydrukować, co połączone jest z pewnymi kosztami ?, skoro np. spis subwencji z fundacyi Wettinga, dołączony jest jako aneks do sprawozdania komitetu rusińsko-niemieckiego, podaje pismem maszynowem.
Druk nie wzmacnia bynajmniej wiarygodności tego dokumentu, więc trudno przypuścić, aby przypuszczalny fałszerz pozbawiony w dodatku środków materyalnych. narażał się na zbyteczny koszt, fatygę i zdemaskowaniu w razie odkrycia zaszczyconej jego zaufaniem drukarni.

6. Prawnicy, obeznani najdokładniej z biurokratyzmem niemieckim, którzy badali zewnętrzną i stylową stronę dokumentów, nie znaleźli w nich żadnych cech fałszerstwa.
Stwierdzili przeciwnie, że są to poważnie typowe kancelaryjne "berychty" i zwrócli uwagę na to, że cienkich arkusików wydarte są kawałki marginesów, co wywiera takie wrażenie, jakoby dokumenty były wyrwane z aktów policyjnych, do których zostay wklejone lub przyczepione.

7. Osobą, która zwróciła nam uwagę na "tajne dokumenty" i przeprowadziła układy z Rakowskim, jest wybitny, wytrawny i bezwzględnie wiarygodny publicysta polski, stojący na czele poważnej instytucyi o charakterze polityczno-publicystycznym.

Oto siedem punktów, które utrwaliły nas w przekonaniu, że dokumenty p. Rakowskiego uważać należy za autentyczne kopie sprawozdań, nadsyłanych różnymi czasy policyi pruskiej.
Inna rzecz oczywiście, czy wszystkie szczegóły tych sprawozdań są wiarogodne.
Powiedziano już wyżej, że sam Rakowski zwracał uwagę na pewne nieścisłości, które położyć należy na karb niedbalstwa lub karyerowiczostwa agentów, usiłujących wkupić się w łaski przełożonych bogactwem cboćby falszywych lub tendencyjnie koloryzowanych informacyi.

Któż zresztą zoryentować się może dokładnie we wszystkich szachrajstwach szpiegowskich ? (...)
...



cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 15 gru 2017, 00:44 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.

