Interesująca jest także ta uwaga:
Łukasz Bielecki napisał(a):
Na przykład "rz" zapisywane było jako "rż" lub "ż"
Nie wiadomo do końca jakich nazwisk dotyczyła, ale zbitki spółgłoskowe typu "prz" sa w języku rosyjskim praktycznie nie do wymówienia (i jak je zapisać?). Ciekawa jest historia nazwiska znanego geografa i podróżnika Nikołaja Michajłowicza Przewalskiego (a może raczej Prżewalskiego?), tego który opisał dzikiego konia, nazwanego później koniem Przewalskiego. Jego przodkiem w linii prostej był Korniło Anisimowicz Perewalski (albo Parowalski), Kozak, rotmistrz chorągwi lekkiej, który walczył w wojskach Rzeczpospolitej, między innymi pod Pskowem i Wielkimi Łukami. Za zasługi bojowe król Stefan Batory obdarzył go w 1581 r. szlachectwem z herbem Napięty Łuk (Miesięcznik Heraldyczny, Organ Polskiego Towarzystwa Heraldycznego wydawany przez Oddział Warszawski, R.16 1937 nr 12, str. 191 - odpowiedź na zagadnienie nr 112:
https://www.wbc.poznan.pl/dlibra/public ... tion/84993). Wówczas Korniło został Kornelem, stał się katolikiem i zmienił nazwisko na Przewalski. Kilka wieków później pra(x4)wnuk Korniły/Kornela (a dziadek Nikołaja) Kazimierz przerwał naukę w akademii jezuickiej w Płocku i przeszedł na prawosławie przyjmując imię Kuźma — ale nazwiska nie zmienił. Dlaczego? Pisze o tym Zbigniew J. Wójcik w artykule "Mikołaj Przewalski — podróżnik" (Wrocławskie Studia Wschodnie, 13, 2009,
https://docplayer.pl/23045462-Mikolaj-p ... oznik.html): "
Polacy zamieszkujący w imperium Romanowych niekiedy zmieniali wyznanie z rzymskokatolickiego na prawosławne, ale pozostawali przy zapisie nazwiska, bo każda jego odmiana mogła pociągnąć za sobą utratę szlachectwa. Stąd z rosyjska pisali się: Prżewalscy, Trżcińscy, a nie Pszewalscy, Tszcińscy — co Rosjanie wymawialiby bez kłopotu." Oto możliwe wyjaśnienie sekretu takich "nieortograficznych" nazwisk (oczywiście te z cmentarza w Sopoćkiniach należałoby dokładnie zbadać). Z dzisiejszego punktu widzenia zmiany poczucia przynależności narodowej rodziny Perewalskich/Przewalskich/Prżewalskich (Kozacy/Ukraińcy -> Polacy -> Rosjanie) w ciągu pokoleń mogą dziwić, ale z pewnością nie był to przypadek odosobniony.
Łukasz Bielecki napisał(a):
Ta dyskusja o Białorusi jest mocno off-topic, ona się zaczęła od mojego przykładu na nietypowa transliterację, ale jednak musiałbym tu dodać moją opinię w temacie kolejnych postów. Otóż stosowanie bądź nie łacinki w języku białoruskim naprawdę nie ma związku z tym przypadkiem Sopoćkiń, gdyż w Sopoćkiniach mieszka ludność narodowości polskiej, dobrze mówiąca po polsku i ona stosuje alfabet łaciński np. na nagrobkach dlatego, że jest to alfabet do zapisywania języka polskiego, a nie białoruskiego. Natomiast z uwagi na obywatelstwo ZSRR od roku 1945 mają oni od tego czasu personalia we wszelkich dokumentach zapisywane cyrylicą (i to najpewniej raczej w wersji rosyjskiej, niż białoruskiej), więc pisownia na nagrobkach jest swego rodzaju kompromisem między formalnie używanym nazwiskiem, a tym, które jest odczuwane jako oryginalne polskie.
Nie szkodzi, że mamy off-topic, bardzo ciekawa dyskusja się rozwinęła. Co do przypadku Sopoćkin - byłeś tam osobiście, więc znasz miejscową ludność najlepiej z nas. Chcę tylko dopowiedzieć, że według ostatniego oficjalnego spisu ludności w Białorusi przeprowadzonego przez Belstat w 2019 r. to Polacy są grupą etniczną z najwyższym odsetkiem osób mówiących w domu po białorusku (tabela z wikipedii, sporządzona na podstawie oficjalnych wyników spisu), natomiast tylko 1,2% Polaków w Białorusi mówi w domach po polsku:

Oczywiście możemy się zastanawiać czy danym z Belstatu można ufać. O problemach z językiem i tożsamością prawosławnej ludności po polskiej stronie pogranicza warto poczytać tu - bardzo ciekawy artykuł:
https://culture.pl/pl/artykul/nina-bars ... ski-wywiadInteresujący ten przykład z Pomorza Gdańskiego. Chociaż - jak już kiedyś rozmawialiśmy o tym na forum - dawniej nie trzymano się reguł ortografii i potrzeby ustalonego zapisu nazwiska bardzo ściśle. Ostatnio pisałem o Robercie Jaecklu, mieszkającym w Poznaniu Niemcu, którego członkowie rodziny w kartotece ewidencji ludności Poznania w zależności od fantazji urzędnika figurują jako Jaeckel, Jaekel lub Jäkel.