Łukasz Bielecki napisał(a):
Życzę powodzenia w odkrywaniu rodziny na Ukrainie. Skojarzyło mi się, że trochę podobną (mutatis mutandis) drogę życiową do Pani babci przebyła pokolenie później Anna Lubczyk, znana pewnie wielu z nas jako Anna Walentynowicz, osoba kluczowa dla historii strajków w Gdańsku w roku 1980. Zdążyła jeszcze za życia, w latach 1990' nawiązać ponowny kontakt z najbliższą rodziną z Ukrainy, o której wcześniej mylnie sądziła, że nie przeżyli wojny. Raczej nie powinno być problemów z odnowieniem kontaktów, jeśli Pani rodzina nadal żyje w rodzinnej miejscowości, to podobne przypadki napawają optymizmem, ludzie stamtąd są zazwyczaj bardzo otwarci na nawiązanie relacji.
Wioskę Chełmno nad Nerem bym sobie odpuścił, w Kartotece byłoby ono nazwane "Chełmno powiat Koło", jeśli zaś napisano po prostu Chełmno, to raczej w kontekście było oczywiste, że chodzi o powiatowe miasto. Dziewczyna z prowincji raczej nie szukałaby zresztą pracy na wsi w innym regionie, tylko w mieście.
Skąd Chełmno, nie mam pojęcia. Luka informacyjna między wyjazdem babci, jako dziewczynki, z Ukrainy w okolice (prawdopodobnie) Bratysławy ok. 1918r., a pojawieniem się (w ciąży) w Poznaniu w 1930r., nie pozwala mi niczego nowego ustalić.
Nawiązałam kontakt z wnuczką, jednego z pięciu braci mojej babci. Napisała, że nic nie wie na temat losów mojej babci. Może nie wie, albo nie chce pomóc. Jej rodzina przeszła na wiarę świadków Jehowy. Nie zaproponowała, że rozezna temat. Nie odpowiedziała, pominęła wiele moich pytań w swoich odpowiedziach.
Otrzymałam dokumentację ZUS z Otwocka mojej babci, ale tam też nic o latach przedwojennych nie ma.
Jak mogłoby pomóc badanie DNA, niestety, nie rozumiem.
Może gdyby żyła moja mama...
Może gdyby babcia ileś lat mieszkała w jednym miejscu i tam zaszła w ciążę. A tak? Nie ma nikogo powiązanego z tą historią. Ani sąsiada, ani kuzyna, ani "listonosza"
Pozdrawiam.