Któż twierdzić może np., że jakaś "subwencya" dyskretna nie utonęła w kieszeni agenta, któremu powierzono wypłatę, a który z właściwą takim indywiduom niesumiennościoą zapisał ją w aktach policyjnych jako doręczoną osobie, nie mającej nic wspólnego ze szpiegostwem?
Są to brudy, z którymi liczyć się musi każdy szef tajnej policyi, którym jednak nikt zapobiedz nie zdoła.
Przecież grosz Judaszowy nie może być oparty na takiej ewidencyi, jak wypłata pensyi urzędnikowi.
Przecież tam częściej bierze się i dajc bez pokwitowania, niż za pokwitowanicm.
Przecież tam nieraz komisarz, kierujący rozdziałem subwencyi, polegać musi chyba na dobrej wierze agenta, który wymienia po cichu jakieś nazwisko, żąda dla kogoś jakiejs zapłaty za oddaną przysługę, ale zastrzega, że sprawę z tą osobą załatwić musi osobiście, bo "tamten inaczej nie weźmie".
Że w takich warunkach dziać się muszą nadużycia i że na mocy takich szacherek wkraść się mogły takie do dokumentów Rakowkiego pewne omyłki, to wszystko leży nietylko w zakresie możliwości, lecz nawet prawdopodobieństwa.
Ale to nie jest żadnym dowodem, aby te dokumenty były falsyfikatami, aby nie pochodziły z aktów poIicyi pruskiej, lecz byly sfabrykowane na handel przez byłego szpiega.
Nie przekonały nas też wcale argumenty lwowskiej Rzeczypospolitej, która przed kilku miesiącami sama ogłosiła quasi pamiętnik Boleslawa Rakowskiego i przekonała się o jego wiarogodności, obecnie zaś dokumenty, przez nas z tego samego żródła ogłoszone, zalicza do apokryfów politycznych.
Rzeczpospolita utrzymuje naprz., że sprawozdanie konsula lwowskiego musi być falsyfikatem, bo znajduje się tam zdanie nastęoujące:
"Dla urzędników niemieckich, władających tylko słabo językiem rusińskim, jest rzeczą niezmiernie trudną doprowadzić do jakiegoś porozumienia z przywódcami rusinów".
"Tak jakby przywódcy rusińscy nie umieli po niemiecku" - dodaje organ lwowski.
Ale czy Rzeczpospolita nie zauważyła, że konsul niemiecki we Lwowie pisze ze szczególnym naciskiem o swej agitacji w stowarzyszeniach studenckich rusinów i że ten wyraz "przywódcy" niekoniecznie oznacza fachowych polityków, lecz może także oznaczać przywdcw młodzieży, nie władającej dostatecznie językiem niemieckim.
Wytyka dalej Rzeczpospolita, że wymieniony w sprawozdaniu konsula "Związek studencki Szewczenki" wcale nie istnieje, ale uwzględnia, że nazwisko tego Związku wymieniono w następującem połączeniu:
"Ukraińskie Związki studenckie {Ukraina" i Tow. Szewczenki po 600 rub.".
Cała omyłka polega więc na tem, że literacko-naukowa Towarzystwo Szewczenki umieszczono w jednej rubryce ze Studenckim Związkiem "Ukraina", zamiast podać je oddzielnie.
Taki lapsus zdarzyć się może nawet w niemieckich "berychtach", ale stąd do wniosku o sfałszowaniu daleka jest droga.
Podejrzanem wydaje się również Rzeczypospolitej twierdzenie konsula, jakoby jeden z agentów wydobył w r. 1904-ym z biura sejmowego ważne dokumenty, dotyczące organizacyi przyszłych wyborów w Galicyi, skoro te wybory nastąpić miały dopiero w 1908-ym r.
I ten argument nie jest przekonujący. List konsula nie mówi wcale, jakie to były materyały, więc trudno wobec tego prowadzić dyskusyę o prawdziwości lub nieprawdziwości tego twierdzenia.
A gdyby zresztą konsul nawet przesadził, gdyby to, agent rzekomo wydobył, nie było wcale tak ważne i aktualne, jak utrzymuje, to chęć popisu, chęć pochwalenia się swoją gorliwością mogła posunąć się nawet do kłamliwej fanfaronady.
Znaną to przecież jest rzeczą, że władze własnych szpiegów muszą szpiegować, aby nie być przez nich okłamywane.
Dziwi się dalej organ lwowski, że "poseł Wolff obiecał uprosić burmistrza Luegera aby wiedeńska rada gminna oddała dla kongresu ruskiego salę posiedzeñ".
Ale przecież te zdanie wyjęte jest z protokółu konferencyi przedkongresowej.
Protokół ten dla policyi niemieckiej spisał ajent, który może nieściśle oddał myśl pana Wolffa.
Wolff mógł w najgorszych stosunkach być z Luegerem, ale mimo to się wyrazić, że ,"postara się o to, aby Lueger oddał salę rady gminnej kongresowi".
Przecież tego chyba na seryo, jako argument przeciw autentyczności dokumentów, traktować niepodobna.
W końcu oświadcza "Rzeczpospolita": że owa Eidetaatliche Versicherung, owo zapewnieuie, mające (wedlug prawa niemieckiego) znaczenia przysięgi, którem Rakowski stwierdził piśmiennie przed naszymi pełnomocnikami autentyczność swych dokumentów, "nie ma żadnej wartości, gdyż w r. 1909 sąd wrocławski uznał go za niepoczytalnego, zdaje się pod wpływem policyi".
Tak ! "pod wpływem policyi".
Więc chyba ten Rakowski musiał być niebezpieczny, a policya zrobiła z niego waryata, aby raz na zawsze zdyskredytować jego zeznania i aby nie dopuścić do stwierdzenia ich wiarygodności przysięgą.
Jego przysięga może nie mieć istotnie żadnego znaczenia dla sądów pruskich; inna rzecz jednak, czy my mamy obowiązek identyfikować się z tymi sądami.
Rakowski zresztą oświadczył naszym pełnomocnikom, że gotów każdej chwili, w każdym kraju i przed każdym sądem poprzeć urzędową przysięgą autentyczność swych dokumentów.
Oto wyjaśnienia, któreśmy uważali za niezbędne podać do wiadomości publicznej w tej chwili, gdy z kilku stron jednocześnie czynione są usiłowania, aby dokumenty Rakowskiego przedstawić, jako falsfikaty.
Dotychczas dowód taki nie został postawiony. Obraz podziemnej roboty prusaków, z którego zdarł zasłonę były szpieg policyi poznańskiej, może być nieścisły w szczegółach, lecz powinien być uważany,jako ogólna ilustracya stosunków, za autentyczny.
"Nowa Reforma" zasięgnęła informacyi w policyi krakowskiej co do osoby Rakowskiego i, komunikując te informacye, pisze: Bolesław Rakowski przebywał w Krakowie do roku 1902.
W czasie swego pobytu w Krakowie aresztowany był przez inspektora policyi, p. Bronislawa Karcza, za różne oszustwa i sprzeniewierzenia, jakich dopuścił się w Krakowie.
Sądownie był Rakowski karany w Krakowie dwa razy.
Aresztowany powtórnie przez inspektora Karcza w jakiś czas potem na dworcu kolejowym w Krakowie, został wydalony z granic monarchi austro-węgierskiej, jako szpieg polityczny.
Podczas aresztowania znaleziono bowiem przy nim różne spisy nazwisk członków wycieczek z zaboru pruskiego.
P. Bronisław Karcz, jak nas informują ma wystąpić ze skargq sądową przeciw domniemanemu sprawcy oszczerczego ogłoszenia jego nazwiska w dokumentach B. Rakowskiego.
Jak się dowiadujemy, w sferach krakowskiej partyi socyalno-demokratycznej zapatrują się bardzo sceptycznie na ogłoszone rewelacye Rakowskiego. Zdaniem tych sfer wiele osób podanych na poszczególnych listach, w znacznej części zupełnie niesłusznie narażonych zostało na ciężki zarzut szpiegostwa na rzecz Prus.
Uderzającem jest, że wiele nazwisk, wyglądających jakby umyslnie były zmienione, przypomina szereg osób, występujących w charakterze świadków w pierwszym procesie Janiny Borowskiej, przeciw p. Emilowi Hacckerowi, odpowiedzialnemu redaktorowi "Naprzodu".
Znajdują się tam również nazwiska osób z polityką nie mających nic wspólnego lub też osób, o ktõrych bardzo trudno przypuścić, żeby mog!y się rządowi pruskiemu w czymkolwiek przysłużyć.
Istnieje więc przekonanie, że Rakowski w raportach swojej szpiegwskiej działalności posługiwał się fikcyjnemi sprawozdaniami do których dołączał spisy subwencynowanych rzekomo przez siebie osób za czynione dla policyi pruskiej usługi.
Jaki jest stan faktyczny i ile jest prawdy w ogłoszonych przez Bolesława Rakowskiego rewelacyach,pokaże zapewne przyszłość, gdyż osoby interesowane zajmą się skwapliwie wyjaśnieniem tej sprawy.
...


cdn

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 15 gru 2017, 10:11 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.

Dziennik Kijowski : pismo polityczne, społeczne i literackie. 1910, nr 150 z dnia 11 (24).06.1910

Echa tajnych dokumentów.

"Diło" zamieszcza artykuł p.t. "Interes Rakowskiego i jego duchowych pobratymców", w którym opowiada:
W trzy tygodnie po pierwszych rewelacyach Rakowskiego pojawil się u pewnego wybitnego członka partyi "moskalofijskiej" jeden z czlonków polskiej Rady Narodowej, stojący blizko redakcyi "Rzeczpospolita" i złożyl mu doknmenty w sprawie rzekomych stosunków rusko-pruskich, które obecnie obiegają prasę prosząc, go o ocenę, czy są prawdziwe.
Dokumenty te byly pisane na maszynie, na cienkim papierze, fioletowym drukiem i zawierały tev sam, obcnie ogłoszony tekst.
Ów polityk "moskalofilski" zakwalifikował wtedy te dokumenty jako zupelnie falszywe, gdyż zawierały zmyślone nazwy towarzystw i osób.
Na to ów człowiek Rady Narodowej oświadczył, że on sam miał wątpliwość co do autentyczności tych dokumentów, zwłaszcza, że pierwsze rewelacye okazały się wielu punktach mistyfikacją.
Rakowski - zdaniem owego cztonka Rady Narodowej - jest czlowiekiem zdolnym, lecz bez charakteru.
Wobec powyższego oświadczenia pertraktacye Rakowskiego z "Rzeczpospolitą" o sprzedaż tych dokumentów rozbiły się.
Obecnie ów moskalofil - pisze "Diło", że poczuł się do obowiązku i zawiadomił o tej hlstoryi redakcyę"Dilo".
Wreszcie pisze "Diło", że Rakowski sprzedał wspomniane dokumenty stronnikom Dudykiewicza, grupającym się okolo "Prykarpackiej Rnsi", a ci odstąpili niejakiemu Cz(s?)k.
...

cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 15 gru 2017, 21:17 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.

Dziennik Kijowski : pismo polityczne, społeczne i literackie. 1910, nr 152 z dnia 13 ( 26).06.1910

"Diło" a rewelacye Rakowskiego.

"Diło" zamieszcza na czele numeru oświadczenie, w którem stwierdza nieprawdziwość oskarżeń Rakowskiego co do "Diła" i pisze:
Nie mogąc dopuścić do tego, aby milczenie mógł ktoś wyzyskać na szkodę dobrej sławy "Diła", jego wydawcy i redaktorzy dawniejsi i obecni uważają za obowiązek stwierdzić stanowczo, że ani wydawcy, ani redaktorzy "Diła" żadnych subwencyi aui w markach, ani innych groszach, ani od rządu pruskiego, ani od nikogo innego nigdy w żadnej formie nie dostawali ani nie pobierali, a zarzut, robiony "Diłu" piętnują jako złośliwy i kłamliwy wymysł, za który pociągną do surowej odpowiedzialności tych, którzy go szerzyli.
...


cdn

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 16 gru 2017, 02:27 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Cd.

Dziennik Kijowski : pismo polityczne, społeczne i literackie. 1910, nr 152 z dnia 13 ( 26).06.1910

Aresztowanie Rakowskiego.

Do "Ruskiego Słowa" telegrafują z Paryża:
"Głośny ze swych rewelacji o organizacji szpiegowstwa pruskiego Bolesław Rakowski, pragnąc zobaczyć się z żoną i dziećmi, które zostały w Poznaniu, wyjechał przed kilku dniami z Paryża.
Agenci pruskiej policyi tajnej śledzili go bacznie i po przejściu granicy aresztowali niezwłocznie.
W chwili aresztowania Rakowski odezwał się: "żądam sądu".
Według krążących pogłosek, dla uniknięcia sądu i związanych z nim nowych rewelacyi, Rakowskiego zamknięto w szpitalu dla obłąkanych".
...


cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 09 sty 2018, 14:49 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Bolesław Rakowski * 30.05.1879:

Obrazek

Spowiedź szpiega pruskiego
str.3

"Urodzony w dworku wiejskim "

Tak wygłąda "dworek", w którym urodził się Bolesław Rakowski * 30.05.1879 Poznań - ul. Św. Marcin nr.32, wg. aktu urodzenia:
(foto ze strony: Fotopolska)

Obrazek

...
cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 14 lut 2018, 15:35 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Bolesław Rakowski * 30.05.1879:

Obrazek

...
Pierwsza z kart meldunkowych.
W nawiasie wpisałam co sprawdzałam.
...
http://szukajwarchiwach.pl/53/474/0/19. ... 1HgFXVka1g
skan 618

1. Rakowski Boleslaus *30.5.79 Posen
R - 1664
19.11.07 z Berlina
29.8.08 z powrotem na Breslauerstr. 20
am 15.8.10 aus Paris zu der Ehefrau - z Paryża do żony
.
Anzug zu der Ziffer 8 23/IV/10 do 27.5.10 ... ... 20.8.,10.


2. Hedwig geb. Wawrzyniak *9.10.81 Belencin (Belęcin)
5. Mieczysław Ludwik *17.04.05 Poznań, +22.07.05 Poznań
6. Zdzisław Marian *26.05.06 Poznań
13.8(3).13 Fischeri 11/2 Rakowski - (Adress - Buch der Residenzstadt Posen. 1913 str.292 (236) - Rakowski Boleslaus Redakteur.Blumenstr.11 - str.452 (56*) Fischeristr.11/12 ->s. Blumenstr.11)
7.11.16 Langstr. 10 u matki - (Adressbuch der Residenzstadt Posen; 1916
str.282 (236) - Rakowska Hedvig Langestr.10 H. I. - str.513 (*127) Lange Strasse 10 - Rakowska Hedwig
)
15.10.19 Kwiatowa 11
22.10.21 Rybaki 16
ad. 2 i 6
3.1.26 Mostowa 5
ad. 6 29.11.28 do Trzemeszna
ad 6
6.7.31 Mostowa 5 u matki
----------
2.12.02 - ślub
Zamieszkanie:
4.5.01 z Fischerei 22 na Wilhelmstr.11 u Strzelecki - (Ks. adres. rok 1901 str.264 (223) - Strzelecki Anton, Hoteldiener. Wilhelmstr.11 S. II )
30.1.02 Gartenstr. 11 Lus albo Sus
24.5.02 Bukerstr.12 Neumann (Ks. adres. rok 1902 str. 209 (167) - Neumann August, Arb., Bergerstr.12b H.III. -> str.360 (*13)Bergerstr.12b - Neumann A., Arb.)
28.8.03 nach Mühlenstr. 4 (Ks. adres. rok 1903 str.433 (112*) - Mühlenstrasse 4)
16.10.03 Kl. Gerberstr.10 u David - (Ks. adres. rok 1903 - str.81 (35) David Henriette Wwe)
28.1.04 Nollendorfstr.31 u Fehlan - (Ks. adres. rok 1904 - str.87 (45) Fehlan Josef, Rentier)
18.6.04 Schieβstr. 7 (Ks. adres. rok 1904 - str.450( *129) - Schiessstrasse 7)
31.10.04 Halbdorfstr. 9
4.1.08 z Berlina
21.8.08 aus Hersztopowo
zu Ehmann - do męża
28.08.08 do Berlina
1.9.09 z powrotem na Langstr.10

( http://ehemalige-ostgebiete.de/pl/place ... ersztopowo
Hersztopowo
Hersztopowo to miejscowość należąca dawniej do Rzeszy Niemieckiej. W Rzeszy Niemieckiej miejscowość nazywała się Hermsdorf.
Dziś miejscowość nazywa się Hersztupowo i należy do Polska.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Hersztupowo
Herpuszowo wieś w powiecie leszczyńskim w gminie Krzemieniewo
)
................

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 03 paź 2019, 02:13 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Nowy Kurjer: dawniej "Postęp" 1932.04.30 R.43 Nr100 - 99/298

Dr. Vitelius
Spowiedź szpiega pruskiego

Dr. Vitelius (Bolesław Rakowski z Poznania, syn redaktora" Pracy") zmarł przed dwoma laty.
Przed śmiercią powierzył on redakcji "Nowego Kurjera" cenne materiały z swojej niechlubnej działalności jako agent pruskiej policji tajnej.
Zaczynamy je teraz drukować na łamach naszego pisma z drobnemi uzupełnieniami.
Redakcja.
...
Strajk szkolny i ostatnie chwile życia ś.p. arcybiskupa Florjana Stablewskiego.
Strajk szkolny w Poznańskiem, sięgający daleko na Pomorze, i męskie stanowisko ks. arcybiskupa Stablewskiego postawiły cala pruską policję na nogi. Berlin przysłał kilku świeżych agentów z Hali i Essen. Wszystkie kazania podejrzanych o patrjotyzm księży polskich śledzili w kościołach szpicle.
Strajk szkolny trwał blisko pięć lat. Zgnieciono go w roku 1907. Posypały się kary, o jakich dotąd nie słyszano. Dzieci odsiadywały kilkugodzinne lekcje "uzupełniające" o głodzie i chłodzie, rodzice płacili grube kary, lub szli do więzienia, na całe gminy nakładano niesłychane ciężary, księży i redaktorów wtrącano do lochów więziennych. Szkoła pruska stała się istną torturą dla dzieci polskich.
Czternastoletnia Wikcia Staniszewska z Pszczyna pod Gnieznem popełniła samobójstwo, ponieważ nauczyciel jej groził, że będzie siedziała "na oślej ławie" aż do pełnoletności.
Pobity kijem w głowę 13-letni Antoś Kempiński (w Jankowie Przygodzkim) stracił przytomność i następnej nocy zmarł.
Gucio Sęk z Smardowa otrzymał 28 uderzeń na plecy i ramię górne.
Nauczyciela Lucka skazano za to na... 10 zł grzywny.
Syn dekarza Chodzińskiego z Inowrocławia dostał cięgi w zagojoną ranę i rana się otworzyła. Ojca za rzekomą zniewagę nauczyciela Matschewsky'ego zasądzono na grzywnę.
Oprawcę uwolniono od winy i kary.
"Reichsanzeiger" z lutego 1908 r. podał spis nagrodzonych 57 nauczycieli i inspektorów oraz radców szkolnych, którzy dostali ordery za pokonanie oporu dzieci polskich przeciw niemieckiej nauce religii.
Najsroższe kary spotkały naszych redaktorów i księży, a ich najwyższym wyrazem to zasadzenie księdza proboszcza Olszewskiego z Osieka pod Starogardem na półtora roku więzienia a jego organisty Czaplewskieno na pół roku... Księża z dekanatu lubawskiego otrzymali po jednym miesiącu. Wielu z męczenników sprawy narodowej przypłaciło pobyt w więzieniu ciężką chorobą i śmiercią, jak przezacny ks. proboszcz Gapczyński z Rogoźna. Nawet dzisiejszy ksiądz-biskup Okoniewski z Pelplina, ówczesny proboszcz katolicki w Bninie w pow. śremskim, skazany został na kaźń więzienną. Specjalną opieką otoczył wywiad wobc ks. prałata Kłosa, redaktora "Przewodnika Katolickiego", o którym w kołach rządowych w Berlinie wiedziano, że jest on powiernikiem i najgorliwszym współpracownikem arcybiskupa Stablewskiego. Śledzono częste wycieczki ks. Kłosa na Wyspę Tumską, gdzie pałacu arcybiskupiego strzegło we dnie i w nocy kilku szpiclów. Dr. Vitelius był wydelegowany w charakterze "domowego" reportera do ks. kanonika i proboszcza kapituły Dr. Wanjury, zacnego i sprawiedliwego kapłana, lecz Niemca z krwi i kości. Wszystko, co działo się w pałacu arcybiskupim i o czem tam mówiono, tą drogą okrężną, być może bez wiedzy rozmówcy, przesiąkało do prezydjum policji, do wydziału politycznego, którym kierował osławiony Zacher.
Ks. arcybiskup Stablewski miał początkowo u Niemców dobrą markę, bo zgodził się przecie na sprowadzenie do naszej archidiecezji księży-Niemców z obcych diecezji (katechetów seminaryjnych z Hildesheimu, Trewiru i Paderbornu. Pod koniec życia sam poznał, do czego ustępstwami doprowadził. Ostatnie chwile życia ks. arcybiskupa Stablewskiego upłynęły mu w ciężkim smutku i zgryzocie. Osłaniała go jednak aureola męczennika i bohatera, albowiem. ogłosił pamiętny "list pasterski" w obronie języka polskiego.
Daremnie komisarz Zacher z polecenia naczelnego prezesa prowincji poznańskiej, rudowłosego Waldowa, nieprzejednanego wroga Polaków, nalegał przez osoby wplywowe, na zmianę w usposobieniu Głowy Kościoła katolickiego archidiecezji gnieżniensko-poznańskiej. Śp. Florjan Stablewski stawał się z dniem każdym pewniejszy siebie i był już teraz nieugięty. Wtenczas przyszedł z Berlina rozkaz internowania arcybiskupa, gdzieś w poludniowych Niemczech. Chciano przemocą usunąć pasterza, aby rozproszyć owce, lecz nagła śmierć ks. arcybiskupa Stablewskiego (w przeddzień uwięzienia) założyła swoje "veto". Prasa niemiecka ogłaszała sensacyjne rewelacje o stosunkach kościelnych w Poznańskiem. Informatorem berlińskiej "Germanii" był nieżyjący już dzisiaj ks. kanonik Wanjura. Wytykał on błędy polityki Tumskiego Ostrowia ("Dom-Insel") w czasie strajku szkolnego, wypominał arcybiskupowi jego rozmowę z cesarzem Wilhelmem w Toruniu, lecz uwagi te ze stanowiska niemieckiego może i słuszne, nie były budujące. Ks. kanonik Kłinke.
Po śmierci ks. Wanjufy zaufanym informatorem władz, pruskich o nastrojach w kapitule poznańskiej i gnieźnieńskiej nie był nikt inny tylko ks. kanonik Klinke, późniejszy poseł na sejm polski, przejściowo internowany w Szczypiornie, dziś już nie żyjący.
Ponieważ o Zmarłych nie należy źle mówić, szczegóły z życia ks kanonika Klinkego i o jego stosunkach z rządem berlinskim zamilczamy, tem bardziej, że w ostatnich latach przed swoją śmiercią uznał on swoje błędy i wycofał się z aktywnego życia politycznego.
Tron arcybiskupi w Poznaniu przez blisko 9 lat, aż do roku 1915 nie był obsadzony. Rząd pruski wiedział, że na tron ten prawdziwego Prusaka nie przeforsuje, ponieważ wywołałoby to huragan oburzenia. Kapłana sprawiedliwego na stanowisku tem spadkobiercy Bismarka widzieć nie chcieli, czekali więc dogodnej pory. Ambasador Rzeszy niemieckiej przy Watykanu Mühlberg, daremnie kusił Ojca Św., ażeby zamianował arcybiskupem w Poznaniu Niemca. Aczkolwiek w Watykanie nurtowały wtedy silne prądy niemieckie, papież. Pius X., stanowczo oświadczył, że na kandydata rządu berlińskiego się nie zgodzi. Jednym z kandydatów był ksiądz "lejtnant" Krzesiński. Odnośna wzmianka o rozmowie Mühlberga, rodowitego Gdańszczanina, z Papieżem znajdowała się w aktach prezydjum policji w Poznaniu, Dr. Vitelius ją widział i czytał.
"Dae Bayrische Vaterland" tygodnik wychodzący w Monachium informacje co do Mühlberga i jego niefortunnej misji w Rzymie w zupełności potwierdził.

W następnym numerze podamy wypisy z tajnej kartoteki prezydium policji w Poznaniu - o polskich działaczach narodowych.
...
cdn.

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
PostNapisane: 06 paź 2019, 18:37 
Offline

Dołączył(a): 03 cze 2014, 11:57
Posty: 5188
Nowy Kurjer: dawniej "Postęp" 1932.05.03 R.43 Nr102 - 101/298

Dr. Vitelius

Tajna kartoteka w prezydjum policji w Poznaniu.

Najniebezpieczniejszy dla Niemców był Marcin Biederman.
Rusiński informator "Posener Tageblattu" Sembratowycz - powiesił się.

II.

Policja polityczna poznańska wysyłała regularnie sprawozdania władzom centralnym w Berlinie. Raporty te redagowali "jamniki" policyjne: Günther i Böhmer. Ostatni jest dziś komisarzem tajnej policji w Bochum.
W prezydium policji znajdowała osobna kartoteka tak zwana "czarna księga" w której w roku 1910. za moich czasów figurowało 1885 nazwisk działaczów narodowych, czyli w języku policyjnym "politisch verdächtige Führer der Polen".
W kartotece, zapisywano każde zdarzenie, każdy ważniejszy epizod, który wydawał się policji pod względem politycznym występkiem.
W uwagach podana była czasem charakterystyka osób śledzonych.
Może czytelników zaciekawi, że w kartotece prowadzono w oddzielnych przegródkach także niekiedy współobywateli Niemców, a nawet i nie brakowało pewnego Rusina wysługującego się hakacie.

O zmarłym ks. kanoniku Tetzlafie, Niemcu, zanotowano:
"In politischer Beziehung sehr unverlassig, Freund der Polen" (pod względem politycznym niepewny , sprzyja Polakom).

O nauczycielu Heisigu z Krotoszyna, redaktorze "Katholische Rundschau" szkalującej księży polskich była uwaga, że otrzymuje na swoje wydawnictwo subwencję od rządu.
Były to osobiste zapiski Zachera.

O pewnym już dawno nieżyjącym adwokacie poznańskim, znanym działaczu, napisano:
"Hurra-Patriot, durch eine schleichende Krankheit, völlig korrumpiert. Nicht ernst zu nehmen". (Krzykacz, trawiony chorobą, nieuleczalną, zupełnie zdegenerowany. Nie brać poważnie).

Niepochlebne wzmianki były także o urzędnikach-Polakach.
Ściśle prywatne fakta, których ze względów obyczajności powtórzyć nie możemy, wymienione były w rubrykach owej kartoteki.
Pewnie często oparte na plotkach i domysłach. Więcej wiedziano o błędach i wadach koryfeuszy politycznych, począwszy od bioder, w dół kręgosłupa, niż o ich życiu publicznem.

Policja pruska w swej podziemnej działalności używała broni podłej, najpodlejszej na świecie. A dowód?

- W rok po zgonie ks. arcybiskupa Florjana Stablewskiego miał wielkie szanse zostać jego następcą pewien prałat, poseł do parlamentu, lecz policja poznańska dostarczyła ambasadorowi niemieckiemu przy Watykanie obszernych kłamliwych inforniacyj o prywatnem życiu owego dostojnika.
Watykan był zgorszony intrygami niemieckiemi. A kiedy później kanclerz Bülow złożył papieżowi wizytę i zaczął mówić o stosunkach kościelnych w Poznańskiem, papież tylko się uśmiechnął i pod adresem Bülowa powiedział pamiętne słowa:
"Pas mentir! Pas nieutir! (Tylko nie kłamać, tylko nie kłamać...)

Czasem nawet przez usłużnych pismaków, do których niestety i ja dr. Vitelius, należałem, wywłóczono brudne sprawy na forum publiczne, ażeby zdyskredytować w opinji publicznej zasłużonych działaczy, a niewygodnych Prusakom.
Gdy ktoś się ubiegał o jakąś koncesję, zaglądano do "czarnej księgi" i informacje posyłano odnośnym landratom.

Znam takie wypadki z Koronowa, gdy chodziło o koncens szynkarski dla ś.p. Rybarczyka, (ojca radcy bydgoskiego magistratu Albina Rybarczyka). Senjor obywatelstwa koronowskiego koncesję otrzymał, ponieważ umiał się mimo niepochlebnych zapisków w kartotece, o nią postarać. Smarował jak tylko mógł, nawet pan landrat wiele razy dostał zająca..., a właściwie dostała go pani landratowa.

Weterynarz K. Jewasiński z Koronowa miał w kartotece pruskiej same krzyżyki.
Największą jego "zbrodnią" było to, że razem z księdzem Trederem, aptekarzem Nizinskim i dr. Szewsem organizował bibljotekę polską w Koronowie.

Spotykamy w kartotece wielu naszych znajomych:
K. Dypczyński z Szubina oskarżony jest o to, że namawiał razem z S. Walkowskim rzemieślników, ażeby przywdziali żałobę i nosili ją tak długo, aż nie wyjdzie z więzienia ks. Stanisław Posadzy.

Ks. Nelka z Fordonu miał "gorsze" sprawki zanotowane w kartotece:
Organizował towarzystwo ludowe i umiał pokrzyżować plany hakatystów wpływających na p. Krygera, ażeby odmówił polskiemu towarzystwu sali.
Policjanta, który bez upoważnienia wtargnął na zabawę "obraził", mówiąc:
że wlazł jak świnia w błoto...
Dzielny to był ksiądz i wiele wycierpiał.

Właściciel sali i koncesjonariusz p. Kryger był bojkotowany za swoją odwagę, ale konsensu Niemcy mu nie odebrali, szanując, prawy charakter i sumienność Polaka. Niestety, teraz w wolnej ojczyźnie Krygera pozbawiano koncesji, gdyż jego największa wada jest podobno ta, że jest - narodowcem i mieszka za blisko kościoła.

W żołądku mieli Prusacy i strawić nie mogli organisty Tomaszewskiego z Rynarzewa.
Burmistrz Miegel pisał o nim raporty prawie co miesiąc.

Tak samo jak o W. Gutkowskim i księdzu wikarym Spychałowiczu.

Jesienią 1908 roku odbył się w Rynarzewie pierwszy polski "niemy" wiec.
Zagajono zebranie staropolskiem pozdrowieniem "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!" poczem organista wskazał na tablicę, na której widniał napis "Mówić po polsku nie wolno".
Nieme wiece zaczęto niebawem urządzać w Westfalii i Nadrenii.

Franciszek Salezy Krysiak, redaktor "Dziennika Berlińskiego" wpadł na lepszy pomysł.
Na publicznym obchodzie Trzeciego Maja zamiast referatu, wzbronionego przez władzę, każdy uczestnik otrzymał referat wydrukowany. Naszym "Berliniakom" się to podobało i uskładali sobie z czasem bibljoteczkę z tych wykładów.

Gęsto zapisaną kartę ma Wojciech Ozimina, dzierżawca gospodarstwa z Ojżanowa, później poseł na Sejm.
Komisarz Bühmer, zanotował jego przemówienie na wiecu "Straży" w Barcinie dosłownie:
"O nasze chłopskie łby rozbiją się zakusy pruskiego rządu. Zaświadczam, że nieprawdą jest, jakoby nas burzyli księża i szlachta. My chłopi czujemy tak samo jak księża i szlachta!"

Znajdujemy w kartotece także Siódmaka z Łabiszyna.
Niemcy uważali go za radykała i wielkiego wroga szlachty.
Zapisane są słowa Siódmaka, wypowiedziane publicznie:
"Przy szlifowaniu polskiego brylanta będą z tych panów (szlachty) odpadki na śpilki dla żydów..."

Najwięcej kłopotu wywiadowi niemieckiemu sprawiał Marcin Biedermann z Poznania.
Posiadaliśmy jego fotografię w różnych pozach i śledziliśmy go na każdym kroku.
Sam raz zmuszony byłem pojechać do rosyjskiej straży granicznej w Aleksandrowie i wręczyć naczelnikowi fotografię Biedermanna z donosem, iż "niebezpieczny" ten człowiek wybiera się do Warszawy i prawdopodobnie pojedzie za cudzym paszportem.
Istotnie Biedermanna dwa dni później zatrzymano na pograniczu, lecz Rosjanie obeszli się z nim grzecznie, a nawet ułatwili mu przejazd. W uznaniu zasług dla Polski przez to, że wykupywał często ziemie z rąk niemieckich i parcelował ją pomiędzy swoich rodaków, sejm walny Związku Narodowego Polskiego w Chicago 4 lipca 1908 jak zapodano do kartoteki, zamianował Marcina Biedermanna członkiem honorowym Z.N.P. w Ameryce.
Ś.p. Marcin Biedermann nie oglądał już wolnej zorzy ojczystej, gdyż przedtem zamknęła mu śmierć oczy w okopach na francuskim froncie.

Około roku 1900 grasował na poznańskim bruku niejaki Sembratowycz, rusin galicyjski. "Polizei - Präsidium" skierowało go do redakcji hakatystycznego "Posener Tageblattu". Używano go jak kundla do ujadania na Polaków. Sembratowycz wymyślał rzeczy niestworzone i pisał artykuły antypolskie także do liberalnej "Posener Zeitung", płacili mu dobrze, a jednak szpicel ten marnie, jak tylu innych, zginął: powiesił się.
...

_________________
pozdrawiam Grażyna
bugakg@gmail.com

"Człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim''


Góra
 Zobacz profil  
 
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Utwórz nowy wątek Odpowiedz w wątku  [ Posty: 49 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL